Po paru minutach byłam na miejscu. Weszłam do do domu i rutynowo zdjęłam kurtkę, buty i pobiegłam do góry. Weszłam do pokoju i zamknęłam się w nim.Usiadłam na łóżku i skryłam twarz w dłoniach. Zaczęłam oddychać głęboko. Przez szparę w dłoniach zobaczyłam na szafce żyletkę. Odwróciłam wzrok, aby o tym nie myśleć.. Jednak nie mogłam się powstrzymać. Złapałam szybko żyletkę w rękę. Zdjęłam swoje spodnie i zaczęłam kreślić nowe linie na udach. Nie było już powodu dla, którego mam się ciąć. Było, bo muszę. Z pociętych ud kapała ciemna ciecz. Na szczęście w pokoju miałam panele i mały dywanik, więc nie było zbyt dużego problemu z czyszczeniem. Położyłam się na łóżku, a krew dalej kapała. Poczułam przyjemne szczypanie. Zamknęłam oczy, z których popłynęły łzy. Poczułam się senna. Wtuliłam się w poduszę i ścisnęłam srebrną żyletkę w dłoni.
~Kolejny Dzień~
Obudziłam się rano z zakrwawioną całą pościelą i żyletką w ręce. Wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Na szczęście mama i tata jeszcze spali. Zaczęłam przeszukiwać szafki i szuflady, gdy w końcu znalazłam bandaż i wodę utlenioną. Polałam swoją ranę wodą. Rozcięcie zaszczypało. Wzięłam bandaż i zaczęłam szybko zawijać prawą rękę. Gdy skończyłam tę czynność poszłam do góry. Weszłam do pokoju i do łazienki w swoim pokoju. Puściłam wodę i wrzuciłam tam żyletkę, aby wypukała się od krwi.
Zdjęłam szybko pościel z kołdry, poduszki i zdjęłam prześcieradło. Wszystko schowałam pod łóżko. Podeszłam do szafy i ubrałam niebieską szeroką bluzę zakładaną przez głowę i szare dresy ze ściągaczami. Weszłam jeszcze do łazienki i rozczesałam włosy. Wyjęłam żyletkę z wody, a wodę spuściłam. Wrzuciłam ją do torby. Przeciągnęłam rzęsy tuszem, a usta lekko pomalowałam błyszczykiem. Wyszłam z łazienki. Złapałam torbę i zeszłam na dół. Ubrałam czerwone trampki i jakąś sportowa kurtkę. Włożyłam słuchawki w uszy i włączyłam piosenkę "Chris Brown- Without You". Złapałam swój klucz i wyszłam z domu. Szłam przed siebie jak zwykle w kierunku szkoły.
****
Weszłam do szkoły i skierowałam się w stronę swojej szafki. Zdjęłam kurtkę i wrzuciłam ją do szafki. Odwróciłam się i oparłam się o nią plecami. Ktoś podszedł do mnie i szturchnął mnie w ramię.
-Cześć.- uśmiechnęła się Lucy.
-Cześć.- odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
-Co ci stało się w rękę?
-A nic. Skaleczyłam się, gdy zbierałam potłuczone szkło. - wymyśliłam.
-Ach. Chodź. Teraz mamy lekcje z panem Devine'm.- powiedziała i zaciągnęła mnie za rękę. Syknęłam z bólu. Weszłyśmy do klasy przechodząc obok pana Devine.
-Katnis co ci się stało w rękę?- spytał.
-Skaleczyłam się przy zbieraniu szkła.- poszłam na swoje miejsce.
****
Nacisnęłam na klamkę od domu i weszłam do środka. Na środku stała mama z torbami. Wykłócała się o coś z tatą.
-Mamo... Co robisz?- zapytałam , a torba zsunęła mi się z ramienia.
-Katnis.. Przepraszam cię najmocniej, ale ja tak nie mogę.- powiedziała. Moje oczy się zaszkliły.
-Mamo.. Nie.. Teraz mam wsparcie tylko w tobie.- zaczęłam szlochać.
-Przepraszam.- szepnęła i przytuliła mnie na pożegnanie.
-Ty się ze mną żegnasz?- nie wierzyłam. Przecież to była moja mama! Moje jedyne wsparcie...Moja najlepsza przyjaciółka.
-Tak.- przytaknęła głową. Wyminęła mnie i wszyła z domu. Po policzku ciekły mi łzy strumykami. Nie mogłam sobie przyswoić co się tam stało. Stałam tam jak skamieniała. Złapałam swoją torbę i ruszyłam w stronę schodów.
-Katnis...- mój tata próbował nawiązać ze mną kontakt.
-Nie tato!- krzyknęłam i zapłakana pobiegłam do pokoju. Rzuciłam torbę w kąt i położyłam się na łóżko. Zaczęłam płakać tak jak po śmierci Kate. Nie mogłam tego zrozumieć jak ona mogła mi to zrobić. Matka, której ufałam... Zaczęłam płakać jeszcze mocniej. Zrzuciłam szklankę z szafki z taką siłą, że się stłukła.
-Katnis..- powiedział delikatnym tonem mój tata pukając do drzwi.
-Tato zostaw mnie.- powiedziałam.
-Ale..
-Proszę..- szepnęłam. Tata odszedł. Podeszłam do biurka Cisnęłam wszystko z niego na podłogę. Wyjęłam żyletkę z torby. Położyłam rękę na biurku i szukałam wolnego miejsca na niej. Gdy w końcu znalazłam.. Powyżej łokcia.
-To miejsce dla Ciebie mamo.- szepnęłam i wykonałam pierwsze cięcie. Powoli z rany zaczęła sączyć się krew. Nie czułam teraz przyjemności. Tylko ból.. Ból fizyczny i psychiczny. Nieopisywalny ból. Straciłam Kate, Anne i moją mamę. Łzy kapały mi do rany przez co cięcia jeszcze bardziej mnie szczypały. Położyłam głowę na biurko i zaczęłam kreślić jakieś kreski na rękach.
~Kolejny Dzień~
-No ale Cat proszę.- błagała mnie Lucy.
-Ale ja nie chcę.- powiedziałam trzaskając szafką.
-Ale mam dwa bilety na Ellie Goulding. Tego nie da się przegapić!
-Ale ja jak na razie nie mam ochoty na koncerty.- powiedziałam idąc w stronę klasy.
-No proszę..- prosiła dalej. Wyłapałam spojrzeniem Jamie'go.
-Pójdź z Jamie'm.- powiedziałam ciągnąc go za rękę.
-Gdzie mam iść?- zapytał Jamie.
-Z Lucy na koncert.- powiedziałam patrząc na dziewczynę. Brunetka opuściła zmieszana wzrok.
-Jasne. Z miłą chęcią.- uśmiechnął się Jamie.
-Naprawdę?- Lucy uniosła głowę.
-Oczywiście. Kiedy mam po Ciebie przyjechać?- zapytał.
-Nie wiem dokładnie kiedy jest koncert, bo zapomniałam, ale o 19:30.
-To tego dnia co będzie koncert będę po Ciebie o 18:00.Zadzwoń do mnie.- powiedział.
- Okej.- puściłam oczko do dziewczyny.
-Okej. To pa.- Jamie pomachał nam na odchodne. Poszłyśmy z Lucy do klasy. Miałyśmy teraz biologie.
***
-Lucy ja pójdę się przebrać do łazienki, a ty się przebierz z dziewczynami.- powiedziałam idąc w kierunku łazienki.
-Ale dlaczego..?- spytała.
-Ponieważ wolę sama.- poszłam do łazienki i zamknęłam się w kabinie. Zdjęłam ostrożnie dżinsy i nasunęłam na siebie szare dresy. Zdjęłam sweterek i narzuciłam na siebie szarą szeroką bluzę. Wyszłam z kabiny. Wyjęłam z kieszonki torby gumkę i związałam włosy w luźnego koka. Zarzuciłam torbę na ramię i wyszłam z łazienki. Poszłam w stronę sali gimnastycznej. Zostawiłam torbę pod drzwiami i weszłam do środka. Lekcja już się zaczęła. Co?! Stanęłam w zbiórce.
-Katnis Fray.- nauczyciel akurat mnie wyczytał.
-Jestem mam.- powiedziałam stając w szeregu tam gdzie było miejsce. Nauczyciel dalej wyczytywał. Po chwili skończył.
-Dobrze. Zagramy w kosza.- powiedział nauczyciel zamykając dziennik. Podzielił nas na dwie grupy i wymierzył połowy.- Katnis będziesz w stanie grać?- spytał.
-Tak, oczywiście.- odpowiedziałam. Nauczyciel odszedł. Dwie osoby stanęły na środku boiska, a pan Freeman rzucił piłkę. Lucy odbiła w moja stronę. Złapałam piłkę i zaczęłam biec w stronę kosza. Osoby z przeciwnej drużyny zaczęły mnie otaczać. Uniosłam głowę i rozejrzałam się za osobą ze swojej drużyny. W końcu wychwyciłam wzrokiem Leon'a. Podałam mu piłkę, a chłopak rzucił do kosza.
****
-Dobrze ci poszło.- podszedł do mnie Leon i przybił mi piątkę.
-Dzięki.- odruchowo podwinęłam rękaw, po czym zorientowana co zrobiłam szybko go zakryłam. Leon patrzył się w inną stronę. Odwróciłam się do tyłu. W naszą stronę patrzył pan Freeman. Kurde. Uśmiechnęłam się do niego. Spuściłam wzrok i wyszłam z sali. Po drodze zabrałam swoją torbę i rozpuściłam włosy. Szłam przez korytarz. Pan Devine wyglądał ze swojego gabinetu poszukując jakieś osoby. Ujrzał mnie i przestał poszukiwać. Pokazał palcem, abym weszła do jego gabinetu. Sam znikł za drzwiami. Poszłam tam. Przystanęłam przed drzwiami i wzięłam głęboki oddech. Weszłam do środka. Pan Devine siedział na krańcu biurka.
-Usiądź.- pokazał na siedzenie przy biurku. Wykonałam polecenie. Pan Devine spojrzał na mnie.
-Jak się czujesz?- zapytał.
-Doobrze?- zabrzmiało to bardziej jak pytanie niż odpowiedź.
-Yhym. Jak układa się sytuacja w rodzinie?
-Też dobrze.- nie chciałam mu mówić o tym, że mama od nas odeszła.
-Naprawdę? Nikt cię nie biję w domu?- zapytał.
-Co?! Nie!- krzyknęłam.
-Nie denerwuj się. Czy mógłbym zobaczyć twoje ręce?- spytał patrząc na nie. Z sykiem wciągnęłam powietrze.
-Nie.- szepnęłam ledwie słyszalnie.
-Co?
-Nie.
-Dlaczego?- zdziwił się.
-Ponieważ nie.
-Czy się okaleczasz?- zapytał.
-Nie!- podniosłam głos.
-Porozmawiajmy spokojnie. Wiemy, że to boli..- zaczął.
-To moje życie! Będę robiła co chcę! Nie mieszajcie się w to! I o co mnie oskarżacie?! O cięcie się?!
-Chcemy ci tylko pomóc, Katnis- powiedział spokojnie.
-Nie chcę waszej pieprzonej pomocy! Nie mieszajcie się w moje życie rozumiecie?!- krzyknęłam i wybiegłam z płaczem z gabinetu i pobiegłam prosto do łazienki. Weszłam do środka i wsuwką przekręciłam zamek, aby nikt nie miał dostępu do łazienki. Usiadłam na podłodze i drżącymi rękoma zaczęłam szukać w torbie żyletki. Niestety nie znalazłam jej. Oparłam się o ścianę i powoli po niej zjechałam. Podsunęłam kolana pod brodę i zaczęłam płakać jeszcze mocniej niż wtedy. Nagle mnie olśniło. Podniosłam się z podłogi i zajrzałam w lustro. Zacisnęłam dłonie na krawędzi umywalki i oparłam się na niej całym ciężarem ciała. Ponownie spojrzałam w lustro. Zacisnęłam dłoń w pięść i z całej siły uderzyłam w lustro, które roztrzaskało się na milion kawałeczków. Uniosłam jeden z nich zakrwawioną dłonią i usiadłam w koncie. Podwinęłam nogawki w spodniach i zaczęłam rysować linie pod kolanami i na udach. Nie starczało mi to. Podwinęłam ręce i zaczęłam je ciąć. Chciałam zrobić kreski na brzuchu, ale zaprzestałam. Siedziałam tam, w łazience cała w krwi. Nikt nie wiedział, że tam leże. Nikt oprócz mnie. Wszyscy byli zajęci swoim życiem. Leżałam tam cicho, a z moich rąk i nóg sączyła się krew. Moje oczy powoli się zamykały. Doszłam do wniosku, że straciłam wiele krwi. Postanowiłam spojrzeć na siebie ten ostatni raz. Na ostatkach siłach podniosłam się na kolana, a następnie złapałam się umywalki. Złapałam się tak mocno, że kostki mi zbielały. Uniosłam się do góry i ledwo trzymając się na nogach spojrzałam w lustro. To jestem ja. W starej bluzie, rozczochranych włosach i zapłakanych oczach. Nie wyobrażałam tak sobie tego. Ale jednak. Nagle straciłam grunt pod nogami i puściłam umywalkę. Gdy upadałam poczułam jak uderzam głową w coś twardego. Ból przeszył całe moje ciało... Dalej nie pamiętam nic. Tylko ciemność. Ciemność...
Ja pierdzielę jakie zajebiste *O* Masz talent do pisania *O*
OdpowiedzUsuńJak miło jest mi czytać takie komentarze *u*
UsuńWielkie dzięki naprawdę ♥
Ugh. Sory że dopiero teraz komentuję ale nie chciało mi się ładować telefonu xD Rozdział jest kurdę Zajebisty a jak tak dalej pójdzie to z chęcią wydrukuję te rozdziały i zrobię ksiąźkę by inni podziwiali talent Oliwi Storan! Jagby co to chcę autograf na książce :p
OdpowiedzUsuń