wtorek, 6 maja 2014

Katnis #5

  Poczułam przeszywający ból. Przeszył całe moje ciało. Od czubka głowy do czubków palców u stóp. Wychwytywałam co jakiś czas jakieś słówka.
-Panie doktorze co z nią?- usłyszałam głos pana Ethana.
-Straciła wiele krwi. Zasłabła i podejrzewamy, że uderzyła głową w lustro, a następne upadając w umywalkę. Gdyby pan czegoś nie podejrzewał i pan Freeman nie otworzył by drzwi, to nie było by już czego ratować. - powiedział chyba doktor. Co?! Próbowałam otworzyć oczy, ale nie dałam rady. Wciągała mnie otchłań ciemności. Nieee!
                                                           ****
-Czy ona się obudzi?- ktoś ściskał moją dłoń.
-Powinna.- usłyszałam głos Lucy.
-Boże Katnis nie rób nam tego.- mężczyzna głaskał mnie po kostkach. "Nie robię wam tego! Ja chcę się obudzić!" chciałam powiedzieć, ale badziewna ciemność znów zabrała mnie do siebie.
                                                        ****
 Znów obudził mnie czyjś głos. Próbowałam otworzyć oczy i tym razem się udało. Otworzyłam je lekko i parę razy zamrugałam, aby przyzwyczaić się do światła w białej sali. "Gdzie ja jestem?"- zadałam sobie pytanie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Obok łóżka było krzesło, a po prawej stronie szafka, na której leżały leki. Coś w sali pikało, a ja byłam przypięta do kroplówki. Podniosłam się do pozycji siedzącej i od razu tego pożałowałam. Moją głowę przeszył przerażający ból. Syknęłam i zamknęłam oczy.
-Katnis! Ty żyjesz!.- usłyszałam krzyk Lucy, która niedługo potem przytulała się do mnie.
-Bogu dzięki.- powiedział pan Devine wznosząc głowę do góry.
-Tak się martwiłam, że się nie obudzisz.- powiedziała.- Co się stało?- odsunęła się ode mnie.
-Pamiętam, że poszłam do łazienki, aby się przebrać, dlatego zakluczyłam drzwi. Podeszłam do lustra no i chyba zasłabłam. Dalej nic nie pamiętam.- powiedziałam łapiąc się za głowę. Miałam tam założony bandaż z plastrem.
-Ale po co się zakluczyłaś?- zapytał pan Ethan.
-No bo nie chciałam iść do kabiny. Taki mój wymysł.- uśmiechnęłam się blado.
-To więcej nie miej takich wymysłów.- zaśmiał się. Spojrzałam pod kołdrę. Miałam na sobie tylko luźną białą koszule szpitalną. Moje nogi przyozdobione kreskami były widoczne. Od razu zakryłam kołdrę. Odruchowo spojrzałam na ręce. Na szczęście miałam koszulę z długimi rękawami... Kurde.. Lekarze... Nagle do sali wszedł jakiś doktor.
-Przepraszam czy mógłbym porozmawiać z Katnis na osobności?- zapytał.
-Tak jasne.- pan Devine razem z Lu wyszli. Usiadłam na łóżku.
-Tak?- zapytałam. Doktor usiadł obok na krześle.
-Katnis... Wiemy, że się tniesz, ale nie jestem pewny czy mogę to powiedzieć twojemu nauczycielowi, albo twojej przyjaciółce. Wy nastolatki tniecie się od razu nawet, gdy chłopak z wami zerwie.Tak nie powinno być, ale...
-Nie! Pan nie rozumie.. Rok temu moja przyjaciółka, która byłą dla mnie jak siostra,  Kathrine Devine zmarła na śmiertelną chorobę. Parę dni temu moja siostra, która była dla mnie wszystkim została zadźgana przez mojego brata narkomana. Pozostała mi tylko moja matka i ojciec. Tak myślałam. Pewnego dnia wracając ze szkoły moja mama oświadczyła, że się wyprowadza. I niech teraz mi pan powie, że tnę się prze to, że chłopak mnie rzucił.- powiedziałam. Doktor wciągnął z sykiem powietrze.
-Powinnaś porozmawiać o tym z psychologiem.- powiedział.
-Nie potrzeba. Rok temu zaczęłam się ciąć i 3 miesiące później przestałam. Teraz już opanowałam samo okaleczanie się. Potrafię przestać w każdej chwili.- wytłumaczyłam.
-Ufam ci. Ale muszę powiedzieć o tym twojemu ojcu.
-Nie! Proszę nie!.- błagałam.
-No dobrze. Ale jeżeli kolejnym razem trafisz do szpitala i zauważę świeże rany po cięciu się to nie ręczę za siebie.- przestrzegł mnie.
-Dobrze. Dziękuję!- krzyknęłam radosna i go przytuliłam.
-No już spokojnie. Musisz oszczędzać siły. - uśmiechnął się i podniósł z krzesła. - Zostaniesz jeszcze jeden dzień na obserwacji, bo możesz mieć wstrząs mózgu, a jak będzie wszystko dobrze to puścimy cię do domu.- powiedział. Spojrzał jeszcze na kroplówkę i wyszedł. Do sali od razu wpadła Lucy i pan Ethan.
-I co ci powiedział?- zaczęła piszczeć.
-Że mam zostać jeszcze jeden dzień na obserwacji i jak będzie wszystko okej to mogę wrócić.- wymusiłam się na uśmiech.
-Tak się cieszę.- powiedziała ściskając moją dłoń.
-Katnis, mam zadzwonić po twojego tatę?- zapytał pan Devine.
-Nie, nie trzeba. Wytłumaczę mu co się stało.- powiedziałam. kładąc się na nie miękkiej poduszce. Lucy usiadła na parapecie wymachując nogami, a pan Devine usiadł na krześle.
-Kiedy mamy oddać to opowiadanie o przyjaźni?- zapytałam spoglądając na pana Devine.
-Czas jest do jutra.- odpowiedział na moje pytanie.
-Lucy masz może jakąś kartkę i długopis?- spytałam. Dziewczyna zeskoczyła z parapetu. Podeszła do łóżka i wyjęła z pod niego mój plecak.
-O mój plecak. Skąd on się tu wziął?
-Miałaś go ze sobą w łazience. Trzymaj.- powiedziała podając mi zeszyt od Angielskiego i długopis.
-Dziękuje.- odebrałam rzeczy od dziewczyny. Otworzyłam zeszyt i nacisnęłam na długopis, aby zaczął pisać. Zaczęłam pisać "Pewnego zimowego ranka..."
                                                                 ****
-Skończyłam.- powiedziałam zamykając zeszyt i podałam go panu Ethanowi.
-Dobrze. Sprawdzę i ocenię.- schował zeszyt do swojej teczki.
-Pozwolicie, że położę się spać, ponieważ czuję się zmęczona.- powiedziałam i wtuliłam się w niewygodną poduszkę.
                                                           ****
   Obudziły mnie czyjeś ruchy. Otworzyłam oczy. Cała sala była zatopiona w ciemności. Wyostrzyłam wzrok i spojrzałam na osobę na wpół leżącą na moim szpitalnym łóżku. Dotknęłam głowy tej osoby i od razu zorientowałam się, że to mężczyzna. Po chwili dostrzegłam, że jest to pan Devine.
-Proszę pana.- szepnęłam cicho. Pan Ethan coś mruknął pod nosem, ale się nie obudził. Odrzuciłam kołdrę na bok i zrzuciłam nogi na zimne kafelki. Obok łóżka leżały jakieś kapcie, ale nie ubrałam ich. Podniosłam się i wyszłam ze swojej sali na korytarz, który oświetlały lampy osadzone w suficie. Ruszyłam wzdłuż korytarza w poszukiwania toalety damskiej. Doszłam do recepcji, za którą stała ciemnoskóra kobieta.
-Przepraszam...- zaczęłam. Kobieta uniosła głowę znad dokumentów i uśmiechnęła się do mnie ciepło.
-Tak słońce?- zapytała odsuwając się od biurka na krześle.
-Poszukuję toalety.- odwzajemniłam z przymusu uśmiech.
-A tak. To tam do końca i w lewo.- powiedziała pokazując mi trasę palcem.
-Dziękuję bardzo.- ruszyłam w wyznaczony kierunek. Cały czas czułam spojrzenia pacjentów w poczekalni na moich nogach. Po krótkim czasie doszłam do łazienki. Popchnęłam drzwi barkiem i weszłam do środka. Światło momentalnie się zapaliło. Wybrałam jedną z kabin i weszłam do niej. Zakluczyłam się i załatwiłam swoje potrzeby fizjologiczne. Nagle ogarnęły mnie przeraźliwe mdłości. Osunęłam się na zimną posadzkę i brałam głębokie wdechy. "Wdech , wydech"- wmawiałam sobie. Po chwili jednak wszystko podeszło mi do góry. Wiadomo co potem się stało. Wyprostowałam głowę i wytarłam usta rękawem. Wstałam z podłogi i podeszłam do drzwi. Odkluczyłąm je i wyszłam. Stanęłam na przeciwko prostokątnego lustra. Widziałam w nim dziewczynę, która nie wyglądała jak ja. Ale jednak... Opuściłam głowę i umyłam dokładnie ręce. Nie chciało mi się ich suszyć pod suszarką, więc wytarłam je w koszulę. Podeszłam do drzwi, pociągnęłam je do siebie i wyszłam z toalety. Przeszłam po korytarzu i poszłam do swojej sali, w której odzwio leżałam sama, bez żadnego innego pacjenta. W mojej sali było ciemno. Weszłam do środka z rękami przed sobą, aby wyczuwać co jest przede mną. Nagle uderzyłam udem w dość wysokie szpitalne łóżko.
-Auć.- pisnęłam cicho i złapałam się za obolałe miejsce. Nagle głowa pana Ethana się uniosła.
-Co się stało Katnis?- zapytał zaspanym głosem. Przetarł oczy ręką.
-Nic. Tylko się uderzyłam.- powiedziałam i niezdarnie wgramoliłam się do łóżka.
-Ach.- westchnął i ponownie oparł głowę o dłonie.
-Chyba panu tak nie wygodnie.- powiedziałam.
-No, ale cóż. Twój tata nie ma zamiaru przyjechać, więc ja się Tobą zaopiekuje. - usłyszałam jak się uśmiecha.
-Wiem, że dziwnie to zabrzmi, ale może pan się położyć obok mnie. Zdaję mi się, że obok szafki leży złożony koc.- powiedziałam bawiąc się palcami.
-Ehm...Dobrze.- powiedział i usłyszałam jak wstaje z krzesła. Mężczyzna uderzył się w szafkę.
-Au!- syknął z bólu. Złapał się za piszczel i pocałował w bolące miejsce. Poszedł dalej i podniósł koc z podłogi. Posunęłam się w lewo, a pan Ethan wyznaczył sobie miejsce. Położył się na boku i i przykrył się kocem w zieloną kratkę.
-Dobranoc Cat.- powiedział.
-Dobranoc panie Devine.- mruknęłam i zamknęłam oczy.
~Kolejny Dzień~
-Co tu się dzieję?!- obudził mnie głos Lucy. Otworzyłam oczy i zauważyłam, że pan Ethan przytula mnie czule. Od razu się od niego odsunęłam.
-Em..em... Pewnie coś się panu śniło no i wiesz.- powiedziałam nie podnosząc wzroku.
- Jo yhym na pewno.- zaśmiała się.
-A tak w ogóle to masz już koniec szkoły?- zapytałam zdziwiona.
-Tak.- odpowiedziała. Podniosłam wzrok i zaczęłam śmiać się tak głośno jak nigdy. Lucy miała przyklejone sobie wąsy i brodę z papieru, a brwi miała połączone. Pewnie dorysowała sobie kredką. Do tego na policzku miała wielkie czerwone, domalowane rumieńce. Mimo, że nic mnie nie bawiło to jej się udało.
-Co się śmiejesz?- spytała.
-Twoja twarz!- brzuch bolał mnie od śmiechu.
-Aha.- dotknęła się twarzy i zaczęła się śmiać sama z siebie.
-Kiedy to zrobiłaś?
-Dzisiaj na Angielskim razem z Aline.- wytłumaczyła i poszła usiąść na parapet. Od kiedy jestem w szpitalu to cały czas tam siada i czai się jak kot. Wyjęła z plecaka jabłko i wyciągnęła do mnie rękę.
-Nie dziękuje.- powiedziałam. Wyciągnęłam rękę i wzięłam plastikową butelkę wody z szafki. Odkręciłam korek i wzięłam łyka. Odłożyłam ją z powrotem. Nagle poczułam jak pan Devine się przeciąga.
-Coś mnie ominęło?- zapytał zakładając okulary, które leżały na krześle.
-Niech pan spojrzy na Lucy.- powiedziałam. Pan spojrzał na nią i powstrzymywał się, aby nie parsknąć śmiechem. Lucy pomachała do niego i uśmiechnęła się szeroko. Nagle do sali wszedł doktor.
-Dzień dobry, jak panna się czuję?- zapytał z miłym uśmiechem.
-Znakomicie.- odpowiedziałam. No.. nie wliczając stanu psychicznego.
-Czyli możemy cię dzisiaj wypisać.

_________________________________________________________________________________

Mamy kolejny rozdział! Katnis żyje! Jeej xD No więc jest trochę krótki, ale już powróciła szkoła. Więc myślę, że rozdziały będą pojawiały się rzadziej, ale zawsze postaram się szybko napisać! :)

4 komentarze:

  1. Rozdział zajebiście ZAJEBISTY! Piszę komentarz siedząc koło ciebie, więc znasz moje wszystkie reakcje na po szczególne fragmenty xD DAWAJ WIĘCEJ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem wiem ;p "Ej! Wzięłaś to ode mnie!" "Ale ona jest kreowana na twojej postaci bo sama ją wymyśliłaś" xD Postaram się napisać jak najszybciej :3

      Usuń
  2. Jskaoqbsoxjbwox zajebiaszczy *o* Mam nadzieję, że na zielonej szkole będzie wi-fi, bo muszę przeczytać kolejny rozdział jak się ukaże *o*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Boże *u* Dziękuje za miłe komentarze :3 Już będę się brała za kolejny rozdział! :D I życzę miłego wyjazdu ;3

      Usuń