czwartek, 29 maja 2014

Katnis #10

  Obudził mnie rano budzik telefonu dochodzący z dołu. Otworzyłam oczy i parę razy zamrugałam. W pokoju, w którym przebywałam było pomarańczowo. Spojrzałam w stronę okna. Były one przysłonięte pomarańczowymi żaluzjami przez, które pragnęło się przebić słońce. Spojrzałam na bok łóżka. Leżał tam mój tata. I nagle przypomniały mi się zdarzenia z zeszłej nocy. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że mój ojciec mnie zgwałcił. Mój ojciec. Do oczu znów napłynęły mi piekące łzy. Wstałam szybko z łóżka i chciałam ruszyć nadgarstkiem, ale gdy próbowałam to czułam straszliwy ból. Wyszłam z sypialni ojca i szybko pobiegłam do swojego pokoju. Stanęłam przed lustrem i podniosłam koszulkę. Miałam na sobie parę siniaków w okolicach brzucha, bolało mnie w okolicy żeber, a pod okiem miałam zblakłego siniaka. Opuściłam koszulkę. Zamknęłam oczy. Nadal czułam jego oddech na sobie, jego dłonie, jego... Nie! Pobiegłam do łazienki. Weszłam pod prysznic i zaczęłam się kąpać. Pragnęłam zmyć z siebie jego zapach i jego brudne ślady. Wyszłam z pod prysznica i ubrałam na siebie czysta bieliznę. Na to narzuciłam jakąs starą koszulkę i rozpinaną bluzę. Na nogi wsunęłam dżinsy wyblakłe na kolanach. Złapałam pod rękę torbę i zbiegłam na dół. Wsunęłam na siebie nike. Zarzuciłam na ramię torbę i wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę szkoły. Spojrzałam na zegarek. Była 8:30. Może zdążyłabym na drugą lekcję. Przemyślałam to i jednak zrezygnowałam z pójścia do szkoły. Nie mogła bym tam siedzieć ze świadomością, że dzień wcześniej zgwałcił mnie mój ojciec. Skręciłam w wąską uliczkę i zawróciłam się. Ruszyłam w stronę magicznej polany. W końcu dotarłam na miejsce. Usiadłam przy pniu, na którym była jeszcze moja krew. W torbie znalazłam żyletkę, której trochę już nie używałam. Przewróciłam ją w palcach. Żyletka zalśniła się, gdy promień słońca na nią błysnął.
-Witaj koleżanko. Trochę się nie widziałyśmy.- powiedziałam. Ostre ostrze żyletki, jakby na odpowiedź, przecięło moją delikatną skórę palca wskazującego. Z niego zaczęła sączyć się krew. Wzięłam go do buzi, aby otrzeć z niego czerwone łzy. Podwinęłam rękaw bluzy i przyłożyłam do delikatnej skóry, zimne ostrze żyletki. Przycisnęłam ją i zrobiłam długą czerwoną kreskę. Nie dość, że to piekło, to prawy nagarstek bolał mnie za każdym razem kiedy nim poruszałam. Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Zamknęłam je. Przed nimi od razu stanęły straszne obrazki. Jak tata całował mnie po szyi... gdy leżałam na jego łóżku.... gdy z nienawiścią w oczach wymierzył mi siarczystego policzka.... gdy z pożądaniem rozsunął moje nogi, a potem.... Otworzyłam oczy. Nie chciałam o tym więcej myśleć. Oparłam się pień drzewa, a w mojej głowie znów rozbrzmiały słowa Anne. "I mimo tego czego się dowiesz, to wiedz, że kochałam cię jak rodzoną siostrę." Nie rozumiem co miała na myśli. I jeszcze tan adres... Nie mogłam tego rozwikłać. Wyjęłam z torby paczkę fajek i włożyłam jedną do ust. Z kieszeni bluzy wyjęłam stara zapalniczkę i podpaliłam nia fajkę. Zaciągnęłam się dymem po czym go wypuściłam tworząc przy tym kółeczka z obłoku. Nagle poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu. Drgnęłam i uniosłam wzrok. Nade mną stał pan Ethan. Szybko upuściłam papierosa. Znów poczułam jego dłonie na sobie. Podsunęłam sobie kolana pod brodę i oplotłam je ramionami.
-Katnis? Dlaczego nie ma cię w szkole?- spytał kucając obok mnie na piętach. Nie odpowiedziałam mu. Mężczyzna usiadł obok mnie i oparł się o pień drzewa. Spojrzał na mnie i dopiero teraz zauważył, że płaczę
-Ej, Katnis. Co jest?- spytał odwracając się do mnie całym ciałem. Spojrzałam na niego po czym znów skryłam twarz w dłoniach. -Odpowiesz mi czy nie?- spytał przybliżając się do mnie.
-Nie mogę.- odpowiedziałam łamiącym się głosem.
-Już spokojnie cii.- uspokajał mnie i mocno mnie do siebie przytulił. Zaczął głaskać mnie po włosach i dalej mnie uspokajał.
-To boli.- powiedziałam.
-Co?- spytał.
-Nadgarstek.- odpowiedziałam. Pan Ethan oddalił się ode mnie i złapał moją twarz w dłonie.- Masz siniaka pod okiem.- powiedział. -Choć jedziemy do lekarza.- złapał mnie za mój bolący nadgarstek.
-Auć!- krzyknęłam.
-Przepraszam.- powiedział i złapał mnie za drugi. Wyszliśmy z lasu. Na parkingu stał motor pana Devine. Mężczyzna założył mi kask na głowę i sam tez ubrał.
-Tym razem usiądź z przodu.- powiedział. Usiadłam tam gdzie kazał. Mężczyzna przerzucił nogę przez motor i usadowił się wygodnie za mną. Mężczyzna złapał rączki i odpalił.
                                                                          ***
- Musimy iść do tego lekarza?- spytałam. Pan Ethan dotknął mnie w nadgarstek. Syknęłam z bólu.
-To znaczyło tak.- odpowiedział idąc za mną z rękoma w kieszeniach kurtki. Mój nadgarstek był dziwnie wygięty, ale nie uważałam, że może być złamany. Weszliśmy do kliniki.
-Dzień dobry. W jakim gabinecie mogę znaleźć doktora Defra?- spytał recepcjonistki.
-W gabinecie numer 154.- powiedziała. Zaczęliśmy błądzić długim labiryntem, gdy w końcu znaleźliśmy wskazanym gabinet. Weszliśmy do środka.
-Cześć Ethan. jak zdrówko?- spytał.
-Cześć Dave. A dobrze, dobrze. Ale u niej nie.- powiedział pokazując na mnie. Dave założył okulary na nos.
-A to kto? Twoja dziewczyna?- spytał.
-Nie! To moja uczennica.- powiedział pan Ethan.
-Dzień dobry.- powiedziałam.
-A tak. Przepraszam. Siadaj kobitko.- powiedział ze śmiechem. Dla mnie to nie było śmieszne, ale uśmiechnęłam się. Usiadłam na wskazanym miejscu.
-Więc co się stało?- spytał.
-Ma coś z nadgarstkiem. - powiedział pan Ethan. Skrzyżował ręce na piersi, a jedną z nich jeździł palcem po brodzie.
- A tak.  Z daleka nie wygląda to dobrze.- powiedział łapiąc mój nadgarstek. Syknęłam z bólu. Chwilę przebadał mój nadgarstek. Podwinął rękaw i spojrzał na mnie znacząco. Opuścił mój rękaw,po czym stwierdził:
-Masz złamany nadgarstek dziewczyno.
-Co?!- krzyknęłam.
-Tak.- założył sobie na szyję stetoskop i podszedł do mnie. -Podnieś koszulkę.- powiedział. Podniosłam koszulkę bez chwili wahania. Pan Devine się odwrócił. nawet zapomniałam, że on tu jest. - Co ty dziewczyno?! Biła się z kimś czy co? Nadgarstek złamany, siniaki na na brzuchu, ból przy oddychaniu, podbite oko.- powiedział siadając za biurkiem i pisał coś w karcie.
-Nie chcę o tym mówić.- powiedziałam.- I skąd pan wie, że czuję ból przy oddychaniu?
-Widzę jak się krzywisz przy większych wdechach.- powiedział spoglądając na mnie znad okularów. -Nie wiem co robiłaś, ale jesteś porządnie poobijana. Musisz chwilę zostać bo musimy ci opatrzyć nadgarstek.
                                                                           ***
-Super. Mam rękę umocnioną w jakimś czymś.- powiedziałam. Miałam na ręce dziwną sztywną rękawicę, bez palców, która sięgała mi do łokcia. Nie wiedziałam jak to się nazywa, ponieważ zbytnio nie interesowała mnie medycyna. Wyszliśmy z panem Ethanem na dół i stanęliśmy przy motorze.
-No Katnis. Lepiej więcej nie pij.- zaśmiał się. Nie zaczęłam się śmiać tylko spojrzałam na pana z pod rzęs. Od razu przestał się śmiać Odkrząknął. - No to zawiozę cię do domu. Położysz się do łóżka, napijesz herbaty i w ogóle.- powiedział biorąc do ręki kask. Od razu przypomniała mi sie ta noc. Pomyślałam jakby to było go codziennie mijać, codziennie rozmawiać jakby się nic nie stało. A jednak. Stalo się i to dużo. Do oczu napłynęły mi łzy.
-Znowu coś źle powiedziałem?- spytał pan Ethan. Pokręciłam głową, ale w oczach miałam coraz więcej łez.
-Ja nie chce tam wracać. Ja nie mogę tam wrócić.- powiedziałam, a słone łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
-Katnis powiedz co się stało.- powiedział opuszczając ręce.
-Ale... ale... ja nie mogę.- powiedziałam. Pan Ethan podszedł do mnie i mnie przytulił. Zaczął gładzić moje włosy.
-Dobrze. Ale nie możesz zostać tak na dworze. Nie możesz się wałęsać po ulicach.- szeptał.
-Wiem. Zatrzymam się u Lucy jeżeli się zgodzi.- powiedziałam obejmując pana Devine.
- Nie sądzę, aby jej matka miała miejsce. Przecież Lucy ma starszego brata, pięcioletnia siostrę i 9 miesięczne bliźniaki, parkę.- powiedział. - uważam,że mogłabyś zatrzymać się u mnie dopóki wszystkiego się nie wyjaśni.- powiedział.
-Dziękuję.- szepnęłam wtulając się w jego koszulę.
-Nie ma za co. Tylko nadal nie rozumiem dlaczego nie chcesz wracać do domu.- ucałował mnie w czubek głowy.
-Zostawmy ten temat na inny dzień.- powiedziałam.
-Dobrze. A teraz chodź. Pojedziemy do domu.- powiedział i założył mi kask. Wsiedliśmy na motor i odjechaliśmy.
                                                                              ***
Stanęliśmy przed mieszkaniem pana Ethana. Pan wymacał kurtkę i w końcu znalazł klucz do domu. Wsadził go do dziurki i przekręcił. Weszliśmy do środka. W korytarzu zdjęłam buty i kurtę tak samo jak pan Devine. Ujrzałam schody prowadzące do góry, pod nimi były małe drzwi.Przeszliśmy przez korytarz i weszliśmy do salonu, który był połączony z kuchnią. Salon był ładnie urządzony. Podłoga była z paneli. Na wprost była kanapa, a przed nią szklany stoli. W prawym, dolnym rogu była szafka z książkami. Na lewo było wyjście na taras. Na wprost od kanapy była komoda z telewizorem. I w rogu na przeciwko szafki z książkami fotel. Pewnie do czytania. Może niebyt modnie urządzone, ale wygodnie. Usiadłam na kanapie. Pan Devine przyniósł mi herbatę i położył ją przede mną na stoliku.
-Ładnie tu.- powiedziałam.

________________________________________________________________________________

Dobra. Może nie wyszedł tak jak chciałam, ale jest. Życzę miłego czytania i przepraszam, że teraz tak jakoś kiepsko piszę.

2 komentarze:

  1. Wyszedł super i nie marudź mi tu, bo Patrycje zawsze mają racje! xD Niech ona i pan Ethan się pocałują!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jojo yhym. Jeszcze nie teraz xD Ale napisałam jeszcze dzisiaj kolejny rozdział! xD Ja chyba nie mam co robić! xD

      Usuń