-Jesteśmy na miejscu.- poczułam silną rękę potrząsającą moim ciałem.
-Gdzie?- spytałam przeciągając się.
-U mnie.- odpowiedział mężczyzna. Spojrzałam na niego. Ach no tak... jechałam do pana Ethana.
-Tak. Już wysiadam.- westchnęłam. Wyszłam z auta i podeszłam do bagażnika. Otworzyłam go i wyjęłam swoje torby. Dwie zostały więc wziął je pan Ethan, a ja wzięłam jedną. Podeszliśmy do drzwi.
-Eeee człę młogłabyś wyjęć....- zaczął.
-Nie rozumiem pana.- powiedziałam podnosząc wzrok. Dopiero teraz zauważyłam, że trzyma w buzi klucze od mieszkania.- Och niech pan wybaczy.- zaczęłam się śmiać. Wyciągnęłam klucze z jego ust i od kluczyłam mieszkanie.
-Dziękuję.- powiedział wnosząc torby do góry. Zamknęłam drzwi i zdjęłam buty. Po chwili usłyszałam huk i zobaczyłam na schodach swoje ubrania i inne pierdoły.
-Cholera!- usłyszałam głos pana Ethana. Pobiegłam szybko do góry zbierając po drodze swoje ubrania.
-Co się stało?- spytałam.
-Chyba nie zapięłaś do końca torby i tak jakoś.... no.- powiedział pokazując na ubrania i zdjęcia rozwalone dookoła.
-Chyba musiało tak być. No.. nieważne. Muszę to pozbierać.- powiedziałam klękając i zaczęłam zbierać swoje rzeczy.
-Ładny staniczek.- zaśmiał się pan Ethan trzymając w dłoniach górną część bielizny. Zaczerwieniona wyrwałam mu to z ręki. Pan Ethan spojrzał na coś i cały czas się na to patrzył. Powiodłam wzrokiem za jego spojrzeniem. Przełknęłam głośno ślinę i jeszcze bardziej się zarumieniłam. Obok nas leżał mój zeszyt. Nieszczęśliwy trafem otworzył się na stronie, gdzie były naklejone zdjęcia pana Ethana i obok narysowane serduszko... Tak. Gdy byłam młodsza to kochałam się w panu Devine. Szybkim ruchem zamknęłam zeszyt i schowałam go w stertę ubrań. Gdy pozbierałam wszystko to poszłam do pokoju.
-Zejdź za chwilę na dół. Zrobię coś do jedzenia.- usłyszałam zanim zamknęłam drzwi.
-Dobrze. Zostawię torby i zejdę.- powiedziałam. Zamknęłam drzwi i położyłam torby pod ścianą. Obrzuciłam pokój spojrzeniem. Było w nim ponuro. Pasował do mojego nastroju. Eh.. spojrzałam na szafkę. Mojego liściku już tam nie było. Jego skrawki leżały obok nogi od łóżka. Pozbierałam je i zeszłam na dół. Weszłam do kuchni i wyrzuciłam papierki do śmietnika. Usiadłam na kanapie w salonie.
-Mam nadzieję, że będzie ci smakować!- krzyknął pan Ethan z kuchni.
-Też mam taką nadzieję, bo jestem głodna jak wilk!- odkrzyknęłam. Pan Devine się zaśmiał. Po chwili wszedł do kuchni z tacą na której były dwa kubki i dwa talerze. Pan Ethan położył przede mną talerz i kubek i przed sobą również. Spojrzałam na nasze kubki.
-Świetne kubki.- zaśmiałam się.
-No wiem. Dostałem je kiedyś od mojej kuzynki. Jeden był Kate.- powiedział. Spojrzałam na talerz. Leżały na nim dwa tosty francuskie z dżemem brzoskwiniowym, a w kubku było kakao z piankami. Wzięłam do ręki widelec i nóż i zaczęłam kroić tosta. Ukroiłam kawałek i wzięłam go do buzi. Danie dosłownie rozpływało się w ustach.
-To... jest świetne.- powiedziałam biorąc kawałek.
-Cieszę się, że ci smakuje. W kuchni mam jeszcze dwa jakby co.- zaśmiał się. Nagle usłyszałam jak dzwoni mój telefon.
-Przepraszam, zaraz wrócę.- powiedziałam i wyszłam na korytarz. Wyjęłam z kieszeni telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam, że dzwoni Lu. Odebrałam.
-No co tam?- rzuciłam do aparatu.
-Jesteś w domu pulpecie?- spytała.
-Nie idiotko. Czemu pytasz?- spytałam.
-Cholera! Bo moja mądra mamusia zabrała szczeniaki i małpę na spacer a Tony pojechał do swojej dziewczyny i nie mam kluczy, a cholera na dworze pada!- zaczęła się wydzierać.
-Czekaj, czekaj. Kto to szczeniaki i małpa?- spytałam zdezorientowana.
-Szczeniaki to Lily i Luck, parka, a małpka to Eliza.- wytłumaczyła.
-Dobra, dobra rozumiem. Ale nic nie poradzę, bo nie przebywam na razie w domu.- westchnęłam.
-Z kim rozmawiasz?- usłyszałam głos pana Ethana za sobą.
-Z Lucy.- odpowiedziałam.
-Jeżeli nie ma gdzie pójść, to może tu przyjść. Przecież nie chcemy, żeby się rozchorowała.- powiedział.
-Okej.- przystawiłam telefon ponownie do ucha. -Możesz przyjść do pana Devine.
-Jak?! Co ty tam znowu robisz?- spytała
-Kuzynka przysłała mnie po jakieś dokumenty i tak jakoś się zatrzymałam.- zmyśliłam.
-Okej, już idę. Pa pulpecie.- powiedziała i się rozłączyła.
-Pulpecie?- zapytał pan Ethan ze śmiechem.
-Nie wiem co jej się znowu ubzdurało.- odpowiedziałam kręcąc głową. Usłyszałam pukanie do drzwi. Skoczyłam na nie i otworzyłam je na oścież. Do środka wpadło chłodne powietrze, które ochłodziło moją zaróżowioną twarz. U progu stała przemoczona Lucy.
-Boże deklu wchodź!- krzyknęłam. Dziewczyna weszła i zaczęła się trzepać jak pies, czym ochlapała wszystko naokoło.
-No chodź tu do mnie pulpecie.- powiedziała otwierając ramiona.
-Spadaj! Idź ode mnie ścirzu!- zaczęłam krzyczeć kryjąc się rękoma. Lucy i tak wygrała i przytuliła się do mnie. Jej włosy znalazły się w mojej buzi. Po chwili się ode mnie odsunęła. Obrzuciła mnie badawczym spojrzeniem.
-No teraz obydwie jesteśmy mokre.- zaśmiała się. Zaczęłam pluć. Włożyłam palce do ust i wyjęłam z nich jej ciemny włos.
-Dzięki. Jeszcze się czymś zarażę.- powiedziałam wypuszczając włosa z palców.
-Nie marudź.- Lucy machnęła dłonią.
-Może jesteś głodna?- spytał Ethan.
-Baaardzo. Zjadłabym konia z kopytami.. Nie to złe powiedzenie tym bardziej, że nie jem koni. Zjadłabym cały słoik Nutelli i do tego jeszcze słoik dżemu, i herbatniki.- powiedziała.
-Ty to masz żołądek.- zaśmiałam się.
-Nie waż się go znieważać ty nędzny pulpecie, bo cię zjem.- powiedziała patrząc na mnie spod przymrużonych oczu.
-Nie zdziwiłabym się.- mruknęłam.
-Tak, ale przed tym posmarowała by cię Nutellą.- zaśmiał się pan Ethan.
-O czym tam mówicie?- spytała Lucy zdejmując kurtkę.
-O niczym, o niczym..- powiedziałam próbując ukryć śmiech.
-Tak na pewno.- powiedziała doganiając nas. Usiedliśmy na kanapie. ja zaczęłam dalej jeść, a Lucy czekała na swoje danie. Po chwili do pokoju wszedł pan Ethan z talerzem w dłoni. Położył go przed Lucy. Lucy spojrzała na niego dziwnym wzrokiem.
-Co się tak patrzysz?- spytałam.
-To mój wzrok pod tytułem " bój się, bo zaraz wylądujesz na moim jelicie". To bardzo inteligentne.- powiedziała.
-tak. Uważam iż twoja inteligencja wychodzi poza skalę. Chociaż iż jest to irracjonalne to tak sądzę.- powiedziałam kiwając głową. Lucy ukroiła kawałek i włożyła go do buzi. Zaczęła powoli rzuć. Zrobiła minę jakby coś jej nie smakowało i wypluła tosta na talerz.
-Fu! truskawki!- krzyczała szorując język.
-No tak. Zapomniałem wspomnieć. Masz tosty z dżemem truskawkowym.- powiedział.
-Ale przecież ty lubisz dżem truskawkowy.- zdziwiłam się.
-Tak! Ale nienawidzę w nich truskawek!- dramatyzowała.
-Jesteś nienormalna.- powiedziałam biorąc jej tosty. Zaczęłam widelcem ściągać z niej truskawki.
-Proszę.- powiedziałam kładąc przed nią talerz z tostami bez truskawek.
-tak lepiej.- powiedziała i zaczęła jeść. -Fuj!
-O co ci znowu chodzi?-spytałam rzucając swoje sztućce na talerz.
-Na moim toście jest włos!
-Pewnie twój. Zdejmij go i jedz dalej.- poleciłam. Dziewczyna zjadła i odsunęła talerz od siebie.
-nadal jestem głodna.- westchnęła. Nagle zauważyła coś na blacie. Wstała z kanapy i zaczęła iść jak złodziej w stronę kuchni.
-Hapapapap.- zaczęła sobie podśpiewywać. Spojrzałam na nią dziwnym wzrokiem. Dziewczyna podskoczyła do blatu i przykucnęła. Patrzyła oczami na to tak jak ukryty hipopotam w bagnie.Po chwili z przeraźliwym krzykiem rzuciła się na herbatniki i je otworzyła. Wzięła jednego do buzi.
-Stwierdzając po tym co widziałam: Lucy jest niedorozwinięta umysłowo.- powiedziałam.
-Co?! Nieprawda!- krzyczała plując kawałeczkami ciastek na około.
-Nie sprzeciwiaj mi się nędzna dziewojo!- krzyknęłam piorunując ją wzorkiem. Nagle usłyszałam dziwną melodie. Jakby Król Julian mówił "No misiek odbieraj, bo ziemniaki będziesz obierać. Odbieraj, odbieraj, bo dzwoni poczwara!". Zobaczyłam jak Lucy wyjmuje telefon z kieszeni. Odebrała. A więc to był jej dzwonek.
-No cześć mamo....Nie. Jestem u pana Ethana. No tak.. tak u tego... Nie... Jo.. Za chwilę.... Jo, dobra, pa.- powiedziała i się rozłączyła.
-Twoja mama to poczwara? Serio?- spytałam.
-Nie? Tylko tak jakoś mi się spodobało.- zaśmiała się.- Dobra ja będę szła.- dodała i ruszyła w stronę korytarza. Podążyłam za nią. Dziewczyna szybko się ubrała i podeszła do mnie. Zarzuciła mi ręce na szyję.
-A wiesz co?- spytała uśmiechając się od ucha do ucha.
-Nie wiem.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Idę jutro na lody z Jamie'm!- pisnęła radosna.
-Naprawdę?! Jej!- ucieszyłam się.
-Tak. No dobra to pa, do zobaczenia!- krzyknęła mi do ucha i mocno przytuliła.
-No, pa.- ucałowałam ją w policzek. Dziewczyna wyszła z domu trzaskając drzwiami. Uśmiechnięta poszłam do salonu, kręcąc głową.
-Co się stało?- spytał pan Ethan.
-Nic, nic. Tylko babskie sprawy.- zaśmiałam się siadając do stołu. Wzięłam łyka kakao. Po czym duszkiem wypiłam je całe.
-Och ... Jak mi brakowało takiego domowego kakao- powiedziałam. Zebrałam wszystkie brudne naczynia i zaniosłam je do kuchni do zlewu. Zaczęłam je myć. Gdy wszystko było czyste w kuchni to wróciłam na kanapę do pana Ethana. Rzuciłam się na nią ciężko.
-Hmm... Jutro niedziela tak?- spytał pan Devine.
-Em... tak.- odpowiedziałam po chwili namysłu.
-A potem poniedziałek i znów do szkoły.- westchnął.
-Racja.- potwierdziłam jego słowa.
-Co teraz będziemy robić?- spytał.
-Nie wiem panie Ethanie.
-Możemy obejrzeć jakiś film.- zaproponował.
-Czemu nie.
Pan Ethan podszedł do telewizora i włączył coś na DVD. Wstałam od stołu i ponownie skierowałam się do kuchni. Zaczęłam szperać po szafkach, gdy w końcu znalazłam to czego szukałam: Pop Corn. Wyjęłam go z niebieskiego koszyczka i otworzyłam z foli. Wstawiłam do mikrofali na 2:30 i czekałam. Gdy był gotowy to wyjęłam go i chciałam go otworzyć, ale nagle niespodziewanie zacięłam się papierem od kukurydzy.
-Cholera.- syknęłam. Mimo iż byłą to mała rana to strasznie piekła. Po chwili jednak postanowiłam ją zignorować. Nasypałam pop corn do miski, posoliłam i zaniosłam na stolik. Pan Devine usiadł obok mnie i wziął garść prażonej kukurydzy.
***
-Fajny film.- powiedziałam ocierając łzy.
-Tak. Bardzo fajny. Wzruszyłaś się?- spytał pan Ethan spoglądając na mnie.
-Tak.- zaśmiałam się. Spojrzałam na zegar naścienny.- Pora iść spać.- zakomunikowałam.
-Racja.- przyznał mi pan Ethan.
-To pójdę się umyć i spać.- powiedziałam i wstałam z kanapy.
-Okej. Pod łóżkiem w swoim pokoju powinnaś mieć czysty ręcznik.
-Dobrze. Dziękuję.- poszłam do góry. Spod łóżka wyjęłam ręcznik, a z walizki swoją piżamę. Ruszyłam w stronę łazienki.
-Poradzisz sobie z tym nadgarstkiem?- spytał pan Ethan.
-Tak, oczywiście.- odpowiedziałam posyłając mu blady uśmiech. Weszłam do łazienki i się zakluczyłam.Nalałam wody do wanny i zaczęłam powoli się myć. Powoli, ponieważ wielkie trudności sprawiała moja ręka. Gdy w końcu byłam już cała czysta i zmyłam z żeber ślady butów mojego ojca, ubrałam piżamę. Wysuszyłam lekko włosy ręcznikiem i poszłam do pokoju. Odkryłam swoją kołdrę. Obrzuciłam pokój spojrzeniem.
-Jutro tu wszystko ułożę.- wymamrotałam. Zgasiłam światło i położyłam się do łóżka. Przykryłam się szczelnie kołdrą i położyłam się na prawy bok. Nagle do mojego pokoju wszedł pan Ethan.
-Cześć. Już umyta?- spytał.
-Tak.- odpowiedziałam mrużąc oczy przed światłem.
-Mam nadzieję, że tym razem mi nie uciekniesz.- zaśmiał się.
-Ja też. Nie chcę przeżywać znowu tego samego co dzisiaj rano.- odpowiedziałam.
-Przepraszam.- powiedział lekko zmieszany.
-Nic nie szkodzi.- powiedziałam posyłając mu uśmiech na uspokojenie. -To.. dobranoc.- powiedziałam.
-Dobranoc Katnis. Śpij spokojnie.- powiedział i wyszedł do swojego pokoju. Ciężkie powieki same się zamknęły i niedługo później znużył mnie spokojny sen..... CDN
_________________________________________________________________________________
Więc... jest kolejny rozdział! :3 Tym razem chciałam podziękować Patrycji za to, że dzięki niej napisałam rozmowę z Lucy. Niektóre teksty są z jej ust wyjęte xD Jest na podstawie naszej rozmowy.. :)
Jednak w tym poście chciałam wam też podziękować za to, że jesteście ze mną od początku :) Że komentujecie, czym dodajecie mi otuchy, że pocieszacie, gdy mam brak weny, pomagacie, gdy moja twórczość się blokuje, piszecie miłe słowa :) Po prostu dziękuję za to, że jesteście. Za to, że czytacie moje wypociny :) Dziękuję, jesteście wielcy! Więc dziękuję Pati i Ola! Życzę miłego czytania i jeszcze raz wielkie dzięki! :)
Ooooo ^^ Nie ma za co :D A co do rozdziału: fragment z truskawkami- rżę jak koń a moja mama się dziwnie patrzy. Kiedy mówi o tym jelicie- rżę a moja mama: z czego się śmiejesz? I zaczęłam się śmiać jak głupia, a skończyłam kilka minut później. Ten dzwonek( wogóle to mój dzwonek i brzmi: "Wstajemy kochanie, wstajemy szkoda takiego dnia! Pobudka pobudka kto rano wstaje temu co? WSTAWAJ NO WSTAWAJ! Ssiesz kciukę?")to chyba se go w realu ustawię xD Rozdział rozśmieszył mnie do łez i mam nadzieję, że następne rozdziały też takie będą!
OdpowiedzUsuńWiem wiem xD Slyszalam go na wycieczce xd Ale tak jakos wymyslilam takiego sobie xD Ciesze sie ze cie rozsmieszyl xD Tez mam nadzieje ze niektore rozdzialy jeszcze beda zabawne xD
UsuńA i dziekuje xd
UsuńŚwietny! Wspaniały! Per-fect! Mi dziękujesz? Ja tobie dziękuję, że nadal piszesz tego wspaniałego bloga <3 Mam nadzieję, że będziesz go pisac dalej <3 xx
OdpowiedzUsuńOjejku! Dziękuję :3 tak, Tobie dziękuję ♥ Nie ma za co. xx Piszę go dla was! I też trochę dla siebie, bo sprawia mi to przyjemność. I jeszcze raz dziękuję. xx
UsuńPiękny, Wspaniały Cudowny Blog<3
OdpowiedzUsuńOjejku! Wielkie dzięki anonimku! :3 Zapraszam cię do śledzenie dalszych losów bohaterów :3
Usuńtak jak napisałam Ci na asku - wow! naprawdę masz talent.Wszystko jakoś tak żyje w Twoim opowiadaniu i te emocje są takie prawdziwe. do tego naprawdę wspaniale opisujesz przeżycia swoich postaci. Życzę Ci dużo zapału i na prwno będę tu wpadać.!
OdpowiedzUsuńDziękuję ci bardzo :) Cieszę się, że ci się podoba ♥ Zapraszam gorąco! :3
UsuńPo prostu zajebiste <3 / Dosia :3
OdpowiedzUsuńHah, dziękuję :)
Usuń