Żeby nie było nie domówień.... przesunęłam czas opowiadania o jeden dzień jak coś xD Bo wychodził mi z obliczeń 30, a tak jakoś fajnie mi sie skojarzyło z 31 i no.. xD Tylko o tym was chciałam poinformować :D I chciałam powiedzieć, że ten rozdział też jest chyba lekko chaotyczny xD Chciałam go pociagnąc dalej, aby opisać cała imprezę w jednym rozdziale, ale brat... no właśnie :( Więc, ahoj czytelnicy x
____________________________________________________________________________________
~31 października piątek~
-Przez ostatnie dni słyszę tylko "och jak ja cię kocham!" "O ja ciebie też!", a później odgłosy całowania.- powiedziałam do Lucy.
-No nie gadaj! Pan Ethan ma dziewczynę? Nie wierzę.- zaśmiała się.
-I to ja muszę tego wszystkiego słuchać.- westchnęłam.
-Ej! Nie dołuj się dziewczyno! Dzisiaj impreza! Upijemy się i będzie okej!- krzyknęła. Spojrzałam na nią.
-No nie wiem czy się upijemy.- powiedziałam.
-A no racja. Wybacz.- powiedziała. Spojrzałam na swój brzuch. Nie urósł jeszcze za bardzo, więc nikt niczego nie zauważył.
-A zauważyłaś, że ta impreza jest w Halloween?- powiedziałam.
-Ej! Rzeczywiście.- zaśmiała się. Nagle podbiegł do nas Jonathan. Ostatnio często z nami rozmawia.
-Cześć. Widziałyście może gdzieś Tony;'ego?- spytał zdyszany.
-Tak, zdaję mi się, że jest na stołówce z Jamiem.- powiedziałam. Chłopak podziękował i ruszył dalej.
-Czy mnie coś ominęło?- spytała Lucy.
-Nie wiem.- mruknęłam. W tej samej chwili spojrzałyśmy na siebie.
-Jonathan, czekaj!- krzyknęła Lucy. Zaczęłyśmy za nim biec.
-Hmm?
-Idziemy z tobą.- uśmiechnęłam się. Chłopak odwzajemnił uśmiech i razem ruszyliśmy do stołówki. Przy niewielkim kąciku w kącie siedział Jamie, a na przeciwko niego Tony. Gdy Jonathan go zobaczył, cały się rozpromienił. Wymieniłam z Lucy zdziwione spojrzenia. Ruszyłyśmy do stolika.
-Cześć!- krzyknęła Lu rzucając się na Jamie'go. Chłopak objął ją ramieniem. Usiadłam obok nich.
-Czesć, Kat.- powiedział Jamie.
-Cześć.- mruknęłam przyglądając się Tony'emu. Spoglądał na Jonathana, a ten usiadł obok niego i uśmiechnął się. Tony wyglądał jak wniebowzięty. Co tu się dzieje?
-Zjesz coś?- usłyszałam głos Lucy.
-Hmm, co? A, nie. Nie jestem głodna.- powiedziałam.
-Okej.- powiedziała gryząc kanapkę Jamie'go.
-Która godzina tak w ogóle?- spytałam. Jamie spojrzał na swój zegarek na dłoni.
-Jest 8:50.- powiedział.
-Dopiero?!
-No, tak. Przecież dopiero pierwsza lekcja minęła.- powiedziała Lucy marszcząc brwi.
- Jeszcze sześć lekcji. A potem impreza!- pisnęłam.
-Piątka!- powiedziała Lucy. Przybiłyśmy piątkę.
***
-To jak? Spotykamy się na miejscu czy jakoś wcześniej?- spytałam.
-Spotkamy się na miejscu. A masz z kim przyjechać?- spytała Lucy patrząc na mnie podejrzliwie.
-Mam nadzieję, że Ethan zabierze mnie ze sobą. W końcu też tam jedzie co mu szkodzi?- wzruszyłam ramionami.
-Może masz rację. Dobra to do zobaczenia.- pocałowała mój policzek i odeszła.Westchnęłam i weszłam do środka. Drzwi były otwarte. No tak,Ethan nie poszedł dziś do pracy, bo się źle czuł. Zdjęłam buty i kurtkę i weszłam na schody. Schodził po nich akurat Ethan.
-Cześć.- powiedział.
-Cześć. Jak się czujesz?- spytałam.
-Już lepiej. A ty?
-Dobrze.
-To okej.
-No.- powiedziałam i poszłam do góry. Tak zazwyczaj wyglądały nasze rozmowy od czasu kiedy przedstawił mi Lilianę. Weszłam do pokoju i położyłam torbę w kąt. Trochę się tu zmieniło. Wypakowałam w końcu ubrania z walizki i były teraz poukładane, lub porozwieszane w szafach. Balkon, który miałam w pokoju, był osłonięty zasłonami z motywem Londynu. Pojedyncze łóżko zamieniłam na większe i stało ono w kącie po prawej stronie.Niedaleko również na prawej ścianie było zwykłe biurko. Na nim była lampka nocna, laptop i ramka ze zdjęciem. Na fotografii byłam ja i Anne. W pierwszej szufladzie miałam pochowane różne swoje pierdoły, a w szafce książki. Na ścianie nad biurkiem miałam powieszone różne zdjęcie.Ja z mamą, ja z Jamiem, ja z Lucy, ja z Ethanm i tak dalej. Sporo miałam tam zdjęć. No, ale po prostu lubię fotografię. Uchwytują dany moment i jest on tam na zawsze, nigdzie się nie rusza, są tam przez cały czas te same, uśmiechnięte osoby. W każdym bądź razie lubię zdjęcia. Mam też parę na szafie, która jest na lewej ścianie. Tam mam zdjęcie, wycinki z gazet, cytaty itd. Nad łóżkiem powiesiłam sobie tablicę korkową. Na niej -kto by się spodziewał- też są zdjęcie i karteczki o czym mam pamiętać. Ogólnie przyczepiam tam co mi się podoba. Mam też tam medal, który zdobyłam za pierwsze miejsce w badmintona. Kiedys lubiłam ten sport. Ogólnie mój pokój jest teraz przyjemniejszy i bardziej oddaje mnie. Pamiętam jak kiedyś weszła tu Liliana.
-Och, a czyj to pokój?- spytała rozglądając się.
-Mój.- odpowiedziałam wstając z łóżka.
-Wybacz, nie zauważyłam cię.- uśmiechnęła się drwiąco.
-Nie przejmuj się przyzwyczaiłam się do tego, że jestem niewidzialna.- machnęłam ręką.
-Wiesz co? Na twoim miejscu pomalowałabym ściany na różowo. O! A tamtą tablicę obwiodłabym różowym futerkiem! Hmm... tak w kącie ustawiłabym toaletkę z kosmetykami...- zaczęła wymyślać wygląd mojego pokoju.
-Wybacz, że ci przerwę, ale to mój pokój nie twój. I ja nie jestem taka jak ty. Nie ubóstwiam różowego koloru, więc wybacz. A teraz możesz ruszyć swoje cztery litery i wziąć je na dół.- uśmiechnęłam się słodko.
-Nie bulwersuj się złotko. Złość piękności szkodzi.- powiedziała i zeszła.
Jak ona mnie denerwuje. Zawsze wszystko to źle, tamto źle. No, ale cóż. Jest dziewczyną Ethan'a, a ja u niego mieszkam, więc muszę ją tolerować. Niestety. Podeszłam do szafy i wyjęłam siatkę ze swoim przebraniem. Położyłam ja na łóżku i zaczęłam szukać lokówki. W końcu znalazłam ją w dużej szufladzie u dołu swojej szafy. Podłączyłam ją do kontaktu i zaczęłam sobie kręcić włosy. Gdy skończyłam, złapałam dwie wsuwki i kosmetyki, aby dokończyć to w łazience. Wyszłam z pokoju i poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na kluczyk i podeszłam do lustra. Położyłam rzeczy obok umywalki i spojrzałam na siebie w lustrze. Nie jest najgorzej. A jak będzie jeszcze makijaż i fryzura to będzie jeszcze lepiej. Złapałam grzywkę i skręciłam ją w rulonik, po czym spięłam ją wsuwką w bok. Drugą przypięłam to dokładniej, żeby mi się nie popsuło. Następnie wzięłam do ręki tusz i przejechałam nim rzęsy. Powieki pomalowałam ciemnym cieniem i to mi starczyło. Następnie wzięłam krwisto czerwoną szminkę i pomalowałam nią usta. Poobcierałam wargami o siebie, aby szminka równo się ułożyła. W połowie gotowa wyszłam z łazienki i poszłam do pokoju. Wyjęłam z siatki pończochy i halkę. Rozebrałam się i stałam teraz w samej bieliźnie. Teoretycznie gorset powinno się nosić bez stanika, ale mi tak niewygodnie, więc ubrałam stanik bez ramiączek. Przysiadłam na krańcu łóżka i wsunęłam na siebie czarne pończochy zakończone kokardką. Następnie ubrałam a siebie przeźroczystą halkę, na którą nałożyłam gorset. Po chwili zdałam sobie sprawę, że ktoś musi mi go zawiązać, bo sama nie dam rady. Do pomocy pozostaje mi tylko rzecz jasna Ethan.
-Cholera.- mruknęłam. Na palach wyszłam z pokoju i zakradłam się do Ethana. Stał w samych spodniach i patrzył na łóżko. Zastanawiał się chyba jaką koszulę ma wybrać.
-Ethan...- powiedziałam. Mężczyzna uniósł głowę i spojrzał na mnie.
-Tak?- spytał.
-Czyt mógłbyś mi pomóc zawiązać gorset?- spytałam lekko zażenowana.
-Tak, jasne. Wejdź i oprzyj się o ścianę.- powiedział. Podeszłam do ściany i oparłam się o nią dłońmi. Dopiero po chwili doszło do mnie jak to zabrzmiało. Odetchnęłam głęboko , gdy poczułam jego zimne palce na swoich plecach. Robił coś przy sznureczkach, gdy pociągnął je mocno, tak, że zabrakło mi powietrza.
-Ethan...- szepnęłam.
-Hmm?
-Dusisz mnie.
-Przepraszam!- krzyknął i rozluźnił uścisk.
-Dziękuję.- odetchnęłam.
-Okej. Gotowe.- odsunął się ode mnie. Odwróciłam się od ściany.
-A ty za co się przebierasz?- spytałam.
-Za księcia Kaspiana.- wypiął dumnie pierś. Zaczęłam się śmiać. Chyba pierwszy raz od tygodnia się przy nim śmieję.
-To do zobaczenia później.- powiedziałam i wyszłam. Weszłam do pokoju i nałożyłam na siebie suknie, która opięła się na moich biodrach i klatce piersiowej. Zeszłam na dół i weszłam na korytarz. Złapałam swoje pastelowe niebieskie trampki i włożyłam je na stopy. Weszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Po chwili po schodach zszedł Ethan. Był ubrany rzeczywiście jak książę Kaspian.
-No, no.-zaśmiałam się.
-Katnis tak się zastanawiam...jakie masz buty?- spytał. Uniosłam suknię do góry ukazując trampki.
-Nie lubię szpilek.- skrzywiłam się. Ethan się zaśmiał.
-To co? Możemy jechać?- spytał.
-Tak.- odpowiedziałam wstając. Nie brałam ze sobą telefonu ano żadnych pieniędzy.
-To chodź.- powiedział i wyszedł. Wyszłam za nim i zakluczyłam drzwi, a kolejnie kluczyk schowałam pod doniczkę. Pobiegłam za Ethan'em do garaży. Mężczyzna już siedział na miejscy kierowcy. Zajęłam miejsce obok i zapięłam pas.
***
Wyszłam z auta. Ze szkoły już dochodziły odgłosy muzyki. Ethan wyszedł za mną i razem ruszyliśmy do szkoły. Weszliśmy do środka i poszliśmy do sali gimnastycznej. Olśniło mnie jak tam weszłam. W sali panował mrok tylko, gdzie nie gdzie, były podświetlane, blaty i stoły z przekąskami, niebieskimi lampkami. Na ścianach były powieszone różne ozdoby Halloween, a z sufitu zwisały różne sznurki z duchami, nietoperzami itd. Weszłam głębiej w salę i zauważyłam Lucy. Miała na sobie czarną szatę Hogwartu z naszywką Gryffindoru. Włosy miała zakręcone, tak, że prawie tworzyły afro. W ręce trzymała nieduża różdżkę. Zauważyła mnie i podbiegła do mnie.
-Hej, Kat! Świetnie wyglądasz!- krzyknęła.
-Cześć! Ty też.- zaśmiałam się.
-No wiem! W końcu jestem Hermioną Granger!- zachichotała. -Chodź.- pociągnęła mnie za rękę do stoliku z pończem.
-Co chcesz?- zmarszczyłam brwi.
-Posmakuj tego! Świetne!- krzyknęła nalewając mi do plastikowego kubeczka pomarańczowego napoju. Wzięłam łyka. Rzeczywiście było bardzo dobre.
-Masz rację.- potwierdziłam.
-Ja zawsze mam rację.- prychnęła. Rozejrzałam się i w kącie zauważyłam Jamie'go, Tony'ego i Jonathana. Zmarszczyłam brwi.
-A oni co tu robią?- zmarszczyłam brwi.
-Oni? Daniel ich wkręcił, a Jonathan gadał z panem Devine.- powiedziała Lucy popijając ze swojego kubeczka. Spojrzałam na miejsce DJ. Za konsolą stał całkiem niezły chłopak. Miał brązowe włosy, które opadały mu na czoło, gdy stał pochylony nad konsolą. Na uszach miał nałożone słuchawki i poruszał się delikatnie w rytm muzyki.
-Kto to jest?- spytałam Lucy. Dziewczyna powiodła za moim wzrokiem.
- Nie wiem, ale zdaje mi się, że Daniel go zna.- powiedziała i pociągnęła mnie za rękę do niego.
-Cześć Daniel.- powiedziała Lucy uśmiechając się szeroko.
-Cześć.- powiedział.
-Znasz może tego kolesia co stoi na miejscu DJ?- spytała Lucy pokazując na niego głową.
-No,tak. To mój kuzyn William.- powiedział.
-Twój kuzyn?- spytałam zdziwiona.
-A co? Myślałaś, że nie mam rodziny?- zaśmiał się.
-Em..no nie wiem. A ile ma lat?
-21. A co zainteresowana?- uśmiechnął się szeroko.
-Kretyn.-prychnęłam i odeszłam. Lucy poszła za mną.
-Coś nudno na tej imprezie.- powiedziałam.
-To dopiero się rozkręca.- powiedziała Lucy z tajemniczym uśmiechem. Spojrzałam na nią zdziwiona.
-Widzę, że wszyscy już jesteście, więc witam was serdecznie! Na rozpoczęcie imprezy mam propozycję gry! Tak, żeby się rozkręcić!- krzyczał Daniel do mikrofonu. -Niech wszyscy wezmą swoje drinki i usiądą w kółku. Ale wszyscy bez wyjątku muszą mieć alkohol.- powiedział puszczając oczko nie wiadomo do kogo. Spojrzałam na Lucy.
-Nikt się nie dowie, że go nie masz.- pocieszyła mnie i pociągnęła za rękę w stronę okręgu. Ethan też tam usiadł zaciągnięty siłą przez Jamie'go i Amandę z mojej klasy. Spojrzałam w stronę stanowiska DJ. Daniel szeptał coś do Williama, a ten uśmiechał się do niego. Obydwaj zeszli ze stanowiska i usiedli w kręgu. Daniel pomiędzy Lucy a Tonym, a William pomiędzy mną i Jonathanem. Chłopak miał na sobie czarne dżinsy, biały T-shirt z dekoltem w kształcie litery "V" i czarną bluzę z białymi zamkami. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Odwróciłam się zarumieniona. William właśnie zobaczył jak się w niego wpatruję.
-Dobra, więc zagramy w "Nigdy, przenigdy".- powiedział Daniel.
-Czy wszyscy znają zasady?- dodał William. Och, jego głos...
-Tak!- wszyscy zaczęli się przez siebie przekrzykiwać.
-Okej! Spokój! To zaczniemy od Dakoty!- krzyknął. Dakota uniosła swój kubek i zaczęła.
-Nigdy, przenigdy nie uprawiałam seksu.- powiedziała. Większa ilość naszej klasy wzięła łyka swojego napoju, co znaczyło, że oni mają to już za sobą. Ja oczywiście nie napiłam się, ponieważ moim zdaniem tego nie można zaliczyć do tej kategorii. Później Augustus, Lidia, Jack, Ben.
-Nigdy, przenigdy nie zakochałam się w nauczycielu.- powiedziała Jessie. Spojrzałam na Amandę, która uniosła swój kubek do usta spoglądając wymownie na Ethana. Potajemnie również napiłam się swojego napoju. Dalej były już pytania o tej samej tematyce typu: Nigdy, przenigdy nie kochałam się w łazience, nigdy, przenigdy nie całowałam dziewczyny, nigdy, przenigdy nie całowałem chłopaka. Aż w końcu naszła moja kolej. Myślałam przez chwilę co powiedzieć.
-Nigdy, przenigdy....nie dostałam jedynki.- wzruszyłam ramionami. Nie wiedziałam co powiedzieć. Jak się spodziewałam większość naszej klasy podniosła kubki do ust. Tak. Moja klasa to nieuki.
-Nigdy, przenigdy nie zakochałem się w osobie młodszej od siebie.- powiedział William. Chłopcy podnieśli swoje kubki do ust - łącznie z Ethanem- ale żadna dziewczyna nie popiła swojego drinka.
-Czyli wszyscy już byli?- spytał już lekko podpity Daniel klaszcząc w dłonie. Potwierdziliśmy skinieniem głowy.
-Dobra to teraz zagramy w dmuchaj i ssij!- krzyknął uśmiechnięty William. On też był już lekko podbity. Gdy siedział kołysał się lekko. Jego oczy były pół przymknięte, a usta cały czas były w uśmiechu. Gra "dmuchaj i ssij" polega na tym, że trzeba utrzymać karteczkę pomiędzy ustami. Na przykład, powiedzmy, że ja mam karteczkę to muszę ją ssać, żeby podać ją dalej. Przez tą karteczkę stykam się ustami z inną osobą i muszę dmuchać, a ona ssać,żeby odebrać karteczkę i podać dalej. Jeżeli karteczka upadnie na ziemię to wtedy osoba, która podawała tą karteczkę musi pocałować osobę, która jej nie oderwała. Proste.
Wszyscy zerwali się z ziemi. Na siedzącą było by nie wygodnie, więc wszyscy stali. Zaczęło się od Amandy, która podawała karteczkę Ethanowi. Pewnie musiała być wniebowzięta. Obserwowałam tok wydarzeń. Ethan podawał karteczkę Lidii, ona Benowi, on Augustusowi, Ben, Jack, Katarina, Sue, Patrick, Jamie, Lucy. Lu musiała podać mi, ponieważ stała obok mnie. Przyłożyła karteczkę do moich usta, a ja ją utrzymałam na nich. Lucy zaśmiała się, aja odwróciłam się do Williama, który był obok mnie. Przyłożyłam karteczkę do jego warg. Wyczułam przez nią, że są miękkie i ciepłe. Gdy wyczułam, że William opanował kawałek karteczki odsunęłam usta, ale karteczka upadła na ziemię. Spojrzałam zdziwiona na bruneta,a on uśmiechał się szeroko. Usłyszałam jak wszyscy naokoło mówią "uuu", albo "gorzko,gorzko".
-No Kat dajesz. Musisz pocałować Williama.- usłyszałam Daniela....
czwartek, 27 listopada 2014
poniedziałek, 10 listopada 2014
Katnis #25
Z chusteczką, ocierając oczy wyszłam z łazienki. Zeszłam na dół i ruszyłam do stołówki, aby tam spotkać się z Tony'm, Jamie'm i niestety z Lucy... Przyłożyłam ręce do oczu i na chwilę przystanęłam, aby ochłonąć. W tej chwili poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłam się energicznie. Za mną stał Jonathan.
-O, cześć.- powiedziałam uśmiechając się.
-Cześć. Płakałaś?- spytał przyglądając mi się intensywnie.
-Nie.. mam po prostu uczulenie.- powiedziałam.
-Och, okej. Lucy cię szukała.- powiedział.
-Naprawdę? A dlaczego?- zdziwiłam się.
-Nie wiem.- wzruszył ramionami. Spojrzał za mnie i po chwili pokazał na coś palcem. -O! Tam jest.- powiedział. Odwróciłam się i zobaczyłam na kogo pokazuje. Na Lucy. Szła szybkim krokiem w naszą stronę.
-To ja pójdę. Do zobaczenia później Katnis i udanej rozmowy.- powiedział i odszedł. Trochę dziwny zdaję się Jonathan, ale cóż. Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę szafek. Nie chciałam z nią rozmawiać. Nie po tym co mi powiedziała.
-Kat! Poczekaj!- krzyknęła. Przystanęłam. Odwróciłam się do niej i spiorunowałam ją zwrokiem.
-Co chcesz?- warknęłam.
-No bo.. ja...ja...chciałam przeprosić.- szepnęła.
-Och? Naprawdę? To po co to mówiłaś? Nie mówi się czegoś i tak od razu sie nie przeprasza i nie liczy się na wybaczenie.- syknęłam mrużąc oczy.
-Ale Katnis.. posłuchaj...- szepnęła łamiącym się głosem. Zauważyłam, że coś jest nie tak.
-Lu wszystko w porządku?- spytałam nagle bardzo troskliwie.
-Nie. Chodź ze mną na chwilę.- powiedziała i złapał manie za dłoń. Weszliśmy pomiędzy szafki. Lucy obejrzała się czy ktoś nie idzie i zaczęła mówić:
-Nie chcę, żebyś się cięła. Nie żebym miała prawo ci czegoś zakazywać, bo masz wolną wolę, ale proszę cię abyś się nie cięła. Nie chcę cię stracić.- powiedziała kurczowo ściskając mój nadgarstek.
-Lucy, ale o co chodzi?- spytałam marszcząc brwi. Rozumiem, że ktoś może nie tolerować tego, że się tnę, ale Lucy chodzi o coś innego.
-Okej. powiem ci coś, ale obiecaj mi, że nikomu tego nie powtórzysz, okej?
-Dobrze, buzia na kłódkę.- powiedziałam.
-Dobra.. no bo kiedyś miałam starszą do siebie siostrę..
-Co?!- krzyknęłam przerywając jej. Nigdy nie miałam informacji na temat, że Lu miała starszą siostrę!
-Nie przerywaj mi.- powiedziała.- No i miałam siostrę. Gdy miałam trzynaście lat weszłam do niej do pokoju, bo chciałam pożyczyć książkę. Ale wtedy zobaczyłam, że leży na łóżku, a na około jest pełno krwi. Jej oczy były otwarte, a ręka bezwładnie zwisała z krańca łóżka. Na podłodze leżała zakrwawiona żyletka. Nie wiedziałam co zrobić. Byłam jeszcze dzieckiem i nie wiedziałam jak to zrobiła. Pełno ran na nadgarstkach, udach.. ugh nie ciekawy widok. Ale w każdym bądź razie. Podeszłam do niej i dotknęłam policzka. Jej całe ciało było zimne, usta sine tak jak końce palców. Zaczęłam nią szarpać i krzyczeć, żeby się obudziła i nie robiła sobie żartów, bo to wcale nie jest śmieszne. Myślałam, że może to jej strój na Halloween - bo akurat tego dnia to się stało- ale ona nie odpowiedziała. Zawołałam mamę. Przybiegła natychmiast. Gdy zobaczyła ciało Kathlyn, zaniemówiła. Zaczęła krzyczeć i płakać, obwiniać siebie, że to jej wina, że niczego nie zauważyła. Jej ciało wywieźli, a mama nie chciała wchodzić do jej pokoju, więc ja musiałam to uprzątnąć. Znalazłam mnóstwo żyletek, zakrwawionych bandaży, depresyjnych cytatów. Postanowiłam, że ja nigdy tego nie zrobię choćby nie wiem co. A niedługo potem zmarł mój ojciec w wypadku samochodowym.- powiedziała a ostatnie zdanie wyszeptała. Spojrzałam na nią a w moich oczach zebrały się łzy. Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Lu...
-Nie mów nic, Katnis. Po prostu obiecaj. Obiecaj, że mnie nie opuścisz.- powiedziała patrząc na mnie.
-Obiecuję.- szepnęłam. Dziewczyna podeszła do mnie i mocno przytuliła. Poczułam ciepłą łzę na karku.
-Hej, nie płacz.- powiedziałam uśmiechając się. Otarła łzy i uśmiechnęła się do mnie. Po chwili jednak uśmiech jej opadł.
- A to co mówiłaś na lekcji to prawda?-spytała.
-Co?- zmarszczyłam brwi. Dużo powiedziałam na lekcji. Za dużo..
-No to, że jesteś w ciąży, ze swoim...ojcem.- powiedziała.
-Tak, to prawda.- odparłam posępnie.
-Katnis, tak mi przy..
-Nie dokańczaj, Lu.- uniosłam dłoń. -To nie twoja wina, więc nie wiem dlaczego to mówisz.
-Taki zwyczaj.- wzruszyła ramionami.
-Denerwujące trochę, gdy ktoś nic nie zrobił, a mówi, że mu przykro.- westchnęłam.
-Może trochę.- zaśmiała się.
-Idziemy do stołówki?- spytałam.
-Tak, jasne.- powiedziała i zaczęłyśmy iść przed siebie.
-Ale jeszcze jedno. Nikomu nie mówimy to czego się dowiedzieliśmy, okej?- spytałam.
-Oczywiście! - potwierdziła. Uśmiechnęłam się do niej i teraz już na spokojnie ruszyliśmy do stołówki. Weszłyśmy do pomieszczeni i od razu zauważyłyśmy Jamie'go i Tony'ego. Podeszłyśmy do nich i zajęliśmy miejsca obok.
-Cześć.- powiedziałam.
-Katnis! Ty żyjesz!- wykrzyknął zdziwiony Tony.
-Nie. Mylisz się. To tylko moja zagubiona dusza, która nie może znaleźć do piekła.- zaśmiałam się.
-Chyba do piekła.- mruknął Jamie.
-Ej! Ja jestem grzeczną dziewczynką!- krzyknęłam oburzona.
-A ja wolę niegrzeczne dziewczynki.- mruknął i wymownie spojrzał na Lucy, a ona spłonęła rumieńcem. Zaczęłam się śmiać. Lu spojrzała na mnie i spiorunowała mnie wzrokiem. Na chwilę się powstrzymałam, ale po chwili znowu wybuchnęłam głośnym śmiechem.
-Nie śmiej się!- burknęła ciemnowłosa dziewczyna.
-Oj nie marudź.- rzucił Tony.
-Lucy na co się przebierasz na ten bal w piątek?- spytałam.
-Jaki bal w piątek?- spytali jednocześnie Jamie i Tony.
-Nie ważne. Tylko dla naszej klasy.- wytknęłam im język.
-Hmm.. właśnie nie wiem.- powiedziała drapiąc się po głowie.
-To może chcesz iść dziś po szkole na zakupy?- spytałam z uśmiechem. Długo nie byłam na typowych, dziewczęcych zakupach.
-Jasne! Świetny pomysł!- wykrzyknęła szczęśliwa Lucy.
-Dobra, to do zobaczenia później. Ja spadam.- powiedziałam i wstałam z ławki. Przerzuciłam z powrotem torbę przez ramię i wyszłam z stołówki i ruszyłam pod klasę od matematyki. Prawdopodobnie mamy dziś kartkówę, więc wolałam sobie wszystko powtórzyć, żeby nie dostać pały. Usiadłam pod klasą i oparłam się o ścianę. Z torby wyjęłam podręcznik do matematyki i zaczęłam powtarzać materiał.
***
-Jak ci poszedł sprawdzian?- spytałam Lucy, wychodząc z klasy.
-Myślę, że nie najgorzej.- powiedziała.
-Mi chyba też. Jaką teraz mamy lekcje?
-Teraz mamy biologię.A później do domu.
-Nie. Do centrum handlowego.-pisnęłam.
-No dobra.- zaśmiała się.
-Tylko jak będziemy szły to wejdę do domu po pieniądze i będziemy mogli pójść na zakupy.- uśmiechnęłam się.
-Świetnie. To ja pójdę do siebie i spotkamy się przed twoim mieszkaniem.
-Dobra. Pasuje mi. Jezu! Jak się cieszę! Długo nie byłam na prawdziwych dziewczęcych, zakupach.- zachichotałam.
-Ja też, więc piątka.- zaśmiała się i przybiła ze mną piątkę.
***
-Wiesz co muszę ci powiedzieć, że dziewczyny szybko zmieniają humory.- powiedziała Lucy, gdy przeskakiwałyśmy kałuże.
-Tak? Po czym to wnioskujesz?- spytałam.
-No na przykład weź sobie pod uwagę nas. Jeszcze niedawno płakałyśmy i byłyśmy smutne, a teraz jesteśmy podekscytowane, bo idziemy na zakupy.- powiedziała.
-No cóż. Kobieta zmienną jest. A tym bardziej w ciąży.- powiedziałam. Nie wiedziałam, że tak lekko będę o tym wspominać.
-Coś w tym jest.- zaśmiała się.
-Bo ja mam zawsze rację! Dobra to tu się rozstaniemy. Do zobaczenia za chwilę.- powiedziałam i pocałowałam ją w policzek. Ruszyłam w stronę swojego mieszkania. Ethan kończył później, więc musiałam z torby wygrzebać klucz.Znalazłam go w kieszonce, gdzie miałam telefon i piórnik. Złapałam go w dłonie i włożyłam do dziurki na klucze i przekręciłam go. Nacisnęłam na klamkę i weszłam do mieszkania. Wbiegłam na schody i poszłam na górę. Weszłam do swojego pokoju i spod łóżka wyjęłam walizkę (tak, cały czas się tam znajdowała). Otworzyłam małą kieszonkę i wyjęłam z niej metalową skrzyneczkę zamykaną na kłódkę. Obok niej zamocowany był kluczyk. Odczepiłam go i otworzyłam kłódkę. Moim oczom ukazały się pieniądze. Dużo pieniędzy. Wzięłam wystarczająco i schowałam pudełko z powrotem. Zeszłam na dół, aby zajrzeć do lodówki czy tam też nie przydadzą się zakupy. Otworzyłm ją. Mango, jogurt naturalny i ser. Duże zapasy. Zamknęłam drzwiczki i wyszłam z domu. Czekała już tam Lu.
-Co tak szybko?- spytałam marszcząc brwi.
-Skoczyłam do domu, wzięłam pieniądze i przybiegłam. Da się to zrobić w pięć minut.- uśmiechnęła się szeroko.
-No to idziemy na zakupy!- pisnęłam .
-Tak!- potwierdziła Lucy.
***
-Nie no Lucy! Ja rezygnuję!- krzyknęłam rzucając spódniczkę na ziemi w przebieralni.
-O co ci chodzi?- spytałam wsuwając głowę przez zasłonę.
-Nie przebiorę się za dziwkę.- spiorunowałam ją wzrokiem. Dziewczyna po raz kolejny przyniosła mi koszulkę z głębokim dekoltem i spódniczkę, ledwo sięgającą ud.
-Oj,ale to nie dziwka. Tak się wszyscy przebierając.- wzruszyła ramionami.
-Gdybyś nie zauważyła ja nie jestem wszyscy!
-Oj już dawno to zauważyłam.- mruknęła.
-Lepiej podsuń mi pomysł za co mam się przebrać.- powiedziałam zrezygnowana.
-Przebierz się za księżniczkę!- krzyknęła nagle ożywiona.
-Nie sądzisz, że to oklepany temat?- zmarszczyłam brwi.
-W przedszkolu tak, ale nie w szkołach wyższych.- uśmiechnęła się szeroko. - Dziewczyny teraz już przebierają się za kocice i diabełki, bo to wygląda seksownie!- pisnęła udając typowe nastolatki. Zaczęłam się śmiać.
-Dobra. Chodź do Beutiful Dram World. Tam widziałam bajkowe suknie!- krzyknęłam i pociągnęłam ją za nadgarstek.
-Weź się może najpierw ubierz.- zaczęła się śmiać. Zrobiłam się cała czerwona na myśl, że wybiegłabym stąd na samych majtkach. Nasunęłam na siebie spodnie i resztę ubioru.
-Dobra. Jestem ubrana.- zaśmiałam się. Razem z Lu wyszłyśmy z "Sexy Women" (i co się dziwić, że ubrania takie skąpe, a drogie jak cholera) i ruszyłyśmy do postanowionego miejsca. Weszłyśmy do środka i od razu uderzył nas zapach jak w fabryce cukierków. Razem z Lucy spojrzałyśmy na siebie i uśmiechnęłyśmy się szeroko. Ten sklep przypominał mi moje dzieciństwo. Różowe ściany pokkryte różnymi, bajkowymi cytatami. Na jednej z różowych ścian był wielki, czarny napis "DREAM"
napisany pięknym pismem. Ktoś to chyba malował ręcznie. Przebieralnie miały fioletowe zasłony, a wszystkie suknie, halki, gorsety były powieszone na wieszakach a pończochy, spinki, wstążki i opaski były powkładane w szufladki obok lady. Razem z Lucy rzuciłyśmy się na suknie. Przeglądałam wszystkie po kolei, ale nie mogłam żadnej dla siebie znaleźć. Zrezygnowana już chciałam wychodzić, gdy zauważyłam pewien materiał który wspaniale się zapowiadał. Podbiegłam do tego miejsca i zdjęłam suknie z wieszaka. Spojrzałam na nią a usta opadły mi ze szczęścia. W rękach trzymałam piękną zieloną suknie, z srebrnym pasie w kształcie "V", zawieszonym na biodrach. Jej rękawy były szerokie, podbite srebrną tkaniną. Uśmiechnęłam się i zawołałam Lu.
-Tak?- spytała wpatrując się w ekran komórki.
-Patrz!- pisnęłam. Dziewczyna uniosła wzrok i rozszerzyła ze zdziwienia oczy.
-Jaka ładna.- powiedziała łapiąc materiał w palce.
-No wiem! Idę ja przymierzyć. Ale potrzebuję jeszcze halkę, gorset i pończochy.- powiedziałam podekscytowana. Podbiegłam do wieszaka z, której wzięłam liliową halkę. Następnie podbiegłam po gorset. Większość ich było białych, więc taki też wzięłam,a następnie z półeczki złapałam czarne pończochy. Poszłam do przebieralni i zaczęłam się rozbierać. Ubrałam na siebie halkę, następnie pończochy. Potem gorset, ale nie dałam rady go zawiązać, więc, zawołałam Lucy.
-Tak?- spytała.
-Zawiązałabyś mi gorset?- spytałam.
-Jasne. Oprzyj się dłońmi o coś.- powiedziała. Oparłam się dłońmi o ścianę, a Lucy mocno pociągnęła za sznurki.
-Lu!- krzyknęłam.
-Przepraszam, przepraszam. - powiedziała. - Już.- powiedziała i odsunęła się.
-Dzięki. A teraz możesz wyjść.- powiedziałam. Dziewczyna wyszła a ja złapałam w ręce sukienkę i ubrałam ją. Wyszłam z przebieralni przed, którą stała Lucy.
-I jak?- spytałam
-Świetnie! Wyglądasz w tym seksownie, a zarazem jak grzeczna dziewczynka.- zaśmiała się.
-Dzięki? Chyba.- zaczęłam się śmiać. -To kupić to?- spytałam.
-Tak! Rozbieraj się i idź za to zapłać!- krzyknęła. Weszłam do przebieralni i ubrałam się w swoje poprzednie ubrania. Podeszłam do lady.
-Dzień dobry.Chciałam zapłacić.- powiedziałam kładąc jej towary na ladzie.
-Dzięń dobry. Już.- uśmiechnęła się ciepło. Była to młoda kobieta z blond lokami, sięgającymi ramion. Zaczęła przesuwać ubrania pod skanerem, który wydawał odgłos "PIK" kiedy coś namierzył. Po chwili wszystko było gotowe. Ekspedientka spojrzała na kasę i uśmiechnęła się do mnie.
-354 funty prosze.- powiedziała. Zajrzałam do torby i wydobyłam z niej portfel. Wyjęłam odliczone pieniądze i podałam kobiecie.
-Dziękuję bardzo.- uśmiechnęłam się do niej i odeszłam. Wyszłyśmy razem z Lu i udałyśmy się jeszcze do Duglasa, aby spojrzeć na perfumy. Od intensywnych zapachów od razu zakręciło mi się w głowie. Przeszliśmy między regały i zaczęłyśmy oglądac perfumy.
-Dobra. Zamknij oczy.- powiedziała odwracając się do mnie.
-Czemu?- spytałam marszcząc brwi.
-Pokażę Ci dwa perfumy, a ty powiesz, który lepszy.- stwierdziła. Zamknęłam oczy i czekałam. Usłyszałam psiknięcie i po chwili do moich nozdrzy wdarł się słodki zapach. Nie potrafię konkretnie określić. Jakieś owoce czy coś. Zapach stał się mniej intensywny a ja usłyszałam drugie psikniecie, i poczułam drugi zapach. Tym razem było to konkretne przeciwieństwo. Zapach sam w sobie był gorzki i nie potrafiłam okreslić jaki jest jego skład.
-I jak?- spytała.
-Zdecydowanie ten pierwszy. Ma słodszy zapach i bardziej pasuje do dziewczyny.- odpowiedziałam otwierając oczy.
-Okej. Teraz część wizualna.- powiedziała. Zaśmiałam się. Dziewczyna wyjęła dwie buteleczki z pudełeczek i pokazała mi je zasłaniając nazwy. Pierwsza buteleczka była różowa i okrągła o zaostrzonych krańcach. Trochę jak jakiś drogi kamień. Za korek miała koronę z różowym, delikatnym materiałem. Jednym słowem była bardzo dziewczęca. Natomiast druga była szara. Była prostokątna, bez żadnych innych dodatków. Za korek miała zwykły, najzwyczajniejszy, korek na świecie.
-Wizualny sprawdzian wygrywa ten perfum.- pokazałam palcem na pierwszy i miałam nadzieję, że to ten o słodkim zapachu, ponieważ bardzo mi się spodoba.
-A więc ten perfum wygrywa 2:0.- powiedziała chowając szary do pudełeczka.
-Co to za perfum?- spytałam.
-Our Moment. Wiesz tego sławnego boysbandu One Direction.- powiedziała.
-Ach, tak. Kojarzę.- powiedziałam biorąc buteleczkę do rąk.
-Nie. Właśnie jest stosunkowo tani.
-Okej. To biorę go.- powiedziałam i wzięłam zapakowane pudełeczko,a następnie ruszyłam z nim do kasy. Zapłaciłam i wyszłam. Lucy wybiegła za mną. Wyjęłam telefon z torby i spojrzałam na czas. 18:04.
-Chyba trzeba wracać do domu.- powiedziałam tym razem chowając komórkę do tylnej kieszeni spodni.
-No, masz rację. Po za tym mama kazała mi o 18:30 zająć się szczeniakami i małpą, więc pa.- powiedziała i pocałowała mój policzek.
-No do jutra.- powiedziałam uśmiechając się. Dziewczyna odeszła, a ja poszłam jeszcze do sklepu spożywczego.
***
Jedną reką wyjęłam klucz z torby, gdy drugą trzymałam wszystkie zakupy. W ogóle byłam zdziwiona, że mi się to udało. Włożyłam klucz do zamka i spróbowałam go przekręcić, ale mi się nie udało. Nacisnęłam na klamkę i ona spokojnie ustąpiła, otwierając mi drzwi. Zdziwiona weszłam do środka. Byłam pewna, że Ethana nie ma w domu. No cóż nie powinno go być. Zamknęłam drzwi kopniakiem i weszłam na przedpokój. Położyłam tam wszystkie zakupy i zaczęłam się rozbierać, gdy z salonu dobiegł mnie dziewczęcy chichot. Zdziwiona zdjęłam buty i weszłam do salonu. Na kanapie siedział Ethan, a obok niego kobieta. Na moje oko miała jakieś około 22 lata. Miała ciemne blond włosy, które w falach opadały na ramiona. Ale nie wyglądały na naturalnie kręcone. Jej sylwetka byłą szczupła, a nogi długie. Miała na sobie czarną bluzkę okrywającą ramiona, jasne dżinsy i czarne szpilki na nogach. Z twarzy była stosunkowo ładna. Ale miała dość makijażu. Usta były pomalowane czerwoną szminką i obwiedzione brązową kredka, rzęsy miała pomalowane tuszem, a nad nimi kreskę zrobioną czarnym eyelinerem. No i jeszcze do tego pomalowane na czarno (no kto by się spodziewał) powieki. Ogólnie w jej ubiorze i makijażu bardzo dużo było czarnego. nagle Ethan zwrócił na mnie swoją uwagę. Jego twarz naraz wyrażała wiele emocji. Tak jakby, myślał,że wrócę wcześniej, zażenowanie, wstyd...
-Katnis?- spytał.
-Nie. Duch.- odpowiedziałam. Trochę zbyt ostro. Kobieta, która siedziała obok Ethana spojrzała na mnie. Mogłaby być naprawdę śliczna, gdyby nie tona makijażu.
-Och, kto to jest?- spytała zwracając się do Ethana.
-Ehm.. no.. um...to..- och nagle zapomniał jak się nazywam? Przed chwilą przeciez to wypowiedział.
-Katnis jestem.- powiedziałam uśmiechając się sztucznie.
-Dziwne imię.-zmarszczyła brwi. Nie no zabijcie mnie. Ethan nie pamięta mojego imienia, a ona uważa, że jest ono dziwne! Przecież mogłabym nazywać się kunegunda albo Obelhilda. Nie, to by na pewno nie było dziwne.
-Em...no tak. Liliana to Katnis. Katnis to Liliana. Moja dziewczyna.- powiedział patrząc na mnie, jakby przepraszająco. Nie wiem co bardziej mnie zabolało. To, że ona tu siedzi, czy to, że on ma dziewczynę. Cóż. Wiecie, te problemy nastolatek!
-Miło poznać.- mruknęłam wkładając dłonie do tylnych kieszeni spodni.
-No tak! Chodzimy ze sobą od dwóch miesięcy i planujemy się pobrać! Będzie świetnie! No, a poznaliśmy się tak, że byłam kiedyś w sklepie i wpadłam tam własnie Na Ethana. Umówiliśmy się ze sobą na kawę, ale wyszło na tym, że wylądowałam u Ethana, no i wtedy....- chichotała, a mnie zaczął jej piskliwy głosik irytować. Jak Ethan może się spotykać z taka tapeciarą?! Nie żebym oceniała, osobę po okładce, ale ona mnie po prostu denerwuje!
-Tylko nie zaczynaj mi opowiadać o twoich doznaniach seksualnych z Ethanem.- warknęłam mrużąc oczy. Ethan zakrztusił się piciem, a Liliana spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami. Zaczęłam się z nich śmiać. Nie wiedziałam, że te słowa tak na nich wpłynie.
-Nie, Katnis to nie tak jak myślisz...- zaczął, a ja zdziwiłam się, że nie zaczął na mnie krzyczeć. Natomiast Liliana odwróciła się do Ethana i kładąc dłonie na jego policzkach, pocałowała go gorąco, jakby chciała mi coś pokazać. Wytknęłam język w geście obrzydzenia. Odsunęła się od Ethana uśmiechając się zadziornie, a Ethan siedział zszokowany.
-Li...Liliana?
-Och nie udawaj głupiego.- zachichotała blondynka. Ethan uśmiechnął się do niej delikatnie. Jęknęłam cicho. On się nie może do niej tak uśmiechać! Nie do niej! Poczułam gorąco pod powiekami. Zamknęłam na chwilę oczy i odetchnęłam głęboko.
-Katnis co ci jest?- spytał Ethan.
-Nic. Pójdę do siebie. Na przedpokoju masz jedzenie. Nie zapomnij pochować.- powiedziałam cicho i wyszłam z pokoju. Wzięłam swoje rzeczy i weszłam na schody.
-Co jej jest? Ty chyba znasz się na dziewczynach co?- usłyszałam Ethana.
- Nie wiem co jej jest Ethan. To po prostu trudna nastolatka Ethan. Nie przejmuj się nią.- powiedziałam i usłyszałam odgłos mlaskania. Fuj. Weszłam do pokoju i położyłam się na łóżko. Naciągnęłam na siebie koc i przytuliłam do siebie poduszkę. Moja szansa przepadła. Nie ma już po co walczyć. Cóż pozostaje mi zaprzyjaźnić się z rówieśnikami.
_________________________________________________________________________________
I oto jest!x Dziękuję Patrycji za podsunięcie pomysłu na temat rodziny Lucy :)) Nie będę sie dzisiaj rozpisywała bo nie mam siły, ale życzę miłego czytania ;3 No to Ahoj, czytelnicy x
-O, cześć.- powiedziałam uśmiechając się.
-Cześć. Płakałaś?- spytał przyglądając mi się intensywnie.
-Nie.. mam po prostu uczulenie.- powiedziałam.
-Och, okej. Lucy cię szukała.- powiedział.
-Naprawdę? A dlaczego?- zdziwiłam się.
-Nie wiem.- wzruszył ramionami. Spojrzał za mnie i po chwili pokazał na coś palcem. -O! Tam jest.- powiedział. Odwróciłam się i zobaczyłam na kogo pokazuje. Na Lucy. Szła szybkim krokiem w naszą stronę.
-To ja pójdę. Do zobaczenia później Katnis i udanej rozmowy.- powiedział i odszedł. Trochę dziwny zdaję się Jonathan, ale cóż. Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę szafek. Nie chciałam z nią rozmawiać. Nie po tym co mi powiedziała.
-Kat! Poczekaj!- krzyknęła. Przystanęłam. Odwróciłam się do niej i spiorunowałam ją zwrokiem.
-Co chcesz?- warknęłam.
-No bo.. ja...ja...chciałam przeprosić.- szepnęła.
-Och? Naprawdę? To po co to mówiłaś? Nie mówi się czegoś i tak od razu sie nie przeprasza i nie liczy się na wybaczenie.- syknęłam mrużąc oczy.
-Ale Katnis.. posłuchaj...- szepnęła łamiącym się głosem. Zauważyłam, że coś jest nie tak.
-Lu wszystko w porządku?- spytałam nagle bardzo troskliwie.
-Nie. Chodź ze mną na chwilę.- powiedziała i złapał manie za dłoń. Weszliśmy pomiędzy szafki. Lucy obejrzała się czy ktoś nie idzie i zaczęła mówić:
-Nie chcę, żebyś się cięła. Nie żebym miała prawo ci czegoś zakazywać, bo masz wolną wolę, ale proszę cię abyś się nie cięła. Nie chcę cię stracić.- powiedziała kurczowo ściskając mój nadgarstek.
-Lucy, ale o co chodzi?- spytałam marszcząc brwi. Rozumiem, że ktoś może nie tolerować tego, że się tnę, ale Lucy chodzi o coś innego.
-Okej. powiem ci coś, ale obiecaj mi, że nikomu tego nie powtórzysz, okej?
-Dobrze, buzia na kłódkę.- powiedziałam.
-Dobra.. no bo kiedyś miałam starszą do siebie siostrę..
-Co?!- krzyknęłam przerywając jej. Nigdy nie miałam informacji na temat, że Lu miała starszą siostrę!
-Nie przerywaj mi.- powiedziała.- No i miałam siostrę. Gdy miałam trzynaście lat weszłam do niej do pokoju, bo chciałam pożyczyć książkę. Ale wtedy zobaczyłam, że leży na łóżku, a na około jest pełno krwi. Jej oczy były otwarte, a ręka bezwładnie zwisała z krańca łóżka. Na podłodze leżała zakrwawiona żyletka. Nie wiedziałam co zrobić. Byłam jeszcze dzieckiem i nie wiedziałam jak to zrobiła. Pełno ran na nadgarstkach, udach.. ugh nie ciekawy widok. Ale w każdym bądź razie. Podeszłam do niej i dotknęłam policzka. Jej całe ciało było zimne, usta sine tak jak końce palców. Zaczęłam nią szarpać i krzyczeć, żeby się obudziła i nie robiła sobie żartów, bo to wcale nie jest śmieszne. Myślałam, że może to jej strój na Halloween - bo akurat tego dnia to się stało- ale ona nie odpowiedziała. Zawołałam mamę. Przybiegła natychmiast. Gdy zobaczyła ciało Kathlyn, zaniemówiła. Zaczęła krzyczeć i płakać, obwiniać siebie, że to jej wina, że niczego nie zauważyła. Jej ciało wywieźli, a mama nie chciała wchodzić do jej pokoju, więc ja musiałam to uprzątnąć. Znalazłam mnóstwo żyletek, zakrwawionych bandaży, depresyjnych cytatów. Postanowiłam, że ja nigdy tego nie zrobię choćby nie wiem co. A niedługo potem zmarł mój ojciec w wypadku samochodowym.- powiedziała a ostatnie zdanie wyszeptała. Spojrzałam na nią a w moich oczach zebrały się łzy. Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Lu...
-Nie mów nic, Katnis. Po prostu obiecaj. Obiecaj, że mnie nie opuścisz.- powiedziała patrząc na mnie.
-Obiecuję.- szepnęłam. Dziewczyna podeszła do mnie i mocno przytuliła. Poczułam ciepłą łzę na karku.
-Hej, nie płacz.- powiedziałam uśmiechając się. Otarła łzy i uśmiechnęła się do mnie. Po chwili jednak uśmiech jej opadł.
- A to co mówiłaś na lekcji to prawda?-spytała.
-Co?- zmarszczyłam brwi. Dużo powiedziałam na lekcji. Za dużo..
-No to, że jesteś w ciąży, ze swoim...ojcem.- powiedziała.
-Tak, to prawda.- odparłam posępnie.
-Katnis, tak mi przy..
-Nie dokańczaj, Lu.- uniosłam dłoń. -To nie twoja wina, więc nie wiem dlaczego to mówisz.
-Taki zwyczaj.- wzruszyła ramionami.
-Denerwujące trochę, gdy ktoś nic nie zrobił, a mówi, że mu przykro.- westchnęłam.
-Może trochę.- zaśmiała się.
-Idziemy do stołówki?- spytałam.
-Tak, jasne.- powiedziała i zaczęłyśmy iść przed siebie.
-Ale jeszcze jedno. Nikomu nie mówimy to czego się dowiedzieliśmy, okej?- spytałam.
-Oczywiście! - potwierdziła. Uśmiechnęłam się do niej i teraz już na spokojnie ruszyliśmy do stołówki. Weszłyśmy do pomieszczeni i od razu zauważyłyśmy Jamie'go i Tony'ego. Podeszłyśmy do nich i zajęliśmy miejsca obok.
-Cześć.- powiedziałam.
-Katnis! Ty żyjesz!- wykrzyknął zdziwiony Tony.
-Nie. Mylisz się. To tylko moja zagubiona dusza, która nie może znaleźć do piekła.- zaśmiałam się.
-Chyba do piekła.- mruknął Jamie.
-Ej! Ja jestem grzeczną dziewczynką!- krzyknęłam oburzona.
-A ja wolę niegrzeczne dziewczynki.- mruknął i wymownie spojrzał na Lucy, a ona spłonęła rumieńcem. Zaczęłam się śmiać. Lu spojrzała na mnie i spiorunowała mnie wzrokiem. Na chwilę się powstrzymałam, ale po chwili znowu wybuchnęłam głośnym śmiechem.
-Nie śmiej się!- burknęła ciemnowłosa dziewczyna.
-Oj nie marudź.- rzucił Tony.
-Lucy na co się przebierasz na ten bal w piątek?- spytałam.
-Jaki bal w piątek?- spytali jednocześnie Jamie i Tony.
-Nie ważne. Tylko dla naszej klasy.- wytknęłam im język.
-Hmm.. właśnie nie wiem.- powiedziała drapiąc się po głowie.
-To może chcesz iść dziś po szkole na zakupy?- spytałam z uśmiechem. Długo nie byłam na typowych, dziewczęcych zakupach.
-Jasne! Świetny pomysł!- wykrzyknęła szczęśliwa Lucy.
-Dobra, to do zobaczenia później. Ja spadam.- powiedziałam i wstałam z ławki. Przerzuciłam z powrotem torbę przez ramię i wyszłam z stołówki i ruszyłam pod klasę od matematyki. Prawdopodobnie mamy dziś kartkówę, więc wolałam sobie wszystko powtórzyć, żeby nie dostać pały. Usiadłam pod klasą i oparłam się o ścianę. Z torby wyjęłam podręcznik do matematyki i zaczęłam powtarzać materiał.
***
-Jak ci poszedł sprawdzian?- spytałam Lucy, wychodząc z klasy.
-Myślę, że nie najgorzej.- powiedziała.
-Mi chyba też. Jaką teraz mamy lekcje?
-Teraz mamy biologię.A później do domu.
-Nie. Do centrum handlowego.-pisnęłam.
-No dobra.- zaśmiała się.
-Tylko jak będziemy szły to wejdę do domu po pieniądze i będziemy mogli pójść na zakupy.- uśmiechnęłam się.
-Świetnie. To ja pójdę do siebie i spotkamy się przed twoim mieszkaniem.
-Dobra. Pasuje mi. Jezu! Jak się cieszę! Długo nie byłam na prawdziwych dziewczęcych, zakupach.- zachichotałam.
-Ja też, więc piątka.- zaśmiała się i przybiła ze mną piątkę.
***
-Wiesz co muszę ci powiedzieć, że dziewczyny szybko zmieniają humory.- powiedziała Lucy, gdy przeskakiwałyśmy kałuże.
-Tak? Po czym to wnioskujesz?- spytałam.
-No na przykład weź sobie pod uwagę nas. Jeszcze niedawno płakałyśmy i byłyśmy smutne, a teraz jesteśmy podekscytowane, bo idziemy na zakupy.- powiedziała.
-No cóż. Kobieta zmienną jest. A tym bardziej w ciąży.- powiedziałam. Nie wiedziałam, że tak lekko będę o tym wspominać.
-Coś w tym jest.- zaśmiała się.
-Bo ja mam zawsze rację! Dobra to tu się rozstaniemy. Do zobaczenia za chwilę.- powiedziałam i pocałowałam ją w policzek. Ruszyłam w stronę swojego mieszkania. Ethan kończył później, więc musiałam z torby wygrzebać klucz.Znalazłam go w kieszonce, gdzie miałam telefon i piórnik. Złapałam go w dłonie i włożyłam do dziurki na klucze i przekręciłam go. Nacisnęłam na klamkę i weszłam do mieszkania. Wbiegłam na schody i poszłam na górę. Weszłam do swojego pokoju i spod łóżka wyjęłam walizkę (tak, cały czas się tam znajdowała). Otworzyłam małą kieszonkę i wyjęłam z niej metalową skrzyneczkę zamykaną na kłódkę. Obok niej zamocowany był kluczyk. Odczepiłam go i otworzyłam kłódkę. Moim oczom ukazały się pieniądze. Dużo pieniędzy. Wzięłam wystarczająco i schowałam pudełko z powrotem. Zeszłam na dół, aby zajrzeć do lodówki czy tam też nie przydadzą się zakupy. Otworzyłm ją. Mango, jogurt naturalny i ser. Duże zapasy. Zamknęłam drzwiczki i wyszłam z domu. Czekała już tam Lu.
-Co tak szybko?- spytałam marszcząc brwi.
-Skoczyłam do domu, wzięłam pieniądze i przybiegłam. Da się to zrobić w pięć minut.- uśmiechnęła się szeroko.
-No to idziemy na zakupy!- pisnęłam .
-Tak!- potwierdziła Lucy.
***
-Nie no Lucy! Ja rezygnuję!- krzyknęłam rzucając spódniczkę na ziemi w przebieralni.
-O co ci chodzi?- spytałam wsuwając głowę przez zasłonę.
-Nie przebiorę się za dziwkę.- spiorunowałam ją wzrokiem. Dziewczyna po raz kolejny przyniosła mi koszulkę z głębokim dekoltem i spódniczkę, ledwo sięgającą ud.
-Oj,ale to nie dziwka. Tak się wszyscy przebierając.- wzruszyła ramionami.
-Gdybyś nie zauważyła ja nie jestem wszyscy!
-Oj już dawno to zauważyłam.- mruknęła.
-Lepiej podsuń mi pomysł za co mam się przebrać.- powiedziałam zrezygnowana.
-Przebierz się za księżniczkę!- krzyknęła nagle ożywiona.
-Nie sądzisz, że to oklepany temat?- zmarszczyłam brwi.
-W przedszkolu tak, ale nie w szkołach wyższych.- uśmiechnęła się szeroko. - Dziewczyny teraz już przebierają się za kocice i diabełki, bo to wygląda seksownie!- pisnęła udając typowe nastolatki. Zaczęłam się śmiać.
-Dobra. Chodź do Beutiful Dram World. Tam widziałam bajkowe suknie!- krzyknęłam i pociągnęłam ją za nadgarstek.
-Weź się może najpierw ubierz.- zaczęła się śmiać. Zrobiłam się cała czerwona na myśl, że wybiegłabym stąd na samych majtkach. Nasunęłam na siebie spodnie i resztę ubioru.
-Dobra. Jestem ubrana.- zaśmiałam się. Razem z Lu wyszłyśmy z "Sexy Women" (i co się dziwić, że ubrania takie skąpe, a drogie jak cholera) i ruszyłyśmy do postanowionego miejsca. Weszłyśmy do środka i od razu uderzył nas zapach jak w fabryce cukierków. Razem z Lucy spojrzałyśmy na siebie i uśmiechnęłyśmy się szeroko. Ten sklep przypominał mi moje dzieciństwo. Różowe ściany pokkryte różnymi, bajkowymi cytatami. Na jednej z różowych ścian był wielki, czarny napis "DREAM"
napisany pięknym pismem. Ktoś to chyba malował ręcznie. Przebieralnie miały fioletowe zasłony, a wszystkie suknie, halki, gorsety były powieszone na wieszakach a pończochy, spinki, wstążki i opaski były powkładane w szufladki obok lady. Razem z Lucy rzuciłyśmy się na suknie. Przeglądałam wszystkie po kolei, ale nie mogłam żadnej dla siebie znaleźć. Zrezygnowana już chciałam wychodzić, gdy zauważyłam pewien materiał który wspaniale się zapowiadał. Podbiegłam do tego miejsca i zdjęłam suknie z wieszaka. Spojrzałam na nią a usta opadły mi ze szczęścia. W rękach trzymałam piękną zieloną suknie, z srebrnym pasie w kształcie "V", zawieszonym na biodrach. Jej rękawy były szerokie, podbite srebrną tkaniną. Uśmiechnęłam się i zawołałam Lu.
-Tak?- spytała wpatrując się w ekran komórki.
-Patrz!- pisnęłam. Dziewczyna uniosła wzrok i rozszerzyła ze zdziwienia oczy.
-Jaka ładna.- powiedziała łapiąc materiał w palce.
-No wiem! Idę ja przymierzyć. Ale potrzebuję jeszcze halkę, gorset i pończochy.- powiedziałam podekscytowana. Podbiegłam do wieszaka z, której wzięłam liliową halkę. Następnie podbiegłam po gorset. Większość ich było białych, więc taki też wzięłam,a następnie z półeczki złapałam czarne pończochy. Poszłam do przebieralni i zaczęłam się rozbierać. Ubrałam na siebie halkę, następnie pończochy. Potem gorset, ale nie dałam rady go zawiązać, więc, zawołałam Lucy.
-Tak?- spytała.
-Zawiązałabyś mi gorset?- spytałam.
-Jasne. Oprzyj się dłońmi o coś.- powiedziała. Oparłam się dłońmi o ścianę, a Lucy mocno pociągnęła za sznurki.
-Lu!- krzyknęłam.
-Przepraszam, przepraszam. - powiedziała. - Już.- powiedziała i odsunęła się.
-Dzięki. A teraz możesz wyjść.- powiedziałam. Dziewczyna wyszła a ja złapałam w ręce sukienkę i ubrałam ją. Wyszłam z przebieralni przed, którą stała Lucy.
-I jak?- spytałam
-Świetnie! Wyglądasz w tym seksownie, a zarazem jak grzeczna dziewczynka.- zaśmiała się.
-Dzięki? Chyba.- zaczęłam się śmiać. -To kupić to?- spytałam.
-Tak! Rozbieraj się i idź za to zapłać!- krzyknęła. Weszłam do przebieralni i ubrałam się w swoje poprzednie ubrania. Podeszłam do lady.
-Dzień dobry.Chciałam zapłacić.- powiedziałam kładąc jej towary na ladzie.
-Dzięń dobry. Już.- uśmiechnęła się ciepło. Była to młoda kobieta z blond lokami, sięgającymi ramion. Zaczęła przesuwać ubrania pod skanerem, który wydawał odgłos "PIK" kiedy coś namierzył. Po chwili wszystko było gotowe. Ekspedientka spojrzała na kasę i uśmiechnęła się do mnie.
-354 funty prosze.- powiedziała. Zajrzałam do torby i wydobyłam z niej portfel. Wyjęłam odliczone pieniądze i podałam kobiecie.
-Dziękuję bardzo.- uśmiechnęłam się do niej i odeszłam. Wyszłyśmy razem z Lu i udałyśmy się jeszcze do Duglasa, aby spojrzeć na perfumy. Od intensywnych zapachów od razu zakręciło mi się w głowie. Przeszliśmy między regały i zaczęłyśmy oglądac perfumy.
-Dobra. Zamknij oczy.- powiedziała odwracając się do mnie.
-Czemu?- spytałam marszcząc brwi.
-Pokażę Ci dwa perfumy, a ty powiesz, który lepszy.- stwierdziła. Zamknęłam oczy i czekałam. Usłyszałam psiknięcie i po chwili do moich nozdrzy wdarł się słodki zapach. Nie potrafię konkretnie określić. Jakieś owoce czy coś. Zapach stał się mniej intensywny a ja usłyszałam drugie psikniecie, i poczułam drugi zapach. Tym razem było to konkretne przeciwieństwo. Zapach sam w sobie był gorzki i nie potrafiłam okreslić jaki jest jego skład.
-I jak?- spytała.
-Zdecydowanie ten pierwszy. Ma słodszy zapach i bardziej pasuje do dziewczyny.- odpowiedziałam otwierając oczy.
-Okej. Teraz część wizualna.- powiedziała. Zaśmiałam się. Dziewczyna wyjęła dwie buteleczki z pudełeczek i pokazała mi je zasłaniając nazwy. Pierwsza buteleczka była różowa i okrągła o zaostrzonych krańcach. Trochę jak jakiś drogi kamień. Za korek miała koronę z różowym, delikatnym materiałem. Jednym słowem była bardzo dziewczęca. Natomiast druga była szara. Była prostokątna, bez żadnych innych dodatków. Za korek miała zwykły, najzwyczajniejszy, korek na świecie.
-Wizualny sprawdzian wygrywa ten perfum.- pokazałam palcem na pierwszy i miałam nadzieję, że to ten o słodkim zapachu, ponieważ bardzo mi się spodoba.
-A więc ten perfum wygrywa 2:0.- powiedziała chowając szary do pudełeczka.
-Co to za perfum?- spytałam.
-Our Moment. Wiesz tego sławnego boysbandu One Direction.- powiedziała.
-Ach, tak. Kojarzę.- powiedziałam biorąc buteleczkę do rąk.
-Nie. Właśnie jest stosunkowo tani.
-Okej. To biorę go.- powiedziałam i wzięłam zapakowane pudełeczko,a następnie ruszyłam z nim do kasy. Zapłaciłam i wyszłam. Lucy wybiegła za mną. Wyjęłam telefon z torby i spojrzałam na czas. 18:04.
-Chyba trzeba wracać do domu.- powiedziałam tym razem chowając komórkę do tylnej kieszeni spodni.
-No, masz rację. Po za tym mama kazała mi o 18:30 zająć się szczeniakami i małpą, więc pa.- powiedziała i pocałowała mój policzek.
-No do jutra.- powiedziałam uśmiechając się. Dziewczyna odeszła, a ja poszłam jeszcze do sklepu spożywczego.
***
Jedną reką wyjęłam klucz z torby, gdy drugą trzymałam wszystkie zakupy. W ogóle byłam zdziwiona, że mi się to udało. Włożyłam klucz do zamka i spróbowałam go przekręcić, ale mi się nie udało. Nacisnęłam na klamkę i ona spokojnie ustąpiła, otwierając mi drzwi. Zdziwiona weszłam do środka. Byłam pewna, że Ethana nie ma w domu. No cóż nie powinno go być. Zamknęłam drzwi kopniakiem i weszłam na przedpokój. Położyłam tam wszystkie zakupy i zaczęłam się rozbierać, gdy z salonu dobiegł mnie dziewczęcy chichot. Zdziwiona zdjęłam buty i weszłam do salonu. Na kanapie siedział Ethan, a obok niego kobieta. Na moje oko miała jakieś około 22 lata. Miała ciemne blond włosy, które w falach opadały na ramiona. Ale nie wyglądały na naturalnie kręcone. Jej sylwetka byłą szczupła, a nogi długie. Miała na sobie czarną bluzkę okrywającą ramiona, jasne dżinsy i czarne szpilki na nogach. Z twarzy była stosunkowo ładna. Ale miała dość makijażu. Usta były pomalowane czerwoną szminką i obwiedzione brązową kredka, rzęsy miała pomalowane tuszem, a nad nimi kreskę zrobioną czarnym eyelinerem. No i jeszcze do tego pomalowane na czarno (no kto by się spodziewał) powieki. Ogólnie w jej ubiorze i makijażu bardzo dużo było czarnego. nagle Ethan zwrócił na mnie swoją uwagę. Jego twarz naraz wyrażała wiele emocji. Tak jakby, myślał,że wrócę wcześniej, zażenowanie, wstyd...
-Katnis?- spytał.
-Nie. Duch.- odpowiedziałam. Trochę zbyt ostro. Kobieta, która siedziała obok Ethana spojrzała na mnie. Mogłaby być naprawdę śliczna, gdyby nie tona makijażu.
-Och, kto to jest?- spytała zwracając się do Ethana.
-Ehm.. no.. um...to..- och nagle zapomniał jak się nazywam? Przed chwilą przeciez to wypowiedział.
-Katnis jestem.- powiedziałam uśmiechając się sztucznie.
-Dziwne imię.-zmarszczyła brwi. Nie no zabijcie mnie. Ethan nie pamięta mojego imienia, a ona uważa, że jest ono dziwne! Przecież mogłabym nazywać się kunegunda albo Obelhilda. Nie, to by na pewno nie było dziwne.
-Em...no tak. Liliana to Katnis. Katnis to Liliana. Moja dziewczyna.- powiedział patrząc na mnie, jakby przepraszająco. Nie wiem co bardziej mnie zabolało. To, że ona tu siedzi, czy to, że on ma dziewczynę. Cóż. Wiecie, te problemy nastolatek!
-Miło poznać.- mruknęłam wkładając dłonie do tylnych kieszeni spodni.
-No tak! Chodzimy ze sobą od dwóch miesięcy i planujemy się pobrać! Będzie świetnie! No, a poznaliśmy się tak, że byłam kiedyś w sklepie i wpadłam tam własnie Na Ethana. Umówiliśmy się ze sobą na kawę, ale wyszło na tym, że wylądowałam u Ethana, no i wtedy....- chichotała, a mnie zaczął jej piskliwy głosik irytować. Jak Ethan może się spotykać z taka tapeciarą?! Nie żebym oceniała, osobę po okładce, ale ona mnie po prostu denerwuje!
-Tylko nie zaczynaj mi opowiadać o twoich doznaniach seksualnych z Ethanem.- warknęłam mrużąc oczy. Ethan zakrztusił się piciem, a Liliana spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami. Zaczęłam się z nich śmiać. Nie wiedziałam, że te słowa tak na nich wpłynie.
-Nie, Katnis to nie tak jak myślisz...- zaczął, a ja zdziwiłam się, że nie zaczął na mnie krzyczeć. Natomiast Liliana odwróciła się do Ethana i kładąc dłonie na jego policzkach, pocałowała go gorąco, jakby chciała mi coś pokazać. Wytknęłam język w geście obrzydzenia. Odsunęła się od Ethana uśmiechając się zadziornie, a Ethan siedział zszokowany.
-Li...Liliana?
-Och nie udawaj głupiego.- zachichotała blondynka. Ethan uśmiechnął się do niej delikatnie. Jęknęłam cicho. On się nie może do niej tak uśmiechać! Nie do niej! Poczułam gorąco pod powiekami. Zamknęłam na chwilę oczy i odetchnęłam głęboko.
-Katnis co ci jest?- spytał Ethan.
-Nic. Pójdę do siebie. Na przedpokoju masz jedzenie. Nie zapomnij pochować.- powiedziałam cicho i wyszłam z pokoju. Wzięłam swoje rzeczy i weszłam na schody.
-Co jej jest? Ty chyba znasz się na dziewczynach co?- usłyszałam Ethana.
- Nie wiem co jej jest Ethan. To po prostu trudna nastolatka Ethan. Nie przejmuj się nią.- powiedziałam i usłyszałam odgłos mlaskania. Fuj. Weszłam do pokoju i położyłam się na łóżko. Naciągnęłam na siebie koc i przytuliłam do siebie poduszkę. Moja szansa przepadła. Nie ma już po co walczyć. Cóż pozostaje mi zaprzyjaźnić się z rówieśnikami.
_________________________________________________________________________________
I oto jest!x Dziękuję Patrycji za podsunięcie pomysłu na temat rodziny Lucy :)) Nie będę sie dzisiaj rozpisywała bo nie mam siły, ale życzę miłego czytania ;3 No to Ahoj, czytelnicy x
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)