czwartek, 25 grudnia 2014

Katnis #29

-Katnis! Stój!- krzyczał William biegnąc za mną.
-No chodź! To już nie daleko!- krzyknęłam. Po chwili rzeczywiście staliśmy już przed domem Lucy. Zapukałam żywiołowo do drzwi. Otworzyła mi jej matka.
-Dzień dobry! Czy jest Lucy?- spytałam oddychając miarowo.
-Tak, jest. Lucy! Katnis do ciebie!- krzyknęła i zniknęła z powrotem w głębi domu pozostawiając drzwi otwarte. Zajrzałam do środka i zauważyłam jak Lucy zbiega po schodach. Miała na sobie jakieś wzorzyste legginsy i szeroki T-shirt.
-Co jest?- spytała. Wyglądała jakby ostatnio nieźle zabalowała. Ale taka jest prawda.
-Czy ty wiedziałaś, że twój brat jest homoseksualistą?- spytałam wprost. Na twarz Lu wdarł się wyraz zdumienia.
-O czym ty do mnie gadasz?- zmarszczyła brwi.
-O tym, że przed chwilą widziałam jak Tony całował się z Jonathanem!
-Co?!- wykrzyknęła zdziwiona.
-No! Prawda William?- spytałam chłopaka, który stał obok i przysłuchiwał się całej rozmowie.
-No....znaczy...widzieliśmy jakiś tam całujących się chłopaków, ale..-mówił William.
-Will zapamiętaj jedną rzecz...Zawsze trzymaj moją stronę! Niezależnie czy to prawda czy nie. Bo cię potnę żyletką.- warknęłam.
-Ona jest do tego zdolna. Sama się cięła, więc nie zdziwiłabym się, gdyby miała ochotę innych pociąć.- powiedziała Lucy przecierając oczy. Przymrużyłam powieki.
-Zamknij się.- warknęłam.
-Co? Och...zapomniałam.- mruknęłam.
-Dobra, nie ważne. Wracając do tematu. Czy ty wiedziałaś, że twój brat jest homo?- spytałam ponownie.
-No...nie.- przyznała się.
-I ta wiadomość cię nie dziwi?- spytałam zdziwiona.
-Yhm,no nie za bardzo. Zawsze podejrzewałam, że z Tonym jest coś nie tak.- powiedziała.
-Jesteś dziwna.- prychnęłam.
-Być może, ale ty za to głupia.- wyszczerzyła się.
-Ty mi tu nie pyskuj.- zaśmiałam się. - Dobra to ja spadam, bo..no i ten teges.- zaśmiałam się.
-No dobra, na razie. Miło było z tobą porozmawiać William.- powiedziała Lucy i zamknęła drzwi.
-Ale ja z nią...
-Nie zwracaj na nią uwagi. Ona jest nienormalna.- powiedziałam.
-A ty niby normalna?- prychnął.
-W stu procentach.- uśmiechnęłam się.
-To nie ja tnę ludzi żyletką.- mruknął.
-No nie, ale specjalnie upuszczasz jakieś głupie karteczki, żeby się z kimś całować.- powiedziałam.
-Oj, wiem, że ci się to podobało.- powiedział.
-Chciałbyś.- prychnęłam. Chłopak oplótł swoją rękę wokół swojej talii i przycisnął mnie mocno do siebie.
-A nie?- mruknął.
-No całujesz nieźle, ale nic poza tym.- powiedziałam wzruszając ramionami.
-Czy, aby na pewno?- spytał pochylając się nade mną.
-Tak. Jestem tego pewna.- powiedziałam uśmiechając się z wyższością.
-Okej, jak chcesz.- powiedział William i puścił mnie z uścisku.
-No ej! Miałeś mnie pocałować!- krzyknęłam biegnąc za nim.
-Całuję nieźle, ale nic po za tym.- powiedział cytując moje słowa.
-Nie powtarzaj słów, które przed chwilą wypowiedziałam.- powiedziałam obrażona.
-Będę.- wytknął mi język.
-Nie, nie będziesz.- również wytknęłam mu język. Po chwili chłopak już znalazł się przy mnie i atakował moje usta.
-Mmm.. a jednak wyszło na moje.- mruknęłam.
-Marudzisz.- zaśmiał się i odsunął się ode mnie. Złapał moją rękę i poszliśmy dalej. Na trzeźwo całował jeszcze lepiej.
                                                                   ****
-Wolisz szary czy czarny?- spytał William, gdy wracaliśmy do domu.
-Szary. Mówiłam ci już, że to jest mój ulubiony kolor.- odpowiedziałam.
-No, ale szary to taki smutny kolor! A co sądzisz o niebieskim?
-Jakim odcieniu konkretnie?- spytałam.
-Hm..może być pastelowy, błękitny..ale nie granatowy.-powiedział.
-Hmm...niebieski jest takim powszechnym kolorem. Jest ulubioną barwą prawie wszystkich. Natomiast szary wyróżnia się tym, że nie wiele osób podziwia jego barwę. Wszystkim kojarzy się ze smutkiem, nadejściem ciemności. Dla mnie jest to barwa nadzwyczajna i piękna przez to, że nie jest aż tak popularna. Natomiast niebieski przez to, że jest tak popularny robi się nudny.- wzruszyłam ramionami.
-Ej! Obrażasz mój ulubiony kolor!- powiedział William udając obrażonego.
-Oj nie bądź zły.- zaśmiałam się. Dotarliśmy do mojego domu. Odetchnęłam głęboko.
-Jak chcesz to możemy pójść do mnie. Zapraszam cię.- zaśmiał się.
-Wybacz, ale nie mogę. Muszę przygotować się do szkoły.- westchnęłam.
-No cóż...to do następnego razu co?- spytał.
-Jasne.- uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
-Pa.- uśmiechnął się i odszedł. Patrzyłam chwilę za nim i dopiero po chwili weszłam do domu. Wytarłam buty o wycieraczkę. Zdjęłam je, a kurtkę odwiesiłam na wieszak. Weszłam do salonu.
-Cześć Eth...no fuj! Moglibyście to robić na osobności!- pisnęłam, gdy zauważyłam Ethana, a na jego kolanach siedziała Liliana i się całowali.
-Wybacz, myśleliśmy, że wrócisz później.- zachichotała Liliana. Coś mi się przewróciło w brzuchu.
-Wybacz, ale nie dobrze mi od waszych planów.- powiedziałam i poszłam do swojego pokoju.
-Co jej jest? Dziwnie się zachowuje.- usłyszałam głos Liliany.
-Oj hormony jej buzują. Wiesz jak te nastolatki.- odpowiedział Ethan. "Fajnie. Od teraz jestem każdą inną nastolatką"- pomyślałam wściekła. Weszłam do pokoju i od razu włączyłam laptopa. Ostatnio był to mój odruch. Włączyłam facebook'a, ask'a, tumblr'a i youtube. Wpisałam na youtube "Im an Albatraoz" - AronChupa i puściłam muzykę na głośnikach. Zalogowałam się na fecabook'a i od razu otrzymałam wiadomość od William'a.
-Jezu, czy on zawsze jest na tym portalu.- mruknęłam i zobaczyłam co mi napisał. Włączyłam jego imię i nazwisko "William Lorche", które świeciło się na dolnym pasku. Treść wiadomości brzmiała następująco:
William: Tak to się przygotowuje do szkoły, siedząc na fb? Nie ładnie mnie okłamywać panno Fray, nie ładnie. 
Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam mu odpisywać.
Ja: Drogi panie Lorche..martwię się o moją prywatność, gdyż wydaję mi się, że pan mnie śledzi. Zawsze wie pan co robię o danej porze panie Lorche. Czy w moim mieszkaniu są jakieś kamery? Czy mam się czego obawiać? 
Usiadłam z laptopem na łóżku i czekałam na odpowiedź. Obok jego zdjęcia (na którym jednym słowem mówiąc wyszedł mega seksownie no i idealnie, a ten jego uśmiech...no może nie w jednym słowie) cały czas poruszały się trzy kropki, które cały czas denerwowały mnie, że jeszcze nie odpisał. W końcu napisał.
William: Droga panno Fray, pragnąłbym pani zakomunikować iż nie jestem pedofilem czy gwałcicielem. Obraża pani moją dumę takimi oszczerstwami. Chyba się pogniewamy. Jednakże nie pogardziłbym pani fotografią lub nagraniem z kąpieli. Bardzo ucieszyłyby mnie widoki. 
Zaczęłam się śmiać. William jest nienormalny. Znaliśmy się dopiero dwa dni, a już pisaliśmy jak dawni przyjaciele. Bardzo mi się to podobało, gdyż nie musieliśmy wszystkiego budować. William z natury był taki przyjacielski
Ja: Drogi Williamie Lorche. Chciałam pana poinformować iż na poważnie zastanawiam się nad zaprzestaniem się spotykania  z panem, gdyż boję się o swój kwiat i zdrowie psychiczne, które pod wpływem panu osoby może ulec poważnemu uszkodzeniu.

William: Droga panno Katnis Fray. Czuję się urażony Twoją podstawą. To jest niedopuszczalne, aby panna taka jak pani mówiła takie nieprawdopodobne rzeczy bardzo ważnemu członkowi naszego społeczeństwa. Tak. Powiem pani w tajemnicy iż to ja jestem Super-Manem. 

Ja: Panie Williamie. Czuję się zaszczycona iż pan mi zaufał i zdradził swoją tajemnicę. Następnym razem, gdy będę miała w planach wpadać w kłopoty ubiorę się tak, aby pan podczas ratowania miał widoki na moje atuty,których -muszę pana zdziwić- nie mam. 

William: Oh yeah maleńka! I taka postawa mi się podoba! 

Zaczęłam się śmiać. Do mojego pokoju wszedł Ethan. Szybko przymknęłam laptopa.
-Dobrze się czujesz?- zmarszczył brwi. Czy on się mnie spytał czy z moją psychiką wszystko w porządku?!
-Tak. Czuję się świetnie.- powiedziałam. Ethan wyglądał jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale w końcu zrezygnowany odszedł. Otworzyłam laptopa i zaczęłam mu odpisywać.

Ja: Oh, spadaj. Jesteś nienormalny! A teraz żegnam pana, ponieważ mam w planach się pouczyć.

Zamknęłam laptopa i wyłączyłam go całkowicie. Z szafki nocnej wyjęłam podręcznik do biologi. Zaczęłam czytać ostatni temat jaki mieliśmy, aby przypomnieć sobie wiadomości, ale moje myśli zajął ktoś inny. William Lorche. Ten niepoprawny optymista rozbawiający cały świat.
                                                                        ***
Leżałam na brzuchu na swoim łóżku i myślałam o reakcji Lucy, na temat tego, że jej brat jest gejem i spotyka się z chłopakiem z naszej klasy. Ona nie mogła przyjąć tego tak gładko. Ona musiała o tym wiedzieć. Złapałam telefon i wybiłam do niej numer. Po czterech sygnałach odebrała.
-Tak?- spytała. Usłyszałam, że coś żuje. No tak. Ona jest w wiecznym jedzeniu.
-Lucy! Ty musiałaś wiedzieć, że twój brat jest homo! Nie przyjęłabyś tego tak gładko!- zarzuciłam jej.
-Dobra, Katnis posłuchaj. Ja wiedziałam, że Tony jest innej orientacji ok?- powiedziała powoli.
-Okłamałaś mnie!- krzyknęłam obrażona.
-Tak. A co? Miałam ci powiedzieć, że mój brat jest gejem i wiedziałam o tym od dawna? Wtedy byłabyś na mnie obrażona, że wcześniej ci nie powiedziałam.- powiedziała.
-Ehm..no może masz rację.- powiedziałam.
-Drobna poprawa. Ja zawsze mam rację, rozumiesz?
-Tak rozumiem panno Hale!- powiedziałam ze śmiechem i się rozłączyłam. A jednak wiedziała! Wiedziałam, że ona wiedziała, bo gdyby nie wiedziała to by inaczej zareagowała. Z uśmiechem zeszłam na dół, aby zaparzyć sobie herbaty.


piątek, 12 grudnia 2014

Katnis #28

Obudziłam się rano, ponieważ było mi bardzo duszno. Przeciągnełam sie rozkosznie, ale nie miałam zbyt dużo miejsca. Zdziwiona postanowiłam wstać i zobaczyć o co chodzi ale ktoś trzymał mnie mocno wokół talii. Dopiero po chwili zorientowałam sie, że pijany Ethan położył się do mojego łóżka i nie chciał wyjść. Opadłam znów ciężko na poduszki, a dłoń Ethana zacisneła się na moim biodrze. Nasze nogi były poplątane, a jego nos co chwilę trącił moją szyję. Nagle Ethan się poruszył i jego głowa wylądowała na mojej klatce piersiowej.
-No jeszcze czego.- mruknęłam. Teraz już w ogóle nie mogłam sie podnieść. Ethan odetchnął głęboko i coś wymamrotał.
-Ethan.-szepnęłam. Nic. -Ethan. Wstawaj.-powiedziałam głośniej, szturchając jego ramię. Dalej żadnej reakcji.
-Ethan! Wstawaj!- krzyknęłam. Ethan coś mruknął, ale się nie obudził. Zaczęłam spychać go z łóżka. Po chwili Ethan wylądował z głośnym hukiem na podłodze.
-Auć-usłyszałam jego jęk. Przeturlałam się na brzuch i wyjrzałam ma Ethana spoza krawędzi łóżka. Zobaczyłam jak leży na podłodze i trzyma się za tył głowy. Zaczęłam się śmiać.
-Przestań się śmiać.- warknął.
-Nie.- wytknęłam mu język. Ethan chciał sie podnieść, ale znów opadł na podłogę i złapał sie za tył głowy.
-Coś ci jest?- spytałam marszcząc brwi.
-Tak...głowa mnie boli i strasznie chce mi sie pić.- szepnął.
-Trzeba było wczoraj nie pić alkoholu.- zaśmiałam się.
-Gdybym nie pił to bym z tobą nje tańczył i...
-Ty ze mną nie tańczyłeś.- przerwałam mu.
-Tańczyłem. Przecież pamiętam co wczoraj robiłem.- zmarszczyła brwi.
-Nie, Ethan. Nie tańczyłeś ze mną. Nawet nie rozmawiałeś.
-Tak i wtedy jak już kończyłem z tobą tańczyć to....cholera! Jaki ją głupi!- krzyknął i uderzył sie dłonią w czoło.
-Zgadzam się.- mruknęłam.
-Ale jesteś pewną, że z tobą nie tańczyłem?
-Tak.- odpowiedziałam. Ethan odetchnął z ulgą.
-Ale tak po za tym wszystko w porządku?- spytałam.
-Po za czym?- zmarszczył brwi.
-Po za twoimi urojeniami.
-Co? Ja nie mam...znaczy tak, wszystko w porządku.- odpowiedział zamykając oczy.
-To dobrze.- odpowiedziałam i wstalam z łóżka. Chciałam podejść do drzwi, ale sie potknęłam o swoją sukienkę i upadłam na Ethana. Pisnęłam, gdy zderzyłam się z jego klatką piersiową. Ethan zaczął się śmiać, a wibracje jego ciała odbiły sie echem w moim.
-Ha ha bardzo śmieszne.- spiorunowałam go wzrokiem.
-No, bardzo.- potwierdził potakujac energicznie głową. Dziwne, że nie zaczęła go wtedy boleć. Ethan nagle sie wyprostował i usiadł na podłodze, a ja wylądowałam na jego kolanach.
-Mogłeś mnie uprzedzić, przecież bym wstała.- zmrużyłam oczy.
-A może ja nie chciałem, żebyś wstawała,hm?- mruknął, a jego dłoń optarła sie o moje biodro.
-To masz problem.- wytknęłam mu język i wstałam z jego kolan. Wyszłam z pokoju i zbiegłam po schodach na dół. Weszłam do kuchni i zajrzałam do lodówki.
-Ethan! Nic nie ma w lodówce!
-Nie ma? Przecież ostatnio kupiłaś jedzenie.- powiedział schodząc na dół.
-Ale nie ma nic godnego moich ust.- westchnełam.
-Nie ma?- mruknął uwodzicielskim głosem. -Chyba wiem co będzie godne twoich ust.- mruknął. Dopiero po chwili zorientowałam się o czym mówił. Moje policzki zrobiły się czerwone.
-Ty zboczeńcu!- krzyknęłam odwracając się do niego. Ethan stał oparty o stół i śmiał się głośno.
-Od razu zboczeńcu.- powiedział udając oburzenie, ale nie za bardzo mu to wyszło, bo po chwili znowu wybuchnął głośnym śmiechem. Nagle usłyszałam, że ktoś puka.
-Pójdę otworzyć.- mruknęłam i wyszłam z kuchni. Przeszłam przez salon i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je. Ze zdziwieniem zauważyłam, że w drzwiach stał William. Miał na sobie ciemne dżinsy i czarną bluzę wkładaną przez głowę z spranym już lekko nadrukiem. Opierał sie nonszalancko o framugę drzwi i uśmiechał się leniwie.
-Cześć.- powiedział.
-William? Cze-cześć.- powiedziałam, a moje policzki zrobiły się czerwone, gdy zorientowałam się, że stoję przed nim w samym T-shirtcie.
-Dałabyś się może zaprosić na jakąś kawę i ciastko?- spytał. Pomyślałam o tym co mam w lodówce i nagle zrobiłam się strasznie głodna.
-Hmm..z chęcią. Czy mógłbyś poczekać na mnie chwile? Szybko sie ubiorę i możemy iść.- powiedziałam uśmiechając się do niego delikatnie.
-Jasne. Poczekam tutaj.- powiedział wskazując na krawężnik. -Okej.- zaśmiałam się i zamknęłam drzwi. Pobieglam stronę schodów.
-Kto to był?- spytał Ethan.
-William!- odkrzyknęłam.
-Jaki William?
-Ten z wczorajszej imprezy.- powiedziałam wchodząc do kuchni.
-Aha, okej. A wiesz, że byłaś w samym T-shirtcie?-spytał Ethan.
-Em, no wiem.
-I wiesz, że William mógł zobaczyć twoje blizny?
-C-co? Jaka ja głupia!- dopiero w tym momencie przypomniałam sobie o bliznach.
-Miejmy nadzieję, że nie zobaczył.- mruknął i wyszedł z kuchni, kierując się do salonu. Poszłam w jego ślady tylko, że ja ruszyłam w stronę schodów. Wbiegłam do góry i zajrzałam do swojej szafy. Po krótkim namyśle wybrałam leginssy w ubarwieniu flagi Ameryki, szeroką bawełnianą, szarą koszulkę i do tego sweterek. Poszłam do łazienki i ubrałam się w wybrane ubrania. Następnie umyłam zęby i przemyłam twarz. Złapałam do ręki szczotkę i rozczesałam swoje brązowe włosy. Złapałam swoją grzywkę, zwinełam ją w rulonik i wsuwka spięłam w bok. Następnie zajęłam się makijażem. Przeciągnęłam tuszem rzęsy, a na usta nałożyłam przezroczysty, o jagodowym zapachu, błyszczyk. To mi w zupełności starczyło. Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół. Poszłam do przedpokoju o nałożyłam na stopy swoje ulubione trampki a na ramiona narzuciłam kurtkę. Wyszłam z domu. Na krawężniku siedział William odwrócony do mnie plecami. Zamknęłam drzwi. Na ten dźwięk chłopak się odwrócił i spojrzał na mnie. Na jego usta wpełzł delikatny uśmieszek. Wstał szybko z chodnika i podszedł do mnie.
-Ładnie wyglądasz.- powiedział.
-Dziękuje.- powiedziałam lekko zawstydzona.
-To co? Idziemy?- spytał.
-Tak, jasne. A gdzie konkretnie?
-Do kawiarni "Coffe, Cookie Dream".-powiedział. Zmarszczyłamm brwi.
-Nie słyszałam o takiej kawiarni.- przyznałam się.
-Naprawdę?! To musimy koniecznie tam pójść.- powiedział i złapał moją dłoń.
                               ***
-To tutaj?- spytałam patrząc na niebieski szyld z dużym białym napisem.
-Tak.- odpowiedział o popchnął drzwi. Nasze wejście oznajmiły dzwoneczki, które zostały poruszone drzwiami. William stał przez chwilę i obrzucał kawiarnię spojrzeniem. Po chwili złapał mnie za rękę i poprowadził do dwuosobowego stolika. Odsunął mi krzesło i pokazał abym usiadła. Zajełam miejsce, a William przysunął moje krzesło do stołu. Zajął miejsce na przeciwko mnie i przysunął w moją stronę menu.
-Co sobie życzysz?- spytał śmiesznie poruszając brwiami. Ze śmiechem otworzyłam menu. Spojrzałam na ceny. Wcale nie tak drogo. Chciałam zajrzeć do torebki w poszukiwaniu portfela, ale gdy machałam ręką obok siedzenia ,żeby ją złapać, na nic nie natrafiałam. Obejrzałam się za siebie.
-Cholera. Nie zabrałam torebki.
-Co tam mruczysz?- spytał William.
-Zapomniałam pieniędzy.- powiedziałam odgarniając włosy z twarzy.
-Przecież i tak ja stawiam.- powiedział uśmiechając się William.
-Obiecuje, że jak wrócimy do domu to ci oddam.- powiedziałam.
-Nie rozumiesz? Ja stawiam.- zaśmiał się.
-Ach..
-No ach, a teraz zamawiaj.
Zajrzałam do karty. Z napojów upatrzyłam sobie herbatę cytrynową a z deserów babeczkę czekoladową. -Chcesz tylko to?- spytał William zamykając swoją kartę dań.
-Tak.- potwierdziłam. Podeszła do nas blondynka o bardzo długich nogach.
-Witam. W czym mogę służyć?- spytała uśmiechając sie do Williama. Typowe.
-Więc tak. Dla mnie będzie kawa czarna bez cukru i kawałek szarlotki, a dla pani poproszę herbatę cytrynową i babeczkę czekoladową.- powiedział. Dziewczyna wszystko zanotowała i odeszła kręcąc biodrami.
-Teoretycznie rzecz biorąc to nie znamy sie za bardzo, więc....może byś coś o sobie opowiedziała?-zaproponował.
-Hm...Nazywam się Katnis Frey. Mam...znaczy miałam dwójkę rodzeństwa. Brata i siostrę. Aktualnie nie mieszkam z rodzicami. Mam 18 lat i kontynuuje edukację w szkole, w której byłeś na imprezie. Moim ulubionym kolorem jest szary i hmm...to chyba wszystko.-wzruszyłam ramionami.
-Okej. To teraz może powiem coś o sobie. Mam 21 lat i mieszkam sam. Szkołę rzuciłem w wieku 19 lat. Mam czekoladowego labradora o imieniu Roger. Lubię jeździć na motorze i grać na gitarze. Obojętnie jakiej. A no właśnie...nazywam sie William Lorche.- uśmiechnął się szeroko.
-Wybacz, że spytam, ale...dlaczego rzuciłeś szkołę?- spytałam.
-Moja mama poważnie zachorowała i musiałem się nią opiekować, ponieważ mój ojciec zostawił ją dla młodszej.
-Ehm...przykro. Przepraszam, że zapytałam.- powiedziałam lekko zmieszana.
-Nic nie szkodzi. Życie leci dalej. Jestem niepoprawnym optymistą, więc nie mam czasu na smutki.- znów się uśmiechnął.
-Podziwiam cię. Ja cię po prostu podziwiam.- zaśmiałam sie. W tej chwili do naszego stolika podeszła kelnerka.
-Proszę.- uśmiechnęła się stawiając tacę przed Williamem. Odwróciła sie do mnie i bez słowa zrobiła to samo.
-Dziękuję.- mruknęłam. Kelnerka odeszła, a William wziął się za swoje ciasto.
-Mmm jakie dobre.- mruknął z pełną buzią. Zaczęłam się z niego śmiać i zabrałam się za swoją babeczkę z bitą śmietaną. Ugryzłam kawałek.
-Naprawdę dobra.- powiedziałam ocierają usta.
-E tam. Szarlotka lepsza.- powiedział. Spojrzałam w stronę lady. Wszystkie dziewczyny wpatrywały się w Williama jak w obrazek.
-A chcesz spróbować?- spytałam.
-No, daj trochę.- powiedział i otowrzył szeroko usta. Wzięłam babeczkę w ręce i nachyliłam się nad stołem. Nagle mój łokieć sie ugiął, a babeczka wylądowała na twarzy Williama.
-Nie! Moje pyszne ciastko!- pisnęłam. Chłopak jedną ręką starł krem z twarzy.
-Ale za to teraz moja morska jest słodka.- poruszył brwiami.
-Pff, chciałbyś.- prychnęłam.
                          ***
-Marchewka czy pomidor?- spytał William idąc obok mnie przez park.
-Zdecydowanie marchewka. Nienawidzę pomidorów.- powiedziałam.
-A ja lubię.- powiedział i wytknął mu język.
-Ale to nie znaczy, że ją muszę lubić.- zaśmiałam się.
-No nie.-przyznał. Spojrzałam przed siebie. Przed nami szła para chłopców trzymających się za rękę.
-Ooo jak słodko.- powiedziałam.
-Co? Homo?- spytał.
-Tylko nie mów, że jesteś nietolerancyjny.
-Nie oskarżaj mnie o takie coś.- powiedział mrużąc oczy. Nagle para odwróciła się do siebie, że widziałam ich profile. Przybliżyli się do siebie i pocałowali czule.
-O cholera...-mruknęłam.
-Co? Jesteś nietolerancyjna?
-Nie o to chodzi... To mój znajomy z klasy i brat mojej przyjaciółki!- powiedziałam i pociągnęłam Williama za rękę.
-Gdzie biegniemy?- spytał.
-Do Lu!
------------------------------------
Wybaczcie, że taki krótki xD I, gdy pojawią się jakieś błędy ortograficzne, albo będą zmienione zdania to wybaczcie, ale pisałam na telefonie i często autokorekta.... ;-; No, ale rozdział jest so...Ahoj czytelnicy! X

piątek, 5 grudnia 2014

Katnis #27

Przełknęłam głośno ślinę a William cały czas głupio się usmiechał. Nagle jedną rękę oplótł wokół mojej talii i przyciągnął mnie do siebie. Aby utrzymać równowagę, podparłam się dłońmi o jego klatke piersiową. Jeżeli już o tym mówimy to całkiem dobrze umięśnioną. William nachylił się do mnie.
-No nie cykaj. To tylko jeden pocałunek.- szepnął do mojego ucha, a jego ciepły oddech owiał moją szyję. Odsunął się i spojrzał na mnie. Przytaknęłam głową na znak, że się zgadzam.
-Nie będzie bolało. Obiecam.- zaśmiał się. Nachylił się i włożył rękę pod moje włosy. Spojrzał w moje oczy i uśmiechnął się delikatnie. Przymknęłam powieki i czekałam aż jego usta zetkną się z moimi. "No zrób to"- powtarzałam sobie ciągle w myślach. Nagle poczułam jak jego delikatne wargi stykają się z moimi. Ale zaledwie tylko stykają. Ale tak delikatnie, że aż denerwująco. Znacie takie uczucie, gdy się czegoś boicie, a jak już to poczujecie to chcecie więcej i mocniej? Tak się właśnie wtedy czułam. Chciałam, żeby pocałował mnie mocniej. Zatracił się w pocałunku, ale on jedynie dotknął wargami moich warg. nagle poczułam jak jego palce zaciskają się na moim biodrze i przycisnął mnie do siebie. Stanęłam na palcach i zarzuciłam ręce na jego szyję. Chłopak językiem rozszerzył moje wargi i wślizgnął do środka. Oddałam pocałunek z dziwną przyjemnością, której długo nie czułam. William smakował alkoholem i...jagodami. Tak. Jagodami. Kocham jagody co sprawiło, że pocałunek był jeszcze przyjemniejszy. William odsunął się ode mnie, ale nadal trzymał mój pod brudek. Uśmiechnął się i odwrócił. Oddychając płytko zrobiłam to samo i napotkałam spojrzenie Lu. Dziewczyna uśmiechała się do mnie szeroko. Uśmiechnęłam się delikatnie i spłonęłam rumieńcem. Wszyscy zaczęli tańczyć, a William poszedł na stanowiska DJ.
-I jak było?- zapiszczała mi do ucha Lucy.
-Normalnie.- wzruszyłam ramionami.
-Właśnie widziałam.- zaczęłam się śmiać.
-Zazdrościsz.
-Ja? Ja mam Jamie'go.- powiedziała uśmiechając się szeroko i pociągnęła ze swojego kubeczka. Poczułam alkohol. Otworzyłam szeroko oczy.
-Ty pijesz?- spytałam.
-Nie. No może troszeczkę.- powiedziała pokazując palcami.
-Taaa, jasne.- mruknęłam.
-Chodź się bawić! W końcu po to tu jesteśmy!- krzyknęła i zaciągnęła mnie na parkiet. Zaczęła ruszać się w rytm muzyki raz po raz pociągając z kubka. Stałam tak przed nią i nie wiedziałam jak mam zacząć tańczyć. Byłam wstydliwa, a do tego nie potrafiłam tańczyć. Nagle w głośnikach usłyszałam piosenkę Meghan Trainror "All About That Base", która ostatnio była hitem. Lucy zaczęła piszczeć z ekscytacji i zaczęła jeszcze żywiej się ruszać.
-Katnis, Katnis zatańcz ze mną!- krzyczała. -Patrz! Wiem co zrobimy! Pamiętasz może jak tańczyła kiedyś Annabeth z Dianą? Te z tego sławnego zespołu? Wiesz take tancerki? One robiły cos takiego śmiesznego! Ale nie! My to zrobimy lepiej!- piszczała, a ja nie mogłam nadążyć o czym ona do mnie mówi.
-Nie rozumiem cię.- powiedziała. Dziewczyna warknęła z irytacji i pokazała mi ruch. -O! Dobra już wiem!- teraz już zrozumiałam o co jej chodzi.
-Dobra! To chodź!- zaśmiała się i odwróciła się do mnie plecami. Styknęłam się z nią plecami i obydwie wyciągając ręce przed siebie i zjechałyśmy aż do podłogi a następnie podskoczyłyśmy w górę z dzikim okrzykiem.
-To była niezłe!- ucieszyła się Lucy.
-Tak.- zaśmiałam się i razem  z nią zaczęłam tańczyć.

Przetańczyłyśmy razem chyba z sześć piosenek, a mnie już zaczynały boleć stopy. Nagle zobaczyłam jak William idzie w naszą stronę. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Co się tak szczerzysz?- spytała Lucy. Była już lekko podpita. Było słychać po jej głosie i zachowaniu.
-William idzie.- odpowiedziałam. Chłopak podszedł do nas.
-Czy moge porwać n Katnis?- spytał.
-A bierz ją sobie! Ale potem ją oddaj.- powiedziała machnąwszy ręką i odeszła. William objął mnie w talii i przycisnął do siebie. Zachichotałam. William położył głowę na moim ramieniu i zaczął zaciągać się moim zapachem. Uśmiechnęłam się sama do siebie przymykając oczy. Chłopak zaczął kołysać się w rytm muzyki.
-Nie zdążyłem spytać.- szepnął , a po moim ciele przeszły ciarki od jego ciepłego oddechu. -Jak masz na imię?
-Katnis.- odpowiedziałam zarzucając mu ręce na szyję. Chłopak był pochylony i nosem trącał moją szyję. Zaśmiałam się. William odsunął się z szerokim uśmiechem.
-Co cię cieszy?- spytał.
-Łaskotałeś mnie.- wytłumaczyłam.
-Ach tak?- spytał unosząc jedną brew i przybliżając się do mnie. To źle świadczy.
-Co chcesz zrobić?- spytałam marszcząc brwi.
-To!- krzyknął i zaczął mnie łaskotać. Ze śmiechem zaczęłam wyrywać się z jego ramion.
-Przestań!- pisnęłam.
-No dobra.- powiedział i zabrał swoje dłonie.
-Dziękuję.- uśmiechnęłam się szeroko.
                                                                           ***
Z dobre 30 minut siedziałam już na ławce. Głowę miałam odchyloną i oparta o ścianę i zamknięte oczy. Nogi miałam wysunięte przed siebie i skrzyżowane w kostkach. Nagle usłyszałam jakieś chrząkniecie. Otworzyłam oczy i uniosłam wzrok. Zobaczyłam nad sobą zarys jakieś postaci. W sali było strasznie ciemno, więc nie byłam w stanie ujrzeć dokładnie kto to. Osoba wyciągnęła do mnie rękę. Widocznie chciała zatańczyć. Więc to pewnie mężczyzna. Ujęłam dłoń i uniosłam się z ławki. Pozwoliłam zaciągnąć się na parkiet. Z głośników akurat popłynęła wolna muzyka. Mężczyzna położył rękę nad zaokrągleniem mojego tyłka, a drugą ujął moją dłoń. Położyłam mu rękę na ramię, a drugą splotłam z jego palcami. Zaczęliśmy wolno się poruszać. Cały czas próbowałam zgadnąć z kim teraz tańczę. Nie był to na pewno William, ponieważ William stoi za konsolą DJ. Mężczyzna zmienił pozycję i teraz jego druga ręką wylądowała na moim biodrze. Splotłam ręce na jego szyi. Położyłam głowę na ramieniu tej osoby i spróbowałam rozpoznać go po zapachu. Proszek do prania i perfum.. ten perfum z kimś mi się kojarzył, ale za cholerę nie wiem z kim. Mężczyzna przycisnął mnie do siebie i teraz nasze ciała stykały się ze sobą. Czułam jego klatkę piersiową na swojej, jego nogi plątały się z moimi. Piosenka dobiegała końca a osoba, która ze mną tańczyła chyba nie miała zamiaru mnie puszczać. Nagle poczułam jego ciepły oddech owiewający moją twarz i po chwili jego usta na swoich. Jego wargi zaledwie musnęły moje. Mężczyzna odsunął się ode mnie i powolnym krokiem odszedł.
-Poczekaj!- krzyknęłam rozpaczliwie. Światła rozbłysnęły tak, że byłam w stanie zobaczyć co się dzieje. Po prawej stronie zobaczyłam Ethana, który przepychał się tyłem do mnie w stronę DJ, po lewej szedł Tony, a jeszcze dalej przez tłum przebijała się dwójka chłopaków. Wszyscy odchodzili jakby ode mnie. Cholera jasna! No, ale tak. Tony'ego możemy wykluczyć, bo to raczej logiczne, że to nie on. Zostaję tamta trójka. No, ale Ethan? Nie. Dłużej nie zastanawiając się nad tym wyszłam z sali. Wybiegłam ze szkoły i poczułam rzeźkie powietrze opatulające moją twarz. Wzięłam głęboki wdech. Zobaczyłam jak za mną wychodzi Ethan.
-Wracamy do domu?- spytałam. Mężczyzna trochę się zataczał, więc od razu było jasne, że nie wracamy jego autem. Chyba, że ktoś nas zawiezie.
-Hmm? A, tak. Zaraz wyjdzie Jamie on nas zawiezie.-powiedział trochę niewyraźnie i oparł się na moim ramieniu. Do moich nozdrzy doszedł zapach jego perfum. Chwila...nie...to nie może być...
-Jesteśmy!- krzyknęła Lucy skacząc. Spojrzałam na Ethana. Mężczyzna prawie zasnął na moim ramieniu. Pomogłam mu wsiąść do auta i razem pojechaliśmy do mieszkania.
                                                                        ***
-Jak się rano obudzisz to powiedz panu Devine, że kluczyki ma w koszyku, a auto jest w garażu,ok?- spytał Jamie stając przed wyjściem z domu.
-Dobra, dzięki Jamie. A ty gdzie śpisz?
-U Lucy.- odpowiedział. -Dobranoc.- pocałował mnie w policzek i wyszedł.
-Ethan.- szturchnęłam mężczyznę w bok. Znowu usnął na moim ramieniu.
-Hmmm?- mruknął.
-Jesteśmy w domu.- powiedziałam.
-Mhm
-Dobra powiem to dosłowniej. Złaź w końcu z mojego ramienia, bo już go nie czuję i idź spać!- krzyknęłam. Mężczyzna oprzytomniał.
-Oj dobra, dobra.- powiedział i wszedł na schody. Odetchnęłam z ulgą. Łatwo poszło. Poszłam do kuchni i nalałam sobie szklankę wody. Wypiłam ją duszkiem i poszłam do swojego pokoju. Otworzyłam drzwi i myślałam, że zaraz wyjdę z siebie. Ethan chyba pomylił pokoje i zamiast pójść do swojego pokoju to teraz śpi w moim łóżku i smacznie chrapie. Westchnęłam zrezygnowana i szybko przebrałam się w piżamę, czyli szary T-Shirt.
-Nie ustąpię ci. Ja śpię przy ścianie.- powiedziałam. Mężczyzna w odpowiedzi coś mruknął.- ty sobie tam mrucz.- powiedziałam zdenerwowana. Weszłam obok ściany i zaczęłam popychać Ethana, aby w końcu ustąpił mi miejsca. Po ciężkim wysiłku udało mi się go odsunąć. Spocona opadłam na poduszki. Przykryłam się kołdrą (zabrałam ją Ethanowi. W końcu to moje łóżko a, że on się do niego pchał to jego strata. Będzie spał bez kołdry. 
-Dobranoc.- powiedziałam.