W piżamie zeszłam na dół na kuchni. Zegar ścienny wskazywał, że jest godzina 6:20. Czyli mam jeszcze trochę czasu zanim będę musiała pójść do szkoły. Weszłam do kuchni przecierając oczy. Obudziłam się tak wcześnie, ponieważ miałam strasznie dziwny sen. Mianowicie: byłam w domu. Ale to był inny dom. Nie ten, w którym się teraz znajdowałam. Ale rzecz biorąc. Siedziałam na łóżku a na kolanach trzymałam dziecko. prawdopodobnie był to chłopczyk. Ubrany był w ładne niebieskie śpioszki. No i najdziwniejsze było to, że nagle do mieszkania wszedł Ethan i całując mnie w policzek spytał "Jak czuje się nasz mały Elliot?". Nasz! NASZ. Rozumiecie? No a ja w śnie odpowiedziałam "Dobrze kochanie, ale trochę tęsknił za tatusiem" i uśmiechnęłam się do niego namiętnie. No i Ethan się właśnie nade mną nachylał a ja się obudziłam. No i jaki jest sens tego snu? A no właśnie. Mam dwie opcje. Po pierwsze, to dziecko było dzieckiem Ethana z jakiegoś związku, a ja związałam się później z nim i opiekowałam się jego dzieckiem (co jest dosć dziwne ale nie kwestionujmy mojego umysłu) albo to było po prostu nienarodzone dziecko, a późniejszych czasach związałam się z Ethanem i on został jego ojcem. No teoretycznie rzecz biorąc jest jeszcze taka opcja, że związałam się z Ethanem i to jest nasze dziecko, z naszego związku, ale tu pytanie co się stało z teraźniejszym dzieckiem? Więc mimo iż myślałam nad tym to nie mogłam nic racjonalnego wymyślić.
-To był po prostu sen i nie ma co wymyślać. Sny to wyobrażenia życia jakiego chcielibyśmy mieć... aczkolwiek nie zawsze.- powiedziałam sama do siebie i po chwili zdałam sobie sprawę, że wymówiłam te słowa "Sny to wyobrażenia życia jakiego chcielibyśmy prowadzić". To by znaczyło, że ja chcę mieć dziecko z Ethanem. Otwartą dłonią w geście zażenowania pacnęłam się w czoło. Stałam jeszcze chwilę na środku kuchni i zastanawiałam się po co tu w ogóle przyszłam. Po chwili sobie przypomniałam. Chciałam zrobić kawę dla Ethana i herbatę dla siebie. Może jeszcze jakieś śniadanko. Dobra. Dłużej już nie rozmyślałam nad tym głupim snem (bo bym popadła w paranoję) i podeszłam do szafki. Otworzyłam ją i wzrokiem zaczęłam szukać puszki z kawa i pudełka z różnymi gatunkami herbaty. Zauważyłam to na najwyżej półce w szafce. Czemu Ethan to tam położył? To, że on jest wysoki nie znaczy, że ja tam sięgam! No cóż.. Podjęłam się wyzwania i zaczęłam sięgać do puszki. Stanęłam na palcach i koniuszkami palców dotknęłam zimnego metalu. Ale to na nic się nie zdało tylko na złość popchnęłam to jeszcze głębiej. Nie mogłam tej puszki objąć ani nic.
-Cholera!- zaklęłam.
-Poczekaj. Pomogę ci.- usłyszałam głos Ethana tuż przy swoim uchu. Przerażona podskoczyłam. Skąd on się tu wziął?!
-Nie straż mnie.- powiedziałam. Ethan zaśmiał się cicho i stanął za mną. Uniósł się na palcach a jego tors ściśle, przylegał do moich pleców. Jego ręka sięgnęła nad moim ramieniem i dosięgnęła puszki. Wziął ją i położył na blacie a następnie tak samo zrobił z pudełkiem.
-Proszę.- powiedział a jego ciepły oddech owiał moją gołą szyję. Odsunął się ode mnie i stanął obok. Odwróciłam się do niego i wypuściłam z płuc powietrze gdy zorientowałam się, że je tam przetrzymuję.
-Dziękuję.- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
-Dlaczego nie śpisz? Jeszcze nawet siódmej nie ma.- zmarszczył brwi.
-Eh.. nie mogę spać bo męczą mnie dziwne sny.- westchnęłam wyjmując z szafki na szklanki dwa kubki.
-Czy też tam jestem i całuję cię i wyznaję ci miłość?- spytał uwodzicielskim głosem. Zamarłam w ręka wysuniętą do góry po cukier. Odwróciłam głowę w jego stronę.
-Co ty powiedziałeś?- spytałam. Mężczyzna się zaśmiał.
-To co słyszałaś.- powiedział i puścił do mnie oczko. Albo go coś opętało albo się czegoś nawdychał! Ethan się tak nie zachowuje!
-Skąd wiesz?- spytałam zdziwiona.
-Powiedziałaś mi to wczoraj. Jak cię kładłem spać. Wyznałaś to.- powiedział z szerokim uśmiechem.
-Śniło mi się to tylko dlatego, że dużo czasu spędzam z tobą.- burknęłam a moje policzki przybrały różowy kolor. Ethan się zaśmiał i odwrócił. Ruszył w stronę schodów na górę. Wszedł na pierwszy stopień i przystanął. Spojrzał na mnie i zmarszczył brwi.
-Masz bardzo zgrabne nogi.- powiedział i już po chwili uchylał się przed lecącą w jego stronę książką. Zaśmiał się głośno i pobiegł do góry.
-Ty idioto! Zobaczysz jeszcze coś ci zrobię!- krzyknęłam. Odwróciłam się do kuchenki zaciskając dłonie w pięści. Nalałam wodę do czajnika i położyłam go na rozpalony ogień. Odsunęłam krzesło od stołu i usiadłam na nie. Oparłam się łokciami o stół a twarz położyłam na koszyczek z dłoni. Zaczęłam myśleć co mogłabym zrobić Ethanowi. Przekląć go Avadą? Nie. Nie mogę używać magii poza Hogwartem. A może narysować mu runę? Przecież przyziemni od tego giną. Ale nie. Mama nie chciała kupić mi steli. A może... bardziej ludzki sposób? Tylko co? Z rozmyśleń wyrwał mnie gwizd czajnika. Wstałam z krzesła i wyłączyłam gaz. Złapałam czajnik za czarna rączkę i zalałam kawę i herbatę. Z kubków unosił się biały obłok układający się w różne kształty. Odłożyłam czajnik i poszłam do góry. Weszłam do pokoju i spod łóżka wyjęłam swoją walizkę.
-Muszę to dzisiaj poukładać.- westchnęłam. Wyjęłam ubrania na dziś i położyłam je na łóżku. Wyszłam z pokoju i poszłam do pokoju Ethana.
-Wiesz co? Nie wiem co mogę ci zrobić ale kiedyś ci coś zrobię. Jeszcze się nad tym zastanowię.- powiedziałam i dopiero po chwili zorientowałam się, że mówię sama do siebie. Ethana nie było w pokoju. Na rozwalonym łóżku leżały czarne dżinsy, biała koszula i czarny krawat. Wyszłam z pokoju i poszłam do łazienki. Światło było w mniej zapalone ale drzwi nie były zakluczane. Nie było też słychać prysznica. Więc Ethan nie musiał tam robić nic ważnego czego nie mogłabym zobaczyć. Nacisnęłam na klamkę i otworzyłam drzwi. Moje ciało otuliła ciepła para, która jak najszybciej chciała się wydostać z zamkniętego pomieszczenia. Przeszukałam wzorkiem łazienkę i zauważyłam Ethana przy umywalce. Gdy na niego spojrzałam zaparło mi dech w piersiach. Stał jedną ręką oparty o umywalkę a drugą ręką jechał maszynka pod swoją brodą. Głowę miał uniesioną a z jego ciemnych włosach kapały kropelki wody, które upadały na plecach i po plecach wytyczoną ścieżką płynęły aż wpadały za szary ręcznik, który był luźno obwiązany na jego biodrach. Gdy tak się przyjrzeć był za luźno przywiązany i było widać jego włosy na...no wiecie. Odwróciłam wzrok i odchrząknęłam. Ethan uniósł wzrok i zobaczył mnie w lustrze. Uśmiechnął się i odwrócił do mnie przodem opierając się plecami o umywalkę i zaciskając na niej dłonie.
-Chciałam ci tylko powiedzieć, że też chciałabym z łazienki.- powiedziałam unosząc jedną brew.
-Och nie ma sprawy. Zaraz wychodzę nie przejmuj się.- powiedział i znów odwrócił się do umywalki powracając do poprzedniej czynności. Nagle przyszło mi do głowy jak mogę się na nim zemścić. Uśmiechnęłam się i szybko podbiegłam do Ethana. Za nim zdążył się zorientować złapałam za jeden z końców ręcznika tak, że on upadł na ziemię. Mój wzrok był zwrócony na jego kostki specjalnie żeby nie spojrzeć się w miejsce, w które nie powinnam. Ze śmiechem wybiegłam z łazienki i pobiegłam szybko do kuchni.
-Kat! Ja cię zabiję!- usłyszałam głos Ethana.
-Dopisać cię do listy? Okej! Ale jest przed tobą parę osób, więc będziesz musiał sobie poczekać! krzyknęłam ze śmiechem. Gdy nie usłyszałam odpowiedzi lekko się przeraziłam. Ale cóż. Pewnie nie usłyszał. Podeszłam do blatu i zaczęłam słodzić swoją herbatę. Jedna łyżeczka, druga... już miałam nasypywać trzecią gdy poczułam silne dłonie na swoich biodrach. Łyżeczka z cukrem spadła mi na podłogę. Zaczęłam piszczeć gdy ktoś przerzucił mnie przez ramię.
-Ethan! Puść mnie!- krzyknęłam.
-Niehe!- powiedział jak typowa nastolatka.
-Ale już masz mnie puścić!
-A jaką będę miał z tego korzyść?- spytał. W myślach zaczęłam szukać co mogłabym mu za to zaoferować. -No właśnie. Nic.- zaśmiał się i wszedł na schody. Zaczęłam go bić w jego umięśnione plecy.
-No puść mnie!- pisnęłam zmęczona biciem go.
-Nie.- odpowiedział. Znów chciałam zdjąć mu ręcznik ale teraz zauważyłam, że ma na sobie czarne dżinsy.
-Cholera.- szepnęłam.
-Co? Nie mam ręcznika?- zaśmiał się. Zaczęłam machać stopami. Po chwili poczułam, że w coś uderzyłam.
-W co dostałeś? Powiedz, że w nos! Powiedz, że w nos!.- powiedziałam z nadzieją.
-Nie. W usta. I nie wymachuj tak tymi nogami bo cię ugryzę.- powiedział. No zrobiłam sobie nic z jego groźby i dalej machałam stopami. Po chwili poczułam jak jego zęby zatapiają się w skórze mojej łydki.
-Auć?- pisnęłam przerażona.
-A ostrzegałem.- powiedział i skierował się do łazienki. Usłyszałam jak skądś leci woda. Spróbowałam jakoś się odwrócić i spojrzeć skąd leci woda ale nie udało mi się to. Po chwili Ethan położył mnie na ziemię a ja poczułam na swoim ciele zimny strumień wody. Po raz kolejny w tym dniu zaczęłam piszczeć (kiedyś sobie gardło zedrę)
-Ty kretynie!- krzyknęłam zamykając oczy aby uchronić je przed wodą. Ethan stał ze skrzyżowanymi rękoma na klatce piersiowej i śmiał się.
-A widzisz? Zemsta.- zaśmiał się i nachylił aby zakręcić kurek ale to był jego błąd. Pociągnęłam go za rękę przez co teraz sam stał pod strumieniem wody. Zamknął oczy i pod wpływem lodowatej wody otworzył usta. Zaczęłam śmiać się z jego reakcji. Zakręciłam kurek.
- A widzisz? Ze mną nie wygrasz.- powiedziałam i wyszłam robiąc za sobą mokre ślady. Ethan wyszedł za mną.Odwróciłam się do niego i skrzyżowałam ręce na piersi. Ethan patrzył na mnie z leniwym uśmiechem. Spojrzałam na niego zdziwiona marszcząc brwi. Spojrzałam do lustra i zorientowałam się o co mu chodzi. Moje ubranie były mokre a koszulka opięła moje ciało, przez co uwydatniła wszystkie moje krągłości. Szybko odkleiłam koszulkę od swojego ciała. Odwróciłam się na pięcie i poszłam do swojego pokoju. Pierwsze co to spojrzałam na zegarek. 7:45.
-Cholera! Ethan! Jest siódma!- krzyknęłam
-Co?!- spytal zdziwiony wpadając do mojego pokoju z ręcznikiem przewieszonym na szyi.
-A to! Lepiej się przebieraj!- krzyknęłam i zdjęłam spodenki pod , którymi miałam bieliznę. Ethan wyszedł a ja zaczęłam się szybko ubierać. Ubrałam czarne legginsy i beżowy sweterek dosięgający ud. Włosy zostawiłam w spokoju. Delikatny makijaż i po sprawie. Szybko spakowałam książki i gotowa wybiegłam z pokoju. Zeszłam na dół i poszłam w stronę korytarza. Nałożyłam na stopy znoszone trampki i narzuciłam na ramiona kurtkę. Na ramię założyłam torbę. Poszłam do kuchni i wzięłam szybkiego łyka swojej herbaty. Ethan dopiero zapinał swoją koszulę.
-Pośpiesz się.- pogoniłam go.
-Łatwo ci mówić.- wytknął mi język zbiegając ze schodów.
-Tak. Łatwo. Bo teoretycznie to ja powinnam się dłużej szykować a jak widać się na odwrót.- powiedziałam i ponownie wzięłam łyka herbaty.
-Dobra dobra.- powiedział i zaczął wiązać krawat.- Cholera!- zaklął gdy mu to nie wychodziło. Z westchnieniem podeszłam do niego i sprawnie zawiązałam jego krawat.
-Nie ma za co.- uprzedziłam go. Ethan się odwrócił i poszedł na korytarz ubrać buty. Co dziwne, mimo chłodów, nie widziałam go jeszcze w kurtce. Wrócił do kuchni i wziął łyka swojej kawy po czym rzucił kubek do zlewu z zawartością. Zaczęłam patrzeć na niego przez przymknięte oczy.
-No co?- spytał zdziwiony marszcząc brwi.
-To, że wylałeś tak pyszną kawę jaką ci zrobiłam!.- krzyknęłam zła.
-Oj nie marudź tylko chodź.- powiedział. Zaczęłam go przedrzeźniać ale w końcu poszłam za nim. Ethan poszedł do garażu a ja zakluczyłam mieszkanie. Po chwili usłyszałam warkot silnika i Ethan wyjechał swoim czarnym autem. Pobiegłam na stronę pasażera i wsiadłam do auta.
-Zapnij pas.- powiedział.
-Chyba wiem co mam robić.- warknęłam i zapięłam pas. Ethan przycisnął pedał gazu a mnie wbiło w fotel.
-Może trochę byś zwolnił?- zasugerowałam.
-Nie. Śpieszę się.- powiedział nie zważając na moje prośby. Nigdy nie lubiłam szybkiej jazdy. No chyba, że na motorze. Ale nie w aucie. Mocno wczepiłam paznokcie w rękę Ethana, która spoczywała na sprzęgle. Mężczyzna spojrzał na mnie.
-Przepraszam.- mruknęłam i zabrałam rękę, aby kolejnie wbić ją w fotel.
***
Otworzyłam drzwi i wysiadłam z auta. Ethan po chwili zrobił to samo.
-Ethan nie uważasz, że to będzie dziwne iż razem się spóźniliśmy i akurat w tym samym momencie przyszliśmy na lekcję?- zamrszczyłam brwi.
-Akurat w tej chwili mnie to nie obchodzi. Ja nie chcę mieć później problemów.- powiedział. Nigdy nie słyszałam u niego takiego tonu jakim zwracał się do mnie teraz, więc siedziałam cicho. Zaczęłam szarpać się z zamkiem torby, gdy ten nie chciał się zamknąć.
-Na Boga Katnis! Pośpiesz się!- krzyknął i złapał mnie za nadgarstek. Zaczął ciągnąć mnie w stronę szkoły. Aby dogonić mu kroku musiałam biec. Weszliśmy do szkoły a nasze kroki roznosiły się echem po całym budynku. Wbiegliśmy an schody i weszliśmy na piętro, a następnie ruszyliśmy do sali 134. Ethan otworzył drzwi i wszedł do środka nadal trzymając mój nadgarstek w uścisku.
-Dzień dobry przepraszam za spóźnienie. Katnis siadaj.- powiedzial odsuwając krzesło.
-Ale panie Ethanie...- szepnęłam poruszając dłonią.
-Ach tak. przepraszam.- powiedział i uwolnił mój nadgarstek. Szybko poszłam na swoje miejsce obok Lucy.
-Katnis.- pisnęła zarzucając mi ramiona na szyję. Uśmiechnęłam się do niej i wypakowałam iórnik.
-Powiedz mi.. co teraz mamy, Angielski czy godzinę wychowawczą?- spytałam.
-GW.- powiedziała w skrócie.
-Ok, dzięki.- szepnęłam i usiadłam prosto. Pan Ethan ogarnął swoje sprawy i odwrócił się do nas. Usiadł na krańcu biurka tak, że jedna jego noga była wyprostowana na ziemi, a druga zgięta w kolanie. Niby siedział niby nie Trudno wyjaśnić. Splótł palce i położył dłonie na kolano.
-Więc o czym chcielibyście porozmawiać?- spytał.
-Prosze pana bo razem z Jonathanem i Danielem wymyśliliśmy aby zrobić bal przebierańców.- odezwał się Bob.
-Okej, mów dalej.- powiedział Ethan.
-No i chcielibyśmy to zrobić tylko dla naszej klasy i z panem, panie Devine. Wiadomo trochę alkoholu, bo większość z nas już jest pełnoletnia.- powiedział. Ethan się zaśmiał.
-No dobra. Powiedzmy, że się zgadzam. A kiedy macie plan to zrobić?
-Chcieliśmy w piątek w tym tygodniu.
-Dobra. Pogadam z dyrektorem czy będzie miał wolną salę gimnastyczną w tym czasie. A kto będzie za to odpowiedzialny?
-No więc ja, Daniel i Jonathan wszystko załatwimy. Pan się nie musi o co martwić tylko dobrze by było gdyby pan nas krył z tym alkoholem.- uśmiechnął się Bob.
-No nie jestem pewien co do tego...
-Prosimyy..-zaczęła błagać cała klasa.
-No dobra. Mogę się zgodzić. Ale bez żadnych bójek i nikt nie ma się "nawalić jak świnia".- powiedział kreśląc cudzysłów w powietrzu. Klasa się zaśmiała.
-Się rozumie.- powiedział Jonathan.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.- szepnęłam do Lucy.
-Dlaczego?- spytała marszcząc brwi.
-Alkohol plus nasza klasa? To się źle skończy. No chyba, że rzeczywiście będą pili z umiarem. Ale jestem zaskoczona, że Devine się na to zgodził.- powiedziałam.
-No wiesz myślę, że pan Ethan też lubi czasami pobalować.- zaśmiała się. Zaczęłam śmiać się razem z nią.
-Być może.- zachichotałam i odruchowo podwinęłam rękawy.Lucy oszołomionym wzrokiem spojrzała na moje ręce. Dopiero po chwili zrozumiałam swój gest. Szybko obciągnęłam rękawy.
-Co to jest> Czy ty się tniesz?- spytała.
-No co ty.- zaśmiałam się. Zbyt sztucznie.
-Katnis mnie nie okłamiesz.- warknęła.
-Lucy. Ja. Się. Nie. Tne.- wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
-Nie? To wtedy może są zadrapania po kocie.- prychnęła.
-Lucy przestań.- westchnęłam odwracając się. Lu mocno złapał mnie za rękaw sweterka i podciągnęła do góry.
-Lucy!- pisnęłam.
-I co>! Mówiłam, że się tniesz!- krzyknęła.
-Przestań!
-Dziewczyny! Co wy się tam kłócicie?- spytał Ethan.
-My się nie kłócimy. my po prostu prowadzimy pełną emocji konwersacje.- powiedziałam.
-Katnis! Czemu się tniesz?- wróciła Lucy do tematu.
-Ja się nie tnę!
-Tniesz! Widziałam!
-Masz zwidy!
-Kłamiesz! Jesteś tchórzem i po prostu boisz się otaczającego cię świata i dlatego to robisz!- krzyknęła. Rozejrzałam się po klasie. Wszyscy się na nas patrzyli. Do oczu naszły mi łzy.
- Nie jestem tchórzem. Gdyby zmarła ci przyjaciółka, twój bart zasztyletowałby twoja siostrę, matka odeszła, a ojciec zgwałcił i dowiedziałabyś się, że jesteś z nim w ciąży nie zrobiłabyś tego? Codziennie byś chodziła uśmiechnięta jakby nigdy nic się nie stało? Naprawdę? Bo coś w to nie wierzę. Spróbuj teraz nazwać mnie tchórzem.- szepnęłam. Szybko spakowałam piórnik i ocierając łzy wybiegłam z sali. Trzasnęłam drzwiami i pobiegłam do góry do łazienki dla dziewczyn. Weszłam do kabiny i usiadłam pod ścianą. Na korytarzu usłyszałam trzaśnięcie. Pewnie ktoś wyszedł z sali i gdzieś teraz idzie. Usłyszałam kroki, które kierowały się w stronę łazienki. Zatrzymałam powietrze w płucach i nasłuchiwałam. Ktoś wszedł do łazienki.
-Katnis.. jesteś tu?- spytał swoim ciepłym głosem Ethan. Wypuściłam powietrze a z mojego gardła wyrwał się szloch. Ethan otworzył drzwi i wszedł do środka. Spojrzałam na niego. Mężczyzna kucnął obok mnie i skrzyżował dłonie.
-Czemu tu jesteś?- spytał.
-Bo mogę.- odpowiedziałam.
-To nie odpowiedź. Powiedz mi dlaczego wybiegłaś z klasy.
-Bo Lucy nazwała mnie tchórzem.- szepnęłam.
-I czemu wybiegłaś z klasy? Przecież doskonale wiesz, że to nieprawda, więc nie powinnaś się tym przejmować.- powiedział i usiadł obok mnie.
-A może ja jestem tchórzem Ethan? Uciekłam od ojca, ponieważ bałam się go. Cięłam się bo myślała, że to pomoże..- powiedziałam.
-Nie mów tego. To nie jest tchórzostwo. To jest instynkt obrony własnego życia. Pomyśl. Co by się stało gdybyś została z ojcem? A cięcie.. Co prawda nie polecam cięcia, ale może ci to pomogło? Na pewno nie jesteś tchórzem. ja to wiem i ty to wiesz. Cały czas się dziwię, że tak dobrze się trzymasz. I złamało cię to jedno słowo?
-Tak. Bo usłyszałam to z ust osoby, której ufam.- powiedziałam i uniosłam na niego wzrok. Mężczyzna westchnął.
-Może Lucy nie chciała wcale tego powiedzieć? Może miała takie zdanie na temat osób, które się tną i tak odruchowo...- powiedział i objął mnie ramieniem.
-Ethan ja nie chce być tchórzem. Nie chcę się ciąć. Ja chcę być po prostu szczęśliwa.- załkałam przytulając się do niego.
-I będziesz. Obiecuję.- szepnął i pocałował mnie w czubek głowy....
poniedziałek, 27 października 2014
środa, 22 października 2014
Katnis #23
-Jestem!- krzyczę zdejmując buty w korytarzu. Szukam Ethana ale nigdzie go nie znajduję. Idę do góry. Wchodzę do Ethana pokoju i tam on jest. Leży spokojnie w łóżku.Śpi. Prawdopodobnie. Podchodzę do łóżka i przyglądam mu się dokładniej. Ma zamknięte oczy i rozchylone usta. Jego włosy sa potargane a kołdra zakrywa tylko jego dolną część ciała. Pochylam się nad nim aby dokładniej mu się przyjrzeć ale w tej chwili się budzi. Mruczy coś pod nosem i przeciąga się rozkosznie.
-O cześć Katnis.- mówi uśmiechając się. -Co ty robisz?- marszczy brwi.
-Ja...ja..- nie mogę się wysłowić.
-A nie ważne. Siadaj obok mnie.- mówi wesoły. Uśmiecham się wesoło i siadam po jego lewej stronie. W łóżku roznosi się zapach jego ciała. Uśmiecham się wciągając go do nozdrzy.
-Co się tak uśmiechasz? Jakaś rozmarzona jesteś.- zauważa z szerokim uśmiechem.
-Zdaje ci się.- śmieję się.
-Wiesz, że uroczo się śmiejesz?
-Dziękuję- mówię rumieniąc się.
-I uroczo rumienisz.- powtarza szeptem przy moim uchu. Odwracam się do niego i w tej chwili czuje jego ciepłe usta na swoich. Smakują jak... nie. Tego smaku nie da się określić. To jest po prostu smak nieba. Oddaje się pocałunkowi a mężczyzna kładzie mnie na łóżko. Pogłębia pocałunek. Wkładam dłonie w jego włosy i przyciągam go do siebie jeszcze mocniej aby nigdy nie przestał. Dopiero po chwili stwierdzam, że jest w samych bokserkach a teraz próbuje zdjąć koszulkę ze mnie. Pozwalam mu na to unosząc się do pozycji siedzącej.
-Kocham cię.- mruczy przy moim uchu.
-Ja ciebie też.- mówię i jak na potwierdzenie tych słów znów wbijam się w jego usta.
***
Zdyszana uniosłam się do pozycji siedzącej. Spojrzałam na zegarek stojący na szafce nocnej. 4:50. Czyli to był tylko sen. Dziwny sen... ale cóż to sen. Ma prawo być niezrozumiały. Walnęłam się na poduszkę i oddychałam ciężko.
-Jezu.- szepnęłam i przejechałam palcem po swojej dolnej wardze. Niestety zimna. Udowodnienie tego,że usta Ethana przed chwilą ich nie dotykały. Przewróciłam się na drugi bok i zamknęłam oczy. Przed oczami znowu miałam obraz jak Ethan mnie całuje.
-Nie dam rady usnąć.- stwierdziłam i wyszłam z łóżka. Otworzyłam po cichu drzwi na korytarz i wyszłam. Zeszłam po schodach cicho tupiąc i weszłam do kuchni. Zajrzałam do lodówki. Zobaczyłam tam wodę. Wyjęłam ją i nalałam sobie do szklanki. Wypiłam ją jednym duszkiem i włożyłam szklankę do zlewu. Oparłam się o blat i ukryłam twarz w dłoniach.
-Wiadomo, że to tylko sen. Przecież ja nie kocham Ethana a on mnie.- powiedziałam sama do siebie. Odetchnęłam głęboko i przez chwilę stałam w bezruchu.
-Katnis?- usłyszałam czyiś głos. Poderwałam się przestraszona i spojrzałam na Ethana.
-Cześć.- powiedziałam.
-Co tu robisz?- spytał przecierając zaspane oczy.
-Em.. nie mogę spać więc przyszłam się napić.- powiedziałam i obrzuciłam szybko ciała Ethana spojrzeniem. Był w samych bokserkach. Cholera. Mój wzrok padł na jego piękne, barwne usta.
-Katnis?- spytał machając ręką.
-Tak?- spytałam marszcząc brwi.
-Pytałem się Ciebie czy wszystko w porządku.- powiedział.
-Tak szczerze? Nic nie jest w porządku ale kto by się przejmował.- wzruszyłam ramionami i się uśmiechnęłam.
-Kat...- westchnął. -Nie mów tak.
-A jak mam mówić? Ethan jestem w ciąży z moim ojcem! I pytając się mnie czy wszystko dobrze oczekujesz odpowiedzi,że tak świetnie? Cieszę się, że zostanę matką dziecka swojego ojca i każdego dnia patrząc na nie będzie mi się przypominał gwałt? Jeżeli to chcesz usłyszeć to tak. Wszystko w porządku.- powiedziałam łamiący się głosem.
-Nie wiedziałem, że tak to spostrzegasz.- szepnął.
-Właśnie tego się najbardziej boje.- szepnęłam. -Że po urodzeniu dziecku patrząc na nie będzie mi się przypominał gwałt.- łzy poczęły spływać po moich policzkach.
-czyli zdecydowałaś się?- spytał robiąc krok w moją stronę.
-O czym się zdecydowałam?
-Że urodzisz.
-Tak. Aborcja to jest zabijanie Ethanie. Nie chcę zabijać niewinnej istoty. To nie jest wina tej kruszynki, że została poczęta w tak trudnych warunkach.- powiedziałam pociągając nosem.
-Katnis nie wierzę.- powiedział stając już dostatecznie blisko mnie.
-W co nie wierzysz? Myślałeś, że zabiję to dziecko?- szepnęłam zdziwiona.
-Nie! Broń Boże! Jestem zadziwiony twoja odwagą. Jesteś silną nastolatką i to w tobie podziwiam.- powiedział.
-Jestem silną nastolatką? To dlaczego teraz płaczę?- spytałam.
-Łzy to nie jest oznaka słabości. Pamiętaj.- powiedział i otarł moje łzy kciukiem. Dłużej nie wytrzymałam i rzuciłam się w jego ramiona. Mężczyzna objął mnie mocno a ja położyłam swoja głowę na jego klatce piersiowej.
-Ethan...- pociągnęłam nosem.
-Tak?- spytał gładząc moje włosy.
-Możesz ze mną posiedzieć w salonie i pooglądać film?- spytałam spoglądając na niego.
-Jasne. Chodź.- powiedział łapiąc mnie za rękę. Razem poszliśmy do salonu. Ethan zapalił lampkę w rogu i usiedliśmy na sofie. Wzięłam koc i przykryłam się nim a Ethan włączył telewizję. Usiadł obok mnie i zaczął przeskakiwać po kanałach.
-Chcesz kawałek koca?- spytałam.
-tak. Trochę tu zimno.- zaśmiał się. Podniósł koc i wszedł pod niego tym samym przybliżając się do mnie. Nasze kolana się stykały a mnie za każdym dotknięciem przechodziły rozkoszne dreszcze. W końcu Ethan zatrzymał się na jakimś kanale. Leciało - jak domyśliłam się po chwili- kolejny odcinek popularnego serialu młodzieżowego, "Pamiętniki Wampirów". Położyłam głowę na ramieniu Ethana i bardziej otuliłam się niebieskim, miękkim kocem.
-Jestem za Deleną.- mruknęłam zamykając oczy.
-A ja za Steleną. Stefan zdaje się bardziej...hmmm... uczuciowy.- powiedział.
-O nie! Damon jest seksowniejszy! Po za tym ten jego uśmiech i nonszalancki styl bycia. Po za tym też się troszczy o Elenę. Team Delena Forever.
-Nie. Team Stelena lepszy.- zaśmiał się.
-No kurde! Jak tak możesz! Przeciez Damon... eh...- westchnęłam.
-No dobra. Tak naprawdę kocham Steroline.-powiedział.
-W końcu się w czymś zgadzamy!- krzyknęłam przybijając mu piątkę. Znów połoćyłam się na ramieniu Ethana i zamknęłam oczy. Westchnęłam. Już zapadałam w sen gdy usłyszałam Ethana.
-Jesteś bardzo zmienna w humorach.- i to było ostatnie co usłyszałam. Usnęłam.
***
Przebudziłam się jak usłyszałam trzask. To Ethan otworzył kopniakiem drzwi do mojego pokoju, które odbiły się o ścianę. Po chwili zorientowałam się, że niesie mnie na rękach. Zamknęłam oczy i spróbowałam znów usnąć. Wtuliłam się w niego i już, już byłam na pomiędzy rzeczywistością a snem. Poczułam jak Ethan kładzie mnie do łóżka i przykrywa kołdra.
-Śniłeś mi się.-mruknęłam otulając sie mocniej kołdra.
-Tak? A co tam robiłem?-spytał i pogładził mój policzek.
-Całowałeś mnie i mówiłeś, że kochasz.- mruknęłam nie do końca świadoma co mówię. Zaraz po tym usnęłam uciekając się do bezpiecznego świata snów...
___________________________________________________________________________________
Przepraszam, że taki krótki... Jest najkrótszy chyba z mojej historii... xD Ale Patrycja mnie popędzała więc dodałam! xD Ale mogą być błędy bo jak mówiłam Pati miała cały czas jakies problemy (Dzięki, że mnie rozpraszałaś xD). I chciałam podziękować za tak wiernych czytelników jakimi jesteście! No mówiąc o Oli, Pati :)) Komentujecie i w ogóle ♥ No i dziękuję ogólnie wszystkim czytelnikom nawet tym anonimowym. A no i jeszcze Oliwia xp Więc miłego czytani i do zobaczenia czytelnicy! ♥Ahoj!xx
-O cześć Katnis.- mówi uśmiechając się. -Co ty robisz?- marszczy brwi.
-Ja...ja..- nie mogę się wysłowić.
-A nie ważne. Siadaj obok mnie.- mówi wesoły. Uśmiecham się wesoło i siadam po jego lewej stronie. W łóżku roznosi się zapach jego ciała. Uśmiecham się wciągając go do nozdrzy.
-Co się tak uśmiechasz? Jakaś rozmarzona jesteś.- zauważa z szerokim uśmiechem.
-Zdaje ci się.- śmieję się.
-Wiesz, że uroczo się śmiejesz?
-Dziękuję- mówię rumieniąc się.
-I uroczo rumienisz.- powtarza szeptem przy moim uchu. Odwracam się do niego i w tej chwili czuje jego ciepłe usta na swoich. Smakują jak... nie. Tego smaku nie da się określić. To jest po prostu smak nieba. Oddaje się pocałunkowi a mężczyzna kładzie mnie na łóżko. Pogłębia pocałunek. Wkładam dłonie w jego włosy i przyciągam go do siebie jeszcze mocniej aby nigdy nie przestał. Dopiero po chwili stwierdzam, że jest w samych bokserkach a teraz próbuje zdjąć koszulkę ze mnie. Pozwalam mu na to unosząc się do pozycji siedzącej.
-Kocham cię.- mruczy przy moim uchu.
-Ja ciebie też.- mówię i jak na potwierdzenie tych słów znów wbijam się w jego usta.
***
Zdyszana uniosłam się do pozycji siedzącej. Spojrzałam na zegarek stojący na szafce nocnej. 4:50. Czyli to był tylko sen. Dziwny sen... ale cóż to sen. Ma prawo być niezrozumiały. Walnęłam się na poduszkę i oddychałam ciężko.
-Jezu.- szepnęłam i przejechałam palcem po swojej dolnej wardze. Niestety zimna. Udowodnienie tego,że usta Ethana przed chwilą ich nie dotykały. Przewróciłam się na drugi bok i zamknęłam oczy. Przed oczami znowu miałam obraz jak Ethan mnie całuje.
-Nie dam rady usnąć.- stwierdziłam i wyszłam z łóżka. Otworzyłam po cichu drzwi na korytarz i wyszłam. Zeszłam po schodach cicho tupiąc i weszłam do kuchni. Zajrzałam do lodówki. Zobaczyłam tam wodę. Wyjęłam ją i nalałam sobie do szklanki. Wypiłam ją jednym duszkiem i włożyłam szklankę do zlewu. Oparłam się o blat i ukryłam twarz w dłoniach.
-Wiadomo, że to tylko sen. Przecież ja nie kocham Ethana a on mnie.- powiedziałam sama do siebie. Odetchnęłam głęboko i przez chwilę stałam w bezruchu.
-Katnis?- usłyszałam czyiś głos. Poderwałam się przestraszona i spojrzałam na Ethana.
-Cześć.- powiedziałam.
-Co tu robisz?- spytał przecierając zaspane oczy.
-Em.. nie mogę spać więc przyszłam się napić.- powiedziałam i obrzuciłam szybko ciała Ethana spojrzeniem. Był w samych bokserkach. Cholera. Mój wzrok padł na jego piękne, barwne usta.
-Katnis?- spytał machając ręką.
-Tak?- spytałam marszcząc brwi.
-Pytałem się Ciebie czy wszystko w porządku.- powiedział.
-Tak szczerze? Nic nie jest w porządku ale kto by się przejmował.- wzruszyłam ramionami i się uśmiechnęłam.
-Kat...- westchnął. -Nie mów tak.
-A jak mam mówić? Ethan jestem w ciąży z moim ojcem! I pytając się mnie czy wszystko dobrze oczekujesz odpowiedzi,że tak świetnie? Cieszę się, że zostanę matką dziecka swojego ojca i każdego dnia patrząc na nie będzie mi się przypominał gwałt? Jeżeli to chcesz usłyszeć to tak. Wszystko w porządku.- powiedziałam łamiący się głosem.
-Nie wiedziałem, że tak to spostrzegasz.- szepnął.
-Właśnie tego się najbardziej boje.- szepnęłam. -Że po urodzeniu dziecku patrząc na nie będzie mi się przypominał gwałt.- łzy poczęły spływać po moich policzkach.
-czyli zdecydowałaś się?- spytał robiąc krok w moją stronę.
-O czym się zdecydowałam?
-Że urodzisz.
-Tak. Aborcja to jest zabijanie Ethanie. Nie chcę zabijać niewinnej istoty. To nie jest wina tej kruszynki, że została poczęta w tak trudnych warunkach.- powiedziałam pociągając nosem.
-Katnis nie wierzę.- powiedział stając już dostatecznie blisko mnie.
-W co nie wierzysz? Myślałeś, że zabiję to dziecko?- szepnęłam zdziwiona.
-Nie! Broń Boże! Jestem zadziwiony twoja odwagą. Jesteś silną nastolatką i to w tobie podziwiam.- powiedział.
-Jestem silną nastolatką? To dlaczego teraz płaczę?- spytałam.
-Łzy to nie jest oznaka słabości. Pamiętaj.- powiedział i otarł moje łzy kciukiem. Dłużej nie wytrzymałam i rzuciłam się w jego ramiona. Mężczyzna objął mnie mocno a ja położyłam swoja głowę na jego klatce piersiowej.
-Ethan...- pociągnęłam nosem.
-Tak?- spytał gładząc moje włosy.
-Możesz ze mną posiedzieć w salonie i pooglądać film?- spytałam spoglądając na niego.
-Jasne. Chodź.- powiedział łapiąc mnie za rękę. Razem poszliśmy do salonu. Ethan zapalił lampkę w rogu i usiedliśmy na sofie. Wzięłam koc i przykryłam się nim a Ethan włączył telewizję. Usiadł obok mnie i zaczął przeskakiwać po kanałach.
-Chcesz kawałek koca?- spytałam.
-tak. Trochę tu zimno.- zaśmiał się. Podniósł koc i wszedł pod niego tym samym przybliżając się do mnie. Nasze kolana się stykały a mnie za każdym dotknięciem przechodziły rozkoszne dreszcze. W końcu Ethan zatrzymał się na jakimś kanale. Leciało - jak domyśliłam się po chwili- kolejny odcinek popularnego serialu młodzieżowego, "Pamiętniki Wampirów". Położyłam głowę na ramieniu Ethana i bardziej otuliłam się niebieskim, miękkim kocem.
-Jestem za Deleną.- mruknęłam zamykając oczy.
-A ja za Steleną. Stefan zdaje się bardziej...hmmm... uczuciowy.- powiedział.
-O nie! Damon jest seksowniejszy! Po za tym ten jego uśmiech i nonszalancki styl bycia. Po za tym też się troszczy o Elenę. Team Delena Forever.
-Nie. Team Stelena lepszy.- zaśmiał się.
-No kurde! Jak tak możesz! Przeciez Damon... eh...- westchnęłam.
-No dobra. Tak naprawdę kocham Steroline.-powiedział.
-W końcu się w czymś zgadzamy!- krzyknęłam przybijając mu piątkę. Znów połoćyłam się na ramieniu Ethana i zamknęłam oczy. Westchnęłam. Już zapadałam w sen gdy usłyszałam Ethana.
-Jesteś bardzo zmienna w humorach.- i to było ostatnie co usłyszałam. Usnęłam.
***
Przebudziłam się jak usłyszałam trzask. To Ethan otworzył kopniakiem drzwi do mojego pokoju, które odbiły się o ścianę. Po chwili zorientowałam się, że niesie mnie na rękach. Zamknęłam oczy i spróbowałam znów usnąć. Wtuliłam się w niego i już, już byłam na pomiędzy rzeczywistością a snem. Poczułam jak Ethan kładzie mnie do łóżka i przykrywa kołdra.
-Śniłeś mi się.-mruknęłam otulając sie mocniej kołdra.
-Tak? A co tam robiłem?-spytał i pogładził mój policzek.
-Całowałeś mnie i mówiłeś, że kochasz.- mruknęłam nie do końca świadoma co mówię. Zaraz po tym usnęłam uciekając się do bezpiecznego świata snów...
___________________________________________________________________________________
Przepraszam, że taki krótki... Jest najkrótszy chyba z mojej historii... xD Ale Patrycja mnie popędzała więc dodałam! xD Ale mogą być błędy bo jak mówiłam Pati miała cały czas jakies problemy (Dzięki, że mnie rozpraszałaś xD). I chciałam podziękować za tak wiernych czytelników jakimi jesteście! No mówiąc o Oli, Pati :)) Komentujecie i w ogóle ♥ No i dziękuję ogólnie wszystkim czytelnikom nawet tym anonimowym. A no i jeszcze Oliwia xp Więc miłego czytani i do zobaczenia czytelnicy! ♥Ahoj!xx
niedziela, 19 października 2014
Katnis #22
Ethan przez chwilę patrzył na mnie z niedowierzaniem. Zaczęłam się nerwowo bawić palcami. Po chwili usłyszałam śmiech Ethana. Trochę zbyt sztuczny.
-Dobra, dobra. A teraz na poważnie.- powiedział. Uniosłam wzrok i spojrzałam na niego zdziwiona.
-Ale ja mówię całkiem poważnie.
-Ale... to by znaczyło...że...że...- zaczął ale jakoś nie mógł dokończyć.
-Że nie jestem wcale taka niewinna?- uśmiechnęłam się z goryczą.
-Tak jakby. Ale przecież..nie wyobrażam sobie...
-Bo to nie było tak.- szepnęłam.
-To jak?- spytał.
-Ja nie mogę powiedzieć. Chciałabym. Każdego dnia te wszystkie zdarzenia niszczą mnie od środka. Ale nie mogę tego powiedzieć. Po prostu nie mogę.- pociągnęłam nosem.
-Katnis, mi możesz zaufać. Obiecuję, że nikomu nic nie powiem.- powiedział i złapał w dłonie moją dłoń.
-To nie jest kwestia zaufania czy coś w tym stylu. To chodzi o to, że to jest takie żenujące...takie ohydne.- powiedziałam. Przez cały czas unikałam jego wzroku.
-Kat wiesz, że jak powiesz to komuś to poczujesz się lepiej? Nie musisz mówić tego mi, ale komukolwiek a przyrzekam, że naprawdę będzie lepiej.- użył zdrobnienia mojego imienia. To źle wróży. Zawsze gdy ktoś używa tego zdrobnienie to się łamie. Westchnęłam ciężko.
-Zostałam...zgwałcona.- szepnęłam.
-Czekaj. Powtórz bo nie dosłyszałem. Czy ty powiedziałaś przed chwilą, że zostałaś zgwałcona?- spytał.
-Dobrze usłyszałeś.- powiedziałam.
-Ale...jak? Kto?- zaczął pytać.
-Wiesz, że jeżeli zacznę to będę musiała opowiedzieć ci całą historię.- mruknęłam.
-Mam dużo czasu.- powiedział i przybliżył się do mnie.Zaczęłam mu opowiadać wszystko od początku. Wtedy jak Bard zasztyletował Anne, jak nasza matka się wyprowadziła, jak ojciec zgwałcił mnie tamtej nocy, jak uciekłam od niego ale on później znalazł mnie na polanie. Powiedziałam mu dosłownie wszystko. Po prostu czułam, że to jest mój anioł w ludzkiej skórze. Który podniesie mnie mimo wszystko.
-Katnis..- szepnął Ethan. Jego szept był tak czuły. Załkałam cicho. Po chwili mój szloch przerodził się w otwarty płacz. Wtuliłam się mocno w mężczyznę, łapiąc mocno w pięści jego koszulkę na plecach.
-Nie wierzę, że po tym wszystkim tak dobrze się trzymasz.- stwierdził. Uśmiechnęłam się delikatnie. -Chodź.- powiedział i wstał z łóżka.
-Gdzie?- spytałam zdziwiona.
-Zabiorę cię gdzieś.- powiedzial i zszedł na dół. Poszłam do łazienki aby obmyć twarz. Spojrzałam w lustro. Zaczęłam żałować tego, że dzisiejszego ranka się pomalowałam. No nic. Obmyłam szybko twarz zimną wodą i zeszłam na dół. Ubrałam buty i narzuciłam na ramiona swoja luźna kurtkę. Wyszłam przed dom. Na motorze siedział Ethan. I od razu przypomniał mi się dzisiejszy ranek... wtedy, gdy żyłam w słodkiej nieświadomości tego wszystkiego. Podeszłam do niego wolnym krokiem i odebrałam kask. Nałożyłam go na głowę i usiadłam na Ethanem. Objęłam go mocno w pasie i położyłam głowę na jego plecach. Zamknęłam oczy i pozwoliłam sobie na chwile zapomnieć o wszystkim. Przez chwilę poczuć zapach Ethana i rozmyślać z czym kojarzy mi się ten zapach. To pewnie jego żel pod prysznic i sam zapach Ethanowy. Wspaniałe połączenie.
***
-Jesteśmy na miejscu.- powiedział mężczyzna. Puściłam go i zeszłam z motoru. Spojrzałam na miejsce gdzie mnie przywiózł. Byliśmy na jakimś pustkowiu. Przede mną było ogrodzenie zarośnięte trawą. Za ogrodzeniem były ruiny jakiegoś mieszkania i wielkie drzewo. Drzewo nadawało się do zbudowania jakiegoś domku czy coś w ten deseń. Nagle przed oczami stanął mi pewien obraz. Ja, Ethan i Kate. Właśnie na tym drzewie.
-Ethan... czy to jest to co myślę?- spytałam wpatrzona w drzewo.
-Tak. To tu właśnie kiedyś mieszkałem z Kate.- usłyszałam jego głos tuż za sobą. Podeszłam do furtki i otworzyłam drzwi. Weszłam na podwórko. Podeszłam do drzewa. Zauważyłam kawałki drewna przyszpilone jednym gwoździem do drzewa. Przejechałam po nich palcami. Pamiętam jak razem z Kate, Ethanem i ich rodzicami trudziliśmy się, żeby to zrobić. A wtedy mój tata... nie. Wtedy ten człowiek przyniósł nam koc i ciasteczka a my weszliśmy na drzewo i tam się bawiliśmy. Położyłam jedną nogę na drewnie i złapałam się najbliższej gałęzi. Podciągnęłam się i drugą nogę położyłam na kawałku wyżej. I tak cały czas aż nie doszłam do swojego miejsca. Oparłam się o gałąź i wygodnie usiadłam na drugiej. Po chwili na górę wszedł Ethan i usiadł naprzeciwko mnie.
-Pamiętam jak się tu bawiliśmy.- powiedziałam. Westchnęłam. Poczułam jesienny zapach.
-Tak. Też to pamiętam.- powiedział podciągając jedną nogą do siebie a druga miał rozpostartą przed sobą. Uśmiechnęłam się. Obejrzałam się w prawo. Obok mnie na gałęzi było serduszko. W nim było napisane "Ethan+Kat" dziecięcym pismem Kate. Moje policzki zrobiły się różowe. Gdy Ethan zorientował się na co się patrze, zaśmiał się cicho.
-Tak. Pamiętam jak Kate to rysowała. Wkurzyliśmy się wtedy nieźle na nią i nie odzywaliśmy się do niej przez tydzień.- zaśmiał się. Zawtórowałam mu. Również to pamiętam.
-A ja pamiętam jak kiedyś ty wchodziłeś i chciałeś się popisać więc stanąłeś na jednej z gałęzi bez trzymanki, a ona pod tobą pękła. Na wskutek tego miałeś złamaną rękę, a my zakaz na wchodzenie na to drzewo.
-Ah...Ale ja wcale nie chciałem się popisać! ja po prostu pokazywałem wam swoje uzdolnienia kaskaderskie!- zaśmiał się głośno.
-Tak, tak. I jeszcze specjalnie wybrałeś taką gałąź, aby pod tobą pękła.- powiedziałem.
-No właśnie tak było!- zapewnił gorąco. Uśmiechnęłam się. nagle przypomniałam sobie pewną zabawę.
-A pamiętasz jak bawiliśmy się w zamek? Byłam księżniczką, a ty księciem. Zawsze musiałeś mnie radować bo Kate, która była smokiem mnie porywała.- powiedziałam i ułożyłam się w taką pozę jak Ethan.
-Też to pamiętam! A potem zawsze Kate mówiła "daj buzi Kat, daj buzi Kat!"- krzyknął.
-Tak. A teraz jesteś moim nauczycielem. Ciekawie to się potoczyło.- zachichotałam.
-No wiesz, możesz chwalić się koleżankom, że całowałaś się ze swoim jakże przystojnym nauczycielem.- powiedział i puścił do mnie oczko. Mimo woli, moje policzki zrobiły się czerwone.
-Po pierwsze, nie przesadzaj z tym przystojnym. Po drugie, to było tylko cmoknięcie, więc tak tego nie wyolbrzymiaj.- oznajmiłam.
-Dobra, dobra.
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy wdychając świeże, jesienne powietrze. Liście obok mnie wirowały na wietrze i opadały delikatnie, i z gracją na ziemię.
-Dziękuję.- powiedziałam. Ethan spojrzał na mnie marszcząc brwi.
-Za co?- spytał.
-Za to, że mnie tutaj zabrałeś. Że pozwoliłeś powspominać. A przede wszystkim, że dzięki tobie zapomniałam o tych wszystkich złych sytuacjach.- szepnęłam patrząc prosto w jego brązowe oczy.
-Nie ma za co. Zrobiłem to z wielką przyjemnością.- uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech.
-Jest za co.
-Nie. Nie ma. I się ze mną nie kłóć. A teraz chodź. Pojedziemy już do domu. Chłodno się robi.- powiedział. Wstał z gałęzi a potem znowu na niej przykucnął. Złapał się rękoma, i oplótł ją mocno. Puścił nogi i spadł.
-Ethan!- krzyknęłam przerażona zrywając się z gałęzi.
-Spokojnie.Trzymam się!- usłyszałam jego przytłumiony głos. Po chwili usłyszałam jak spada na ziemię i trzask suchych patyków. Odetchnęłam z ulgą. Chciałam się odwrócić i zejść, ale nagle się zachwiałam. Zaczęłam wymachiwać rękoma, ale to nic nie dało, gdy po chwili moja noga ześlizgnęła się z gałęzi. Myślałam, że spadnę i się połamie, więc jakie było moje zdziwienie, gdy moje ciało nie zderzyło się z twardą ziemią usłaną liśćmi. Odsłoniłam oczy, które zakryłam rękoma w czasie tak, krótkiego lotu. Spojrzałam na mojego wybawcę (którym rzec jasna był Ethan, bo kto inny? Duch?). Mężczyzna uśmiechał się do mnie.
-Oj dziewczyno uważaj. Jesteś zbyt energiczna.- zaśmiał się i puścił mnie na ziemię.
-Ja? Zbyt energiczna? Chyba zbyt nieuważna. No i co więcej mówić. Pierdoła ze mnie.-powiedziałam wzruszając ramionami i ruszyłam w stronę motoru. Usiadłam na niego i zaczekałam na Ethana.
***
-Chcesz herbatę czy coś?- spytał Ethan zamykając drzwi wejściowe.
-Nie. Pójdę spać. Zmęczona jestem a po za tym jutro szkoła.- powiedziałam.
-No dobrze. Ale pamiętaj, że na jutro masz do napisania wypracowanie.- powiedział kierując się do salonu.
-Wypracowanie?! Ah tak. Z angielskiego. No cóż. To nie pójdę spać. Ale w razie czego gdybym usnęła to dobranoc.- powiedziałam.
-Dobranoc.- pocałował mnie w policzek. Zdjęłam buty i kurtkę i poszłam do swojego pokoju gdzie zabrałam się za odrabianie zaległości.
-Dobra, dobra. A teraz na poważnie.- powiedział. Uniosłam wzrok i spojrzałam na niego zdziwiona.
-Ale ja mówię całkiem poważnie.
-Ale... to by znaczyło...że...że...- zaczął ale jakoś nie mógł dokończyć.
-Że nie jestem wcale taka niewinna?- uśmiechnęłam się z goryczą.
-Tak jakby. Ale przecież..nie wyobrażam sobie...
-Bo to nie było tak.- szepnęłam.
-To jak?- spytał.
-Ja nie mogę powiedzieć. Chciałabym. Każdego dnia te wszystkie zdarzenia niszczą mnie od środka. Ale nie mogę tego powiedzieć. Po prostu nie mogę.- pociągnęłam nosem.
-Katnis, mi możesz zaufać. Obiecuję, że nikomu nic nie powiem.- powiedział i złapał w dłonie moją dłoń.
-To nie jest kwestia zaufania czy coś w tym stylu. To chodzi o to, że to jest takie żenujące...takie ohydne.- powiedziałam. Przez cały czas unikałam jego wzroku.
-Kat wiesz, że jak powiesz to komuś to poczujesz się lepiej? Nie musisz mówić tego mi, ale komukolwiek a przyrzekam, że naprawdę będzie lepiej.- użył zdrobnienia mojego imienia. To źle wróży. Zawsze gdy ktoś używa tego zdrobnienie to się łamie. Westchnęłam ciężko.
-Zostałam...zgwałcona.- szepnęłam.
-Czekaj. Powtórz bo nie dosłyszałem. Czy ty powiedziałaś przed chwilą, że zostałaś zgwałcona?- spytał.
-Dobrze usłyszałeś.- powiedziałam.
-Ale...jak? Kto?- zaczął pytać.
-Wiesz, że jeżeli zacznę to będę musiała opowiedzieć ci całą historię.- mruknęłam.
-Mam dużo czasu.- powiedział i przybliżył się do mnie.Zaczęłam mu opowiadać wszystko od początku. Wtedy jak Bard zasztyletował Anne, jak nasza matka się wyprowadziła, jak ojciec zgwałcił mnie tamtej nocy, jak uciekłam od niego ale on później znalazł mnie na polanie. Powiedziałam mu dosłownie wszystko. Po prostu czułam, że to jest mój anioł w ludzkiej skórze. Który podniesie mnie mimo wszystko.
-Katnis..- szepnął Ethan. Jego szept był tak czuły. Załkałam cicho. Po chwili mój szloch przerodził się w otwarty płacz. Wtuliłam się mocno w mężczyznę, łapiąc mocno w pięści jego koszulkę na plecach.
-Nie wierzę, że po tym wszystkim tak dobrze się trzymasz.- stwierdził. Uśmiechnęłam się delikatnie. -Chodź.- powiedział i wstał z łóżka.
-Gdzie?- spytałam zdziwiona.
-Zabiorę cię gdzieś.- powiedzial i zszedł na dół. Poszłam do łazienki aby obmyć twarz. Spojrzałam w lustro. Zaczęłam żałować tego, że dzisiejszego ranka się pomalowałam. No nic. Obmyłam szybko twarz zimną wodą i zeszłam na dół. Ubrałam buty i narzuciłam na ramiona swoja luźna kurtkę. Wyszłam przed dom. Na motorze siedział Ethan. I od razu przypomniał mi się dzisiejszy ranek... wtedy, gdy żyłam w słodkiej nieświadomości tego wszystkiego. Podeszłam do niego wolnym krokiem i odebrałam kask. Nałożyłam go na głowę i usiadłam na Ethanem. Objęłam go mocno w pasie i położyłam głowę na jego plecach. Zamknęłam oczy i pozwoliłam sobie na chwile zapomnieć o wszystkim. Przez chwilę poczuć zapach Ethana i rozmyślać z czym kojarzy mi się ten zapach. To pewnie jego żel pod prysznic i sam zapach Ethanowy. Wspaniałe połączenie.
***
-Jesteśmy na miejscu.- powiedział mężczyzna. Puściłam go i zeszłam z motoru. Spojrzałam na miejsce gdzie mnie przywiózł. Byliśmy na jakimś pustkowiu. Przede mną było ogrodzenie zarośnięte trawą. Za ogrodzeniem były ruiny jakiegoś mieszkania i wielkie drzewo. Drzewo nadawało się do zbudowania jakiegoś domku czy coś w ten deseń. Nagle przed oczami stanął mi pewien obraz. Ja, Ethan i Kate. Właśnie na tym drzewie.
-Ethan... czy to jest to co myślę?- spytałam wpatrzona w drzewo.
-Tak. To tu właśnie kiedyś mieszkałem z Kate.- usłyszałam jego głos tuż za sobą. Podeszłam do furtki i otworzyłam drzwi. Weszłam na podwórko. Podeszłam do drzewa. Zauważyłam kawałki drewna przyszpilone jednym gwoździem do drzewa. Przejechałam po nich palcami. Pamiętam jak razem z Kate, Ethanem i ich rodzicami trudziliśmy się, żeby to zrobić. A wtedy mój tata... nie. Wtedy ten człowiek przyniósł nam koc i ciasteczka a my weszliśmy na drzewo i tam się bawiliśmy. Położyłam jedną nogę na drewnie i złapałam się najbliższej gałęzi. Podciągnęłam się i drugą nogę położyłam na kawałku wyżej. I tak cały czas aż nie doszłam do swojego miejsca. Oparłam się o gałąź i wygodnie usiadłam na drugiej. Po chwili na górę wszedł Ethan i usiadł naprzeciwko mnie.
-Pamiętam jak się tu bawiliśmy.- powiedziałam. Westchnęłam. Poczułam jesienny zapach.
-Tak. Też to pamiętam.- powiedział podciągając jedną nogą do siebie a druga miał rozpostartą przed sobą. Uśmiechnęłam się. Obejrzałam się w prawo. Obok mnie na gałęzi było serduszko. W nim było napisane "Ethan+Kat" dziecięcym pismem Kate. Moje policzki zrobiły się różowe. Gdy Ethan zorientował się na co się patrze, zaśmiał się cicho.
-Tak. Pamiętam jak Kate to rysowała. Wkurzyliśmy się wtedy nieźle na nią i nie odzywaliśmy się do niej przez tydzień.- zaśmiał się. Zawtórowałam mu. Również to pamiętam.
-A ja pamiętam jak kiedyś ty wchodziłeś i chciałeś się popisać więc stanąłeś na jednej z gałęzi bez trzymanki, a ona pod tobą pękła. Na wskutek tego miałeś złamaną rękę, a my zakaz na wchodzenie na to drzewo.
-Ah...Ale ja wcale nie chciałem się popisać! ja po prostu pokazywałem wam swoje uzdolnienia kaskaderskie!- zaśmiał się głośno.
-Tak, tak. I jeszcze specjalnie wybrałeś taką gałąź, aby pod tobą pękła.- powiedziałem.
-No właśnie tak było!- zapewnił gorąco. Uśmiechnęłam się. nagle przypomniałam sobie pewną zabawę.
-A pamiętasz jak bawiliśmy się w zamek? Byłam księżniczką, a ty księciem. Zawsze musiałeś mnie radować bo Kate, która była smokiem mnie porywała.- powiedziałam i ułożyłam się w taką pozę jak Ethan.
-Też to pamiętam! A potem zawsze Kate mówiła "daj buzi Kat, daj buzi Kat!"- krzyknął.
-Tak. A teraz jesteś moim nauczycielem. Ciekawie to się potoczyło.- zachichotałam.
-No wiesz, możesz chwalić się koleżankom, że całowałaś się ze swoim jakże przystojnym nauczycielem.- powiedział i puścił do mnie oczko. Mimo woli, moje policzki zrobiły się czerwone.
-Po pierwsze, nie przesadzaj z tym przystojnym. Po drugie, to było tylko cmoknięcie, więc tak tego nie wyolbrzymiaj.- oznajmiłam.
-Dobra, dobra.
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy wdychając świeże, jesienne powietrze. Liście obok mnie wirowały na wietrze i opadały delikatnie, i z gracją na ziemię.
-Dziękuję.- powiedziałam. Ethan spojrzał na mnie marszcząc brwi.
-Za co?- spytał.
-Za to, że mnie tutaj zabrałeś. Że pozwoliłeś powspominać. A przede wszystkim, że dzięki tobie zapomniałam o tych wszystkich złych sytuacjach.- szepnęłam patrząc prosto w jego brązowe oczy.
-Nie ma za co. Zrobiłem to z wielką przyjemnością.- uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech.
-Jest za co.
-Nie. Nie ma. I się ze mną nie kłóć. A teraz chodź. Pojedziemy już do domu. Chłodno się robi.- powiedział. Wstał z gałęzi a potem znowu na niej przykucnął. Złapał się rękoma, i oplótł ją mocno. Puścił nogi i spadł.
-Ethan!- krzyknęłam przerażona zrywając się z gałęzi.
-Spokojnie.Trzymam się!- usłyszałam jego przytłumiony głos. Po chwili usłyszałam jak spada na ziemię i trzask suchych patyków. Odetchnęłam z ulgą. Chciałam się odwrócić i zejść, ale nagle się zachwiałam. Zaczęłam wymachiwać rękoma, ale to nic nie dało, gdy po chwili moja noga ześlizgnęła się z gałęzi. Myślałam, że spadnę i się połamie, więc jakie było moje zdziwienie, gdy moje ciało nie zderzyło się z twardą ziemią usłaną liśćmi. Odsłoniłam oczy, które zakryłam rękoma w czasie tak, krótkiego lotu. Spojrzałam na mojego wybawcę (którym rzec jasna był Ethan, bo kto inny? Duch?). Mężczyzna uśmiechał się do mnie.
-Oj dziewczyno uważaj. Jesteś zbyt energiczna.- zaśmiał się i puścił mnie na ziemię.
-Ja? Zbyt energiczna? Chyba zbyt nieuważna. No i co więcej mówić. Pierdoła ze mnie.-powiedziałam wzruszając ramionami i ruszyłam w stronę motoru. Usiadłam na niego i zaczekałam na Ethana.
***
-Chcesz herbatę czy coś?- spytał Ethan zamykając drzwi wejściowe.
-Nie. Pójdę spać. Zmęczona jestem a po za tym jutro szkoła.- powiedziałam.
-No dobrze. Ale pamiętaj, że na jutro masz do napisania wypracowanie.- powiedział kierując się do salonu.
-Wypracowanie?! Ah tak. Z angielskiego. No cóż. To nie pójdę spać. Ale w razie czego gdybym usnęła to dobranoc.- powiedziałam.
-Dobranoc.- pocałował mnie w policzek. Zdjęłam buty i kurtkę i poszłam do swojego pokoju gdzie zabrałam się za odrabianie zaległości.
środa, 8 października 2014
Katnis #21
Może więc notka na początek rozdziału! :) Więc... jestem bardzo, ale to bardzo szczęśliwa czytając wasze komentarze.xx Za każdy komentarz baardzo dziękuję! Każdy się dla mnie liczy! Nawet ze złą opinią, ponieważ wiem, że muszę coś poprawić w swoim stylu c: Jak na razie nie było żadnych krytycznych komentarzy (oprócz jednego anonimka na drugim blogu, ale ta krytyka byłą nieuzasadniona, więc sobie jej do serca nie brałam) Chciałam napomnieć do tego iż przekroczyliśmy rozdział 20! Mam nadzieję, że dotrwamy do 50 lub chociaż 40 (chociaż Pati mnie zabiję jeżeli nie napiszę 50 lub więcej rozdziałów so...) No i rozdział.... rozdział jak rozdział xd Trochę dobrze trochę zły. No cóż. Nie mam weny xd Początek mi wyszedł ale koniec to katastrofa.... więc się nie zawiedźcie hah xd No i teraz dedykacja! Chciałam ten rozdział dedykować mojej nowej czytelniczce Oliwii, której również do gustu przypadły moje blogi :) Mam nadzieję, że się spodoba i będzie wszystko w porządku :D No, że będziesz miała pozytywną ocenę xd No więc zapraszam do czytania! Zostawcie po sobie komentarz i...Ahoj!xx
________________________________________________________________________________
-Katnis wstawaj.- ktoś szturchał mnie za ramię Obróciłam się na drugi bok i zakryłam się szczelniej kołdrą. Mruknęłam gdy znów ktoś złapał moją rękę.
-Zostaw mnie.- powiedziałam zaspanym wzrokiem.
-Katnis już musisz wstawać. Jedziemy do lekarza.- powiedział Ethan.
-Nie chcę mi się. Idę spać. Nie budź mnie więcej tylko zmykaj do kraju muminków.- mruknęłam półsenna wyrywając mu swoje ramię
-Z tobą gorzej niż z dzieckiem!- krzyknął i już po chwili poczułam chłód opatulający moje ciało na skutek zdjęcia z niego kołdry.
-Ty kretynie! Niektórzy ludzie chcą spać! Że ty jesteś nienormalny i wstajesz o piątej nad ranem to nie moja wina!
-O piątej nad ranem?- prychnął -Jest 13 po południu więc się ze mną nie kłóć.
-Ale jo. Pytałam się ciebie o godzinę? Nie? No właśnie. Ale prosiłam cię abyś wyszedł i zostawił mnie w spokoju. Wiesz? Miałam fajny sen. Ale ty potworze to zniszczyłeś!- krzyknęłam. Nadal miałam zamknięte oczy. Gdy nie usłyszałam odpowiedzi byłam pewna, że Ethan opuścił mój pokój. Zamruczałam z zadowolenia i wtuliłam się w miekką poduszkę. Już prawie zasnęłam gdy poczułam zimny strumień wody na swoim ciele. Z okrzykiem przerażenia zerwałam się z łóżka. Pierwsze co zobaczyłam to Ethana ze szklanką w ręku, mającego niezły ubaw.
-Ha ha, bardzo śmieszne.- powiedziałam ironicznie. -Jeśli chciałeś zobaczyć mnie mokrą to trzeba było mnie zaprosić pod prysznic lub coś w tym stylu!- krzyknęłam zdenerwowana i po chwili zrozumiałam znaczenie własnych słów. Spojrzałam na Ethana. W jego oczach tańczyły wesołe ogniki.
-Zapomnij.- powiedziałam machnąwszy ręką. Odwróciłam się do niego plecami i zdjęłam z siebie T-shirt.
-Możesz wyjść? Bo wiesz chcę się przebrać a nie wiem czy to stosowne aby nauczyciel podglądał swoja uczennicę.- powiedziałam nie odwracając się do niego.
-T-ta-tak ja...jasne.- wyjąkał i już po chwili usłyszałam trzask drzwi. Zażenowana rzuciłam się na mokre łóżko. Otwartą dłonią pacnęłam się w czoło.
-Co ja najlepszego wyrabiam?! Najpierw te słowa a teraz rozbieram się przed nauczycielem....nie no brawo Katnis.- powiedziałam sama do siebie i wstałam z łóżka. Podeszłam do komody i wyjęłam z niej czystą bieliznę. Założyłam na siebie stanik aby nie być całkiem gołą. Krótko mówiąc miałam na sobie spodnie od piżamy i koronkowy czerwony stanik. Z szafy wyjęłam czyste ubrania i jak co dzień rano ruszyłam do łazienki. Otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. Już po chwili moje policzki mogły bezwstydnie się zarumienić gdyż znalazłam się w ramionach pana Ethana. Co jeszcze dzisiaj głupiego zrobię? Jego jedna ręka spoczywała na moich gołych plecach a drugą przytrzymywał mnie w talii. A przez co straciłam równowagę? No i tu znowu musi być Ethan... mój mądry nauczyciel niosąc szklankę z wodą wylał ją trochę na podłogę przed moim pokojem.
-Nawet równowagi nie potrafisz utrzymać?- warknęłam ukrywając zażenowanie.
-Co ci dzisiaj jest?- spytał prostując się. Jego dłoń zsunęła się na moje biodro i tak znalazła swoje miejsce a druga nadal pozostawała na plecach.
-Ja..nie wiem.. Przepraszam.. po prostu... mam jakieś humory.- powiedziałam.
-Może jesteś w ciąży- powiedział i się zaśmiał.
-Ciekawe z kim.- zawtórowałam mu.
-No ja nie wiem.- powiedział.
-No dobrze. A teraz pozwolisz żeby poszła się ubrać?- spytałam.
-Tak, jasne. Już.- powiedział i szybko puścił mnie z "uścisku". Sprężystym krokiem ruszyłam do łazienki i już po chwili byłam w niej zamknięta. Ubrałam się w przygotowane ubrania i wzięłam się za poranną higienę. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Do tego delikatny makijaż i gotowa wyszłam z łazienki. Zeszłam po schodach na dół i weszłam do kuchni gdzie przy stole siedział Ethan i sączył czarną kawę.
-Jestem gotową.- powiedziałam.
-Nie jesteś głodna?- spytał.
-Nie. Możemy już jechać do lekarza jeżeli chcesz. Lepiej mieć to już za sobą.- westchnęłam.
-Dobrze. Ubieraj buty. Spotkamy się przed domem. I narzuć na siebie jakąś kurtkę.- powiedział i stał od stołu. Dopiero teraz zauważyłam, że ma na sobie białe spodnie na motor i kurtkę do kompletu. Puścił do mnie oczko i wyszedł. Szybko poszłam na korytarz i założyłam buty. Niedbale narzuciłam na siebie kurtkę i wybiegłam z domu. Zobaczyłam tam Ethana w kasku na motorze. Usmiechnęłam się szeroko.
-Motor?- spytałam w sensie czy na nim jedziemy.
-Motor.- potwierdził i się zaśmiał. Podbiegłam do niego i odebrałam od niego kask. Usiadłam na Ethanem i objęłam go mocno w pasie. Mężczyzna odpalił silnik i odjechał z pod mieszkania. Uwielbiam jeździć z nim na motorze!
***
-Gdzie dać kask?- spytałam zsiadając z motoru.
-Daj. Zostawimy je w gabinecie Davea.- powiedział odbierając go ode mnie. Razem ramię w ramię ruszyliśmy do dużego budynku.
-Dave!- krzyknął Ethan na cały korytarz gdy znaleźliśmy się w środku.
-Proszę pana! Tu się nie krzyczy.- zwróciła mu uwagę oburzona recepcjonistka.
-Wybacz mu Heleno. Ten mężczyzna jest trochę upośledzony. Gdy był mały przewrócił się w wózku.- powiedział uśmiechnięty Dave wychodząc ze swojego gabinety. Jego biały fartuch powiewał za nim.
-Wypraszam sobie.- obruszył się Ethan.
-Oj tam,oj tam. Z czym do mnie przychodzicie?- spytał i skinął do mnie głową w geście powitania. Uśmiechnęłam się do mężczyzny ciepło. Przez ten krótki czas zdążyłam go polubić.
-Katnis ma problemy zdrowotne. Ale to raczej problemy kobiece. - powiedział Ethan.
-Dobrze. Katnis pozwól ze mną. A ty Ethan poczekaj tutaj.- powiedział.
-Okej.- westchnął i opadł na jedno z krzeseł w poczekalni. Jego kaski opadły na podłogę robiąc nie mały hałas. Mężczyzna złapał się za głowę.
-Proszę pana!- uwagę znów zwróciła mu recepcjonistka.
-Przepraszam, przepraszam!- powiedział. Razem z doktorem Defra zaczęliśmy się śmiać.
-No już, już. Chodź Katnis.- zwrócił się do mnie. Razem ruszyliśmy długim korytarzem do jego gabinetu.
-A tym nie powinien zając się ginekolog? No bo miewam bóle brzucha, mdłości...
-Jestem ginekologiem.- powiedział nie pozwalając mi dokończyć. Weszliśmy do jego gabinetu.
-Zdejmij kurtkę i powieś ją tam.- powiedział pokazując na ścianę. wykonałam polecenie i podeszłam do niego.
-Dobrze. Teraz jak możesz to zdejmij bluzkę i połóż się tam.- powiedział. Wykonałam jego polecenie i zacisnęłam nerwowo palce na białej narzucie.
-Pozwól, że teraz cię zbadam.
-Mhm.- mruknęłam a serce waliło mi jak oszalałe. Miałam przeczucia co do moich dolegliwości ale nadal miałam nadzieję, że się nie spełnią....
***
Doktor Defra spojrzał na mnie zmartwiony. Podniosłam się do pozycji siedzącej a mężczyzna podał mi moją koszulkę. Nałożyłam ją na siebie przez głowę i spojrzałam na niego wyczekująco.
-Katnis... powiedz mi...Czy uprawiałaś już seks?- spytał. jego pytanie mnie zdziwiło.
-Nie.- odpowiedziałam twardo.
-Katnis... musisz być ze mną szczera.-powiedział.
-Nie.- powtórzyłam swoją odpowiedź.
-Czyli jesteś dziewicą?- spytał marszcząc brwi.
-Psychicznie tak a fizycznie....
***
-Katnis... nie wiem co powiedzieć. Ale nie zdobywaj się na to najgorsze.- szepnął mi do ucha doktor Defra. Odprowadził mnie do Ethana.
-I jak? Wszystko w porządku?- spytał z uśmiechem ale gdy zobaczył nasze miny, uśmiech zszedł mu z ust.-Co się stało?- spytał.
-Lepiej niech Katnis ci wszystko opowie. A ja już muszę iść.- powiedział i odszedł.
-Katnis czego się tam dowiedziałaś?- spytał. Zaczęłam iść przed siebie.
-Niczego.- powiedziałam beznamiętnie. Popchnęłam ciężkie drzwi i zbiegłam po trzech stopniach na chodnik. Wiatr owiał moją twarz.
-No powiedz mi.- powiedział Ethan doganiając mnie. Podeszłam do motoru.
-Nie.
-Katnis..- powiedział błaganym tonem.
-Ethan.. zawieź mnie do domu.. proszę.- szepnęłam a w moich oczach pojawiły się niechciane łzy.
-Dobrze- mruknął. Nałożyłam kask i tak jak poprzednio usiadłam za nim.
***
Weszłam do domu nie zważając na Ethana. Zdjęłam swoje buty a kurtką cisnęłam na podłogę. Wbiegłam po schodach do góry i zamknęłam się w swoim pokoju. Histerycznie zaczęłam przeszukiwać wszystkie kąty aby znaleźć swoją najlepszą przyjaciółkę. Po krótkich poszukiwaniach trzymałam ją w rękach. Żyletka. Jej ostrze błysnęło zachęcająco. Usiadłam na łóżku i podwinęłam rękaw odkrywając stare rany- wspomnienia po złych przeżcyiach.
-Znowu się widzimy.- szepnęłam. Mimo iż byłam cięciem obrzydzona musiałam to zrobić. Musiałam poczuć żyletkę na swojej skórze, poczuć ból fizyczny. Musiałam za to,że pozwoliłam aby to zrobił. Ogarnęła mnie niechęć do całego mojego ciała.
-Jesteś oszpecona i ohydna.- szepnęłam sama do siebie. Przyłożyłam żyletkę do ręki i już miałam przejechać nią wzdłuż i ujrzeć tak długo oczekiwany widok krwi, gdy do pokoju ktoś wszedł. Uniosłam wzrok. W drzwiach stał Ethan. Przerażony szybkim krokiem podszedł do mnie. Wyrwał mi żyletkę z ręki przez co sam skaleczył swoją dłoń. Spojrzał na mnie oskarżycielsko.
-Oddaj mi to.- poprosiłam.
-Nie.- powiedział oschle.
-Ethan...- szepnęłam łamiący się głosem.
-Powiedziałem nie! Dotarło?!- krzyknął. Przerażona zaczęłam łkać. Położyłam się na łóżko.
-Wyjdź stąd.- powiedziałam wtulając się w poduszkę.
-Nie. Siadaj.- rozkazał.
-Nie jestem jakąś niewolnicą aby się ciebie słuchać.- powiedziałam.
-Ale tu mieszkasz i proszę cię abyś usiadła.- powiedział już spokojniej. Usiadłam i krańcem rękawa otarłam swoje łzy. Ethan przysiadł obok mnie.
-Powiesz mi czego dowiedziałaś się od Davea?- spytał.
-Nie mogę.- szepnęłam.
-Dlaczego?- spytał.
-Ponieważ gdybym zaczęła musiałabym opowiedzieć ci wszystko od początku do końca.
-A dlaczego nie możesz?-
-Ponieważ... nie mogę.- powiedziałam.
-Katnis..jest możliwość, że gdy mi powiesz poczujesz się lepiej a ja może będę umiał ci pomóc.
-Nie mogę.- szepnęłam.
-Katnis...- poprosił odgarniając z mojej twarzy włosy muskając przy tym mój policzek. Westchnęłam głęboko.
-Jestem w ciąży.- szepnęłam i czekałam na jego reakcję.
________________________________________________________________________________
-Katnis wstawaj.- ktoś szturchał mnie za ramię Obróciłam się na drugi bok i zakryłam się szczelniej kołdrą. Mruknęłam gdy znów ktoś złapał moją rękę.
-Zostaw mnie.- powiedziałam zaspanym wzrokiem.
-Katnis już musisz wstawać. Jedziemy do lekarza.- powiedział Ethan.
-Nie chcę mi się. Idę spać. Nie budź mnie więcej tylko zmykaj do kraju muminków.- mruknęłam półsenna wyrywając mu swoje ramię
-Z tobą gorzej niż z dzieckiem!- krzyknął i już po chwili poczułam chłód opatulający moje ciało na skutek zdjęcia z niego kołdry.
-Ty kretynie! Niektórzy ludzie chcą spać! Że ty jesteś nienormalny i wstajesz o piątej nad ranem to nie moja wina!
-O piątej nad ranem?- prychnął -Jest 13 po południu więc się ze mną nie kłóć.
-Ale jo. Pytałam się ciebie o godzinę? Nie? No właśnie. Ale prosiłam cię abyś wyszedł i zostawił mnie w spokoju. Wiesz? Miałam fajny sen. Ale ty potworze to zniszczyłeś!- krzyknęłam. Nadal miałam zamknięte oczy. Gdy nie usłyszałam odpowiedzi byłam pewna, że Ethan opuścił mój pokój. Zamruczałam z zadowolenia i wtuliłam się w miekką poduszkę. Już prawie zasnęłam gdy poczułam zimny strumień wody na swoim ciele. Z okrzykiem przerażenia zerwałam się z łóżka. Pierwsze co zobaczyłam to Ethana ze szklanką w ręku, mającego niezły ubaw.
-Ha ha, bardzo śmieszne.- powiedziałam ironicznie. -Jeśli chciałeś zobaczyć mnie mokrą to trzeba było mnie zaprosić pod prysznic lub coś w tym stylu!- krzyknęłam zdenerwowana i po chwili zrozumiałam znaczenie własnych słów. Spojrzałam na Ethana. W jego oczach tańczyły wesołe ogniki.
-Zapomnij.- powiedziałam machnąwszy ręką. Odwróciłam się do niego plecami i zdjęłam z siebie T-shirt.
-Możesz wyjść? Bo wiesz chcę się przebrać a nie wiem czy to stosowne aby nauczyciel podglądał swoja uczennicę.- powiedziałam nie odwracając się do niego.
-T-ta-tak ja...jasne.- wyjąkał i już po chwili usłyszałam trzask drzwi. Zażenowana rzuciłam się na mokre łóżko. Otwartą dłonią pacnęłam się w czoło.
-Co ja najlepszego wyrabiam?! Najpierw te słowa a teraz rozbieram się przed nauczycielem....nie no brawo Katnis.- powiedziałam sama do siebie i wstałam z łóżka. Podeszłam do komody i wyjęłam z niej czystą bieliznę. Założyłam na siebie stanik aby nie być całkiem gołą. Krótko mówiąc miałam na sobie spodnie od piżamy i koronkowy czerwony stanik. Z szafy wyjęłam czyste ubrania i jak co dzień rano ruszyłam do łazienki. Otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. Już po chwili moje policzki mogły bezwstydnie się zarumienić gdyż znalazłam się w ramionach pana Ethana. Co jeszcze dzisiaj głupiego zrobię? Jego jedna ręka spoczywała na moich gołych plecach a drugą przytrzymywał mnie w talii. A przez co straciłam równowagę? No i tu znowu musi być Ethan... mój mądry nauczyciel niosąc szklankę z wodą wylał ją trochę na podłogę przed moim pokojem.
-Nawet równowagi nie potrafisz utrzymać?- warknęłam ukrywając zażenowanie.
-Co ci dzisiaj jest?- spytał prostując się. Jego dłoń zsunęła się na moje biodro i tak znalazła swoje miejsce a druga nadal pozostawała na plecach.
-Ja..nie wiem.. Przepraszam.. po prostu... mam jakieś humory.- powiedziałam.
-Może jesteś w ciąży- powiedział i się zaśmiał.
-Ciekawe z kim.- zawtórowałam mu.
-No ja nie wiem.- powiedział.
-No dobrze. A teraz pozwolisz żeby poszła się ubrać?- spytałam.
-Tak, jasne. Już.- powiedział i szybko puścił mnie z "uścisku". Sprężystym krokiem ruszyłam do łazienki i już po chwili byłam w niej zamknięta. Ubrałam się w przygotowane ubrania i wzięłam się za poranną higienę. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Do tego delikatny makijaż i gotowa wyszłam z łazienki. Zeszłam po schodach na dół i weszłam do kuchni gdzie przy stole siedział Ethan i sączył czarną kawę.
-Jestem gotową.- powiedziałam.
-Nie jesteś głodna?- spytał.
-Nie. Możemy już jechać do lekarza jeżeli chcesz. Lepiej mieć to już za sobą.- westchnęłam.
-Dobrze. Ubieraj buty. Spotkamy się przed domem. I narzuć na siebie jakąś kurtkę.- powiedział i stał od stołu. Dopiero teraz zauważyłam, że ma na sobie białe spodnie na motor i kurtkę do kompletu. Puścił do mnie oczko i wyszedł. Szybko poszłam na korytarz i założyłam buty. Niedbale narzuciłam na siebie kurtkę i wybiegłam z domu. Zobaczyłam tam Ethana w kasku na motorze. Usmiechnęłam się szeroko.
-Motor?- spytałam w sensie czy na nim jedziemy.
-Motor.- potwierdził i się zaśmiał. Podbiegłam do niego i odebrałam od niego kask. Usiadłam na Ethanem i objęłam go mocno w pasie. Mężczyzna odpalił silnik i odjechał z pod mieszkania. Uwielbiam jeździć z nim na motorze!
***
-Gdzie dać kask?- spytałam zsiadając z motoru.
-Daj. Zostawimy je w gabinecie Davea.- powiedział odbierając go ode mnie. Razem ramię w ramię ruszyliśmy do dużego budynku.
-Dave!- krzyknął Ethan na cały korytarz gdy znaleźliśmy się w środku.
-Proszę pana! Tu się nie krzyczy.- zwróciła mu uwagę oburzona recepcjonistka.
-Wybacz mu Heleno. Ten mężczyzna jest trochę upośledzony. Gdy był mały przewrócił się w wózku.- powiedział uśmiechnięty Dave wychodząc ze swojego gabinety. Jego biały fartuch powiewał za nim.
-Wypraszam sobie.- obruszył się Ethan.
-Oj tam,oj tam. Z czym do mnie przychodzicie?- spytał i skinął do mnie głową w geście powitania. Uśmiechnęłam się do mężczyzny ciepło. Przez ten krótki czas zdążyłam go polubić.
-Katnis ma problemy zdrowotne. Ale to raczej problemy kobiece. - powiedział Ethan.
-Dobrze. Katnis pozwól ze mną. A ty Ethan poczekaj tutaj.- powiedział.
-Okej.- westchnął i opadł na jedno z krzeseł w poczekalni. Jego kaski opadły na podłogę robiąc nie mały hałas. Mężczyzna złapał się za głowę.
-Proszę pana!- uwagę znów zwróciła mu recepcjonistka.
-Przepraszam, przepraszam!- powiedział. Razem z doktorem Defra zaczęliśmy się śmiać.
-No już, już. Chodź Katnis.- zwrócił się do mnie. Razem ruszyliśmy długim korytarzem do jego gabinetu.
-A tym nie powinien zając się ginekolog? No bo miewam bóle brzucha, mdłości...
-Jestem ginekologiem.- powiedział nie pozwalając mi dokończyć. Weszliśmy do jego gabinetu.
-Zdejmij kurtkę i powieś ją tam.- powiedział pokazując na ścianę. wykonałam polecenie i podeszłam do niego.
-Dobrze. Teraz jak możesz to zdejmij bluzkę i połóż się tam.- powiedział. Wykonałam jego polecenie i zacisnęłam nerwowo palce na białej narzucie.
-Pozwól, że teraz cię zbadam.
-Mhm.- mruknęłam a serce waliło mi jak oszalałe. Miałam przeczucia co do moich dolegliwości ale nadal miałam nadzieję, że się nie spełnią....
***
Doktor Defra spojrzał na mnie zmartwiony. Podniosłam się do pozycji siedzącej a mężczyzna podał mi moją koszulkę. Nałożyłam ją na siebie przez głowę i spojrzałam na niego wyczekująco.
-Katnis... powiedz mi...Czy uprawiałaś już seks?- spytał. jego pytanie mnie zdziwiło.
-Nie.- odpowiedziałam twardo.
-Katnis... musisz być ze mną szczera.-powiedział.
-Nie.- powtórzyłam swoją odpowiedź.
-Czyli jesteś dziewicą?- spytał marszcząc brwi.
-Psychicznie tak a fizycznie....
***
-Katnis... nie wiem co powiedzieć. Ale nie zdobywaj się na to najgorsze.- szepnął mi do ucha doktor Defra. Odprowadził mnie do Ethana.
-I jak? Wszystko w porządku?- spytał z uśmiechem ale gdy zobaczył nasze miny, uśmiech zszedł mu z ust.-Co się stało?- spytał.
-Lepiej niech Katnis ci wszystko opowie. A ja już muszę iść.- powiedział i odszedł.
-Katnis czego się tam dowiedziałaś?- spytał. Zaczęłam iść przed siebie.
-Niczego.- powiedziałam beznamiętnie. Popchnęłam ciężkie drzwi i zbiegłam po trzech stopniach na chodnik. Wiatr owiał moją twarz.
-No powiedz mi.- powiedział Ethan doganiając mnie. Podeszłam do motoru.
-Nie.
-Katnis..- powiedział błaganym tonem.
-Ethan.. zawieź mnie do domu.. proszę.- szepnęłam a w moich oczach pojawiły się niechciane łzy.
-Dobrze- mruknął. Nałożyłam kask i tak jak poprzednio usiadłam za nim.
***
Weszłam do domu nie zważając na Ethana. Zdjęłam swoje buty a kurtką cisnęłam na podłogę. Wbiegłam po schodach do góry i zamknęłam się w swoim pokoju. Histerycznie zaczęłam przeszukiwać wszystkie kąty aby znaleźć swoją najlepszą przyjaciółkę. Po krótkich poszukiwaniach trzymałam ją w rękach. Żyletka. Jej ostrze błysnęło zachęcająco. Usiadłam na łóżku i podwinęłam rękaw odkrywając stare rany- wspomnienia po złych przeżcyiach.
-Znowu się widzimy.- szepnęłam. Mimo iż byłam cięciem obrzydzona musiałam to zrobić. Musiałam poczuć żyletkę na swojej skórze, poczuć ból fizyczny. Musiałam za to,że pozwoliłam aby to zrobił. Ogarnęła mnie niechęć do całego mojego ciała.
-Jesteś oszpecona i ohydna.- szepnęłam sama do siebie. Przyłożyłam żyletkę do ręki i już miałam przejechać nią wzdłuż i ujrzeć tak długo oczekiwany widok krwi, gdy do pokoju ktoś wszedł. Uniosłam wzrok. W drzwiach stał Ethan. Przerażony szybkim krokiem podszedł do mnie. Wyrwał mi żyletkę z ręki przez co sam skaleczył swoją dłoń. Spojrzał na mnie oskarżycielsko.
-Oddaj mi to.- poprosiłam.
-Nie.- powiedział oschle.
-Ethan...- szepnęłam łamiący się głosem.
-Powiedziałem nie! Dotarło?!- krzyknął. Przerażona zaczęłam łkać. Położyłam się na łóżko.
-Wyjdź stąd.- powiedziałam wtulając się w poduszkę.
-Nie. Siadaj.- rozkazał.
-Nie jestem jakąś niewolnicą aby się ciebie słuchać.- powiedziałam.
-Ale tu mieszkasz i proszę cię abyś usiadła.- powiedział już spokojniej. Usiadłam i krańcem rękawa otarłam swoje łzy. Ethan przysiadł obok mnie.
-Powiesz mi czego dowiedziałaś się od Davea?- spytał.
-Nie mogę.- szepnęłam.
-Dlaczego?- spytał.
-Ponieważ gdybym zaczęła musiałabym opowiedzieć ci wszystko od początku do końca.
-A dlaczego nie możesz?-
-Ponieważ... nie mogę.- powiedziałam.
-Katnis..jest możliwość, że gdy mi powiesz poczujesz się lepiej a ja może będę umiał ci pomóc.
-Nie mogę.- szepnęłam.
-Katnis...- poprosił odgarniając z mojej twarzy włosy muskając przy tym mój policzek. Westchnęłam głęboko.
-Jestem w ciąży.- szepnęłam i czekałam na jego reakcję.
czwartek, 2 października 2014
Katnis #20
Eh więc... wena opuściła mnie totalnie ;-; Wybaczcie ten brak formy i nieskładność ale cóż. Ostatnio jestem trochę nierozgarnięta xd Za każde błędy i niedopowiedzenia przepraszam. Chciałam w końcu dodać jakiś rozdział, żeby nie było, że tak długo czekacie a tu wychodzi na to, że chyba lepiej ,żebym rozdziału nie wrzucała. Ale cóż... xd Już macie :) Ahoj!xx
_________________________________________________________________________________
~25 Października Niedziela~
-Przecież doktor Defra powiedział, że jestem już zdrowa i nawet zdjął mi to głupie coś z nadgarstka!- krzyczałam na Ethana.
-Ale nie możesz wychodzić z domu zrozumiano?!
-Mogę!- krzyknęłam i poszłam do góry. Ubrałam czarne dżinsy, czarny podkoszulek i czerwoną koszulę w kratę na to. Uczesałam włosy i zeszłam na dół. Ubrałam czerwone Nike i narzuciłam na ramiona kurtkę.
-Patrz! Jestem ubrana. A teraz sobie wyjdę!
-Eh.. nie ma zamiaru się z tobą kłócić. Idź jak chcesz.- westchnął.
-Świetnie!- pisnęłam i pobiegłam do pokoju. Wyjęłam z szufladki skrzyneczkę ze swoimi pieniędzmi. Wzięłam jakieś drobne i zeszłam na dół. Nacisnęłam na klamkę gdy usłyszałam głos Ethana.
-Ale wróć tak o 16:00 okej?
-Och.. więc wyznaczamy sobie godziny kiedy mam wracać do domu?- spytałam zirytowana.
-Proszę.- powiedział przeciągając ostatnia literę.
-Dobrze.- westchnęłam i wyszłam z domu. Ruszyłam na przystanek i usiadłam na zniszczonej ławeczce. Ludzie przechodzili. Niektórzy przysiadali się do mnie a nie którzy po prostu rzucali okiem w tą stronę i szli dalej. Nagle obok mnie przysiadła się pewna dziewczyna. Nie wiadomo czemu spojrzałam na jej ręce, które były zakryte przez rękawy czarnej kurtki. Nagle dziewczyna wykonała ruch dłoniom a materiał się podniósł. Moim oczom ukazały się blizny po cięciu. Wciągnęłam z sykiem powietrze.
-Nie rób tego.- szepnęłam. Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona. Wymownie spojrzałam na jej nadgarstek. Dziewczyna szybko okryła go materiałem.
-Muszę.- mruknęła.
-Nic nie musisz. Patrz.- powiedziałam i podciągnęłam rękaw pokazując jej tym samym swoje blizny. -Widzisz? też to robiłam. Robiłam. A wiesz czemu? Zawsze ale to zawsze znajdzie się osoba, która nam pomoże. Taki anioł w ludzkiej skórze. I nikt nie pozostaje sam. Proszę nie rób tego i przestań oszpecać swe ciało. Widok krwi i ból fizyczny cię uspokaja? też tak miałam. Ale nikt i nic nie jest tego warte. Proszę. Przestań.- powiedziałam patrząc prosto w jej niebieskie oczy w których zalśniły łzy. Opuściłam rękaw i opatuliłam swoją dłonią jej nadgarstek. Dziewczyna teraz już otwarcie płakała.
-Ty nie rozumiesz. Mój chłopak mnie zostawił i sypiał z moją siostrą.- zaszlochała.
-Uwierz, że rozumiem lepiej niż możesz sobie wyobrażać. Moja matka nas opuściła, mój brat zasztyletował moją siostrę a przyjaciółka umarła na śmiertelną chorobę. Nadal uważasz, że nie rozumiem? A jednak ja dałam radę i przezwyciężyłam to. Bo znalazł się właśnie taki anioł, który nade mną czuwa. I twój też gdzieś tam czeka.- powiedziałam uśmiechając się pocieszająco. Dziewczyna pociągnęła nosem. W tej chwili podszedł do nas jakiś chłopak.
-Cze-cześć Katarina. Masz może ochotę pójść na spacer?- spytał. Zachichotałam cicho i szturchnęłam dziewczynę łokciem w bok.
-Cześć. Jasne Tom.- powiedziała uśmiechając się i ocierając łzy. Chłopak podał jej rękę, którą po chwili ujęła. Wstała i odwróciła się do mnie.
-Dziękuję.- szepnęła i odeszła razem z chłopakiem. Uśmiechnęłam się sama do siebie dumna ze swego wyczynu. W tym momencie podjechał autobus. Wsiadłam do niego i zapłaciłam za bilet. usiadłam na pierwszym wolnym miejscu i zatopiłam się w swoich myślach.
***
Podeszłam do jakiejś kafejki i weszłam do środka. Podeszłam do szyby za którą były ukryte różnego rodzaju ciastka. Upatrzyłam sobie czekoladową muffinke z malinowym nadzieniem. Podeszłam do kasy i zamówiłam wybrane ciastko. Pani ładnie mi je zapakowała i podała do rąk. Ładnie podziękowałam i wyszłam ze sklepu. odpakowałam ciastko i spojrzałam na nie krytycznie.
-Wszystkiego najlepszego Katnis.- szepnęłam i ugryzłam ciastko. Wyjęłam telefon z kieszeni kurtki i spojrzałam na zegar. -O cholera.- krzyknęłam dławiąc się ciastkiem. Zaczęłam kaszleć aby jakoś w końcu zacząć oddychać. W tej chwili poczułam jak ktoś mocno klepie mnie w plecy. Odkaszlnęłam mocno.
-Dzięki.- szepnęłam odwracając się do mojego wybawcy.
-Cześć.- powiedział i uśmiechnął się promiennie. Moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Przede mną właśnie stał Tony.
-Tony?!- wykrzyknęłam radosna. Rzuciłam się na niego i przytuliłam mocno.
-No już spokojnie. Chodź zawiozę cię do domu. - powiedział łapiąc mnie za rękę. Dopiero w tej chwili zauważyłam czarny motor zaparkowany koło krawężnika. Mężczyzna usiadł na nim i nakazał usiąść za sobą. Tak też zrobiłam. Tony odpalił i zaczął jechać w kierunku domu pana Ethana.
***
-No więc dzięki.- powiedziałam sięgając do klamki ale Tony mnie wyprzedził. Otworzył mi drzwi i wpuścił do domu. -Naprawdę nie musisz mnie odprowadzać aż do drzwi pokoju.- zaśmiałam się. Zdjęłam buty i powiesiłam kurtkę na wieszak w przedpokoju. Ruszyłam w stronę salonu a ku mojemu zdziwieniu Tony poszedł prosto za mną. Przekroczyłam próg salonu i w tej chwili stanęłam jak wryta w ziemię.
-Wszystkiego najlepszego!- wykrzyczała Lucy wraz z Jamiem i Ethanem. Za mną stanął Tony i objął mnie ramieniem.
-Sto lat Kat.- szepnął mi do ucha. Cały salon był w serpentynach a gdzieniegdzie ozdoby w stylu Harryego Pottera- pewnie wymysł Lucy. Na stole przed kanapą stał czekoladowy tort i inne przekąski. W kącie leżały prezenty. W moich oczach zebrały się łzy szczęścia. wszyscy zrobili zdziwione miny. Podszedł do mnie Ethan i przytulił mocno.
-Ej Katnis. Dlaczego płaczesz?- spytał odgarniając włosy z mojej twarzy.
-Nikt mi nigdy czegoś takiego nie zrobił. Nienawidzę niespodzianek!- zaszlochałam.
-ALe...my..no my nie wiedzieliśmy.- jąkał się Ethan.
-Żartowałam.- zaśmiałam się. -To po prostu piękne. Myślałam, że zapomnieliście.
-No co ty!- krzyknął Jamie. Uwolniłam się z uścisku Ethana i pobiegłam w stronę swojego kuzyna i Lucy. Rzuciłam się na nich i przytuliłam mocno.
-Dziękuję.- szepnęłam.
-To nie nasz pomysł. To wymyślił pan Ethan.- powiedział Jamie.
-Ethan.- poprawił go nauczyciel.
-Wytłumaczysz mi jeszcze dlaczego mieszkasz u pana Ethana.- przestrzegła mnie Lucy. Byłam taka szczęśliwa, że nie wzięłam sobie tego do serca. Odwróciłam się na pięcie i zgromiłam Ethana wzorkiem.
-Ty!- krzyknęłam pokazując na jego palcem.
-Co ja znowu zrobiłem?- jęknął.
-Jak mogłeś mi o tym nie powiedzieć?!
-To logiczne. Wtedy nie byłaby to niespodzianka.- zaśmiał się. - A teraz usiądź.- powiedział pokazując za mnie. Stał tam przystrojony fotel, który miał służyć za fotel. Zaśmiałam się i opadłam na niego. Wszyscy zaczęli śpiewać sto lat a ja chichotałam cały czas jak głupia. W tym czasie Lucy nałożyła na moją głowę Diadem a Ethan ukląkł przede mną z tortem.
-Pomyśl życzenie.- powiedział uśmiechając się. Zamyśliłam się na chwilę po czym zdmuchnęłam wszystkie świeczki za jednym razem.
-Co sobie pomyślałaś?- spytała podekscytowana Lucy.
-Nie powiem bo się nie spełni.- powiedziałam wytykając jej język.
-Oj dobra dobra.- zaśmiał się Tony. -Dawajcie w końcu te prezenty.
-Ja je przyniosę!- zapiszczała Lucy.
-Okej.- zaśmiał się Ethan. Po chwili prezenty stały przede mną a Lucy podawała mi je po kolei.
-Ten jest od Jamiego.- powiedziała. Zerwałam papier i i otworzyłam niebieskie pudełko. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to książka. Przeczytałam jej tytuł. "100 sposobóe na...zdobycie nauczyciela!" Przeczytałam to a moje policzki okryły rumieńce.
-Dziękuję ale ta książka się nie przyda.- zaśmiałam się.
- Przyda, przyda.- powiedział wytykając mi język. W pudełku była jeszcze jakaś bluzka i Case na telefon. Odłożyłam pudełko i Lucy podała mi następny prezent. Ten był o Tonyego. Był to skromny pierścionek, perfum Coco Chanel i ładna ramka na zdjęcie w której znalazła się nasza fotografia.
-Teraz ode mnie.- pisnęła.
-Prezent, którego się najbardziej boję.- mruknęłam. Odpakowałam prezent i otworzyłam zielone pudełko.
-Co wy macie z tymi pudełkami?- spytałam.
-To mojego prezentu lepiej nie otwieraj.- mruknął Ethan. Spojrzałam do środka na prezent Lucy. Jedyne co zobaczyłam to czarny koronkowy materiał. Wyjęłam to z pudełka. Po chwili odkryłam co t jest a moje policzki zrobiły się różowe.
-Lucy co to ma znaczyć?- spytałam.
-No musisz mieć ładną bieliznę.- zachichotała a reszta gości zaczęła się śmiać. W rękach właśnie trzymałam czarne koronkowe figi i stanik do kompletu.
-Dzięki Lucy.- mruknęłam i wrzuciłam bieliznę z powrotem do pudełka. Wzięłam ostatni prezent. Był to prezent od Ethana. Westchnęłam głęboko i odwiązałam tasiemkę, którą było obwiązane pudło. Podniosłam przykrywkę. W środku znalazłam jeszcze dwa różnej wielkości pudełka i perfum Calvina Kleina Euphoria. . Wzięłam większe pudełko i otworzyłam wieko. W środku była książka pt. "Portret Doriana Graya". Uśmiechnęłam się i położyłam książkę obok siebie. Wzięłam drugie pudełeczko i zajrzałam do środka. We wnętrzu był pięknie ułożony naszyjnik z wisiorkiem w kształcie serca a na nim pisało "Love will remember...". Otworzyłam go i spojrzałam do środka. Były tam dwa miejsca na zdjęcia. Ethan podszedł do mnie.
-Pozwól.- mruknął i odebrał naszyjnik z moich dłoni. Odwróciłam się do niego plecami i odgarnęłam włosy z karku. Mężczyzna założył naszyjnik na szyję i zapiął go muskając przy tym opuszkami palców delikatnie moją skórę. Zadrżałam chociaż w pokoju panowało ciepło. Uśmiechnęłam się ciepło i spojrzałam na Ethana.
-Wszystkiego najlepszego Kat.- uśmiechnął się i delikatnie pocałował mój policzek.
-Dziękuję.- zarumieniłam się.-Ale to musiało cię kosztować majątek.- szepnęłam.
-Och już nie przesadzaj.- zaśmiał się.
-No dobra! To teraz zaczynamy zabawę!- zachichotała Lucy i porwała mnie z krzesła do tańca.
***
-W końcu błoga cisza!- westchnął Ethan i rzucił się na kanapę.
-Och no nie przesadzaj. Nie było tak głośno.- zaśmiałam się zbierając wszystkie brudne naczynia.
-Jutro będziemy musieli pojechać na zakupy.- stwierdził.
-Yhym.- mruknęłam. Nagle poczułam ból brzucha. Wszystkie naczynia upadły mi na podłogę roztrzaskując się na kawałki. Poczułam mdłości i zakręciło mi się w głowie.
-Katnis co jest?- spytał Ethan przybiegając do kuchni.
-Słabo mi.- szepnęłam opadając w jego ramiona.
-Dobrze się czujesz?
-Nie...muszę..muszę do łazienki.- powiedziałam a w moich oczach zebrały się łzy.
-Chodź. Zaprowadzę cię.- powiedział Ethan biorąc mnie pod rękę i zaprowadził do łazienki na górze. Opadłam na zimne kafelki.
-Możesz wyjść?- szepnęłam zażenowana.
-Tak. Już wychodzę.- powiedział i zamknął drzwi. Nagle poczułam jak wszystko co zjadłam mi się zwraca. Zwymiotowałam. Zmęczona oparłam się o ścianę w łazience. Odetchnęłam głęboko i podeszłam do umywalki. Obmyłam twarz. Wyszłam z łazienki i wpadłam na Ethana.
-Lepiej już?
-Trochę.- powiedziałam przełykając głośno ślinę.
-Jutro jedziemy do lekarza. I nie ma żadnego ale Katnis. Od pięciu dni masz mdłości i bóle brzucha. Jedziemy i już!
-Ale jutro poniedziałek i szkoła.- próbowałam się bronić.
-Powiedziałem,że nie ma żadnych ale. I nie pójdziesz do szkoły.- powiedział i zaprowadził mnie do pokoju.
-Dobrze. Już się nie będę kłócić.- powiedziałam. -A teraz możesz wyjść? Chciałabym się przebrać w piżamę.
-Tak, tak. Już wychodzę.- powiedział. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej duży T-shirt. Rozebrałam się i narzuciłam go na siebie. Sięgał mi do ud. Nie zakładałam nic więcej. Za piżamę służył mi T-shirt i dolna część bielizny. Nagle Ethan wpadł do pokoju.
-A! Zapomniałem ci powiedzieć, że na wtorek masz napisać...- jego wzrok padł na mnie.-....wypracowanie.- dokończył przełykając głośno ślinę.
-Okej. Dziękuję.- powiedziałam rumieniąc się. Ethan stał tak jeszcze przez chwilę i spoglądał na mnie. Po chwili się ocknął.
-No więc... to dobranoc.- powiedział i chciał wejść.
-Ej! Stój!- krzyknęłam.
-No?- spytał zdziwiony.
-Chyba o czymś zapomniałeś!
-O czym?- słodko zmarszczył brwi.
-Nie masz prawa mówić do mnie dobranoc dopóki ja ci nie powiem! Zawsze ja mówię pierwsza/- obraziłam się.
-No okej.- zaśmiał się.
-Więc dobranoc.- powiedziałam i pobiegłam go przytulić.
-Dobranoc.- powiedział i ucałował mnie w czubek głowy.
_________________________________________________________________________________
~25 Października Niedziela~
-Przecież doktor Defra powiedział, że jestem już zdrowa i nawet zdjął mi to głupie coś z nadgarstka!- krzyczałam na Ethana.
-Ale nie możesz wychodzić z domu zrozumiano?!
-Mogę!- krzyknęłam i poszłam do góry. Ubrałam czarne dżinsy, czarny podkoszulek i czerwoną koszulę w kratę na to. Uczesałam włosy i zeszłam na dół. Ubrałam czerwone Nike i narzuciłam na ramiona kurtkę.
-Patrz! Jestem ubrana. A teraz sobie wyjdę!
-Eh.. nie ma zamiaru się z tobą kłócić. Idź jak chcesz.- westchnął.
-Świetnie!- pisnęłam i pobiegłam do pokoju. Wyjęłam z szufladki skrzyneczkę ze swoimi pieniędzmi. Wzięłam jakieś drobne i zeszłam na dół. Nacisnęłam na klamkę gdy usłyszałam głos Ethana.
-Ale wróć tak o 16:00 okej?
-Och.. więc wyznaczamy sobie godziny kiedy mam wracać do domu?- spytałam zirytowana.
-Proszę.- powiedział przeciągając ostatnia literę.
-Dobrze.- westchnęłam i wyszłam z domu. Ruszyłam na przystanek i usiadłam na zniszczonej ławeczce. Ludzie przechodzili. Niektórzy przysiadali się do mnie a nie którzy po prostu rzucali okiem w tą stronę i szli dalej. Nagle obok mnie przysiadła się pewna dziewczyna. Nie wiadomo czemu spojrzałam na jej ręce, które były zakryte przez rękawy czarnej kurtki. Nagle dziewczyna wykonała ruch dłoniom a materiał się podniósł. Moim oczom ukazały się blizny po cięciu. Wciągnęłam z sykiem powietrze.
-Nie rób tego.- szepnęłam. Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona. Wymownie spojrzałam na jej nadgarstek. Dziewczyna szybko okryła go materiałem.
-Muszę.- mruknęła.
-Nic nie musisz. Patrz.- powiedziałam i podciągnęłam rękaw pokazując jej tym samym swoje blizny. -Widzisz? też to robiłam. Robiłam. A wiesz czemu? Zawsze ale to zawsze znajdzie się osoba, która nam pomoże. Taki anioł w ludzkiej skórze. I nikt nie pozostaje sam. Proszę nie rób tego i przestań oszpecać swe ciało. Widok krwi i ból fizyczny cię uspokaja? też tak miałam. Ale nikt i nic nie jest tego warte. Proszę. Przestań.- powiedziałam patrząc prosto w jej niebieskie oczy w których zalśniły łzy. Opuściłam rękaw i opatuliłam swoją dłonią jej nadgarstek. Dziewczyna teraz już otwarcie płakała.
-Ty nie rozumiesz. Mój chłopak mnie zostawił i sypiał z moją siostrą.- zaszlochała.
-Uwierz, że rozumiem lepiej niż możesz sobie wyobrażać. Moja matka nas opuściła, mój brat zasztyletował moją siostrę a przyjaciółka umarła na śmiertelną chorobę. Nadal uważasz, że nie rozumiem? A jednak ja dałam radę i przezwyciężyłam to. Bo znalazł się właśnie taki anioł, który nade mną czuwa. I twój też gdzieś tam czeka.- powiedziałam uśmiechając się pocieszająco. Dziewczyna pociągnęła nosem. W tej chwili podszedł do nas jakiś chłopak.
-Cze-cześć Katarina. Masz może ochotę pójść na spacer?- spytał. Zachichotałam cicho i szturchnęłam dziewczynę łokciem w bok.
-Cześć. Jasne Tom.- powiedziała uśmiechając się i ocierając łzy. Chłopak podał jej rękę, którą po chwili ujęła. Wstała i odwróciła się do mnie.
-Dziękuję.- szepnęła i odeszła razem z chłopakiem. Uśmiechnęłam się sama do siebie dumna ze swego wyczynu. W tym momencie podjechał autobus. Wsiadłam do niego i zapłaciłam za bilet. usiadłam na pierwszym wolnym miejscu i zatopiłam się w swoich myślach.
***
Podeszłam do jakiejś kafejki i weszłam do środka. Podeszłam do szyby za którą były ukryte różnego rodzaju ciastka. Upatrzyłam sobie czekoladową muffinke z malinowym nadzieniem. Podeszłam do kasy i zamówiłam wybrane ciastko. Pani ładnie mi je zapakowała i podała do rąk. Ładnie podziękowałam i wyszłam ze sklepu. odpakowałam ciastko i spojrzałam na nie krytycznie.
-Wszystkiego najlepszego Katnis.- szepnęłam i ugryzłam ciastko. Wyjęłam telefon z kieszeni kurtki i spojrzałam na zegar. -O cholera.- krzyknęłam dławiąc się ciastkiem. Zaczęłam kaszleć aby jakoś w końcu zacząć oddychać. W tej chwili poczułam jak ktoś mocno klepie mnie w plecy. Odkaszlnęłam mocno.
-Dzięki.- szepnęłam odwracając się do mojego wybawcy.
-Cześć.- powiedział i uśmiechnął się promiennie. Moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Przede mną właśnie stał Tony.
-Tony?!- wykrzyknęłam radosna. Rzuciłam się na niego i przytuliłam mocno.
-No już spokojnie. Chodź zawiozę cię do domu. - powiedział łapiąc mnie za rękę. Dopiero w tej chwili zauważyłam czarny motor zaparkowany koło krawężnika. Mężczyzna usiadł na nim i nakazał usiąść za sobą. Tak też zrobiłam. Tony odpalił i zaczął jechać w kierunku domu pana Ethana.
***
-No więc dzięki.- powiedziałam sięgając do klamki ale Tony mnie wyprzedził. Otworzył mi drzwi i wpuścił do domu. -Naprawdę nie musisz mnie odprowadzać aż do drzwi pokoju.- zaśmiałam się. Zdjęłam buty i powiesiłam kurtkę na wieszak w przedpokoju. Ruszyłam w stronę salonu a ku mojemu zdziwieniu Tony poszedł prosto za mną. Przekroczyłam próg salonu i w tej chwili stanęłam jak wryta w ziemię.
-Wszystkiego najlepszego!- wykrzyczała Lucy wraz z Jamiem i Ethanem. Za mną stanął Tony i objął mnie ramieniem.
-Sto lat Kat.- szepnął mi do ucha. Cały salon był w serpentynach a gdzieniegdzie ozdoby w stylu Harryego Pottera- pewnie wymysł Lucy. Na stole przed kanapą stał czekoladowy tort i inne przekąski. W kącie leżały prezenty. W moich oczach zebrały się łzy szczęścia. wszyscy zrobili zdziwione miny. Podszedł do mnie Ethan i przytulił mocno.
-Ej Katnis. Dlaczego płaczesz?- spytał odgarniając włosy z mojej twarzy.
-Nikt mi nigdy czegoś takiego nie zrobił. Nienawidzę niespodzianek!- zaszlochałam.
-ALe...my..no my nie wiedzieliśmy.- jąkał się Ethan.
-Żartowałam.- zaśmiałam się. -To po prostu piękne. Myślałam, że zapomnieliście.
-No co ty!- krzyknął Jamie. Uwolniłam się z uścisku Ethana i pobiegłam w stronę swojego kuzyna i Lucy. Rzuciłam się na nich i przytuliłam mocno.
-Dziękuję.- szepnęłam.
-To nie nasz pomysł. To wymyślił pan Ethan.- powiedział Jamie.
-Ethan.- poprawił go nauczyciel.
-Wytłumaczysz mi jeszcze dlaczego mieszkasz u pana Ethana.- przestrzegła mnie Lucy. Byłam taka szczęśliwa, że nie wzięłam sobie tego do serca. Odwróciłam się na pięcie i zgromiłam Ethana wzorkiem.
-Ty!- krzyknęłam pokazując na jego palcem.
-Co ja znowu zrobiłem?- jęknął.
-Jak mogłeś mi o tym nie powiedzieć?!
-To logiczne. Wtedy nie byłaby to niespodzianka.- zaśmiał się. - A teraz usiądź.- powiedział pokazując za mnie. Stał tam przystrojony fotel, który miał służyć za fotel. Zaśmiałam się i opadłam na niego. Wszyscy zaczęli śpiewać sto lat a ja chichotałam cały czas jak głupia. W tym czasie Lucy nałożyła na moją głowę Diadem a Ethan ukląkł przede mną z tortem.
-Pomyśl życzenie.- powiedział uśmiechając się. Zamyśliłam się na chwilę po czym zdmuchnęłam wszystkie świeczki za jednym razem.
-Co sobie pomyślałaś?- spytała podekscytowana Lucy.
-Nie powiem bo się nie spełni.- powiedziałam wytykając jej język.
-Oj dobra dobra.- zaśmiał się Tony. -Dawajcie w końcu te prezenty.
-Ja je przyniosę!- zapiszczała Lucy.
-Okej.- zaśmiał się Ethan. Po chwili prezenty stały przede mną a Lucy podawała mi je po kolei.
-Ten jest od Jamiego.- powiedziała. Zerwałam papier i i otworzyłam niebieskie pudełko. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to książka. Przeczytałam jej tytuł. "100 sposobóe na...zdobycie nauczyciela!" Przeczytałam to a moje policzki okryły rumieńce.
-Dziękuję ale ta książka się nie przyda.- zaśmiałam się.
- Przyda, przyda.- powiedział wytykając mi język. W pudełku była jeszcze jakaś bluzka i Case na telefon. Odłożyłam pudełko i Lucy podała mi następny prezent. Ten był o Tonyego. Był to skromny pierścionek, perfum Coco Chanel i ładna ramka na zdjęcie w której znalazła się nasza fotografia.
-Teraz ode mnie.- pisnęła.
-Prezent, którego się najbardziej boję.- mruknęłam. Odpakowałam prezent i otworzyłam zielone pudełko.
-Co wy macie z tymi pudełkami?- spytałam.
-To mojego prezentu lepiej nie otwieraj.- mruknął Ethan. Spojrzałam do środka na prezent Lucy. Jedyne co zobaczyłam to czarny koronkowy materiał. Wyjęłam to z pudełka. Po chwili odkryłam co t jest a moje policzki zrobiły się różowe.
-Lucy co to ma znaczyć?- spytałam.
-No musisz mieć ładną bieliznę.- zachichotała a reszta gości zaczęła się śmiać. W rękach właśnie trzymałam czarne koronkowe figi i stanik do kompletu.
-Dzięki Lucy.- mruknęłam i wrzuciłam bieliznę z powrotem do pudełka. Wzięłam ostatni prezent. Był to prezent od Ethana. Westchnęłam głęboko i odwiązałam tasiemkę, którą było obwiązane pudło. Podniosłam przykrywkę. W środku znalazłam jeszcze dwa różnej wielkości pudełka i perfum Calvina Kleina Euphoria. . Wzięłam większe pudełko i otworzyłam wieko. W środku była książka pt. "Portret Doriana Graya". Uśmiechnęłam się i położyłam książkę obok siebie. Wzięłam drugie pudełeczko i zajrzałam do środka. We wnętrzu był pięknie ułożony naszyjnik z wisiorkiem w kształcie serca a na nim pisało "Love will remember...". Otworzyłam go i spojrzałam do środka. Były tam dwa miejsca na zdjęcia. Ethan podszedł do mnie.
-Pozwól.- mruknął i odebrał naszyjnik z moich dłoni. Odwróciłam się do niego plecami i odgarnęłam włosy z karku. Mężczyzna założył naszyjnik na szyję i zapiął go muskając przy tym opuszkami palców delikatnie moją skórę. Zadrżałam chociaż w pokoju panowało ciepło. Uśmiechnęłam się ciepło i spojrzałam na Ethana.
-Wszystkiego najlepszego Kat.- uśmiechnął się i delikatnie pocałował mój policzek.
-Dziękuję.- zarumieniłam się.-Ale to musiało cię kosztować majątek.- szepnęłam.
-Och już nie przesadzaj.- zaśmiał się.
-No dobra! To teraz zaczynamy zabawę!- zachichotała Lucy i porwała mnie z krzesła do tańca.
***
-W końcu błoga cisza!- westchnął Ethan i rzucił się na kanapę.
-Och no nie przesadzaj. Nie było tak głośno.- zaśmiałam się zbierając wszystkie brudne naczynia.
-Jutro będziemy musieli pojechać na zakupy.- stwierdził.
-Yhym.- mruknęłam. Nagle poczułam ból brzucha. Wszystkie naczynia upadły mi na podłogę roztrzaskując się na kawałki. Poczułam mdłości i zakręciło mi się w głowie.
-Katnis co jest?- spytał Ethan przybiegając do kuchni.
-Słabo mi.- szepnęłam opadając w jego ramiona.
-Dobrze się czujesz?
-Nie...muszę..muszę do łazienki.- powiedziałam a w moich oczach zebrały się łzy.
-Chodź. Zaprowadzę cię.- powiedział Ethan biorąc mnie pod rękę i zaprowadził do łazienki na górze. Opadłam na zimne kafelki.
-Możesz wyjść?- szepnęłam zażenowana.
-Tak. Już wychodzę.- powiedział i zamknął drzwi. Nagle poczułam jak wszystko co zjadłam mi się zwraca. Zwymiotowałam. Zmęczona oparłam się o ścianę w łazience. Odetchnęłam głęboko i podeszłam do umywalki. Obmyłam twarz. Wyszłam z łazienki i wpadłam na Ethana.
-Lepiej już?
-Trochę.- powiedziałam przełykając głośno ślinę.
-Jutro jedziemy do lekarza. I nie ma żadnego ale Katnis. Od pięciu dni masz mdłości i bóle brzucha. Jedziemy i już!
-Ale jutro poniedziałek i szkoła.- próbowałam się bronić.
-Powiedziałem,że nie ma żadnych ale. I nie pójdziesz do szkoły.- powiedział i zaprowadził mnie do pokoju.
-Dobrze. Już się nie będę kłócić.- powiedziałam. -A teraz możesz wyjść? Chciałabym się przebrać w piżamę.
-Tak, tak. Już wychodzę.- powiedział. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej duży T-shirt. Rozebrałam się i narzuciłam go na siebie. Sięgał mi do ud. Nie zakładałam nic więcej. Za piżamę służył mi T-shirt i dolna część bielizny. Nagle Ethan wpadł do pokoju.
-A! Zapomniałem ci powiedzieć, że na wtorek masz napisać...- jego wzrok padł na mnie.-....wypracowanie.- dokończył przełykając głośno ślinę.
-Okej. Dziękuję.- powiedziałam rumieniąc się. Ethan stał tak jeszcze przez chwilę i spoglądał na mnie. Po chwili się ocknął.
-No więc... to dobranoc.- powiedział i chciał wejść.
-Ej! Stój!- krzyknęłam.
-No?- spytał zdziwiony.
-Chyba o czymś zapomniałeś!
-O czym?- słodko zmarszczył brwi.
-Nie masz prawa mówić do mnie dobranoc dopóki ja ci nie powiem! Zawsze ja mówię pierwsza/- obraziłam się.
-No okej.- zaśmiał się.
-Więc dobranoc.- powiedziałam i pobiegłam go przytulić.
-Dobranoc.- powiedział i ucałował mnie w czubek głowy.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)