czwartek, 27 listopada 2014

Katnis #26

Żeby nie było nie domówień.... przesunęłam czas opowiadania o jeden dzień jak coś xD Bo wychodził mi z obliczeń 30, a tak jakoś fajnie mi sie skojarzyło z 31 i no.. xD Tylko o tym was chciałam poinformować :D I chciałam powiedzieć, że ten rozdział też jest chyba lekko chaotyczny xD Chciałam go pociagnąc dalej, aby opisać cała imprezę w jednym rozdziale, ale brat... no właśnie :( Więc, ahoj czytelnicy x 
____________________________________________________________________________________
~31 października piątek~
-Przez ostatnie dni słyszę tylko "och jak ja cię kocham!" "O ja ciebie też!", a później odgłosy całowania.- powiedziałam do Lucy.
-No nie gadaj! Pan Ethan ma dziewczynę? Nie wierzę.- zaśmiała się.
-I to ja muszę tego wszystkiego słuchać.- westchnęłam.
-Ej! Nie dołuj się dziewczyno! Dzisiaj impreza! Upijemy się i będzie okej!- krzyknęła. Spojrzałam na nią.
-No nie wiem czy się upijemy.- powiedziałam.
-A no racja. Wybacz.- powiedziała. Spojrzałam na swój brzuch. Nie urósł jeszcze za bardzo, więc nikt niczego nie zauważył.
-A zauważyłaś, że ta impreza jest w Halloween?- powiedziałam.
-Ej! Rzeczywiście.- zaśmiała się. Nagle podbiegł do nas Jonathan. Ostatnio często z nami rozmawia.
-Cześć. Widziałyście może gdzieś Tony;'ego?- spytał zdyszany.
-Tak, zdaję mi się, że jest na stołówce z Jamiem.- powiedziałam. Chłopak podziękował i ruszył dalej.
-Czy mnie coś ominęło?- spytała Lucy.
-Nie wiem.- mruknęłam. W tej samej chwili spojrzałyśmy na siebie.
-Jonathan, czekaj!- krzyknęła Lucy. Zaczęłyśmy za nim biec.
-Hmm?
-Idziemy z tobą.- uśmiechnęłam się. Chłopak odwzajemnił uśmiech i razem ruszyliśmy do stołówki. Przy niewielkim kąciku w kącie siedział Jamie, a na przeciwko niego Tony. Gdy Jonathan go zobaczył, cały się rozpromienił. Wymieniłam z Lucy zdziwione spojrzenia. Ruszyłyśmy do stolika.
-Cześć!- krzyknęła Lu rzucając się na Jamie'go. Chłopak objął ją ramieniem. Usiadłam obok nich.
-Czesć, Kat.- powiedział Jamie.
-Cześć.- mruknęłam przyglądając się Tony'emu. Spoglądał na Jonathana, a ten usiadł obok niego i uśmiechnął się. Tony wyglądał jak wniebowzięty. Co tu się dzieje?
-Zjesz coś?- usłyszałam głos Lucy.
-Hmm, co? A, nie. Nie jestem głodna.- powiedziałam.
-Okej.- powiedziała gryząc kanapkę Jamie'go.
-Która godzina tak w ogóle?- spytałam. Jamie spojrzał na swój zegarek na dłoni.
-Jest 8:50.- powiedział.
-Dopiero?!
-No, tak. Przecież dopiero pierwsza lekcja minęła.- powiedziała Lucy marszcząc brwi.
- Jeszcze sześć lekcji. A potem impreza!- pisnęłam.
-Piątka!- powiedziała Lucy. Przybiłyśmy piątkę.
                                                                          ***
-To jak? Spotykamy się na miejscu czy jakoś wcześniej?- spytałam.
-Spotkamy się na miejscu. A masz z kim przyjechać?- spytała Lucy patrząc na mnie podejrzliwie.
-Mam nadzieję, że Ethan zabierze mnie ze sobą. W końcu też tam jedzie co mu szkodzi?- wzruszyłam ramionami.
-Może masz rację. Dobra to do zobaczenia.- pocałowała mój policzek i odeszła.Westchnęłam i weszłam do środka. Drzwi były otwarte. No tak,Ethan nie poszedł dziś do pracy, bo się źle czuł. Zdjęłam buty i kurtkę i weszłam na schody. Schodził po nich akurat Ethan.
-Cześć.- powiedział.
-Cześć. Jak się czujesz?- spytałam.
-Już lepiej. A ty?
-Dobrze.
-To okej.
-No.- powiedziałam i poszłam do góry. Tak zazwyczaj wyglądały nasze rozmowy od czasu kiedy przedstawił mi Lilianę. Weszłam do pokoju i położyłam torbę w kąt. Trochę się tu zmieniło. Wypakowałam w końcu ubrania z walizki i były teraz poukładane, lub porozwieszane w szafach. Balkon, który miałam w pokoju, był osłonięty zasłonami z motywem Londynu. Pojedyncze łóżko zamieniłam na większe i stało ono w kącie po prawej stronie.Niedaleko również na prawej ścianie było zwykłe biurko. Na nim była lampka nocna, laptop i ramka ze zdjęciem. Na fotografii byłam ja i Anne. W pierwszej szufladzie miałam pochowane różne swoje pierdoły, a w szafce książki. Na ścianie nad biurkiem miałam powieszone różne zdjęcie.Ja z mamą, ja z Jamiem, ja z Lucy, ja z Ethanm i tak dalej. Sporo miałam tam zdjęć. No, ale po prostu lubię fotografię. Uchwytują dany moment i jest on tam na zawsze, nigdzie się nie rusza, są tam przez cały czas te same, uśmiechnięte osoby. W każdym bądź razie lubię zdjęcia. Mam też parę na szafie, która jest na lewej ścianie. Tam mam zdjęcie, wycinki z gazet, cytaty itd. Nad łóżkiem powiesiłam sobie tablicę korkową. Na niej -kto by się spodziewał- też są zdjęcie i karteczki o czym mam pamiętać. Ogólnie przyczepiam tam co mi się podoba. Mam też tam medal, który zdobyłam za pierwsze miejsce w badmintona. Kiedys lubiłam ten sport. Ogólnie mój pokój jest teraz przyjemniejszy i bardziej oddaje mnie. Pamiętam jak kiedyś weszła tu Liliana.

-Och, a czyj to pokój?- spytała rozglądając się.
-Mój.- odpowiedziałam wstając z łóżka. 
-Wybacz, nie zauważyłam cię.- uśmiechnęła się drwiąco. 
-Nie przejmuj się przyzwyczaiłam się do tego, że jestem niewidzialna.- machnęłam ręką. 
-Wiesz co? Na twoim miejscu pomalowałabym ściany na różowo. O! A tamtą tablicę obwiodłabym różowym futerkiem! Hmm... tak w kącie ustawiłabym toaletkę z kosmetykami...- zaczęła wymyślać wygląd mojego pokoju.
-Wybacz, że ci przerwę, ale to mój pokój nie twój. I ja nie jestem taka jak ty. Nie ubóstwiam różowego koloru, więc wybacz. A teraz możesz ruszyć swoje cztery litery i wziąć je na dół.- uśmiechnęłam się słodko. 
-Nie bulwersuj się złotko. Złość piękności szkodzi.- powiedziała i zeszła.

Jak ona mnie denerwuje. Zawsze wszystko to źle, tamto źle. No, ale cóż. Jest dziewczyną Ethan'a, a ja u niego mieszkam, więc muszę ją tolerować. Niestety. Podeszłam do szafy i wyjęłam siatkę ze swoim przebraniem. Położyłam ja na łóżku i zaczęłam szukać lokówki. W końcu znalazłam ją w dużej szufladzie u dołu swojej szafy. Podłączyłam ją do kontaktu i zaczęłam sobie kręcić włosy. Gdy skończyłam, złapałam dwie wsuwki i kosmetyki, aby dokończyć to w łazience. Wyszłam z pokoju i poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na kluczyk i podeszłam do lustra. Położyłam rzeczy obok umywalki i spojrzałam na siebie w lustrze. Nie jest najgorzej. A jak będzie jeszcze makijaż i fryzura  to będzie jeszcze lepiej. Złapałam grzywkę i skręciłam ją w rulonik, po czym spięłam ją wsuwką w bok. Drugą przypięłam to dokładniej, żeby mi się nie popsuło. Następnie wzięłam do ręki tusz i przejechałam nim rzęsy. Powieki pomalowałam ciemnym cieniem i to mi starczyło. Następnie wzięłam krwisto czerwoną szminkę i pomalowałam nią usta. Poobcierałam wargami o siebie, aby szminka równo się ułożyła. W połowie gotowa wyszłam z łazienki i poszłam do pokoju. Wyjęłam z siatki pończochy i halkę. Rozebrałam się i stałam teraz w samej bieliźnie. Teoretycznie gorset powinno się nosić bez stanika, ale mi tak niewygodnie, więc ubrałam stanik bez ramiączek. Przysiadłam na krańcu łóżka i wsunęłam na siebie czarne pończochy zakończone kokardką. Następnie ubrałam a siebie przeźroczystą halkę, na którą nałożyłam gorset. Po chwili zdałam sobie sprawę, że ktoś musi mi go zawiązać, bo sama nie dam rady. Do pomocy pozostaje mi tylko rzecz jasna Ethan.
-Cholera.- mruknęłam. Na palach wyszłam z pokoju i zakradłam się do Ethana. Stał w samych spodniach i patrzył na łóżko. Zastanawiał się chyba jaką koszulę ma wybrać.
-Ethan...- powiedziałam. Mężczyzna uniósł głowę i spojrzał na mnie.
-Tak?- spytał.
-Czyt mógłbyś mi pomóc zawiązać gorset?- spytałam lekko zażenowana.
-Tak, jasne. Wejdź i oprzyj się o ścianę.- powiedział. Podeszłam do ściany i oparłam się o nią dłońmi. Dopiero po chwili doszło do mnie jak to zabrzmiało. Odetchnęłam głęboko , gdy poczułam jego zimne palce na swoich plecach. Robił coś przy sznureczkach, gdy pociągnął je mocno, tak, że zabrakło mi powietrza.
-Ethan...- szepnęłam.
-Hmm?
-Dusisz mnie.
-Przepraszam!- krzyknął i rozluźnił uścisk.
-Dziękuję.- odetchnęłam.
-Okej. Gotowe.- odsunął się ode mnie. Odwróciłam się od ściany.
-A ty za co się przebierasz?- spytałam.
-Za księcia Kaspiana.- wypiął dumnie pierś. Zaczęłam się śmiać. Chyba pierwszy raz od tygodnia się przy nim śmieję.
-To do zobaczenia później.- powiedziałam i wyszłam.  Weszłam do pokoju i nałożyłam na siebie suknie, która opięła się na moich biodrach i klatce piersiowej. Zeszłam na dół i weszłam na korytarz. Złapałam swoje pastelowe niebieskie trampki i włożyłam je na stopy. Weszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Po chwili po schodach zszedł Ethan. Był ubrany rzeczywiście jak książę Kaspian.
-No, no.-zaśmiałam się.
-Katnis tak się zastanawiam...jakie masz buty?- spytał. Uniosłam suknię do góry ukazując trampki.
-Nie lubię szpilek.- skrzywiłam się. Ethan się zaśmiał.
-To co? Możemy jechać?- spytał.
-Tak.- odpowiedziałam wstając. Nie brałam ze sobą telefonu ano żadnych pieniędzy.
-To chodź.- powiedział i wyszedł. Wyszłam za nim i zakluczyłam drzwi, a kolejnie kluczyk schowałam pod doniczkę. Pobiegłam za Ethan'em do garaży. Mężczyzna już siedział na miejscy kierowcy. Zajęłam miejsce obok i zapięłam pas.
                                                                       ***
Wyszłam z auta. Ze szkoły już dochodziły odgłosy muzyki. Ethan wyszedł za mną i razem ruszyliśmy do szkoły. Weszliśmy do środka i poszliśmy do sali gimnastycznej. Olśniło mnie jak tam weszłam. W sali panował mrok tylko, gdzie nie gdzie, były podświetlane, blaty i stoły z przekąskami, niebieskimi lampkami. Na ścianach były powieszone różne ozdoby Halloween, a z sufitu zwisały różne sznurki z duchami, nietoperzami itd. Weszłam głębiej w salę i zauważyłam Lucy. Miała na sobie czarną szatę Hogwartu z naszywką Gryffindoru. Włosy miała zakręcone, tak, że prawie tworzyły afro. W ręce trzymała nieduża różdżkę. Zauważyła mnie i podbiegła do mnie.
-Hej, Kat! Świetnie wyglądasz!- krzyknęła.
-Cześć! Ty też.- zaśmiałam się.
-No wiem! W końcu jestem Hermioną Granger!- zachichotała. -Chodź.- pociągnęła mnie za rękę do stoliku z pończem.
-Co chcesz?- zmarszczyłam brwi.
-Posmakuj tego! Świetne!- krzyknęła nalewając mi do plastikowego kubeczka pomarańczowego napoju. Wzięłam łyka. Rzeczywiście było bardzo dobre.
-Masz rację.- potwierdziłam.
-Ja zawsze mam rację.- prychnęła. Rozejrzałam się i w kącie zauważyłam Jamie'go, Tony'ego i Jonathana. Zmarszczyłam brwi.
-A oni co tu robią?- zmarszczyłam brwi.
-Oni? Daniel ich wkręcił, a Jonathan gadał z panem Devine.- powiedziała Lucy popijając ze swojego kubeczka. Spojrzałam na miejsce DJ. Za konsolą stał całkiem niezły chłopak. Miał brązowe włosy, które opadały mu na czoło, gdy stał pochylony nad konsolą. Na uszach miał nałożone słuchawki i poruszał się delikatnie w rytm muzyki.
-Kto to jest?- spytałam Lucy. Dziewczyna powiodła za moim wzrokiem.
- Nie wiem, ale zdaje mi się, że Daniel go zna.- powiedziała i pociągnęła mnie za rękę do niego.
-Cześć Daniel.- powiedziała Lucy uśmiechając się szeroko.
-Cześć.- powiedział.
-Znasz może tego kolesia co stoi na miejscu DJ?- spytała Lucy pokazując na niego głową.
-No,tak. To mój kuzyn William.- powiedział.
-Twój kuzyn?- spytałam zdziwiona.
-A co? Myślałaś, że nie mam rodziny?- zaśmiał się.
-Em..no nie wiem. A ile ma lat?
-21. A co zainteresowana?- uśmiechnął się szeroko.
-Kretyn.-prychnęłam i odeszłam. Lucy poszła za mną.
-Coś nudno na tej imprezie.- powiedziałam.
-To dopiero się rozkręca.- powiedziała Lucy z tajemniczym uśmiechem. Spojrzałam na nią zdziwiona.
-Widzę, że wszyscy już jesteście, więc witam was serdecznie! Na rozpoczęcie imprezy mam propozycję gry! Tak, żeby się rozkręcić!- krzyczał Daniel do mikrofonu. -Niech wszyscy wezmą swoje drinki i usiądą w kółku. Ale wszyscy bez wyjątku muszą mieć alkohol.- powiedział puszczając oczko nie wiadomo do kogo. Spojrzałam na Lucy.
-Nikt się nie dowie, że go nie masz.- pocieszyła mnie i pociągnęła za rękę w stronę okręgu. Ethan też tam usiadł zaciągnięty siłą przez Jamie'go i Amandę z mojej klasy. Spojrzałam w stronę stanowiska DJ. Daniel szeptał coś do Williama, a ten uśmiechał się do niego. Obydwaj zeszli ze stanowiska i usiedli w kręgu. Daniel pomiędzy Lucy a Tonym, a William pomiędzy mną i Jonathanem. Chłopak miał na sobie czarne dżinsy, biały T-shirt z dekoltem w kształcie litery "V" i czarną bluzę z białymi zamkami. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Odwróciłam się zarumieniona. William właśnie zobaczył jak się w niego wpatruję.
-Dobra, więc zagramy w "Nigdy, przenigdy".- powiedział Daniel.
-Czy wszyscy znają zasady?- dodał William. Och, jego głos...
-Tak!- wszyscy zaczęli się przez siebie przekrzykiwać.
-Okej! Spokój! To zaczniemy od Dakoty!- krzyknął. Dakota uniosła swój kubek i zaczęła.
-Nigdy, przenigdy nie uprawiałam seksu.- powiedziała. Większa ilość naszej klasy wzięła łyka swojego napoju, co znaczyło, że oni mają to już za sobą. Ja oczywiście nie napiłam się, ponieważ moim zdaniem tego nie można zaliczyć do tej kategorii. Później Augustus, Lidia, Jack, Ben.
-Nigdy, przenigdy nie zakochałam się w nauczycielu.- powiedziała Jessie. Spojrzałam na Amandę, która uniosła swój kubek do usta spoglądając wymownie na Ethana. Potajemnie również napiłam się swojego napoju. Dalej były już pytania o tej samej tematyce typu: Nigdy, przenigdy nie kochałam się w łazience, nigdy, przenigdy nie całowałam dziewczyny, nigdy, przenigdy nie całowałem chłopaka. Aż w końcu naszła moja kolej. Myślałam przez chwilę co powiedzieć.
-Nigdy, przenigdy....nie dostałam jedynki.- wzruszyłam ramionami. Nie wiedziałam co powiedzieć. Jak się spodziewałam większość naszej klasy podniosła kubki do ust. Tak. Moja klasa to nieuki.
-Nigdy, przenigdy nie zakochałem się w osobie młodszej od siebie.- powiedział William. Chłopcy podnieśli swoje kubki do ust - łącznie z Ethanem- ale żadna dziewczyna nie popiła swojego drinka.
-Czyli wszyscy już byli?- spytał już lekko podpity Daniel klaszcząc w dłonie. Potwierdziliśmy skinieniem głowy. 
-Dobra to teraz zagramy w dmuchaj i ssij!- krzyknął uśmiechnięty William. On też był już lekko podbity. Gdy siedział kołysał się lekko. Jego oczy były pół przymknięte, a usta cały czas były w uśmiechu. Gra "dmuchaj i ssij" polega na tym, że trzeba utrzymać karteczkę pomiędzy ustami. Na przykład, powiedzmy, że ja mam karteczkę to muszę ją ssać, żeby podać ją dalej. Przez tą karteczkę stykam się ustami z inną osobą i muszę dmuchać, a ona ssać,żeby odebrać karteczkę i podać dalej. Jeżeli karteczka upadnie na ziemię to wtedy osoba, która podawała tą karteczkę musi pocałować osobę, która jej nie oderwała. Proste.
 Wszyscy zerwali się z ziemi. Na siedzącą było by nie wygodnie, więc wszyscy stali. Zaczęło się od Amandy, która podawała karteczkę Ethanowi. Pewnie musiała być wniebowzięta. Obserwowałam tok wydarzeń. Ethan podawał karteczkę Lidii, ona Benowi, on Augustusowi, Ben, Jack, Katarina, Sue, Patrick, Jamie, Lucy. Lu musiała podać mi, ponieważ stała obok mnie. Przyłożyła karteczkę do moich usta, a ja ją utrzymałam na nich. Lucy zaśmiała się, aja odwróciłam się do Williama, który był obok mnie. Przyłożyłam karteczkę do jego warg. Wyczułam przez nią, że są miękkie i ciepłe. Gdy wyczułam, że William opanował kawałek karteczki odsunęłam usta, ale karteczka upadła na ziemię. Spojrzałam zdziwiona na bruneta,a on uśmiechał się szeroko. Usłyszałam jak wszyscy naokoło mówią "uuu", albo "gorzko,gorzko".
-No Kat dajesz. Musisz pocałować Williama.- usłyszałam Daniela....

6 komentarzy:

  1. Hahahahaha xD To ostatnie wywołało taki zaciesz na moim krzywym ryjcu że xD Rozdział taki omomomok *-* Hygy xD NIE JEST SŁABY IDIOTKO XD Koocham ♥♡♥♡♥♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha Twój ryjek nie jest krzywy ♥ Dziękję mrr :* Nie napisałam, że jest słaby tylko CHAOTYCZNY xD

      Usuń
  2. Skończyłaś w takim momencie ! Jak mogłaś :* + Nareszcie *.* i zajebiste <3/Dosia :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne! Popieram komentarz wyżej! Polać jej!
    Jak mogłaś skończyć w takim momencie?!?!?!?!?!?!?
    KC :*

    OdpowiedzUsuń