piątek, 9 stycznia 2015

Katnis #31

Leżałam na kanapie i wcinałam chipsy o smaku paprykowym, a ich okruszki opadały na moje włosy. William był w kuchni i aktualnie chyba coś gotował.
-Will!- krzyknęłam. Mężczyzna wszedł spokojnym krokiem do salonu.
-Tak, kochanie?- spytał. Uśmiechnęłam się na to czułe przezwisko.
-Pojedziemy do Lucy? Mam wrażenie jak bym nie widziała jej od wieków.- powiedziałam opróżniając do końca paczkę z chipsami.
-Teoretycznie nie widziałaś jej od siedmu godzin.- podszedł do mnie i objął mnie w talii.
-Czyli sugerujesz, że nie widziałam jej od ósmej dzisiaj rano?
-Tak, tak właśnie sugeruję. Przyszła tutaj dzisiaj, aby zobaczyć jak się czujesz i upewnić czy, aby nie poję cię jakimiś napojami miłosnymi.- prychnął.
-Bo poisz.- mruknęłam muskając ustami jego usta.
-Ale tylko w nocy.- szepnął przyciskając usta do mojego ucha.
-Możemy to zmienić.- zaśmiałam się i pobiegłam na górę. Usłyszałam jak Will wbiega na górę. Oparł się o framugę drzwi.
-To co? Mam napoić cię moim napojem miłosnym?- poruszył sugestywnie brwiami.
-Nie wiem jak ty to robisz.- powiedziałam z szerokim uśmiechem.
-Co?- zmarszczył brwi. Podszedł do mnie i złapał za rękę. Usiadł na łóżku i pociągnął mnie za dłoń tak, że wylądowałam na jego kolanach.
-Wszystkie złe chwile wczorajszego dnia znikają, gdy ty jesteś przy mnie.- mruknęłam trąc nosem o jego nos.
-Bo ja jestem zamagiczny!- zaśmiał się.
-Tak. Z pewnością. Taki mężczyzna nie może pochodzić z ziemi.- powiedziałam.
-Masz na myśli seksowny, inteligentny i świetny w łóżku?- spytał unosząc brew.
-Nie. Mam na myśli nie wystarczająco słodki, leniwy i nie spełniający swoich obowiązków jako kochanek.- powiedziałam i szybko zeskoczyłam z jego kolan.
-Oż ty!- krzyknął i złapał mnie za nadgarstek zanim zdążyłam uciec. Przyciągnął mnie do siebie po czym bez wahania opuścił na łóżko.
-Ej! Jesteś w ciąży!- krzyknęłam oburzona.
-No i co?- wzruszył ramionami.
-Moje dziecko może nie lubi, gdy się nim rzuca na wszystkie strony, hm? Zaraz może dostać mdłości.- powiedziałam. William wszedł na łóżko i położył się nade mną kładąc dłonie po obu stronach mojej głowy.
-A czy lubi to?- spytał całując mnie i kładąc dłoń na moim udzie.
-Ono nie, ale ja z pewnością.- mruknęłam.
-A czy lubisz to?- jego ręka pojechała wyżej, aż zniknęła za materiałem krótkich spodenek.
-Mhm.- mruknęłam przygryzając wargę.
-A więc na pewno lubisz to.- powiedział i położył dłoń na moim biodrze po czym pojechał wyżej zagarniając za sobą T-shirt. Odsłonił spory kawałek mojego brzucha. Już się nachylał, żeby złożyć pocałunek na moim brzuchu, gdy zadzwonił telefon. Zerwałam się szybko z łóżka i podniosłam aparat z szafki nocnej.
-Tu Katnis, słucham?
-Cześć Kat! Tu Lucy! Masz ochotę wpaść dziś do mnie i do Jamie'go? Będzie też Tony i Jonathan. On coś kombinuje.- mruknęła. Zaśmiałam się do słuchawki.
-Na pewno!- powiedziałam. Will wstał obrażony z łóżka.
-Dzięki Lu! Właśnie zniszczyłaś mi i Kat przyjemne igraszki w łóżku!- krzyknął.
-Nie zniszczyłaś.- powiedziałam do telefonu.
-A właśnie, że tak! Taka jesteś? Będziesz jej stronę trzymać?! Dobra! Zero seksu przez miesiąc, nie zawiozę cię do Lu ani nie będę ci gotować!- krzyknął i odwrócił się na pięcie.
-Ej! Przecież wiesz, że jako kobieta w ciąży mam zachcianki! A tak po za tym to ty pierwszy złamiesz się z zakazem seksu.- wytknęłam mu język chodź tego nie widział. Will przystanął i lekko się spiął po czym się rozluźnił.
-Ee, tam. Niedługo będziesz miała wielki brzuch i jaka to przyjemność?- prychnął wzruszając ramionami. Co?! Nie wiem czy zrobiły to hormony czy co, ale do moich oczu napłynęły łzy.
-William ty idioto! Odnajdę cię i uduszę gołymi rękoma Lorche! Spróbuj tylko tknąć Kat! Zobaczymy kto będzie lepszy! O tak! Po ćwiartkuję cię, a twoje szczątki dam do zjedzenia swoim dzieciom w formie pysznego dania!- zaczęła krzyczeć Lucy.
-Lucy nie drzyj mi się do ucha. Na pewno wpadnę. Na razie.- mruknęłam i odłożyłam telefon. Otarłam łzy.
-Skoro dla ciebie to żadna przyjemność to skoro chcesz ze mną być? Hm? Po ciąży mogę zostać gruba i co porzucisz mnie?- spytałam. William szybko się odwrócił w moją stronę, a na jego twarzy widniało przerażenie.
-Ej, ja nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało.- powiedział siadając obok mnie.
-Ale zabrzmiało.- mruknęłam. Mężczyzna ujął moją dłoń w swoją.
-Kat przepraszam. Ja tylko żartowałem.- powiedział. Po raz drugi otarłam łzy.
-Nie, to ja przepraszam. Po prostu wiesz. Hormony i te sprawy.- mruknęłam. William odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy i włożył mi za ucho.
-Już wszystko, ok?- spytał z uśmiechem.
-Wszystko, ok.- potwierdziłam.
-To dobrze. Ubierz się i jak chcesz to możemy jechać do Lucy.- powiedział i zszedł na dół. Wstałam z łóżka i z szafki wyjęłam pamiętnik Anne. Od czasu jej śmierci pierwszy raz tak naprawdę oglądałam ten pamiętnik. Okładkę miał z czarnej skóry, a na niej wygrawerowane, złotymi literami były różne cytaty. Otworzyłam pamiętnik,a  do moich nozdrzy wdarł się zapach perfum Anne. W oczach zalśniły mi łzy. Jezu. Dopiero w tamtej chwili zorientowałam się jak mi jej brakuje i jak wiele się zmieniło od jej śmierci. Przewijałam pożółkłe kartki notesu, gdy w oczy rzuciło mi się zdanie "Jeżeli to przeczytasz Katnis, wybacz, że nie poinformowałam cię wcześniej". Zastanowiło mnie  czym mogła mnie nie poinformować. Zaczęłam czytać od początku.
"Drogi Pamiętniku"
Pierwsze co mnie zdziwiło to, to, że nie napisała daty. Myślałam, że w pamiętnikach pisze się daty.
"Dzisiaj nic nadzwyczajnego się nie stało... No może oprócz tego, że Ethan Devine (który nawiasem mówiąc jest ode mnie o 4 lata starszy!) Pocałował mnie." 
Moja pierwsza myśl, gdy to przeczytałam: Co?! Chyba leci na dziewczyny z rodziny Fray...
"Tak. Ale on jest naprawdę przystojny. Teraz chodzi na studia. Ale mi to nie przeszkadza, że jest taki stary. Całuje świetnie i to był mój pierwszy pocałunek w życiu. Zrobił to niespodziewanie, gdy siedziałam na ławce...On wtedy do mnie podszedł i usiadł obok mnie. Powiedział "Cześć" tym swoim seksownym głosem, a ja mu odpowiedziałam. Położył dłoń na moim kolanie i nachylił się spoglądając w moje oczy. Nie pewna jego zamiarów chciałam coś powiedzieć, ale on mnie wtedy pocałował. Eh... No, dobra, ale to nie o tym chciałam napisać. Pamiętasz, że kiedyś wspominałam o swojej siostrze Katnis? To słodka dziewczynka z brązowymi włosami i zielonymi oczami. Pewnie o niej wspominałam prawda? Ja jestem blondynką i zawsze chciałam mieć takie piękne, brązowe włosy. Śliczne. No, ale znowu odchodzę od tematu. Więc, gdy siedziałam dzisiaj w kuchni razem z moją mamą, a Katnis siedziała w salonie śmiejąc się z Kate, mama wydawała się bardzo zdenerwowana. Spytałam się jej o co chodzi, gdy zacięła się w palec. Spojrzała na mnie udręczonym wzrokiem i usiadła na krześle obok mnie. Złapała w dłonie moją i uśmiechnęła się blado. Zaczęła mówić "Anne jeżeli powiem ci pewną tajemnicę, nie powtórzysz jej nikomu? Ale to nikomu?" spytała. Przez chwilę się zastanawiałam, ale po chwili potwierdziłam, że nikomu nie powtórzę tego co powie mi mama. Zaczęła mówić, a ja przysłuchiwałam się każdemu jej słowu "Anne..kiedyś, gdy ty już byłaś na świecie..rok po twoich narodzinach...poznałam pewnego miłego pana. Był bardzo zabawny i miał przepiękne, zielone oczy. Dokładnie jak Katnis. I..zakochałam się w tym panu. Tak, zakochałam się. Rozumiesz co to znaczy się zakochać, prawda Anne? I wtedy z tej miłości..." mama się zawiesiła, więc dokończyłam za nią. "Poszłaś z nim do łóżka, prawda?" spytałam wprost. Mama przełknęła ślinę. Już wiem do czego to zmierzało.  Znowu zaczęła opowiadać 'Tak. To właśnie zrobiłam. Mimo iż kochałam tego pana to nie mogłam z nim być i odeszłam od niego...Powiedział, że więcej nie pojawi się w moim życiu, ale...Pamiętasz jak byłaś mała i razem z Katnis jeździłyście na rowerkach, ale ona w pewnym momencie się przewróciła i pomógł wam pan z pięknymi zielonymi oczętami? W tym właśnie panu się zakochałam...A wiesz czemu Katnis ma takie same oczy jak on? Ponieważ ten mężczyzna to jej ojciec". Spojrzałam na mamę zdziwiona, a ona tylko ze łzami pokiwała głową. Po jej policzkach ciekły łzy. Okazało się, że Katnis ma innego ojca.. "Ale mamo, dlaczego ci smutno? To nie twoja wina". Pocieszałam ją, a ona dalej płakała. "Twojemu ojcu to się nie podoba, Anne..Nie podoba". Nie mogłam...." 
Dalej nie czytałam tego zdarzenia tylko cisnęłam pamiętnikiem o ścianę z drugiej strony. W głowie kłębiło mi się wiele myśli, a każda domagała się mojej uwagi.
Po pierwsze: zadziwia mnie fakt, że Anne tak doskonale zapamiętała każde wypowiedziane słowo przez moją matkę.
Po drugie: Cholera Jasna! Ethan całował moją siostrę, a ona się w nim zakochała. 
Po trzecie ( i najważniejsze):  Brad i Anne nie są moim prawdziwym rodzeństwem. Co prawda mamy taką samą matkę co zbliża nasze geny do siebie, ale mamy innego ojca. 
-Jak ona mogła mi tego nie powiedzieć?!- warknęłam sama do siebie, a do moich oczu cisnęły się łzy. Po chwili zdaję sobie sprawę dlaczego matka uciekła. Ona tego dłużej nie mogła wytrzymać. Tata ją bił po części za moje istnienie, Anne zginęła z ręki swojego brata, a do tego ja się cięłam, a ona pewnie o tym wiedziała. Nie jest łatwo patrzeć na cierpienie swoich dzieci i samą być dręczoną. Na dodatek to ona zawsze podnosiła mnie na duchu, gdy miałam doła. Wstałam z łóżka i z niechęcią podniosłam pamiętnik z podłogi i otworzyłam stronę, na której czytałam. Przebiegłam wzrokiem po starannym piśmie, gdy w oczy rzuciły mi się słowa: "Mama podała mi jego adres. Ojciec Kat mieszka tutaj:" 
Dalej nie ma nic. Wyrwana karteczka. Rozpaczliwie zaczęłam szukać tego kawałku papieru, ale nigdzie jej nie znalazłam. Nagle przed oczami stanął mi dzień, w którym Anne zginęła.  "I mimo tego czego się dowiesz wiedz, że kochałam cię jak rodzoną siostrę". Pamiętam jak śniło mi się, że Kat ma coś dla mnie, a później przy jej ciele znalazłam adres. Nagle mnie oświeciło. Pobiegłam do szuflady i wyjęłam z niej pognieciony kawałek papieru. 
-William! Chodź tu szybko!- krzyknęłam. Słyszę ciężkie kroki Willa na schodach. 
-O co chodzi? 
-Zawieziesz mnie tam?- spytałam pokazując mu karteczkę. William przyglądał jej się mrużąc oczy.
-Jasne, ale dlaczego?-  zmrużył brwi. 
-Oj po prostu muszę tam pojechać.- powiedziałam i zaczęłam się ubierać. Założyłam na siebie ciemne dżinsy i luźną błękitną koszulkę. Zbiegłam na dół, a za mną William. Mężczyzna się ubrał i ja również. Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do auta. 
                                                                                ***
-To tutaj.- powiedział William opierając się wygodnie o oparcie fotela. Wypuściłam powietrze z płuc i spojrzałam na swoje ręce. Całe mi drżały. 
-Wejdziesz ze mną?- spytałam Williama. Wysunęłam dłoń, aby złapać jego, która była zaciśnięta na sprzęgle. 
-Jasne.- uśmiechnął się do mnie i ścisnął moją rękę. Wyszliśmy z auta i weszliśmy po trzech stopniach. Stanęliśmy przed masywnymi, brązowymi drzwiami prowadzącymi do mieszkania. Ostatni raz wzięłam głęboki oddech i zapukałam do drzwi, które szybko się otworzyły. Stanął w nich mężczyzna średniego wieku. Miał brązowe włosy, bardzo stylowo ścięte i śliczne zielone oczy. Chwila...te oczy.. 
-Witaj, Katnis. Spodziewałem się ciebie.- powiedział i uśmiechnął się czule. Zaparło mi dech w piersiach...

___________________________________________________________________________________
Okej, wiem...ten rozdział mi akurat nie wyszedł jak chciałam, ale moje myśli w kółko błądzą wokoło nowego opowiadania, które mam zamiar opublikować po Kat. I dlatego iż nie mogę się zbytnio skoncentrować wychodzi jak wychodzi. No, ale kolejny rozdział jest i nie musicie dłużej czekać. Tak tylko chciałam przeprosić, bo długo tego nie robiłam, a weszło mi to w nawyk hahah. Ahoj czytelnicy x 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz