sobota, 23 sierpnia 2014

Katnis #17

Powoli wracała do mnie świadomość. Koło siebie słyszałam jakieś szepty, które powoli robiły się coraz wyraźniejsze. Chciałam otworzyć oczy, ale powieki były zbyt ociężałe. Ciało nie pozwalało m na jakikolwiek ruch. Zostało mi tylko leżenie i czekanie na to, aby ciało wróciło w moje posiadanie.
-Kiedy ona się obudzi?- usłyszałam znajomy głos.
-Ethan spokojnie... Trzeba czekać. Obudzi się.
-Do cholery! Słyszę to już od godziny! Ja nie chcę słyszeć, że się obudzi tylko kiedy się obudzi!
-Skąd ma to wiedzieć? Jestem lekarzem, ale nie wiem kiedy się obudzi!
-A powinieneś wiedzieć! Dlaczego ona mi to robi? A jak się  nie obudzi?
-Obudzi się! Powiedz szczerze... czujesz coś do tej małej?
-Co?! Czyś ty oszalał?! Ona ma 17 lat! Niedługo 18, ale to tam drobiazg. I.. jest moją uczennicą, w wieku mojej siostry.
-Oj Ethan... nie umiesz ukrywać uczuć.
-Umiem i to świetnie. Po za tym... Liliana.
-Co z Lilianą?
Jezu. Mam dość tej rozmowy. Skupiłam całą swoją siłę woli, aby się obudzić. Nie szło. "No dalej! Katnis dasz radę!" powtarzałam sobie w myślach. Powoli, powoli otworzyłam delikatnie swoje powieki.
-Jest.-szepnęłam ochrypłym, długo nieużywanym głosem. Od razu spojrzenia rozmówców skierowały się na mnie.
Ethan od razu rzucił się w moją stronę.
-Katnis obudziłaś się.- powiedział i odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy, i założył za ucho. Spojrzałam na doktora Defra. Mężczyzna uśmiechnął się do mnie ciepło. Odwzajemniłam uśmiech. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym leżałam. Nie byłam już w salonie. Leżałam w swoim łóżku.
-No. Koniec tych czułości. Muszę zbadać pacjentkę.- zaśmiał się pan Defra. Ethan wstał od mojego łóżka i spiorunował doktora wzrokiem. Nie wiem dlaczego, ale moje policzki momentalnie zrobiły się różowe. Pan Ethan wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi.
-Jak możesz Katnis to usiądź.- powiedział podchodząc do mojego łóżka. Podwinął rękawy koszuli i dopiero teraz zauważyłam, że jest dość przystojny. I ma chyba nie więcej jak 35 lat. Uniosłam się do pozycji siedzącej i odrzuciłam kołdrę na bok. Od razu ze zduszonym okrzykiem narzuciła ją z powrotem na siebie.
-Spokojnie Katnis. Jestem lekarzem. I tak.Ja ci zdjąłem spodnie.- zaśmiał się na moją reakcję.
-Nie o to chodzi.- wymamrotała zawstydzona.
-Och? A więc o co?- udał zdumienie.
-Pan już dobrze wie o co.- szepnęłam. Mężczyzna z westchnieniem usiadł obok mnie na łóżku.
-Katnis nie zapominaj, że ja już o tym wiedziałem. - powiedział.
-Ehm..no tak.- szepnęłam.
-Tylko chciałem się spytać czy ktoś o tym wie?- spytał.
-N-nie.- odpowiedziałam.
-Tak jak sądziłem. Ale zauważyłem, że ostatnio nie miałaś kontaktu z żyletką. Rany też nie są zbyt "straszne". Jednak nie popieram tego.- powiedział.
-Wiem, że pan tego nie popiera. Nikt tego nie popiera. Ale ja nie mogłam inaczej. Pan nie wie jak to jest jak wszyscy bliscy odchodzą, a ty nie masz się komu wyżalić.- powiedziałam pociągając nosem, a po moim policzku spłynęła jedna samotna łza. Pan Dave objął mnie ramieniem.
-Masz rację. Nie wiem jak to jest. Ale uwierz mi. Zawsze znajdzie się ktoś kto będzie chciał ci pomóc.- powiedział i uścisnął mnie mocno. Przytuliłam się do niego mocno.
-Jest pan bardzo dobrym człowiekiem.- zaśmiałam się.
-No cóż.- zaśmiał się.- No dobrze. A teraz czas na podstawowe badania.- uśmiechnął się.
-Niech pan pozwoli. Który dziś jest?- spytałam.
-20.- odpowiedział wstając z łóżka.
-Że jak?! Czyli, że leżałam nieprzytomna przez całą noc?- spytałam.
-Na to wygląda.
-I..mam jeszcze jedno pytanie. Kto to jest ta Liliana?
-Liliana? Ehm...Um...Sam nie wiem.-odpowiedział i wyjął coś z swojej torby.
                                                                   ***
-Już po badaniach?- spytał Ethan wchodząc do środka.
-Tak. Katnis będzie musiała zostać przez pewien czas w domu.-powiedział doktor.
-Tak jak sądziłem. No cóż. Usprawiedliwię ją w szkole. Ale sądzę, że i ja będę musiał sobie wziąć wolne, żeby Katnis nie siedziała sama w domu.- powiedział.
-Ależ nie. Nie chcę sprawiać problemów.- powiedziałam.
-To nie żaden problem. Uwierz.- uśmiechnął się pocieszająco.
-No Ethan, więc zajmuj się dobrze Katnis, a ja już będę jechał.- powiedział i poklepał Ethana'a po ramieniu. Wyszedł z pokoju, a po chwili usłyszeliśmy, jak zamyka drzwi na dole.
-No... więc przebieraj się w piżamę i wskakuj z powrotem do łóżka, a ja ci zrobię herbatkę z miodem i cytryną.- powiedział i wyszedł z mojego pokoju. Szybko wyjęłam z pod łóżka swoją walizkę. Z niej wzięłam długie spodnie od piżamy, szeroki T-shirt i szarą bluzę z długim rękawem. Przebrałam się w to i wskoczyłam do łóżka. Przykryłam się szczelnie kołdrą.
-Panie Ethan'ie!- krzyknęłam z pod kołdry. Usłyszałam jak mężczyzna biegnie do góry.
-Tak?- spytał ze śmiechem.
-Co cię bawi?- spytałam unosząc jedną brew.
-Jesteś zakopana w kołdrze po głowę.- uśmiechnął się.
-No co? Zimno mi.- odpowiedziałam.
-No dobra, dobra. Co chcesz?
-Mógłby pan mi przynieść chusteczki?- spytałam siadając na łóżku.
-Hmm... myślę, że tak. I zwracaj się do mnie po imieniu.- powiedział i wyszedł. Po chwili wrócił z kubkiem parującej herbaty w jednej ręce i kartonem chusteczek higienicznych w drugiej. Podszedł do mnie i położył rzeczy na stoliku nocnym obok mojego łóżka. Wyjęłam jedną chusteczkę z pudełka i zaczęłam oczyszczać nos.
-Dziękuję.- powiedziałam. Zaczął mnie swędzić nos. Po chwili kichnęłam.
-Ale słodko kichasz.- zaśmiał się.- Na zdrowie.
-Dziękuję.- powiedziałam i lekko się zarumieniłam.
-Czy mi się zdaję czy ty się rumienisz?- spytał unosząc jedną brew.
-Nie. Mam gorączkę i dlatego mam rumieńce.- jakoś się wytłumaczyłam.
-Dobra, dobra. Tylko winny się tłumaczy.- zaśmiał się i wytknął mi język. Och... jak beztrosko wyglądał. Uśmiechnęłam się delikatnie. -No, a teraz się połóż i prześpij. Jesteś pewnie zmęczona.- powiedział.
-Ethan... przespałam..znaczy byłam nieprzytomna przez całą noc, więc na razie nie chcę spać.- powiedziałam.
-No dobrze...więc co chcesz robić?- spytał.
-Nie wiem. Co robią chore osoby?- spytałam.
-Hmm... serfują po internecie, śpią, czytają.- zaproponował.
-Okej. To sobie włączę laptopa.- wyszłam z pod kołdry i wysunęłam z pod łóżka walizkę. Z niej wyjęłam wcześniej wspomnianego laptopa. Podłączyłam go do najbliższego kontaktu i położyłam się do łóżka. Przykryłam się kołdrą i ułożyłam laptopa na swoich kolanach.
-No dobrze Katnis. To może pójdę przygotować coś do jedzenia.- powiedział i wyszedł. Ale nie zamknął za sobą drzwi. A co tam. Lepiej niech są otwarte. Weszłam na facebook'a i zobaczyła na osoby dostępne na czacie. Lucy akurat też przesiadywała na fejsie. Nacisnęłam na jej imię i wyskoczył mi rozmowa prowadzona z nią przedwczoraj. Zaczęłam do niej czytać.
"Hej Lucy! Jak tam? c:"
"O! Hej! A okej. A czemu nie było Cię dzisiaj w szkole? o.O" 
Lucy wysyła emotki.... Nie no, nie wierzę.
"Chora ;/ Gorączka, kaszel, katar. Eh.. a wczoraj przytomność straciłam" 
"Ale to chyba nic poważnego, co?"
"Nie no coś ty. Osłabiony organizm to wszystko."
"Eh... współczuję. Zdrowiej szybko! Ale chyba zgrałaś się z panem Ethan'em. On też chory :D"
"Naprawdę? Widzisz... magiczna więź!"
"Tak,tak.." 
"No mówię Ci! Ale nudzi mi się i nie wiem co robić ;/ Weź coś poradź! :("
"Obejrzyj jakiś film, lub przeczytaj książkę."
"A jaki film polecasz?"
"Harry Potter!!!! *_* Ale lepsza książka!:D"
"Dobra. Obejrzę go od początku. I poszukam w biblioteczce czy nie mam czasami książek J.K Rowling :D Okej. To pa. Do zobaczenia .xx" 
Wyłączyłam czat z Lucy i włączyłam oddzielną stronę, na której włączyłam Harry'ego Potter'a. Zaczęłam oglądać.
                                                                 ***
-Hermiona taka słodka.- powiedziałam sama do siebie zamykając laptopa. Schowałam go na miejsce i zeszłam na dół. Weszłam do kuchni, gdzie był pan Ethan.
-Witaj Katnis. Jak się czujesz?- spytał.
-W miarę. Trochę w głowie mi się kręci. Trochę się prześpię dobrze?- spytałam.
-Oczywiście.- odpowiedział. Weszłam po schodach do góry i położyłam się pod kołdrę. Przytuliłam się do mojej poduszki i usnęłam.
                                                                   ***
Obudziło mnie uczucie, że ktoś gładzi mnie po policzku. Już miałam otworzyć oczy, ale postanowiłam trochę poudawać.
-Co ja z tobą pocznę Katnis?- usłyszałam czyiś głos.- Biedne dziecko. Chorujesz... i masz tajemnicę. O nie. Ale ja wiem, że się tniesz. I nie pozwolę ci tego więcej zrobić. Zapamiętaj. Będę o ciebie dbał najlepiej jak potrafię. Choć nie wiem czy dam radę.- osoba mówiąca do mnie westchnęła głęboko. -Jesteś taka śliczna wiesz? Tak, tak. I mówi ci to nauczyciel. Ale nie bój się nic ci nie zrobię. Liliana też jest piękną kobietą. Ale nie wiem czy jest tą odpowiednią. Stary jestem i muszę się w końcu ożenić. Ale nie zostawię ciebie.- powiedział i złapał w palce mój kosmyk włosów, który począł na twarzy i włożył go za ucho. Co to właśnie miało być? Ja tylko śnię prawda? On nie mógł tego powiedzieć! Dlaczego? Bo.. no.... ja jestem Katnis, a on Ethan. To powinno starczyć. Uszczypnęłam się niezauważalnie w rękę. Nie. Nie śnię. Ręka dalej gładziła mój policzek. Tak delikatnie.. tak miękko. Cholera Katnis! Postanowiłam jednak otworzyć oczy. przeciągnęłam się i otworzyłam oczy. Ethan szybko zabrał dłoń.
-O obudziłaś się.- powiedział i uśmiechnął się czule.
-Tak.- potwierdziłam jego słowa. Podniosłam się do pozycji siedzącej i od razu tego pożałowałam, gdyż ogarnęły mnie straszne zawroty głowy. Opadłam ciężko na poduszki i zamknęłam oczy.
-Katnis nie wstawaj tak szybko! Twój organizm jest osłabiony.
-Mhm.- mruknęłam.
-Poczekaj przyniosę Ci antybiotyk i coś do jedzenia.- powiedział i zszedł na dół. Otworzyłam oczy i ukryłam twarz w dłoniach. Wypuściłam głośno powietrze ze swoich płuc. Dlaczego on mi to robi?! On jest taki przystojny... Czekaj, czekaj. Cofnij. "Naprawdę Katnis? Naprawdę?" odezwała się moja podświadomość.
-Tak naprawdę.- potwierdziłam nawet sama nie mam pewności co.
-Co naprawdę?- spytał Ethan pojawiając się nie wiadomo skąd.
-Ehm... naprawdę jestem chora.- powiedziałam.
-No normalnie gratulacje za spostrzegawczość.- zaśmiał się i położył tacę z jedzeniem na stoliku nocnym. Stały tam naleśniki najwidoczniej z dżemem, kubek parującego napoju, szklanka wody i tabletki. Świetnie.
-Najpierw coś zjedz, a później weź tabletki. Następnie wypij ten napój.- poinstruował mnie Ethan. Kiwnęłam głową. Wzięłam jednego naleśnika. Obrzuciłam go krytycznym spojrzeniem. Wcale nie jestem głodna.
-Ethan ja nie jestem głodna.- powiedziałam.
-Masz coś zjeść. Nie możesz brać leków na pusty żołądek.- powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.
-No dobra.- westchnęłam i ugryzłam naleśnika. W końcu jakoś go wcisnęłam i zjadłam całego.
-Dobra. Teraz tak. Weź tą białą tabletkę, następnie zieloną, a potem czerwoną.- powiedział. Wzięłam w palce dość dużą tabletkę i włożyłam do ust. Połknęłam tabletkę i popiłam wodą. Następnie zrobiłam to samo z pozostałymi lekami.
-Świetnie. Teraz wypij ten napój.- powiedział Ethan. Spiorunowałam go wzorkiem.
-Wiem co robić.- powiedziałam i napisał się napoju, który już po chwili pojawił się na Ethanie.- Fuj!- krzyknęłam wycierając język.
-Dziękuje Katnis za oplucie mnie jakże wspaniałym napojem.- powiedział wycierając oczy. Dopiero po chwili zorientowałam się co zrobiłam.
-Jezu! Przepraszam!- krzyknęłam, a moja twarz spłonęła rumieńcem. Skryłam się pod kołdrę. Jaka ja głupia! Jezu. Zawsze muszę sobie narobić wstydu!
-Nic się nie stało. Pójdę się przebrać, a ty wypij to co masz w kubku.- powiedział i wyszedł. Wyszłam spod kołdry i ponownie złapałam kubek w dłonie.
-Ty przeklęty napoju! Wszystko przez ciebie!- krzyknęłam i wstałam z łóżka. Podeszłam do wyjścia na balkon i otworzyłam podwójne drzwi. Na boso weszłam na zimną posadzkę. Podeszłam do barierki i przechyliłam kubek z żółtym napojem.
-Tak. Giń! Przez ciebie się skompromitowałam!- powiedziałam i cieszyłam się widokiem wypływającego napoju. Nagle usłyszałam jakieś głosy w swoim pokoju. Odwróciłam się szybko i zobaczyłam w drzwiach balkonu Ethan'a. Zatkało mnie na jego widok. Miał na sobie szare dresy ze ściągaczami na kostkach i biały T-Shirt z dekoltem w kształcie "V". Takiego wydania Ethan'a jeszcze nie widziałam. Koszulka wspaniale opinała jego wyrzeźbione (nie wiadomo jak) mięśnie.
-Katnis co robisz?- z zamyśleń wyrwał mnie głos mężczyzny.
-Em...co?! A tak. Piję. Mmm jakie pyszne.- powiedziałam i przystawiłam kubek do ust.
-Pyszne? przed chwilą mnie tym oplułaś.- powiedział ze śmiechem opierając się o framugę.
-Co? A no racja! Fuj! Jakie ohydne!- powiedziałam krzywiąc się.
-Myślisz, że nie wiem, że wylałaś ten napój na dwór?- spytał unosząc jedną brew.
-No dobra. Masz mnie.- mruknęłam i weszła do środka mijając go. Nagle poczułam czyjąś rękę oplatająca moją talię.
-Wiesz, że będę musiał zrobić ci drugi taki napój?- spytał, a w jego oczach tańczyły wesołe ogniki.
-W-wiem- wydukałam przełykając głośno ślinę. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko.
-I będę tu siedział i cię pilnował dopóki nie wypijesz tego całego.- powiedział ściszonym głosem po czym mnie puścił i opuścił mój pokój. Stałam w miejscu i nadal nie mogłam uwierzyć, że to się przed chwilą stało. Nadal czułam jego ciepłą, silną rękę obejmująca mnie w pasie. Czułam jego cudowny, gorący oddech owiewający moją twarz. Zamknęłam oczy i odetchnęłam głęboko. "Katnis uspokój się" nakazałam sobie i wróciłam do nagrzanego łóżka.

_________________________________________________________________________________

Po pierwsze bardzo przepraszam za opóźnienia, które nastały! Brak weny, brak chęci do pisania.. no właśnie. Wena i chęci mnie opuściły, ale o to jest! Kolejny rozdział! Dam dara ram! Początek nie wyszedł tak jak chciałam, ale nie chciałam kazać wam dłużej czekać i zostawiłam go w spokoju. Już nie kasowałam wszystkiego. Trochę wena mnie naszła... ale mam pomysły na kolejne rozdziały,a teraz tych pomysłów nie mogę znaleźć xD Więc nie jest to znowuż jeden z najlepszych rozdziałów, ale cóż poradzić? ;-; Eh... Każdy ma czasem gorsze dni! Ale dziękuję za każdy komentarz, za każde słowa otuchy i za to,  że mnie wspieracie. To chyba na tyle.. jak widzicie notka na koniec rozdziału jest trochę dłuższa, ale niestety :D Jeszcze raz przepraszam za duuuże opóźnienia. I przepraszam za każdy nastały, niezauważony błąd. Więc.. mam nadzieję, że się spodobało i liczę na komentarze c: Ahoj czytelnicy!xx

sobota, 2 sierpnia 2014

Katnis #16

 Obudził mnie rano budzik w telefonie ustawiony na 6:30. Po pokoju rozległa się piosenka Eda Sheerana "Don't".Poczułam ból gardła. Leniwie podniosłam się do pozycji siedzącej i złapałam telefon z szafki nocnej do ręki. Wyłączyłam alarm i ponownie rzuciłam się na miękkie poduszki, a telefon położyłam obok. Leżałam przez chwilę w łóżku i myślałam czy mam spakowane wszystkie książki. Za nic w świecie nie chciało mi się wstawać. Pierwszy raz od dawna spałam spokojnie i nic, ani nikt mi nie przeszkadzał. No cóż. Musiałam przerwać moje błogie odpoczywanie. Zrzuciłam ciężko nogi na podłogę i dłońmi odszukałam swoje papcie zebry. Po chwili je znalazłam. Ubrałam je i szurając wyszłam z pokoju. Weszłam do łazienki. I stanęłam na środku pomieszczenie. Hm...
-Jaka ja głupia!- powiedziałam sama do siebie i walnęłam Face Palma.Usłyszałam, że mam zachrypnięty głos. Weszłam do pokoju i ukucnęłam na ziemi. Spod łóżka wyjęłam swoją walizkę. "W końcu będę musiała zrobić porządek"- pomyślałam. Wyjęłam z walizki czerwony sweterek w białe gwiazdki z postrzępionymi końcami. , czarne legginsy i czystą bieliznę. Poszłam do łazienki. Tam się ubrałam i ogarnęłam.Włosy, które nie były do końca proste, ale nie były też dokładnie kręcone, zostawiłam w spokoju tylko je uczesałam. Zbiegłam na dół i wyjęłam z suszarki na naczynia dwa kubki. Wsypałam do nich trzy łyżeczki kakao i zalałam mlekiem. Wsadziłam to do mikrofalówki. Usłyszałam ciężkie kroki na schodach. Wyszłam z kuchni i oparłam się o wysepkę kuchenną. Po schodach schodził pan Ethan, który trzymał się za głowę.
-Dzień dobry.- powiedziałam promiennie. Obrzuciłam pana Devine szybkim spojrzeniem. Był w samych bokserkach. Jego włosy stały na wszystkie strony. Zatrzymałam wzrok na jego klatce piersiowej. Była idealnie zarysowana. Jakim cudem? Kiedy on miał czas na ćwiczenia?
-Huh? Ah..tak. Cześć Katnis.- uśmiechnął się do mnie. Miał zaspane oczy. Zaśmiałam się cicho.- To ty mnie wczoraj rozebrałaś?- spytał opierając się o ścianę. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, a prawą nogę zgiął w kolanie w lewo i postawił pionowo stopę. Nie żeby coś, ale wyglądał teraz jak młody Bóg.
-Tak to ja. Bez żadnych podtekstów.- zachichotałam.
-Hmm... zdaję mi się, albo wyglądasz jakoś inaczej..- powiedział patrząc na mnie zamyślonym wzrokiem. Zarumieniłam się pod jego spojrzeniem. Cholera! Co się ze mną dzieje. -Wiem! Zrobiłaś makijaż?
-Zgadza się panie Ethanie.- uśmiechnęłam się.
-I się uśmiechasz. Jak cieszę się widząc Cię w takim stanie.- podszedł do mnie i objął mnie ramieniem. Przez przypadek dotknęłam jego klatki piersiowej. O cholera! Nie tylko fantastycznie wygląda, ale też fantastycznie się ją dotyka. Czuć wszystko. A jego skóra... mmmm...Po chwili przyłapałam się na swoich myślach. Zaczerwieniłam się.
-Cieszę się, że się pan cieszy.- powiedziałam.
-Zbyt skomplikowane.- zaśmiał się.- Dojdziesz sama do szkoły? Bo poszedłbym się jeszcze położyć.- powiedział i ziewnął.
-A pan nie ma dziś wcześniej do szkoły?- zdziwiłam się.
-Nie, nie.
-Ach no dobrze. Niech pan się prześpi. Dobranoc.- uśmiechnęłam się promiennie.
-Dobranoc.- powiedział i bardzo delikatnie musnął mój policzek swoimi ustami. Pan Ethan zaczął się oddalać, a ja dalej wpatrywałam się w jego ślad. Obrócił się przez ramię i ostatni raz się uśmiechnął po czym zniknął na górze. Nieświadomie moja ręka powędrowała do miejsca, gdzie niedawno spoczywały jego usta. Co prawda przez parę sekund, ale zawsze coś. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wyjęłam kubki z kakao z mikrofalówki. Złapałam swój telefon do ręki i wybrałam numer do Lucy. Po trzech sygnałach odebrała.
-What's up Lucy? Idziesz ze mną do szkoły?- spytałam biorąc łyka ciepłego kakao, które poparzyło moje wargi.- Cholera.- szepnęłam.
-O cześć Katnis! Tu Tony! Lucy jest w łazience. Ale jeżeli chcesz możemy pójść w trójkę do szkoły. A i jeszcze Jamie idzie.- powiedział.
-To świetnie! Za trzydzieści ósma przed zakrętem do tej polany co Ci pokazałam, ok?- spytałam.
-Tak, jasne. To do zobaczenia później.- odpowiedział i się rozłączył. Spojrzałam na godzinę. 7:10. Mam jeszcze trochę czasu. Wrzuciłam chleb do opiekacza i pobiegłam do góry. Złapałam swój plecak, który leżał przy szafce nocnej. Nie mam nawet biurka. Eh... trzeba będzie pojechać na zakupy. Zeszłam na dół i zobaczyłam, że chleb jest już gotowy. Posmarowałam chleb masłem, które pod temperaturą powierzchni się rozpuściło. Położyłam na to plaster sera i pokroiłam ogórka, i pomidora. Wytarłam ręce w ściereczkę i przykryłam kanapki talerze, a kakao położyłam obok. Złapałam z parapetu karteczki i długopis po czym zaczęłam pisać "To jest śniadanie dla pana. Grzanki i kakao. Mam nadzieję, że będzie smakować. Do zobaczenia w szkole panie Ethanie! :) Katnis.xx" napisałam i położyłam na talerz. Dopiłam swoje kakao i wrzuciłam do zlewu. Poszłam na korytarz i wsunęłam na stopy czerwone trampki. Podniosłam plecak z ziemi i zarzuciłam go na plecy. Z wieszaka zdjęłam swoją czarną, skórzaną kurtkę w razie co i wyjęłam z pojemnika na półce klucze do mieszkania. "Pan Ethan ma chyba swoją prywatną kopię"- pomyślałam i wyszłam z domu. Zakluczyłam drzwi i ruszyłam w stronę wyznaczonego miejsca.
                                                                         ***
Po chwilowej wędrówki zauważyłam sylwetki moich towarzyszy. Przyśpieszyłam kroku i, gdy już mogłam ich dokładnie dostrzec to rzuciłam się w stronę Tony'ego i rzuciłam mu się na plecy. Ku mojemu szczęściu chłopak mnie złapał. Inaczej wylądowałabym na ziemi. Uśmiechnięta pocałowałam go w policzek.
-Cześć Tony. Cześć Lucy i Jamie.- powiedziałam i zaniosłam się głośnym śmiechem.
-Cześć Katnis.- usłyszałam głos Tony'ego. Zeszłam z jego pleców i stanęłam obok niego. Jamie i Lucy patrzyli się dziwnie na mnie.
-Co się stało z Katnis?- spytała mrużąc oczy Lucy.
-Nadal tu stoję.- uśmiechnęłam się.
-Ślicznie dziś wyglądasz.- powiedział Tony.
-A dziękuję.- posłałam mu delikatny uśmiech, który on od razu odwzajemnił.
-Nie! Coś mi tu nie gra!- wykrzyknął Jamie.
-Co?- spytałam zdziwiona marszcząc brwi.
-Po pierwsze. Twój wygląd. Coś się w nim zmieniło. A! Już wiem! Masz inny makijaż. Na marginesie, do twarzy ci z nim. Po drugie. Masz bardzo dobry humor co nie pasuje do Katnis, którą ostatnio znamy!- wykrzyknął. Auć. Mam poczuć się urażona?
-Czyli wolicie spochmurniałą Katnis?- spytałam.
-Nie! Skądże!- krzyknął Jamie. - Po prostu..
-Dobra. Zamknij się już głupku.- powiedziała Lucy. -Katnis bardzo cieszę się z Twojej przemiany. Po za tym naprawdę ślicznie dziś wyglądasz. - powiedziała i cmoknęła mnie w policzek. Uśmiechnęłam się.
-No. Chodźmy, bo spóźnimy się do szkoły.- powiedział Tony. Lucy podeszła do Jamie'go, a on splótł jej palce ze swoimi. Tony objął mnie ramieniem, a ja go objęłam w talii. Razem w dobrych humorach poszliśmy do szkoły.
                                                                                ***
-No dobra. To tu się rozstajemy.- powiedział Tony idąc w stronę Jamie'go.
-No to pa. Do zobaczenia.- powiedziałyśmy z Lucy jednocześnie. Chłopcy odeszli, a my wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem. Uczniowie przechodzący obok patrzyli się na nas jak na idiotki.
-Z czego się śmiejemy?- spytała Lucy.
-Nie wiem.- odpowiedziałam z trudem łapiąc powietrze. Po chwili zabrzmiał dzwonek na lekcję. Nadal śmiejąc się z niczego, biegiem ruszyłyśmy do klasy, w której miałyśmy teraz lekcje. Otworzyłyśmy drzwi i śmiejąc się wpadłyśmy do klasy.
-Czy mógłbym wiedzieć co panie śmieszy?- spytała nauczycielka biologi.
-Nie wiemy.- odpowiedziałyśmy zgodnie z prawdą i zajęłyśmy swoje miejsca przy oknie. Z tyłu usłyszałam wiwaty i słowa typu "Stara Katnis wróciła!". What? Naprawdę się tak zmieniłam?Odwróciłam się w stronę hałasów. Z tyłu siedzieli przeważnie chłopcy. Wśród nich znalazły się dwie dziewczyny. Wszyscy uśmiechali się do mnie promiennie. Zaśmiałam się pod nosem i puściłam im oczko. Szturchnęłam Lucy łokciem, a ta znowu wybuchnęła głośnym śmiechem. Przyłączyłam się do niej.
-Panno Hale i Fray! Proszę się uspokoić, bo panie wyproszę!- zagroziła nam nauczycielka. Z trudem się opanowałyśmy i "skupiłyśmy" na lekcji.
                                                                       ***
-Witajcie.- powiedział pan Ethan zajmując swoje miejsce za biurkiem.
-Dzień dobry!- rozległ się wesoły dźwięk. Wszyscy najbardziej chyba z nauczycieli lubili pana Ethan'a i pana Freeman'a.
-No dobrze. Zacznijmy, że będziemy mieć nowego kolegę w klasie.Hura!- krzyknął unosząc pięści ku górze. Jego słowa odwzajemniła cisza. -Oj no przestańcie. Trochę entuzjazmu.- uśmiechnął się, a ja już dawno zdążyłam ten uśmiech pokochać. Podszedł do drzwi i je otworzył. Do środka wszedł brunet. Przypatrzyłam mu się uważniej. Chłopak uniósł wzrok i przeczesał nim całą klasę. Zatrzymał się na mnie, a ja poczułam gorąco pod moimi policzkami. Chłopak uśmiechnął się promiennie, a ja zatopiłam się w jego zielonych tęczówkach. Zapomnijmy o Bogu Ethan'ie! To, to dopiero jest ciacho. I w moim wieku! Uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
-Cześć. Jestem Jonathan Eart- powiedział ochrypłym głosem. O Jezu! Jaki głos. Chłopak zajął wolne miejsce i zaczął wypakowywać swoje książki.
-Lucy!- szturchnęłam ją łokciem.- Czy da się zakochać od pierwszego wejrzenia?- spytałam.
-Sądzę, że tak.- uśmiechnęła się.
-Więc nowego ucznia po szkole oprowadzać będzie... Katnis.- powiedział pan Ethan, a ja dopiero skupiłam na sobie jego uwagę. Po chwili zrozumiałam co do mnie powiedział.
-Dobrze.- odpowiedziałam cicho, a Jonathan spojrzał w moją stronę.
-Dobrze zacznijmy lekcję, a Jonathan przedstawi nam się lepiej na godzinie wychowawczej. Bo nie zapominajcie, ale jestem waszym wychowawcą.- powiedział i zaczął pisać temat na tablicy. Niestety ja całą swoją uwagę zwróciłam na nowym uczniu.
                                                                           ***
-Do zobaczenia na następnej lekcji.- powiedział. Wszyscy zaczęli wychodzić z lasy łącznie z nowym uczniem. Szybko spakowałam książki i z pośpiechem ruszyłam do drzwi.
-Katnis poczekaj.- usłyszałam głos pana Ethan'a. Cholera. Odwróciłam się i podeszłam do jego biurka.
-Słucham?- uśmiechnęłam się do niego. Mężczyzna odwzajemnił uśmiech.
-Dziękuję za śniadanie. Było bardzo pyszne.- powiedział. Ach tak. Uśmiechnęłam się ponownie.
-Cieszę się, że panu smakowało proszę pana.- powiedziałam i obejrzałam się na drzwi.
-No już. Biegnij do nowego ucznia.- zaśmiał się.
-Słucham? Ach tak. Nie!- krzyknęłam. Dość chaotycznie. Sama nie zrozumiałam co miałam na myśli. Pan Ethan podniósł jedną brew. Wyglądał tak śmiesznie, że nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Wybuchłam głośnym śmiechem. Po chwili pan Ethan też się śmiał.
- No już zmykaj.- powiedział z uśmiechem.
-Do zobaczenia później panie Devine.- powiedziałam i wyszłam. Opuściłam salę, gdy poczułam uścisk na swoim nadgarstku. Ktoś pociągnął mnie za nadgarstek. Spojrzałam na tę osobę. Był to Jonathan.
-Cześć.- uśmiechnął się.
-Cze-cze-cześć.- wyjąkałam patrząc w jego oczy.
-Ty jesteś Katnis tak?
-Tak. To ja mam oprowadzać cię po szkole.- powiedziałam. \
-Zatem ruszajmy.- powiedział. Zwiedziliśmy cały dolny i górny korytarz.  W końcu doszliśmy do stołóki.
-No.. więc tu jest stołówka.- powiedziałam wchodząc do pomieszczenia. Wzrokiem zaczęłam poszukiwać Lucy i reszty paczki. Nagle zauważyłam machającego mi Jamie'go. Uśmiechnęłam się i pokiwałam do niego głową.
-Mogę się do was dosiąść i z wami zjeść?-spytał. Spojrzałam na niego. Te jego brązowe włosy i piękne zielone oczy. Zatopiłam się w nich. -Katnis?- z zamyśleń wyrwał mnie Jamie.
-Hę? A tak, tak.- uśmiechnęłam się i poprowadziłam go przez stoliki do naszego miejsca. Klapnęłam ook Tony'ego, a on od razu objął mnie ramieniem. Obok mnie usiadł Jonathan.
-Ehm.. Tony i Jamie to Jonathan.- przedstawiłam go.
-Cześć.- powiedzieli równo.
-Siema.- uśmiechnął się Jonathan. Wszyscy zaczęli jeść, a ja siedziałam i rozmyślałam. Nagle znów poczułam ciepłe usta pana Ethan'a na swoim policzku. A gdyby tak....Nie! Katnis, o czym ty myślisz?! Zabraniam ci o tym myśleć!
-Katnis.- usłyszałam głos przy swoim uchu. Odwróciłam się w stronę rozmówcy. Był to Tony.
-Tak?- spytałam.
-Jesteś jakaś roztargniona.- powiedział marszcząc brwi.
-Nie. No co ty. Ja po prostu...
-Zakochałaś się?- spytał.
-Co?! Nie!- wykrzyknęłam i uderzyłam go lekko w klatkę. Tony się zaśmiał. Oparłam głowę na jego ramieniu. Och jak dobrze. Zamknęłam oczy. Nagle zabrzmiał dzwonek na lekcje  i wszystko zepsuł.
-Nigdzie nie idę.- warknęłam.
-To cię zaniosę.- powiedział Tony i mnie podniósł.
-Nie, żartowałam. Postaw mnie.- zaśmiałam się. Chłopak zrobił tak jak mówiłam. Pobiegłam za Lucy i razem z nią poszłam na lekcje.
                                                                                     ***
-Katnis wracasz ze mną do domu?- spytał pan Ethan łapiąc mnie za nadgarstek. Jakiś dziwny prąd przebył przez moje ciało. Ciekawe czy on czuje to samo.
-Yhm... Tak.- odpowiedziałam i zabrałam swoją rękę.
-To dobrze.
-Skocze tylko po swoją kurtkę.- powiedziałam i wyszłam z klasy. Poszłam do swojej szafki i wyjęłam z niej kurtkę. Odwróciłam się i wpadłam na kogoś. Z całą siłą uderzyłam w klatkę piersiową tej osoby. Wyczułam, że to mężczyzna. Uniosłam wzrok. Przede mną stał Jonathan.
-Cześć. Chcesz ze mną wracać do domu?- uśmiechnął się.
-Cześć. Niestety nie mogę. Inny razem.- powiedziałam i odeszłam. Na odchodne posłałam mu ciepły uśmiech  i pobiegłam do klasy. Otworzyłam drzwi i wpadłam na kogoś. Cholera! Kto znowu? Osoba złapała mnie mocno za nadgarstki i chroniła przed upadkiem. Spojrzałam na swojego wybawiciela. Był to pan Devine. Uśmiechnęłam się. No nieźle.
-Uważaj Katnis.- przestrzegł mnie z uśmiechem i wyszedł z klasy. Ruszyłam za nim. Doszliśmy do auta pana Devine i weszliśmy do niego. Ja usiadłam na miejscu pasażera z przodu, a pan Ethan oczywiście za kierownicą. Ruszył auto i sprawnie wyjechał z parkingu. Wjechał na ulicę. Położył rękę na sprzęgle przez co przez przypadek dotknął mojego kolana, ponieważ byłam śmiesznie ułożona. Od razu się wyprostowałam i odchrząknęłam głośno. Pan Ethan spojrzał na mnie dziwnie po czym znów utkwił wzrok na jezdni.
                                                                  ***
-Masz jakieś lekcje?- spytał pan Devine wrzucając kluczyki do koszyka na szafce w przed pokoju. Zdjęłam swoje trampki i ułożyłam je pod wieszakami na kurtki.
-Nie proszę pana.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Dobrze. To masz czas dla siebie.- zaśmiał się. Uśmiechnęłam się i poszłam do swojego pokoju. Położyłam plecak obok swojego stolika nocnego i założyłam kapcie. Zeszłam na dół, a w trakcie schodzenia związałam włosy w luźnego koka. Włosy z niego wychodziły, a grzywki i tak nie spięłam, ale co tam. Weszłam do salonu i rzuciłam się na kanapę. Leżałam tak z wzorkiem wbitym w sufit.
-Co jest Katnis?- spytał pan Ethan.
-A nic. Nudzi mi się.- odpowiedziałam i przewróciłam się na brzuch. Pan Devine usiadł obok mnie.
-No dobrze. Ustalmy pewne zasady.- powiedział kładąc dłonie na kolana i oparł się wygodnie o kanapę.
-Coo?- spytałam przestraszona.
-Nie bój się. Na razie mam tylko jedną. Jeżeli mamy razem mieszkać to zwracaj się do mnie po prostu Ethan. Jeżeli jesteśmy w szkole to mów do mnie panie.- powiedział. Zaczęłam się śmiać.
-Mów do mnie panie.- zacytowałam jego słowa. Pan Ethan też zaczął się śmiać.
-Wiesz, że nie o to mi chodziło.- powiedział.
-No dobrze wiem, wiem.
-No więc?- spytał.
-Dobrze panie... znaczy Ethanie.- powiedziałam.
-No to mamy na razie jedną zasadę. A ty masz jakieś propozycję?
-No... na razie nie.- odpowiedziałam myśląc.
-No to świetnie.- uśmiechnął się promiennie i poklepał mnie po plecach. Odszedł i wszedł do kuchni. Z wielkim wysiłkiem złapałam pilot, który leżał na stoliku. Włączyłam telewizję. Położyłam się i nagle napadł mnie atak kaszlu. Po chwili się uspokoił.
-Panie Ethanie!- krzyknęłam z kanapy.
-Katnis!- warknął pojawiając się w salonie.
-Przeprasza Ethanie. Czy mógłbyś mi dać jakieś chusteczki?- poprosiłam. Mężczyzna zniknął u góry po czym przyniósł mi paczkę chusteczek higienicznych.
-Proszę.- podał mi opakowanie.
-Dziękuję.- uśmiechnęłam się i zaczęłam dmuchać nos.
~Pod wieczór~
-Ethanie! Zimno mi!- krzyknęłam z kanapy w salonie. Ethan wyszedł z kuchni i wszedł do salonu.
-Na pewno jesteś zdrowa?- spytał.
-Na pewno.- odpowiedziałam i pociągnęłam nosem.
-Ty chyba siebie sama nie słyszysz. Masz fatalny głos. Zaraz ci przyniosę termometr i zobaczymy jaką masz temperaturę.- powiedział i zniknął z powrotem w kuchni. Ach ten pracowity Ethan. Uśmiechnęłam się pod nosem. Po chwili wrócił z czerwonym kocem w ręce i podał mi go. Okryłam się nim szczelnie i położyłam głowę na oparciu kanapy. Ethan strzepnął termometr i podał mi go. Miał na sobie koszulę, którą miał włożoną w czarne dżinsy, a rękawy miał podwinięte. Do tego miał czarny krawat.
-Chyba zapomniałeś się przebrać.- powiedziałam z uśmiechem.
-Jezu Katnis jak ty słabo wyglądasz.-powiedział z troską w głosie. -Ach no.. wiesz.- zaśmiał się. Włożyłam termometr pod pachę i czekałam oglądając jakiś program w telewizji.
-Już możesz wyjąć.- powiedział po pięciu minutach. Wyjęłam termometr, który się już trochę przyczepił do skóry. Ethan spojrzał na termometr i szeroko otworzył oczy.
-Dziewczyno! Zapomnij, że jutro pójdziesz do szkoły! Masz 39 stopni gorączki. Dzwonie po Dave'a.- powiedział i złapał telefon. Ułożyłam się na prawym boku i od razu tego pożałowałam. Nadal zapominałam o tym cholernym nadgarstku. Chyba się jeszcze nie zrósł. Ale mnie nie boli. Są jakieś plusy. Po chwili do salonu wrócił Ethan. Przeczesał palcami włosy i usiadł obok mnie.
-Spójrz na mnie.- powiedział. Tak tez zrobiłam.- Jak się nazywasz?- spytał.
-Ehm.. Katnis?- odpowiedziałam zdziwiona jego pytaniem.
-Dobrze. Wiesz jak ludzie mają wysoką gorączkę to majaczą.- wytłumaczył. Przytaknęłam głową.Usłyszałam jak ktoś puka.
-To pewnie Dave.- powiedział wstając z kanapy.
-Tak szybko?- zdziwiłam się. Nagle przypomniały mi się zdarzenia sprzed czterech dni. Dopiero cztery dni... a ja już się dobrze czuję. Oprócz siniaków i złamanego nadgarstka nie mam żadnych objaw. Ale on to zrobił. Po moim policzku spłynęła łzy. CZTERY DNI TEMU! A ja w te cztery dni tak się zmieniłam. Dzisiaj się uśmiechałam. Szczerze... pan Ethan podbiegł do mnie i kciukiem otarł moją łzę. Słyszałam jakieś szepty.. ale nie mogłam zrozumieć ich słów. Nagle zobaczyłam ciemność. Kusząca ciemność... tak bardzo kusi... w końcu się jej poddałam i odeszłam w czerń...