Zbiegłyśmy po schodach na dół cicho tupiąc cicho. Wyjęłyśmy pop corn z mikrofalówki i poszłyśmy do salony. Lucy położyła się na boku, a ja usiadłam krzyżując nogi. Miskę położyłam sobie pomiędzy nogi. Wzięłam pilota do ręki i zaczęłam włączać film. Lucy w tej pozycji chyba nie było wygodnie więc usiadła. Horror się zaczął, a ja już na początku piszczałam, gdy zrobili przybliżenie na Anabelle.
***
-Nie był wcale taki straszny.- powiedziała Lucy ziewając.
-Nie wcale.- powiedziałam trzęsąc się ze strachu.
-Boisz się?
-Nie. Ale możemy spać przy zapalonej lampce?- spytałam składając ręce w błagalnym geście.
-Oczywiście.- zaśmiała się. Pogasiłyśmy światło na dole i poszłyśmy do pokoju. Zapaliłam w nim światło i podeszłam do łóżka. Zapaliłam lampkę i powiedziałam, Lu, aby zgasiła światło. Dziewczyna tak zrobiła i podeszła do mojego łóżka. Odgarnęła kołdrę i weszła pod nią. Położyłam się obok i drżąc otuliłam się szczelnie kołdrą.
-Zimno ci?- zapytała patrząc na mnie.
-Noo.. Mi tak zawsze. Gdy kładę się późno spać. Kołdra jest wtedy nie nagrzana, a pokój ochłodzony.- szczękałam zębami.
-Jakie wymagania.- zaśmiała się. - Dobranoc.- powiedziała i odwróciła się na drugi bok.
-Dobranoc.- szepnęłam i zamknęłam oczy. Wtuliłam się w swoją miękką poduszkę i usnęłam.
~Kolejny Dzień~
Obudziłam się rano wtulona w Lucy, która była skierowana w moją stronę. usta miała delikatnie rozchylone i oddychała spokojnie. Wdech...wydech... Z jej kitka powychodziły, niektóre kosmyki. Przyjrzałam się dokładniej jej twarzy... Coś mi nie pasowało. A no tak! Lucy zdjęła okulary! Całkiem inaczej bez nich wyglądała. Po chwili dziewczyna wzięła głębszy oddech i wyciągnęła się mrucząc coś pod nosem. Otworzyła oczy i przetarła je ręką.
-Cześć Kat.- powiedziała uśmiechając się.
-Cześć Lu. Dobrze się spało?- spytałam podkładając sobie ręce pod głowę.
-Bardzo. Spałam jak dziecko. A ciebie nic w nocy za nogi nie ciągnęło?- zapytała z uśmieszkiem na ustach.
-Na szczęście nie.- zaśmiałam się. Dziewczyna wstała z łóżka i poszła do łazienki. Usłyszałam jak odkręca kurek i myje ręce.
-Katnis!- zawołała nie pewnie. Po chwili byłam w łazience. Uchyliłam drzwi i spojrzałam na Lucy, która wpatrywała się w kosz na brudne pranie.
-O co chodzi?- spytałam.
-Co tu robi zakrwawiona pościel? Czy ciebie na pewno w nocy nikt nie zranił?- zapytała. Uśmiechnęłam się lekko. Było to absurdalne.
-Nie. Nikt mi nic nie zrobił. Jakiś tydzień temu, gdy szłam spać, położyłam sobie szklankę z wodą na szafce nocnej i, gdy w nocy sie budziłam przeciągnęłam się i strąciłam ręką szklankę, która się rozbiła. Wstałam z łóżka i nadepnęłam na odłamek szkła i jeszcze przy zbieraniu kawałków zraniłam się w rękę. To cała historia.- powiedziałam opierając się o framugę drzwi.
-Aha.- powiedziała takim tonem jakby mi nie ufała. Uśmiechnęłam się na udowodnienie moich słów, któe właśnie wypowiedziałam.
-Chodź na dół zjemy śniadanie, a później pomyślimy w co cię ubrać.
-Okej.- pisnęła z zachwytem Lucy. Wytarła dłonie w ręcznik i wyszła z łazienki. Zgasiła światło i zamknęła drzwi. Włożyłyśmy stopy w kapcie i zeszłyśmy po schodach na dół. Weszłam do kuchni i stanęłam na palcach, aby wyjąc płatki. Wyjęłam trzy rodzaje. Czekoladowe kulki, Cookie Cris i Kangurki.
-Które wybierasz?- zapytałam prezentując jej okazy.
-Hmm..- zrobiłą minę myśliciela.- Niech pomyślę... Nesquik!- krzyknęła łapiąc je do ręki.
-Okej. A ja wezmę Cookie Cris..- powiedziałam. Podeszłam do lodówki i wyjęłam mleko.
-Wolisz na ciepło czy zimno?
-Ciepło.- odpowiedziała. Przykucnęłam i z szafki na naczynia wyjęłam dwie różowe miski z napisem "Soup" z uchwytami po bokach. Lucy złapała miskę do ręki i zaczęła się nie zadziwiać. Po chwili jednka ją odłożyła. Nasypałam płatki do misek i zalałam mlekiem. Najpierw wstawiłam płatki Lu do mikrofalówki, a później swoje. Usiadłyśmy przy stole i zaczęłyśmy jeść swoje jedzenie. Nagle usłyszałam jak ktoś przekręca kluczyk w drzwiach. Oby dwie uniosłyśmy głowę i zobaczyłyśmy jak drzwi się otwierają. Do środka wszedł mój tata.
-Cześć.- powiedziałam. Tata spojrzał na mnie, a później zdziwionym wzrokiem na Lucy.- To Lucy. Moja przyjaciółka.- wytłumaczyła.
-Cześć, cześć. Musiałem zostać dłużej w pracy. Pozwólcie, że pójdę teraz się położyć.- powiedział i zdjął buty. Odprowadziłam go wzorkiem do jego sypialni.
-To co? Zjadłaś?- spytałam, gdy usłyszałam trzask drzwi od sypialni taty.
-Tak.- powiedziała podekscytowana. Odłożyłam nasze miski do zlewu.
-Chodź.- powiedziałam odsuwając jej od stołu. Złapałam ją za rękę i zaciągnęłam ją do góry. Weszłyśmy do pokoju.
-Stój tu.- powiedziałam ustawiając ją przed łóżkiem. Zajrzałam do szafy i zaczęłam szukać stroju na randko koncert. W końcu znalazłam. Położyłam przed dziewczyną ubrania razem z cieniami do powiek i pomadką. Lucy spojrzała na to krzywym wzrokiem.
-Trzy razy nie dziękuje.- powiedziała odrzucając to na bok.
-A co ty byś chciała ubrać?- spytałam krzyżując ręce na piersi.
-A co byś powiedziała na jeansy i sweter?- spytała pokazując swoje ubrania z wczorajszego dnia.
-Weź się lecz i siadaj. - powiedziałam odsuwając krzesło od biurka. Dziewczyna ciężko na nie opadła. Wzięłam do ręki cień do powiek itd.
***
-No jak ślicznie wyglądasz.- powiedziałam obkręcając ja na krześle. Dziewczyna nadal miała naburmuszoną minę. Wzięłam lokówkę do ręki i zaczęłam kręcić jej włosy. Po skończonej czynności nakazałam jej wstać. Dziewczyna ubrała się. Poprawiłam ją lekko i poszłam po szczotkę. Rozdzieliłam jej grzywkę na dwie strony. Jej loki opadały delikatnie na ramiona.
-Cudownie.- szepnęłam.
-Daj spokój.- powiedziała. Spojrzała do lustra i zamarła. Wzięła do ręki pasmo włosów i spojrzała na nie wielkimi oczyma. Spojrzała na swój makijaż, na swoje ubranie.
-Katnis..
-Wiem, wiem nie musisz mi dziękować.- przerwałam jej. Dziewczyna podbiegła do mnie i porwała mnie w ramiona.
-Dziękuje.- wyszeptała.
-No już, już. Tylko się nie popłacz bo rozmażesz makijaż.- zaśmiałam się.- I mam nadzieję, że widzisz bez okularów choć trochę.
-Trochę tak.- zaśmiała się. Podeszłam do jej torebki i schowałam tak pomadkę. okulary, komórkę i kase.
-Trzymaj.- podałam jej torebkę.
-Ale wiesz, że Jamie przyjedzie po mnie o 18?
-Tak wiem. A jest 17:55.- powiedziałam.
-Jakim cudem?!- wykrzyknęła.
-Taki. A teraz chodź.- wypchnęłam ją z pokoju. Zbiegłam z nią na dół. Ktoś zapukał do drzwi.
-A jeżeli to on?!- krzyknęła przejęta Lucy. Przewróciłam oczami. Podeszłam do drzwi i chciałam je otworzyć, ale się odwróciłam. Podeszłam do Lucy i pociągnęłam ją za rękę do drzwi. Dziewczyna spojrzała na mnie wrogo. Otworzyłam drzwi.
-Hej gdzie Lu... Wow.- powiedział, gdy zobaczył dziewczynę. Na jej policzki wypełzły rumieńce.
-Cześć.- szepnęła i opuściła wzrok.
-To..to dla ciebie.- wysunął do Lucy rękę z czerwonymi różami. Jamie się jąka ja nie wierze!
-Dziękuję.- powiedziała biorąc kwiaty od chłopca. Spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. Wzięłam od niej kwiaty.
-Baw się dobrze i esemesuj do mnie.- powiedziałam przytulając ją. -A ty tylko spróbuj ja zranić.- powiedziałam grożąc mu palcem. Jamie się zaśmiał złapał dziewczynę za rękę i zaprowadził do samochodu. Pomachałam im na odchodne i poszłam do pokoju.
***
Usłyszałam jak mój telefon wydaje dźwięk przychodzącego esemesa. Szybko rzuciłam się z łóżka i rzuciłam się na kolana przed szafką. Wzięłam telefon do ręki i zaczęłam wpisywać hasło. Na ekranie pojawiło się "Nowa wiadomość od: Lucy." Otworzyłam ją. Pisało tam: "Na koncercie było super! Jedziemy teraz do kina na jakiś film akcji. Buziaki Lucy.xx" Przeczytałam to parę razy i dopiero po chwili zorientowałam się co napisała. Zbiegłam szybko na dół. Ubrałam czerwone nike i skórzaną kurtkę. Wybiegłam szybko z domu i zaczęłam biec przez ulicę. Nagle usłyszałam dźwięk pędzącego motoru. Przestraszyłam się i zamurowana stanęłam na środku ulicy. Mężczyzna na motorze szybko się się zatrzymał tak, że jechał tylko na przednim kole. Po chwili opadł na tylne. Zaczęłam szybko oddychać. Mężczyzna wstał z motoru. Miał na sobie strój motorowy. Grubą skórzaną kurtkę i spodnie. Wszystko było białe włącznie z kaskiem. Mężczyzna zdjął kask i podbiegł do mnie.
-Wszystko w porządku?- spytał kładąc ramiona na moich ramionach. Przyjrzałam mu się. Był to pan Ethan. Miał zmierzwione włosy. Wyglądał bardzo seksownie... Nie! Potrząsnęłam głową.
-nie.. Wszystko w porządku. Jeździ pan na motorze?- spytałam pokazując motor.
-Tak.- uśmiechnął się.- Chcesz się przejechać?- jak głupio to zabrzmiało.
-Szczerze wybierałam się do kina...
-Świetnie! Też akurat jechałem-powiedział. Pociągnął mnie za rękę do motoru i podał mi kask. Ubrałam go. Mężczyzna usiadł na motorze i kazał mi usiąść za nim. tak też zrobiłam.
-Obejmij mnie w pasie!- przekrzyknął się przez silnik. Objęłam pana Ethana w pasie. Mężczyzna odjechał.
***
Zatrzymaliśmy się przy kinie.
-Na co właściwie idziemy?- zapytał schodząc z motoru. Zdjęłam kask i potrząsnęłam głową, aby włosy mi się ułożyły.
-Nie wiem. Idziemy szukać Lucy proszę pana.-powiedziałam wchodząc do środka. Kupiłam bilety na coś z nadzieją, że na tym właśnie jest Lucy. Poszłam razem z panem Ethanem do sali numer 4. Zaczęłam się rozglądać po całej sali. W końcu ich wypatrzyłam. Pociągnęłam pana za rękę i zaciągnęłam go na siedzenie. Usiedliśmy dwa rzędy dalej od Lucy i Jamie'go. Zobaczyłam jak Jamie "ziewa" i kładzie rękę na ramieniu Lucy tym samy ją obejmując. Lucy położyła głowę na jego ramieniu. Jamie otarł nosem o jej nos. Lucy uśmiechnęła się jak kot. Jamie przybliżył się do niej i delikatnie ją pocałował. Lucy przyciągnęła go do siebie i pogłębiła pocałunek. Szczena mi opadła. Ścisnęłam dłoń, która leżała obok mnie. Ta dłoń również ścisnęła moją. Odwróciłam się w jego stronę. Był to pan Ethan. Zapomniałam, że siedzę obok niego. Zabrałam szybko swoją dłoń. Pan Ethan rozprostował palce.
-Przepraszam.- wybąkałam. Nagle Lucy spojrzała w naszą stronę.
-Mamy problem.- szepnęłam panu Ethanowi do ucha. Pociągnęłam go za rękę i szybko wybiegliśmy z kina. Gdy byliśmy już na świeżym powietrzu zaczęłam się śmiać. Nie wiadomo z czego. Pan Ethan również.
-Masz ochotę jeszcze na przejażdżkę?- spytał uśmiechając się. Na odpowiedź założyłam kask na głowę. Pan Ethan podszedł do mnie i klepnął mnie w czubek głowy. Zaśmiałam się. Pan Ethan założył swój kask i usiadł na motor. Usiadłam za nim i go objęłam. Pan przyśpieszył i zaczął jechać. Jechał coraz szybciej i szybciej.
-Niech pan zwolni!- przekrzyknęłam się przez wiatr. Pan od razu zwolnił. Minęliśmy mój dom i zaczęliśmy jechać przez las. Jechaliśmy tak przez chwilę, gdy przyjechaliśmy na polane skąpaną w słońcu. była to moja polana. Zdjęłam kask i poszłam usiąść pod drzewo. Pan Ethan przysiadł obok mnie.
-Często przychodziłem ty z Kate.- powiedział. - A ostatnio zauważyłem krew na pniu. Przychodzi tu też chyba osoba z problemami. Nie jestem sam.- powiedział. Nagle zrobiło mi się głupio. Tą osobą z problemami byłam ja.
-Zawsze, gdy przychodziłem tu z Kate ona zaczynała mi opowiadać jak byliście na mieście, że jakiś chłopak cos tam, że o to coś tam.- zaśmiał się.- I zawsze mówiła jak fajnie by było gdybyśmy zostali parą. Mówiła, że mamy ze sobą dobry kontakt.- powiedział. W tym momencie ślina wleciała mi chyba do nieodpowiedniego otworu. ponieważ zaczęłam się krztusić.
-Katnis!- krzyknął z przerażoną miną. Zaczął mnie klepać po plechach. Mocno i energicznie. Uniosłam rękę z gestem aby przestał. Kaszlnęłam ostatni raz.
-Boże weź mnie nie strasz.- oparł się o drzewo. Powygrzewaliśmy się jeszcze chwilę w słońcu i pan Ethan odwiózł mnie do domu... CDN
Rozdział megaśny ^^ Dzisiaj wchodziłam 5 razy na bloga zobaczyć czy jest rozdział xD Moje ciuuuuichy ♡ U mnie też jest prolog C:
OdpowiedzUsuńJeeej :3 Czytalam *.*
UsuńBoski rozdział czekam na kolejny *,* <333333333333333333
OdpowiedzUsuńDziekuje :3 Oczywsicie postaram sie napisac jak najpredzej! :3
Usuń