Obudziłam się rano, ponieważ było mi bardzo duszno. Przeciągnełam sie rozkosznie, ale nie miałam zbyt dużo miejsca. Zdziwiona postanowiłam wstać i zobaczyć o co chodzi ale ktoś trzymał mnie mocno wokół talii. Dopiero po chwili zorientowałam sie, że pijany Ethan położył się do mojego łóżka i nie chciał wyjść. Opadłam znów ciężko na poduszki, a dłoń Ethana zacisneła się na moim biodrze. Nasze nogi były poplątane, a jego nos co chwilę trącił moją szyję. Nagle Ethan się poruszył i jego głowa wylądowała na mojej klatce piersiowej.
-No jeszcze czego.- mruknęłam. Teraz już w ogóle nie mogłam sie podnieść. Ethan odetchnął głęboko i coś wymamrotał.
-Ethan.-szepnęłam. Nic. -Ethan. Wstawaj.-powiedziałam głośniej, szturchając jego ramię. Dalej żadnej reakcji.
-Ethan! Wstawaj!- krzyknęłam. Ethan coś mruknął, ale się nie obudził. Zaczęłam spychać go z łóżka. Po chwili Ethan wylądował z głośnym hukiem na podłodze.
-Auć-usłyszałam jego jęk. Przeturlałam się na brzuch i wyjrzałam ma Ethana spoza krawędzi łóżka. Zobaczyłam jak leży na podłodze i trzyma się za tył głowy. Zaczęłam się śmiać.
-Przestań się śmiać.- warknął.
-Nie.- wytknęłam mu język. Ethan chciał sie podnieść, ale znów opadł na podłogę i złapał sie za tył głowy.
-Coś ci jest?- spytałam marszcząc brwi.
-Tak...głowa mnie boli i strasznie chce mi sie pić.- szepnął.
-Trzeba było wczoraj nie pić alkoholu.- zaśmiałam się.
-Gdybym nie pił to bym z tobą nje tańczył i...
-Ty ze mną nie tańczyłeś.- przerwałam mu.
-Tańczyłem. Przecież pamiętam co wczoraj robiłem.- zmarszczyła brwi.
-Nie, Ethan. Nie tańczyłeś ze mną. Nawet nie rozmawiałeś.
-Tak i wtedy jak już kończyłem z tobą tańczyć to....cholera! Jaki ją głupi!- krzyknął i uderzył sie dłonią w czoło.
-Zgadzam się.- mruknęłam.
-Ale jesteś pewną, że z tobą nie tańczyłem?
-Tak.- odpowiedziałam. Ethan odetchnął z ulgą.
-Ale tak po za tym wszystko w porządku?- spytałam.
-Po za czym?- zmarszczył brwi.
-Po za twoimi urojeniami.
-Co? Ja nie mam...znaczy tak, wszystko w porządku.- odpowiedział zamykając oczy.
-To dobrze.- odpowiedziałam i wstalam z łóżka. Chciałam podejść do drzwi, ale sie potknęłam o swoją sukienkę i upadłam na Ethana. Pisnęłam, gdy zderzyłam się z jego klatką piersiową. Ethan zaczął się śmiać, a wibracje jego ciała odbiły sie echem w moim.
-Ha ha bardzo śmieszne.- spiorunowałam go wzrokiem.
-No, bardzo.- potwierdził potakujac energicznie głową. Dziwne, że nie zaczęła go wtedy boleć. Ethan nagle sie wyprostował i usiadł na podłodze, a ja wylądowałam na jego kolanach.
-Mogłeś mnie uprzedzić, przecież bym wstała.- zmrużyłam oczy.
-A może ja nie chciałem, żebyś wstawała,hm?- mruknął, a jego dłoń optarła sie o moje biodro.
-To masz problem.- wytknęłam mu język i wstałam z jego kolan. Wyszłam z pokoju i zbiegłam po schodach na dół. Weszłam do kuchni i zajrzałam do lodówki.
-Ethan! Nic nie ma w lodówce!
-Nie ma? Przecież ostatnio kupiłaś jedzenie.- powiedział schodząc na dół.
-Ale nie ma nic godnego moich ust.- westchnełam.
-Nie ma?- mruknął uwodzicielskim głosem. -Chyba wiem co będzie godne twoich ust.- mruknął. Dopiero po chwili zorientowałam się o czym mówił. Moje policzki zrobiły się czerwone.
-Ty zboczeńcu!- krzyknęłam odwracając się do niego. Ethan stał oparty o stół i śmiał się głośno.
-Od razu zboczeńcu.- powiedział udając oburzenie, ale nie za bardzo mu to wyszło, bo po chwili znowu wybuchnął głośnym śmiechem. Nagle usłyszałam, że ktoś puka.
-Pójdę otworzyć.- mruknęłam i wyszłam z kuchni. Przeszłam przez salon i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je. Ze zdziwieniem zauważyłam, że w drzwiach stał William. Miał na sobie ciemne dżinsy i czarną bluzę wkładaną przez głowę z spranym już lekko nadrukiem. Opierał sie nonszalancko o framugę drzwi i uśmiechał się leniwie.
-Cześć.- powiedział.
-William? Cze-cześć.- powiedziałam, a moje policzki zrobiły się czerwone, gdy zorientowałam się, że stoję przed nim w samym T-shirtcie.
-Dałabyś się może zaprosić na jakąś kawę i ciastko?- spytał. Pomyślałam o tym co mam w lodówce i nagle zrobiłam się strasznie głodna.
-Hmm..z chęcią. Czy mógłbyś poczekać na mnie chwile? Szybko sie ubiorę i możemy iść.- powiedziałam uśmiechając się do niego delikatnie.
-Jasne. Poczekam tutaj.- powiedział wskazując na krawężnik. -Okej.- zaśmiałam się i zamknęłam drzwi. Pobieglam stronę schodów.
-Kto to był?- spytał Ethan.
-William!- odkrzyknęłam.
-Jaki William?
-Ten z wczorajszej imprezy.- powiedziałam wchodząc do kuchni.
-Aha, okej. A wiesz, że byłaś w samym T-shirtcie?-spytał Ethan.
-Em, no wiem.
-I wiesz, że William mógł zobaczyć twoje blizny?
-C-co? Jaka ja głupia!- dopiero w tym momencie przypomniałam sobie o bliznach.
-Miejmy nadzieję, że nie zobaczył.- mruknął i wyszedł z kuchni, kierując się do salonu. Poszłam w jego ślady tylko, że ja ruszyłam w stronę schodów. Wbiegłam do góry i zajrzałam do swojej szafy. Po krótkim namyśle wybrałam leginssy w ubarwieniu flagi Ameryki, szeroką bawełnianą, szarą koszulkę i do tego sweterek. Poszłam do łazienki i ubrałam się w wybrane ubrania. Następnie umyłam zęby i przemyłam twarz. Złapałam do ręki szczotkę i rozczesałam swoje brązowe włosy. Złapałam swoją grzywkę, zwinełam ją w rulonik i wsuwka spięłam w bok. Następnie zajęłam się makijażem. Przeciągnęłam tuszem rzęsy, a na usta nałożyłam przezroczysty, o jagodowym zapachu, błyszczyk. To mi w zupełności starczyło. Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół. Poszłam do przedpokoju o nałożyłam na stopy swoje ulubione trampki a na ramiona narzuciłam kurtkę. Wyszłam z domu. Na krawężniku siedział William odwrócony do mnie plecami. Zamknęłam drzwi. Na ten dźwięk chłopak się odwrócił i spojrzał na mnie. Na jego usta wpełzł delikatny uśmieszek. Wstał szybko z chodnika i podszedł do mnie.
-Ładnie wyglądasz.- powiedział.
-Dziękuje.- powiedziałam lekko zawstydzona.
-To co? Idziemy?- spytał.
-Tak, jasne. A gdzie konkretnie?
-Do kawiarni "Coffe, Cookie Dream".-powiedział. Zmarszczyłamm brwi.
-Nie słyszałam o takiej kawiarni.- przyznałam się.
-Naprawdę?! To musimy koniecznie tam pójść.- powiedział i złapał moją dłoń.
***
-To tutaj?- spytałam patrząc na niebieski szyld z dużym białym napisem.
-Tak.- odpowiedział o popchnął drzwi. Nasze wejście oznajmiły dzwoneczki, które zostały poruszone drzwiami. William stał przez chwilę i obrzucał kawiarnię spojrzeniem. Po chwili złapał mnie za rękę i poprowadził do dwuosobowego stolika. Odsunął mi krzesło i pokazał abym usiadła. Zajełam miejsce, a William przysunął moje krzesło do stołu. Zajął miejsce na przeciwko mnie i przysunął w moją stronę menu.
-Co sobie życzysz?- spytał śmiesznie poruszając brwiami. Ze śmiechem otworzyłam menu. Spojrzałam na ceny. Wcale nie tak drogo. Chciałam zajrzeć do torebki w poszukiwaniu portfela, ale gdy machałam ręką obok siedzenia ,żeby ją złapać, na nic nie natrafiałam. Obejrzałam się za siebie.
-Cholera. Nie zabrałam torebki.
-Co tam mruczysz?- spytał William.
-Zapomniałam pieniędzy.- powiedziałam odgarniając włosy z twarzy.
-Przecież i tak ja stawiam.- powiedział uśmiechając się William.
-Obiecuje, że jak wrócimy do domu to ci oddam.- powiedziałam.
-Nie rozumiesz? Ja stawiam.- zaśmiał się.
-Ach..
-No ach, a teraz zamawiaj.
Zajrzałam do karty. Z napojów upatrzyłam sobie herbatę cytrynową a z deserów babeczkę czekoladową. -Chcesz tylko to?- spytał William zamykając swoją kartę dań.
-Tak.- potwierdziłam. Podeszła do nas blondynka o bardzo długich nogach.
-Witam. W czym mogę służyć?- spytała uśmiechając sie do Williama. Typowe.
-Więc tak. Dla mnie będzie kawa czarna bez cukru i kawałek szarlotki, a dla pani poproszę herbatę cytrynową i babeczkę czekoladową.- powiedział. Dziewczyna wszystko zanotowała i odeszła kręcąc biodrami.
-Teoretycznie rzecz biorąc to nie znamy sie za bardzo, więc....może byś coś o sobie opowiedziała?-zaproponował.
-Hm...Nazywam się Katnis Frey. Mam...znaczy miałam dwójkę rodzeństwa. Brata i siostrę. Aktualnie nie mieszkam z rodzicami. Mam 18 lat i kontynuuje edukację w szkole, w której byłeś na imprezie. Moim ulubionym kolorem jest szary i hmm...to chyba wszystko.-wzruszyłam ramionami.
-Okej. To teraz może powiem coś o sobie. Mam 21 lat i mieszkam sam. Szkołę rzuciłem w wieku 19 lat. Mam czekoladowego labradora o imieniu Roger. Lubię jeździć na motorze i grać na gitarze. Obojętnie jakiej. A no właśnie...nazywam sie William Lorche.- uśmiechnął się szeroko.
-Wybacz, że spytam, ale...dlaczego rzuciłeś szkołę?- spytałam.
-Moja mama poważnie zachorowała i musiałem się nią opiekować, ponieważ mój ojciec zostawił ją dla młodszej.
-Ehm...przykro. Przepraszam, że zapytałam.- powiedziałam lekko zmieszana.
-Nic nie szkodzi. Życie leci dalej. Jestem niepoprawnym optymistą, więc nie mam czasu na smutki.- znów się uśmiechnął.
-Podziwiam cię. Ja cię po prostu podziwiam.- zaśmiałam sie. W tej chwili do naszego stolika podeszła kelnerka.
-Proszę.- uśmiechnęła się stawiając tacę przed Williamem. Odwróciła sie do mnie i bez słowa zrobiła to samo.
-Dziękuję.- mruknęłam. Kelnerka odeszła, a William wziął się za swoje ciasto.
-Mmm jakie dobre.- mruknął z pełną buzią. Zaczęłam się z niego śmiać i zabrałam się za swoją babeczkę z bitą śmietaną. Ugryzłam kawałek.
-Naprawdę dobra.- powiedziałam ocierają usta.
-E tam. Szarlotka lepsza.- powiedział. Spojrzałam w stronę lady. Wszystkie dziewczyny wpatrywały się w Williama jak w obrazek.
-A chcesz spróbować?- spytałam.
-No, daj trochę.- powiedział i otowrzył szeroko usta. Wzięłam babeczkę w ręce i nachyliłam się nad stołem. Nagle mój łokieć sie ugiął, a babeczka wylądowała na twarzy Williama.
-Nie! Moje pyszne ciastko!- pisnęłam. Chłopak jedną ręką starł krem z twarzy.
-Ale za to teraz moja morska jest słodka.- poruszył brwiami.
-Pff, chciałbyś.- prychnęłam.
***
-Marchewka czy pomidor?- spytał William idąc obok mnie przez park.
-Zdecydowanie marchewka. Nienawidzę pomidorów.- powiedziałam.
-A ja lubię.- powiedział i wytknął mu język.
-Ale to nie znaczy, że ją muszę lubić.- zaśmiałam się.
-No nie.-przyznał. Spojrzałam przed siebie. Przed nami szła para chłopców trzymających się za rękę.
-Ooo jak słodko.- powiedziałam.
-Co? Homo?- spytał.
-Tylko nie mów, że jesteś nietolerancyjny.
-Nie oskarżaj mnie o takie coś.- powiedział mrużąc oczy. Nagle para odwróciła się do siebie, że widziałam ich profile. Przybliżyli się do siebie i pocałowali czule.
-O cholera...-mruknęłam.
-Co? Jesteś nietolerancyjna?
-Nie o to chodzi... To mój znajomy z klasy i brat mojej przyjaciółki!- powiedziałam i pociągnęłam Williama za rękę.
-Gdzie biegniemy?- spytał.
-Do Lu!
------------------------------------
Wybaczcie, że taki krótki xD I, gdy pojawią się jakieś błędy ortograficzne, albo będą zmienione zdania to wybaczcie, ale pisałam na telefonie i często autokorekta.... ;-; No, ale rozdział jest so...Ahoj czytelnicy! X
O JA PIERDZIELE TO TONY I JONATHAN PRAWDA?! JA TO DO CHOLERY WIEM! WILLIAM JEST SEKSI FLEKSI. CHCE MAŁE EJTANKI. JUŻ?!?!!!!''!!''!! A I NA TEGO.BLOGA O TYCH WSZYSTKICH W SZKOLE NAPISAŁAM NOWE NA STARY LINK YOLO
OdpowiedzUsuńHahha okej ♥
UsuńO w dupe :o Tak bardzo wspaniałe *.* / Dosia :3
OdpowiedzUsuńOj, dziękuję ♥
UsuńOMFG GEJE? *-* Osz ty w dupe pawia! Tony gejem? :O Tego to się nie spodziewałam. Dawaj już kolejny rozdział *_*
OdpowiedzUsuńHahahahah xD Tak bywa ♥ Postaram się jakoś niedługo napisać jak się uda przed świętami ♥
Usuń