środa, 26 marca 2014

Katnis #2

    Po 15 minutach byliśmy na miejscu.
-Dziękuje.- powiedziałam i wyszłam z auta. Weszłam do domu. Zdjęłam zabłocone buty, kurtkę i poszłam do góry. Rzuciłam swoją torbę niedbale w kąt i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej wielkie pudło. Usiadłam na łóżko i zdjęłam z niego wieko. Na wierzchu leżał album ozdabiany ręcznie przeze mnie i Kate. Otworzyłam go. W środku były zdjęcia moje i Kate. Zaczynały się od tego jak byłyśmy jeszcze małe. Na niektórych ze zdjęć był pan Devine. Miałyśmy wtedy po 5 lat a Ethan 10. Pamiętam jak się w nim kochałam. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Przeglądałam dalej.  Spojrzałam znad albumu na dno pudła. Leżała tam kartka oprawiona w antyramę. Wyjęłam ją i zobaczyłam u góry napisane pięknym pismem "Forever Together" a na dole był napisany tekst. Zaczęłam go czytac na głos:
-Obiecuję, że nigdy nie opuszczę cię w potrzebie, ani nie wyśmieje, zawsze pomogę. I nigdy nie oleje. Nawet gdy będę miała chłopaka.- a pod spodem były nasze podpisy.
-A jednak śmierć musiała nas rozdzielić.- szepnęłam a mina mi zrzedła. Spojrzałam do pudła. Resztę jego zawartości zajmowały zdjęcia, wycinki z gazet, cytaty i różne śmieszne rysunki. Zmęczona ciągłym płaczem wtuliłam głowę w miękką poduszkę i odpłynęłam w niespokojny sen.
~Oczami Anne~
- To na razie.- pomachałam znajomym z pracy i wyszłam na dwór. Założyłam kaptur od kurtki i skierowałam się w stronę cmentarza. Był niedaleko. Gdzieś może z 850 metrów w przybliżeniu. Otworzyłam starą zardzewiałą furtkę -która dała po sobie znać, że jest stara przerażającym trzeszczeniem- i weszłąm na posiadłość cmentarza. Udałam się do grobu Kathrine Devine. Traktowałam ją jak młodsza siostrę. Byłam z jakieś 4 metry od grobu, gdy zauważyłam czyjąś sylwetkę. Prawdopodobnie był to mężczyzna. Podeszłam bliżej.
-Ethan! Cześć!- krzyknęłam jak najciszej i uśmiechnęłam się promiennie.
-Cześć Anne.- odwzajemnił mój uśmiech mimo sytuacji. Podeszłam do niego i ucałowałam w policzek. Spojrzałam na grób. nagrobek był wyczyszczony a w wazonie stały świeże kwiaty. Ethan bardzo sie o to martwi.
-Jak sobie radzisz?- spytałam siadając na ławce.
-A jakoś sobie radzę.- westchnął siadając obok mnie. Zdjął zabłocone rękawice i położył je na ławce.
-A najgorsze jest to, że czuje się za to winny. Gdy rodzice nas opuścili to ja miałem się nią opiekować i o nią dbać. Ale nie udało mi się. To wszystko moja wina.- powiedział kryjąc twarz w dłoniach.
-Ej. To nie twoja wina.- uspokajałam go, klepiąc po plecach.
-Tak wiem, wiem. Jadę teraz do domu. Podwieźć cię?- zapytał pokazując rękami na auto.
-Jeżeli to nie problem.- powiedziałam idąc za nim.
-Żaden. Odwoziłem dziś twoją siostrę.- uśmiechnął się.
-A to ciekawe.- powiedziałam zdejmując kaptur , ponieważ już nie padało. 
                                                                    ***
Obudził mnie hałas dochodzący z dołu. "Pewnie mama krząta się po kuchni"- pomyślałam i leniwie podniosłam się z łóżka. Spojrzałam na telefon. Była 21:54. Wzięłam piżamę z pod poduszki i poszłam do łazienki. Puściłam ciepłą wodę do wanny i zakręciłam korek. Spojrzałam w lustro. Miałam potargane włosy i małe, podkrążone, zapłakane oczy. Rozebrałam się i weszłam do parzącej wody. Po krótkiej chwili przyzwyczaiłam się do niej. Usiadłam do wanny od czego podniósł się poziom wody.Zanurzyłam się tak, że było mi widać tylko twarz. Zamknęłam oczy i odpłynęłam w swój osobisty świat. Trwałam tak chwilę w rozmyślaniu, gdy poczułam wodę w gardle. Od razu podniosłam się do pozycji siedzącej. Zaczęłam kaszleć. W końcu udało mi się opanować sytuację. Wzięłam szampon i zaczęłam masować skórę głowy. Umyłam włosy, a pianę zmyłam prysznicem. Następny w kolejności był żel pod prysznic. Wzięłam go trochę na ręce i zaczęłam myć poszczególne części ciała. Po chwili byłam już umyta. Wyszłam z wanny i wypuściłam wodę. Owinęłam swoje ciało ręcznikiem, a drugim zaczęłam suszyć włosy. Gdy były już lekko suche, wzięłam do ręki szczotkę i zaczęłam czesać swoje kasztanowe włosy. Po tej czynności założyłam na siebie swoją ulubioną piżamę, a stopy włożyłam w ciepłe kapcie. Przetarłam lustro, ponieważ było całe zaparowane i wyszłam z łazienki. Zbiegłam cicho na dół. Usiadłam przy stole gdzie siedziała moja mama i czytała gazetę.
-Cześć córuś.- uśmiechnęła się ciepło. W takich chwilach tylko ona potrafiła poprawić mi humor.. No i Anne.
-Cześć mamo. Gdzie Anne?- spytałam ciekawa.
-Chyba jeszcze w pracy. Powinna być po 22:00.- powiedziała spoglądając na zegarek na ręce.
-Ahm.- westchnęłam.
-Jak jesteś głodna to na blacie leżą dla ciebie gofry.- powiedziała pokazując głową na wyznaczone miejsce.
-Okej. Dzięki.- uśmiechnęłam się i podeszłam do blatu. Wyjęłam z lodówki bitą śmietanę w spray'u i borówki amerykańskie w plastikowym pudełku. Dałam składniki na gofry i z powrotem usiadłam na miejsce. Zaczęłam jeść swoje wymarzone danie na takie dni. Ugryzłam gofra z pełnym smakiem i zaczęłam przeżuwać. Mama spojrzała na mnie znad gazety o zaczęła się śmiać.
-Co jest?- spytałam zdziwiona.
-Masz wąsy z bitej śmietany.- powiedziała kreśląc palcem tam gdzie powinny być wąsy. Szybko starłam to ręką, a rękę wytarłam w szmatkę. Spojrzałam zwycięsko na mamę i się zaśmiałam. Zaczęłam dalej jeść gofry.Usłyszałam jak auto zatrzymuję się pod domem. Ktoś zaczął rozmawiać po czym trzasnął drzwiami od pojazdu. Ktoś wszedł do domu.. Spojrzałam znad stołu do przodu. W drzwiach stała zmęczona Anne. Uśmiechnęłam się i zaczęłam biec w jej stronę. Dziewczyna otworzyła ramiona, a ja wpadłam prosto w nie.
-Ktoś cię podwiózł?- spytałam zdziwiona spoglądając na nią.
-Ethan. Coś w tym złego?
-Uu.. Romansik.- zaśmiałam się.
-Nie. Po za tym ciebie tez podwiózł.- rozluźniła uścisk.
-Ale to inna bajka.- powiedziałam ze śmiechem. Usiadłam z powrotem do stołu i zaczęłam kończyć swojego gofra. Podeszła do mnie Anne i zaczęła zjadać mojego gofra.
-Ej!- krzyknęłam z pełną buzią. Blondynka się zaśmiała. To dziwne... Ja jestem brunetką, mama  i tata też... A Anne i Brad są blondynami.
-Mamo. Czemu Anne i Brad to blondyni?- zapytałam.
- Bo wasz tata był kiedyś blond- przewinęła spokojnie stronę gazety.
-Co?!- razem z Anne prawie zakrztusiłyśmy się goframi.
-No tak. Wyobraźcie go sobie.- zaśmiała się pod nosem. Usłyszałam jak drzwi się otwierają. Spojrzałam na nie. W drzwiach stał zdyszany Brad. Spojrzał na nas przerażony.
-Cześć Brad.- powiedziałam.
- Co? A. Tak. Cześć.- powiedział i poszedł do pokoju. Dziwnie się ostatnio zachowuje.
-Mamo gdzie tata?- zapytałam.
-Prawdopodobnie w pracy.- powiedziała. Wstałam od stołu, a swój talerz dałam do zlewu. Poszłam do góry. Usłyszałam, że Brad wychodzi z pokoju. Weszłam do jego pokoju i postanowiłam trochę pomyszkować. Zajrzałam pod łóżka i po szufladach. Nic tam nie znalazłam. Podeszłam do szafy. Pod ubraniami była ukryta jakaś skrzynka. Wyjęłam ją. Niestety miała kłódkę. Zaczęłam szukać kluczyka. W końcu znalazłam go pod poduszką. Od kluczyłam skrzynkę. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom... Były tam może gdzieś z 3 tyś. i... paczki narkotyków. On tak zarabia?! Usłyszałam krzyk Brada. Kurde! Szybko zakluczyłam skrzynkę i schowałam wszystko na miejsce. Chłopak wszedł do pokoju.
-Co ty tu robisz?- spytał. Był w samych bokserkach,a na szyi przewieszony miał ręcznik.
-Ja? Nic. Szukałam..em.. Swojego zeszytu.- powiedziałam uśmiechając się.
-To go tu nie ma.- powiedział oschle. Spiorunowałam go wzrokiem i poszłam do pokoju. W moim pokoju siedziała Anne.
-Cześć.- rzuciłam się obok niej na łóżko.
-Już się witałyśmy.- zaśmiała się.
-A dobra. Nie ważne, że się już witałyśmy.
-Przyniosłam ci coś.- powiedziała dziewczyna kurczowo ściskając coś w dłoni.
-Tak?- zapytałam podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Em.. trzymaj.- powiedziała otwierając dłoń. W środku był piękny naszyjnik.. Był złoty i miał zawieszkę z sercem. Pisało na nim "Anne and Katnis". Otworzyłam go. W środku były nasze zdjęcia.
-Ale dlaczego mi go dajesz? Przecież to jest twój ulubiony naszyjnik.
-Chcę, abyś go zatrzymała. Gdyby mi się coś stało, żebyś o mnie pamiętała.- uśmiechnęła się blado.
-Ale nic ci się nie stanie!- wykrzyknęłam.
- No dziś nie. Ale wypadki chodzą po ludziach.- powiedziała.
-Nie mów tak!
-Dobrze. Dobranoc.- ucałowała mnie w policzek i wszyła z pokoju. Zgasiłam lampkę i wtuliłam się mocniej w kołdrę.
                                                              ***
Obudził mnie w nocy okropny krzyk, aż włoski stanęły mi dęba. Moich rodziców nie było.. Anne! Bez ani chwili zastanowienia zbiegłam na dół. Gdy znalazłam się na schodach nie chciałam wierzyć własnym oczom. W kałuży krwi na ziemi leżała Anne ledwo co oddychając. Nad nią stał przerażony Brad z zakrwawionym nożem w ręce. Krzyknęłam z przerażenia. Bradowi nóż wypadł z ręki. Spojrzał na mnie.
-Przepraszam.- szepnął prawie bezgłośnie ze łzami w oczach. Wybiegł z domu trzaskając drzwiami. Zbiegłam po schodach i rzuciłam się na kolanach do Anne. Położyłam sobie jej głowę na kolana.
-Cat... jak odejdę chcę, żebyś o mnie pamiętała.- wyszeptała.
-Ale ty nie odejdziesz! Nie Anna! - wykrzyczałam płacząc.
-Wszyscy wiedzą, że umrę.
-Proszę cię nie mów tak.- szlochałam w jej włosy.
-Muszę. Ale chcę, żebyś mnie kochała..
-Zawszę będę cię kochać.
-I mimo tego czego się dowiesz, to wiedz, że kochałam cię jak rodzoną siostrę.- wyszeptała delikatnie gładząc mój policzek.
-Do czego zmierzasz?- zapytałam.
-Chcę, żebyś została ze mną do końca moim godzin.- powiedziała przymykając oczy.
-Nie! Nie rób tego! Zadzwonię po karetkę! Da się ciebie jeszcze uratować!- krzyczałam zrozpaczona.
-Nie da się. Nie rób sobie nadziei. Po za tym chcę, żebyś została ze mną.- spojrzała na mnie.
-Ale..
-Spełnij moją ostatnią prośbę.- przerwała mi. Właśnie teraz dotarło do mnie, że ona naprawdę umiera. Że nie da się już nic zrobić. Uścisnęłam jej dłoń i siedziałam przy niej i rozmawiałam z nią tak długo do póki nie usnęłam.
                                                        ***
Obudził mnie rano dźwięk otwieranych drzwi. Otworzyłam leniwie oczy i spojrzałam przed siebie. Poczułam smak krwi na swoich ustach. Była to krew Anne... Zasnęłam wczoraj, a ona... ona... tak po prostu odeszła. Znów zaczęłam płakać. Zdjęłam swój drogocenny pierścionek z małego palca i wcisnęłam na jej dłoń. W tej chwili do domu weszła mama i tata. Mama stanęła jak wmurowana. Pobiegłam do niej i mocno się do niej przytuliłam.
-Dziecko co tu się stało?!- wykrzyknęła z płaczem.
-Brad... on... wczoraj, no.. on dźgnął Anne.- jąkałam się.
-Boże.- jęknęła moja mama.
-Katnis idź się umyć. Jesteś cała od krwi. My zajmiemy się Anną.- powiedział mój tata. Mimo sytuacji zachowywał zimną krew.
-Dobrze.- powiedziałam. Uklękłam jeszcze na chwilę przy ciele Anne. Złapałam jej zimną dłoń do ręki i delikatnie ucałowałam jej policzek.
-Kocham cię.- jedna moja łza spadła jej na usta. Dlaczego to nie może być jak w bajkach? Łza opada na jej twarz i ona ożywa... Niestety... Poszłam do pokoju i wyjęłam czyste ubrania z szafy. Powolnym krokiem ruszyłam do łazienki i się w niej zamknęłam.Odkręciłam wodę, aby nalała się do wanny. Spojrzałam w lustro. Moja biała piżama była poplamiona krwią. Ręce i twarz również miałam w krwi. rozebrałam się i weszłam do nalanej już wody. Zanurzyłam się w niej i dokładnie umyłam poszczególne części ciała. Woda zrobiła się cała czerwona. Znów zaczęłam płakać. Spojrzałam na półkę. Leżała na niej żyletka. Miałam ochotę na zadanie sobie bólu. Wolę cierpieć fizycznie niż psychicznie. Wyszłam z wody i złapałam  żyletkę. Weszłam z powrotem. Pewnym ruchem mocno przejechałam żyletką po udzie. Syknęłam z bólu. Kolejne cięcia szły gładko. Woda zrobiła się bardziej czerwona, a do dość głębokich ran nalewała się woda. Szczypało jak cholera, ale od razu zrobiło mi się lepiej. Ktoś zapukał delikatnie do drzwi.
-To ja. Mama.- usłyszałam. Owinęłam się ręcznikiem, a nogi położyłam płasko pod wodą.
-Możesz wejść.
Mama weszła i wyjęła coś z szuflady.
-Boże! Dlaczego ta woda jest taka czerwona?! Chyba sobie nic nie zrobiłaś?!- wykrzyknęła.
-Nie. Przecież byłam cała brudna od krwi Anne.- wzdrygnęłam się.

czwartek, 13 marca 2014

Katnis #1

-Katnis! Wstawaj!- usłyszałam głos mojej mamy dochodzący z dołu. Szybko wstałam z łóżka i zbiegłam po schodach na dół.
-Coś się stało?- spytałam zaspana przecierając oczy.
-No. Jest poniedziałek. Idziesz dziś do szkoły.- oznajmiła przewracając naleśniki na patelni.
-Ech... i znowu szkoła.- westchnęłam i poszłam do pokoju. Podeszłam do szafy i zaczęłam wybierać swój strój. Długo nad tym myślałam, gdy w końcu wybrałam czarne rurki i białą luźną bluzę. Złapałam plecak do ręki i zbiegłam na dół. Na stole leżały już przygotowane dwa naleśniki z dżemem. Zajęłam miejsce przy stole.
-Mmmm... Jak ślicznie pachną.- powiedziałam zamykając oczy ze smakiem.
-A co myślałaś? To mama je zrobiła.- powiedziała moja siostra całując mnie w policzek.
-Cześć Anne.- powiedziałam uśmiechając się promiennie. Dziewczyna usiadła obok mnie i zaczęła jeść naleśniki, co jakiś czas popijając kawą. Anne miała 19 lat. Więc wychodziło na to, że była ode mnie o 2 lata starsza.
-Która godzina?- spytałam zjadając naleśniki.
-Em... 7:32.- powiedziała Anne spoglądając na telefon.
-Dobrze. Będę musiała się zbierać.- wstałam od stołu i podeszłam do mamy. - Pa mamo.- dałam jej buziaka w policzek.
-Miłego dnia w szkole.- powiedziała uśmiechając się.
-Dziękuje. A Brad nie idzie dziś do szkoły?- spytałam zakładając kurtkę.
-Nie. Źle się czuje.- powiedział mój tata schodząc na dół.
-Ach.. no dobrze. To pa.- założyłam plecak i wyszłam z domu. Wyjęłam z kieszeni spodni telefon, a z kieszeni kurtki słuchawki. Włączyłam pierwszą lepszą piosenkę i szłam przed siebie.
                                                                           ***
Po pięciu minutach byłam na miejscu. Stanęłam na schodach i wyjęłam z małej kieszonki plecaka paczkę papierosów. Wyjęłam papierosa i włożyłam go sobie do ust. Już miałam go zapalić, ale się powstrzymałam.
-Nie. Nie będę palić.- powiedziałam rzucając papierosa na ziemię.- Obiecałam ci, że nie będę palić więc nie będę.- powiedziałam patrząc w niebo. Weszłam do szkoły i otrzepałam buty w wycieraczkę. Po szkole rozległo się echo. Więc lekcje już się zaczęły. Zaczęłam biec wzdłuż korytarza z celem poszukiwania swojej klasy. W końcu na drzwiach zobaczyłam cyfry "112". Nacisnęłam energicznie na klamkę i weszłam do środka.
-Przepraszam za spóźnienie. Jestem dziś roztargniona.- powiedziałam i usiadłam na swoje miejsce przy oknie.
-Hmm... to twoje pierwsze spóźnienie. I pewnie wszyscy wiemy dlaczego.- powiedział mój 23 letni nauczyciel z nutką żalu na twarzy. Lekcja się rozpoczęła. Jednak ja nie słuchałam. Myślami byłam gdzieś daleko. Spoglądałam przez okno , na którym ścigały się malutkie kropelki deszczu. Miałam dziwne przeczucie, że dzisiaj stanie się coś złego, ale zignorowałam to uczucie. Spojrzałam na pana Devine. Pisał coś na tablicy, ale i po nim widać było smutek tak jak po reszcie klasy. Usłyszałam dzwonek na przerwę. "tak szybko?"- pomyślałam. Wstałam od ławki. Wzięłam torbę, kurtkę (której nie zdążyłam zanieść do szafki) .  Zasunęłam krzesło i wyszłam z klasy. Szłam w stronę szafki, ale się rozmyśliłam.  Narzuciłam na siebie kurtkę i wyszłam ze szkoły.  Skierowałam się w stronę cmentarza.
                                                                         ***
W końcu dotarłam na miejsce. Podeszłam do szczególnie dla mnie ważnego grobu i usiadłam przed nim na ławce. Na nagrobku było napisane "Kathrine Devine 17.09.1997 - 7.10.2013"
Był to grób mojej przyjaciółki. Zmarła dokładnie rok temu. W wieku 16 lat...poważnie zachorowała. Zebrało mi się na płacz po czym wybuchnęłam głośnym szlochem.
-Tak mi ciebie brakuje.- powiedziałam wycierając nos.- Pamiętam wszystkie z tobą. Chciałabym cię teraz przytulic i powiedzieć jak bardzo cię kocham.- powiedziałam a mój płacz się nasilił. Włączyłam piosenkę.
-Justin Bieber :Forever" pamiętasz? Zawsze śpiewałyśmy ją przypadkowym chłopakom.- uśmiechnęłam się na to wspomnienie.  Nagle przeszedł mnie dziwny dreszcz. Poczułam dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłam się. Nikogo tam nie było. A przez krótką chwilę myślałam, że Kate jest tu ze mną.
-Wyobrażam to tylko sobie.- uspokoiłam się. Schowałam twarz w dłonie, które leżały na moich kolanach. Znów poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Szybko się odwróciłam. Stał za mną pan Devine, Kate była jego siostrą. Usiadł obok mnie. Nastała niezręczna cisza. Nagle wybuchnęłam głośnym płaczem i wtuliłam się w pana Devine.
-Mi też jej brakuje.- powiedział i mnie objął.
-Przecież miała dopiero 16 lat i tyle życia przed sobą.
-Też tak myślę. Ale widocznie musiała już odejść.- powiedział i pogładził ręką moje plecy.
-Życie jest takie okrutne.- zaszlochałam jeszcze mocniej wtulając się w pana Ethana. Poczułam jak na mój kark spada jego łza.
-Zawieść cię do domu?- zaproponował.- Usprawiedliwię cię.
-Tak. Poproszę.- powiedziałam zbierając się z ławki.

_________________________________________________________________________________

Wiem. Jest słaby XD Ale po prostu nie mam czasu duzo nauki i wgl. Jest również krótki. Później się trochę rozwinie i będę pisała dłuższe części :) Mam nadzieję, że chodź trochę się wam spodoba XD

poniedziałek, 3 marca 2014

Cześć ♥

Cześć wszystkim! <3 Postanowiłam założyć bloga na którym będę pisała opowiadanie... Nie takie typu imaginy, że z jakąś gwiazdą tylko będą to normalne opowiadanie. Będą główne postacie no i ogólnie :) Nie będzie tu jedno opowiadanie (bo po prostu nie zdołałabym go tak długo pisać ) Będzie mam nadzieję parę opowiadań :) Niektórzy mogą znać mnie stąd ----> http://terrariumoliwiagi.blogspot.com
Sama prowadzę tamtego bloga, ale jest on o One Direction ^.^ Więc no... Postaram zacząć się od jutra, a jak się nie uda to jakoś najwcześniej :)