-Przepraszam, ale..skąd pan zna moje imię?- zmarszczyłam brwi.
-Proszę, wejdź do środka.- powiedział zapraszając mnie gestem ręki. Złapałam dłoń Williama i razem weszliśmy do środka.
-Dziwne to.- szepnął mi do ucha Will.
-Wiem.- mruknęłam.
-Proszę. Usiądźcie na kanapie, a ja tylko kogoś zawołam.- powiedział. Nie pewnie usiedliśmy na kanapie obitej białą skórą.
-Maryse!- wykrzyknął mężczyzna w stronę schodów. Usłyszałam trzask drzwi i na dół zeszła kobieta w średnim wieku. Miała głowę spuszczoną, a w ręku trzymała jakąś książkę.
-Poczekaj chwilę Mark. Muszę doczytać tę stronę.- powiedziała, a jej głos brzmiał łudząco podobnie do mojej matki. Zamknęła książkę z trzaskiem i uniosła głowę z szerokim uśmiechem.
-Mama..- wyszeptałam. Tam przy tych schodach stała moja matka.
-Katnis.- powiedziała, a w jej oczach pojawiły się łzy. Zaczęła iść w moją stronę, ale powstrzymałam ją dłonią.
-Nie. Opuściłaś nas.- powiedziałam.
-Ty nie rozumiesz..- zaczęła.
-Rozumiem.- ucięłam.
-Katnis, spokojnie.- szepnął Will ściskając moją dłoń.
-Katnis uspokój się i posłuchaj co mamy ci do powiedzenia.- powiedział Mark siadając na fotelu naprzeciwko mnie.
-Nie. Ja nic nie rozumiem. CO tu się dzieje. Kim ty jesteś i dlaczego moja mat...
-Katnis, Mark to twój ojciec.- przerwała mi moja mama. Zatkało mnie.
-Że co proszę?!- wykrzyknęłam.
-Katnis nie denerwuj się. To może zaszkodzić ciąży.- wymamrotał Will.
-Jesteś w ciąży?- spytała moja matka.
-Tak. Z twoim poprzednim mężem. Ale nie o tym mowa. Dlaczego mi nie powiedziałaś, że mam innego tatę?- spytałam mamę z wyrzutem.
- Nie mogłam. Sama widziałaś jaki Jason był wybuchowy. Zabronił mi to tobie mówić.- powiedziała.
-Ale mamo! Mogłaś mi to powiedzieć! Dać jakiś znak czy coś! Wiesz ile musiałam znieść, gdy odeszłaś?! A ty po prostu odeszłaś do swojego byłego kochanka, który jest moim ojcem! No lepiej być nie może!
-Katnis nie rozumiesz życia dorosłych. Nie cieszysz się, że Jason nie jest twoim ojcem? Że tak naprawdę masz kochającego ojca?
-Mamo ja go nawet nie znam! Nie wychowywałam się z nim! Nie on ocierał moje rany, nie on dbał o mnie! Nie on, mamo. Gdybyś powiedziała mi wcześniej...może inaczej bym zareagowała, ale teraz już za późno.- powiedziałam kręcąc głową.
-Katnis do cholery! Powiedziałem ci, że nie masz się denerwować, bo to grozi ciąży! Jeżeli sie zaraz nie uspokoisz to stąd wychodzimy.- warknął Will.
-Dobrze. Nie mam nic więcej do powiedzenia.- powiedziałam i wstałam z kanapy.
-Niech państwo wybaczą, ale nie chce, żeby się denerwowała.- usłyszałam Williama.
-Nic nie szkodzi. To moja wina.- szepnęła moja mina.
-Will chodź.- warknęłam zanim sama bym się rozkleiła. Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do auta.
-Zawieś mnie do Lucy.- powiedziałam.
-Nie chcesz o tym porozmawiać?-spytał
-Nie. Chcę pojechać do Lucy.- oznajmiłam. Mężczyzna westchnął, ale bez dalszych kłótni odjechał.
***
-Cześć.- powiedziałam przytulając Lucy. Miała na sobie piękną czarną sukienkę i buty na obcasie tego samego koloru. Włosy miała zakręcone w delikatne fale. -Ślicznie wyglądasz.- powiedziałam.
-Dziękuję.- uśmiechnęła się szeroko.- Chciałabyś o czymś porozmawiać?
-Skąd wie.. Williamie Lorche! Masz szybko do mnie przyjść!- krzyknęłam. Mężczyzna po chwili stał obok mnie.
-Tak, kochanie?
-Czy dzwoniłeś do Lucy i mówiłeś o tym co zaszło dzisiaj rano?- spytałam mrużąc oczy.
-Nie..skądże..jakbym tak mógł! No dobra. Dzwoniłem.
-Kurde! I po co?- zmrużyłam oczy.
-Bo ze mną nie chciałaś rozmawiać!- oburzył się.
-Zrozum! Jeżeli nie chcę rozmawiać z tobą to nie chcę z nikim rozmawiać, ok?- warknęłam.
-No wiem.- mruknął i mi pocałował.
-Dobra nie migdalcie się tak w holu.- zaśmiała się Lucy.
-Zazdrościsz.- wytknęłam jej język. Nagle obok niej pojawił się Jamie i pogładził ją delikatnie po brzuchu.
-Nie ma czego. Ona ma lepsze zabawy.- mruknął i pocałował ją w czubek nosa. Przez chwilę stałam oniemiała i sklejałam wszystkie fakty. Chwila...
-Lucy! Czy ty jesteś w ciąży?!- pisnęłam. Dziewczyna się zarumieniła, a Jamie uśmiechnął się szeroko.
-No. Nie tylko Ty będziesz miała uroczego dzidziusia.- powiedział blondyn.
-Jezu Lucy! Gratuluję!- pisnęłam i zarzuciłam jej ramiona na szyję.
-Dzięki! Będziemy mogły razem chodzić na spacery!- zaśmiała się. Odsunęłam się od dziewczyny i obydwie zaczęłyśmy ocierać łzy szczęścia. Podszedł do nas Jonathan, który trzymał Tony'ego za rękę.
-Cześć.- uśmiechnęłam się do nich szeroko.
-Witaj, Katnis. Jak dzieciątko?-spytał Jonathan.
-Dobrze, dobrze.
-A jak twoje siostrzyczko?- spytał Tony, Lucy.
-Świetnie.- powiedziała.
-Dziewczyny, dziewczyny! Są desery!- krzyknął Will i Jamie wpadając do salonu. Razem z Lucy wybuchłyśmy głośnym, niepohamowanym śmiechem. William miał całą twarz od czekolady i cukier puder we włosach, a Jamie miał twarz w lukrze i włosy w posypce.
-Jakim sposobem wy robiliście te desery?- spytała Lucy.
-Wystąpił jakiś wybuch czy coś?- dodałam.
-Ehm..no nie. Trochę się pokłóciliśmy, ale tylko troszkę. I tak jakoś wyszło.- Will wzruszył ramionami.
-Ciebie nie można wpuszczać wśród ludzi.- westchnęłam. Nagle czekolada na jego twarzy zdała się dla mnie strasznie kusząca.
-Co się tak na mnie patrzysz?- spytał marszcząc brwi.
-Mam ochotę na tę czekoladę.- mruknęłam. William uśmiechnął się i podszedł do mnie. Nachyliłam się i go pocałowałam smakując czekoladę na jego ustach.
-Rzeczywiście pyszna.- stwierdziłam.
-No wiem.- zaśmiał się oblizując swoje usta.
-Ej idziecie na te desery czy nie?- spytał Jamie oblizując swoje palce.
-Jasne.- zaśmiałam się i razem z Lucy pobiegłyśmy do salony, gdzie na stole stały pucharki z lodami. Wzięłam ten gdzie było najwięcej mrożonych jogurtów i czekolady. Usiadłam na kanapie i zaczęłam jeść. Jedna łyżka, kolejna...Nawet się nie spostrzegłam kiedy zjadłam cały pucharek. Oparłam się o kanapę. Położyłam dłoń na brzuchu i zaczęłam go gładzić, gdy poczułam kopnięcie. Przerażona pisnęłam.
-Kochanie co się dzieje?- spytał Will.
-Ja..ja nie wiem. Chyba dziecko kopie.- mruknęłam, a w moich oczach zalśniły łzy.
-Naprawdę?! Czy ja..czy ja mogę dotknąć?- spytał z rumieńcem.
-Tak.- mruknęłam. William położył swoją ciepłą dłoń na moim brzuchu w momencie, gdy dziecko znów kopnęło.
-Ooo jakie to urocze.- powiedziała Lucy.
-Urocze czy nie, Katnis musisz spróbować tych babeczek.- powiedział Jamie wskazując ruchem głowy na babeczki.
-Nie dziękuję. Najadłam się i już nie zmieszczę więcej słodyczy.- powiedziałam.
-No zjedz. Są naprawdę świetne!- powiedziała Lucy.
-Nie, dziękuję.- powtórzyłam.
-No dawaj Katnis. Co ci zaszkodzi jedna babeczka?- pyta Jonathan.
-Dobra! Jak zjem tą babeczkę to się ode mnie odczepicie?- spytałam.
-Jasne!- wszyscy przytaknęli gorliwie głowami.
-Świetnie.-mruknęłam i wzięłam pierwszą lepszą babeczkę.
-Nie tą! Weź tą z góry!- poinstruowała mnie Lucy.
-Dobra.-powiedziałam i wzięłam ciastko z góry. Ugryzłam je i poczułam jak coś twardego stuka w mój ząb. Oddaliłam babeczkę od siebie i obejrzałam ją dokładnie. Spod kawałka ciasta wychodził kawałek metalu. Złapałam to i wyjęłam. Okazało się to pięknym złotym pierścionkiem z zielonym szafirem. Wciągnęłam z sykiem powietrze.
-Jaki śliczny. A z jakiej to okazji?- spytałam. Nagle William uklęknął przede mną.
-Katnis Fray..nie przygotowałem jakoś szczególnie długiej przemowy, ponieważ, gdybym to zrobił zajęłoby mi to godzinę. Jesteś wspaniałą kobietą i chcę, abyś zawsze stała przy moim boku. A zatem czy zostaniesz moją żoną i uczynisz mnie ojcem swoich dzieci?- spytał. W moich oczach wezbrały się łzy. Otarłam nos i poczułam jak William wyjmuje mi pierścionek z dłoni. Dopiero teraz zorientowałam się, że pierścionek był w babeczce, którą jadłam w kawiarni na naszej pierwszej randce.
-Tak.- powiedziałam z uśmiechem. William uśmiechnął się szeroko i wsunął pierścionek na mój palec.
___________________________________________________________________________________
A więc wybaczcie, ale świat Katnis stał się dla mnie zupełnie obcy... Cały czas żyję w nowym świecie i wszystko kreuje. Niedobrze. Nie skupiam się na Kat, a teraz będę pisać dwa ostatnie rozdziały. One muszą jakoś wyjść! Eh..no cóż. Postaram się, aby wszystko poszło zgodnie z planem i żebyście dobrze pożegnali naszą drogą Katnis Fray, które miała rózne humory. +Mam nadzieję, że nowe opowiadanie wymyślone przeze mnie (yhym tylko początek i delikatny zarys fabuły) również przypadną wam do gustu. A więc ahoj czytelnicy! x
nnana czy Ty musisz pisać tak świetnie? xd
OdpowiedzUsuńno lol xd
czekam na next xd
Świetnie? Hahaha no chyba nie x Ale dziękuję bardzo! :D
UsuńHaha, cieszę się c: